Co więcej, żaden okręt Ludowej Marynarki nie miał prawa skorzystać z terminalu i to w żadnych okolicznościach. Były to nienegocjowalne warunki — Haven mogło je albo przyjąć, albo odrzucić… i dodać miesiące do czasu wszystkich przewozów towarowych, co przyniosłoby katastrofalne skutki dla będącej i tak w opłakanym stanie gospodarki Republiki. Dlatego też Haven musiało zgodzić się na to upokorzenie. Tym więcej było zapewnień o niewinności, skarg na szykany i dyskryminację ze strony Gwiezdnego Królestwa Manticore, które uparło się z jakichś powodów, by obsmarować i oczernić nieskalane dobre imię Ludowej Republiki Haven.
Naturalnie żaden obywatel Królestwa w to nie wierzył, podobnie jak nikt nie potraktował poważnie skarg dotyczących niespodziewanego ataku, jakiego dokonał lekki krążownik dowodzony przez komandor Harrington na nieuzbrojony frachtowiec, w wyniku którego zginęła cała załoga tegoż frachtowca, a on sam uległ zniszczeniu. Haven musiało protestować, nie chcąc się przyznać, czym w rzeczywistości był Sirius, co prowadziłoby do przyznania się do całej operacji „Odyseusz”, ale domaganie się ekstradycji Honor, by mogła stanąć przed sądem w Republice oskarżona o wielokrotne morderstwo było już przesadą. Sama Honor była bardziej rozbawiona niż zirytowana tą farsą, dopóki jeden z rządowych ekspertów od polityki zagranicznej nie wyjaśnił jej propagandowej teorii „wielkiego kłamstwa”.
Trudno co prawda było jej uwierzyć, by ktokolwiek (obojętne na jakim zadupiu) mógł dać wiarę nonsensom produkowanym przez Ministerstwo Informacji Ludowej Republiki Haven, ale teoria, która ponoć wielokrotnie się sprawdziła, głosiła, że im większe kłamstwo, tym większa część niezorientowanych gotowa jest w nie uwierzyć. A to dlatego, że ludzie nie dadzą wiary, iż jakikolwiek rząd rozpowszechniałby tak absurdalną historię, gdyby nie była ona prawdziwa. W tym przypadku prawdopodobieństwo historii spowodowało skazanie jej in absentia (co było zgodne z przepisami uchodzącymi za prawo w Republice), gdy Królestwo odmówiło jej ekstradycji. Sąd naturalnie stwierdził, że jest winna, i skazał ją na karę śmierci.
Władze Królestwa Manticore w odpowiedzi awansowały ją na pełnego Kapitana z Listy, czyli najniższy stopień flagowy. Oznaczało to przeskoczenie jednego stopnia (komodora), czyli awans o dwa stopnie. Admirał Cortez, informując ją o awansie i gratulując, prawie przepraszał za to, że nie nadano jej także szlachectwa. Przez kilka dobrych minut raczej nieskutecznie tłumaczył jej niekorzystne reperkusje, jakie na „neutralnej opinii” mogłoby mieć nadanie tytułu szlacheckiego komuś, kogo sądy Haven uznały za masowego mordercę. W rzeczywistości nie chodziło o Haven czy Ligę Solarną, ale o liberałów czy konserwatystów, których siły do końca nie złamano. A oni właśnie za wszystko obwiniali Honor, nie zaś własną głupotę i krótkowzroczność.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że osobą, której najmniej zależało na szlachectwie, była sama Honor. Opinię Królowej i Admiralicji o niej wyrażało co innego — coś, z czego była naprawdę dumna: Manticoran Cross, drugie co do ważności odznaczenie za odwagę, jak i natychmiastowy przydział dowodzenia nowym okrętem. Co ważniejsze — oprócz szkarłatnego odznaczenia (doskonale zresztą kontrastującego z czarnym uniformem) znalazła się na liście wyższych oficerów. Kapitanowie nie mieli jeszcze przydziałów starszeństwa do Eskadry Zielonej czy Czerwonej, ale do naprawdę nielicznych należały przypadki, by pełny, mianowany kapitan z listy nie osiągnął stopnia flagowego czy któregoś ze stopni admiralskich. Na dodatek nikt — nawet Pavel Young ani Ludowa Republika Haven, ani sir Edward Janacek nie byli w stanie usunąć jej z Listy.
Westchnęła, żegnając się ze starym okrętem, i odwróciła od okna, gdy usłyszała, jak ktoś ją woła.
— Kapitan Harrington?
Odwróciła się ponownie i zobaczyła zażywnego komodora zbliżającego się na tyle szybko, na ile pozwalała mu zadyszka. Nigdy dotąd go nie widziała i nie miała pojęcia, kim jest, natomiast on, gdy się wreszcie przed nią zatrzymał, rozpromienił się tak, jakby miał zamiar rzucić się jej na szyję.
— Słucham, sir? — spytała, nie kryjąc zaskoczenia.
— Proszę mi wybaczyć, nie zna mnie pani. Jestem Andrew Yerensky — przedstawił się, wyciągając dłoń, którą odruchowo uścisnęła, zastanawiając się, dlaczego akurat jej szukał. — Chciałbym z panią porozmawiać na temat starcia w układzie Basilisk, bo widzi pani, należę do Komisji Rozwoju Uzbrojenia.
— Aha. — Honor skinęła głową, rozumiejąc wreszcie, o co chodzi; ktoś najwyraźniej zdał sobie w końcu sprawę, jakim idiotyzmem były zmiany w uzbrojeniu jej okrętu.
— Właśnie — ucieszył się Yerensky. — Czytałem pani raport i jestem pod wrażeniem. To było po prostu genialne! Nie ma innego określenia na opisanie sposobu, w jaki oszukała pani Siriusa i zniszczyła go. Mam nadzieję, że zgodzi się pani wystąpić na oficjalnym zebraniu komisji w przyszłym tygodniu: ma być poświęcone pani akcji i taktyce użycia nowego uzbrojenia. Naszą przewodniczącą jest admirał Hemphill i naturalnie jest bardzo zadowolona z zademonstrowanej przez panią skuteczności połączenia lancy grawitacyjnej i torped energetycznych w realnych warunkach bojowych.
Honor zamrugała gwałtownie, nie całkiem rozumiejąc…
— Jesteśmy zachwyceni pani sukcesem, kapitan Harrington! — dodał tymczasem Yerensky. — Genialnie wykorzystała pani możliwości stworzone przez nowy system uzbrojenia. Dzięki temu stary, mały krążownik pokonał i zniszczył liczący osiem milionów ton statek-pułapkę uzbrojony jak krążownik liniowy! Gdy sobie pomyślę, jak niewykonalne byłoby osiągnięcie tego tradycyjnie uzbrojonym okrętem, to…
Ciągu dalszego już nie słyszała — docierały do niej jedynie oderwane fragmenty w stylu: „właściwy system uzbrojenia nowoczesnego okrętu”, „nowe myślenie” czy „dały pani niezbędną przewagę”.
Słuchała tego bełkotu, przyglądając się komodorowi z niedowierzaniem i czując, jak rośnie jej wściekłość i żądza mordu. Nimitz sprężył się na jej ramieniu, pokazując kły, a sama Honor z najwyższym trudem zapanowała nad sobą na tyle, by nie udusić na miejscu nadętego półgłówka. Jego „nowe myślenie” doprowadziło do śmierci lub ran ponad połowę jej ludzi, bo zmuszona była lecieć prosto za Siriusem i robić za ruchomy cel tylko dlatego, że nie miała z czego doń strzelać! To nie idiotyczne „właściwe uzbrojenie” uratowało to, co zostało z HMS Fearless. Dokonali tego ludzie, płacąc potem, bólem i krwią, a w znacznej części życiem.
Yerensky nie zwrócił żadnej uwagi na zachowanie Nimitza czy na rozszerzenie nozdrzy i twardy wyraz oczu Honor, tak był uniesiony własnym słowotokiem i gratulacjami za genialność i dalekowzroczność, które sam sobie składał. Tak zapamiętale klepał się w nagrodę po plecach, że omal sobie ręki nie zwichnął, co doprowadziło Honor do początków nerwowego tiku w kąciku ust. Spojrzała na niego wściekła i nabrała powietrza w płuca, by głośno i wyraźnie powiedzieć mu, co sądzi o tej cudownej broni i gdzie ma sobie wsadzić to zaproszenie, gdy tknęła ją nagła myśl. Po błyskawicznym zastanowieniu kącik ust przestał drgać, a w jej oczach zamiast wściekłości pojawiło się rozbawienie. Teraz dla odmiany musiała wysilać się, by nie parsknąć śmiechem.
— Przepraszam, komodorze — powiedziała, gdy przerwał dla nabrania oddechu. — Jeżeli dobrze rozumiem, chce pan, abym wystąpiła oficjalnie przed Komisją Rozwoju Uzbrojenia i przedstawiła swoją ocenę uzbrojenia HMS Fearless?
Читать дальше