Яцек Дукай - Starość aksolotla

Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Starość aksolotla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, Издательство: Allegro, Жанр: sf_postapocalyptic, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Starość aksolotla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Starość aksolotla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Starość aksolotla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Starość aksolotla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Siedem godzin i dwadzieścia trzy minuty później Honda X emotnęła CHAT, po czym otworzyła linię do Horusa Grzesia.

— Ty.

— Pokaż się.

Ale ID zrazu nic mu nie powiedziało: Gilgamesz90.

Grześ wszedł do MTL i sprawdził genealogię neuro tego Gilgamesza.

I okazało się, że w Hondzie X siedział jeden z dwóch tysięcy czterystu dwudziestu dwóch transformerów pochodzących od Frances Rory — już z czwartego pokolenia, licząc od oryginału, przy czym tylko jedno transformerowe ogniwo jego łańcucha genealogicznego zahaczyło o biologię.

— Pamiętasz mnie? — upewnił się Grześ.

— Tak, mam tę pamięć. Więc po znajomości — nie wylogujesz się mi na chama, co?

— Dasz mi nagrania z tego teleskopu? To jest radioteleskop sieciowy, prawda? Jak dużą efektywną średnicę osiągnęliście?

— Po co ci nagrania?

— Zadośćuczynienie. Tantiemy. Dziesięcina. Nie mam dobrego słowa, ale wiesz, że mi się należy.

— To hardware Noradu, Norad nie uznaje i nie uzna żadnych twoich praw.

Grześ sprawdził Norad. Jakiś alians zadaniowy wewnątrz konglomeratu setek narodów pogoogle’owych. Gilgamesz90 oficjalnie był członkiem Tribeki II i Wielkiego Sojuszu Północnego, ale wśród transformerów nie takie schizy już odchodziły.

— Powiedz, że się mylę.

Otworzył pysk Horusa i rzucił plamę światła na krawędź czaszy. Miał zmapowaną już całą konstrukcję, więc teraz tylko obracał korpusem robota i jego sokolą głową i wyświetlał z mroku kolejne elementy prowizorycznej inżynierii orbitalnej, dwie sekundy na każdy, od krawędzi do centrum.

Przy dwudziestym drugim Gilgamesz90 emotnął uniesienie ramion. Poddaje się.

— Ja to zbudowałem — powiedział Grześ, połknąwszy jasność siarczystą. — Myślałem, że mi się przyśniło, ale nie. Już od pierwszego spojrzenia wiedziałem, że jest w tym designie coś… mojego. Dopiero na zbliżeniu zrozumiałem: ja bym tak zbudował radioteleskop orbitalny, gdyby mi dano na materiał tylko to, co zostało wyniesione na orbitę do czasu Zagłady. Gdybym miał zrobić to po swojemu, tak jak zawsze wszystko robiłem: prowizorką, z tego, co akurat pod ręką, sztukując i kombinując, na oko i na czuja. To jest moja robota, mój duch hardware’u. Ten kalibrator optyczny — to z trzeciego Hubble’a, prawda? Połowa receptorów po tej stronie jest z chińskich obserwatoriów NAOC. Dwieściedwudziestkitrójki trzymacie tutaj, bo tylko one widzą pęknięcia poniżej pół mikrometra. Przy tej średnicy i masie obiektu naprężenia przewyższają wytrzymałość materiałów zszabrowanych z mniejszych konstrukcji i musicie go na bieżąco łatać i bypassować. A ile kopii złotych rączek od hardware’u macie do wyboru z banków Google’a? Rozpoznałem swoją robotę, France. Zapłać mi.

Siedem sekund milczenia.

— Rozmawiamy o wymianie handlowej?

— Możecie zrobić z tego wymianę, tak.

— Niewolnicy Google’a poradzili sobie, jak widzisz. Po co mielibyśmy najmować teraz oryginał?

— Jeśli to jest sieciówka, czeka was co najmniej —

— Nie masz bladego pojęcia, o co tu chodzi, prawda?

Grześ emotnął pokerzystę z odbezpieczonym rewolwerem ukrytym pod blatem stołu.

Gilgamesz90 błysnął DEFCON5, a wszystkie pozostałe mechy, w tak samo równoczesnym zrywie jak poprzednio, podniosły się, odmagnesowały i wróciły do gniazd w galerii obwodowej.

— Proszę. Twoja zabawka. Rób, co chcesz.

Horus ani drgnął.

— Bardzo chciałbyś — rzekł powoli Gilgamesz-Rory — żeby to była jakaś straszna polityczna tajemnica w wojnie między aliansami. Informacje dla szantażu czy inny klucz do dramatu w twoich rękach — i już napięcie idzie po obwodach, podnoszą się oscylatory i prądy błądzące, wstępuje życie w maszynę. Jakiś Vincent Cho, którego mógłbyś wykraść i znowu wywrócić równowagę sił, co?

— Mów.

Cztery sekundy.

— My jesteśmy ci dobrzy — rzekł Gilgamesz90. — My jesteśmy Liga Obrony Ludzkości, Zemsta Kosmiczna i Wojna Światów.

— Co?!

Honda X wyprostowała ramiona nad głową, objęła trójpalcymi łapami zenit gwiaździsty.

— Na co patrzymy? Czego słuchamy?

— Czekaj, zgadłem!

— Zgadłeś. Szukamy naszych morderców.

— Wyśledziliście Promień Śmierci.

— Tak. Zebraliśmy skrupulatnie wszystkie archiwa z Zagłady, wszystkie dane cząstkowe, zabytkowe rejestry automatów i datowania fali neutronowej co do nanosekundy, i wyliczyliśmy punkt na nieboskłonie, i wyliczyliśmy dystans.

— Gadaj, do cholery!

Gilgamesz opuścił ramiona, zaśmiał się jowialnie.

— Siedemnaście koma sześć lat świetlnych od Słońca, w konstelacji Wężownika, za Gwiazdą Barnarda. Ponad dwa lata świetlne od najbliższego układu. Absolutna pustka i cisza. Nic tam nie ma. To grawitacyjny blank, nie wpływa w ogóle na ruch materii. Nic nie emituje, nie przesłania promieniowania z głębi kosmosu. Zero. Nic, nic tam nie ma.

— Zaraz. Czekaj. Co to znaczy?

— To znaczy, że byli przygotowani na Zemstę Kosmiczną. Gdybyś miał taką armatę Promienia Śmierci, czy strzelałbyś z niej z okna własnego domu? Żeby każdy trafiony, a nie dobity, mógł oddać ci tę salwę z nawiązką?

— Aha! Budujesz piekielną maszynę w kompletnie anonimowym punkcie przestrzeni, i pewnie jeszcze niszczysz ją po użyciu, że nawet gdybyśmy tam kiedyś dolecieli i przebadali szczątki, niczego byśmy się nie dowiedzieli.

— Tak. To jest najszybsza i najprostsza odpowiedź. Ale ona niczego tak naprawdę nie tłumaczy. Nie odpowiada przede wszystkim na pytanie o motyw. A istnieje hipoteza znacznie rozleglejsza: że nie było tam żadnej maszyny, żadnego generatora Promienia Śmierci.

Grześ nawet nie emotnął, tylko ciężką lewicą Horusa podrapał się po pancernym łbie.

— Tego nie zgadnę.

— Okay. Ale wiedz, że są to jedyne tantiemy, jakich możesz się spodziewać od Noradu.

Pięć sekund. Dziesięć sekund. Piętnaście sekund.

Gilgamesz powtórzył:

— Jedyne tantiemy. Tak?

— Tak. Mów!

— Dobrze. — Honda X na moment jeszcze wzniosła w absurdalnym geście kanciasty łeb, jakby wzywając na świadka gwiazdozbiory Dyskietki i Cartridge’a. — Siedemnaście lat świetlnych to za blisko. Siedemnaście lat świetlnych to jest nic, to strzał z przyłożenia — jakby przystawić nam obrzyn do piersi.

— Żartujesz! Na takiej odległości utrzymać skupienie i energię, trafić w cel, w planetę — to przecież precyzja daleko ponad wszelkie nasze możliwości i teorie!

— My nawet nie mamy pewności, co to właściwie było za promieniowanie. Wszystko wskazuje na rodzaj wiązki o wielu składowych, i musimy się pogodzić, że większości z nich nie poznamy, bo nie cofniemy się w czasie, żeby postawić podczas Zagłady odpowiednio skalibrowane czujniki; możemy się opierać tylko na śladach pośrednich, na tym, co ocalało z ówczesnych dość przypadkowych pomiarów.

— Szybkie neutrony, sam je widziałem na odczytach Guójiā Hángtiānjú.

— Tak, była taka składowa, na pewno. Ale czy to sama fala neutronowa sczyściła całą biosferę Ziemi? My w Noradzie uważamy, że w Promieniu szły przede wszystkim cząstki nastrojone specjalnie na częstotliwość rozbijającą wiązania DNA.

— Musieliby najpierw wziąć skądś te parametry. — Grześ zaczął pośpiesznie przeszukiwać starożytne bazy chemii i biologii. — Nie wiem, czy DNA w ogóle się pokazuje w spektrum planety widzialnym z kosmosu…

— Cofnij się, nadal patrzysz ze zbyt bliska. Taka cywilizacja to nie jest podwórkowy łobuz strzelający z wiatrówki przez płot sąsiada. Mowa o skali galaktyki, gromady galaktyk. Jeśli nie wszechświata.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Starość aksolotla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Starość aksolotla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Лёд
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Собор (сборник)
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
libcat.ru: книга без обложки
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Zanim noc
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Extensa
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Szkola
Яцек Дукай
Яцек Дукай - Król Bólu
Яцек Дукай
Отзывы о книге «Starość aksolotla»

Обсуждение, отзывы о книге «Starość aksolotla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x