— Jezu! — jęknął. — I co my teraz zrobimy?! Zamiast odpowiedzi przycisnęła jeden z przełączników. Nic się nie zmieniło. Spojrzała ze strachem na reaktor i wydało jej się, że czuje pulsowanie osłony siłowej, choć wiedziała, że to tylko złudzenie.
— Straciliśmy większość oprogramowania pola — wyjaśniła, odpinając zatrzaski mocujące panele techniczne. — Nie wiem, jakim cudem ono jeszcze istnieje. Straciliśmy także całe oprogramowanie dotyczące zasilania wodorem. On cały czas pracuje pełną mocą!
Manning przytaknął bez słowa, pomagając jej zdjąć kolejną płytę.
— Jeśli ilość plazmy przekroczy poziom krytyczny w niestabilnym polu… — Santos nie musiała kończyć, tym bardziej że padła na brzuch, by zajrzeć we wnętrzności pulpitu. — Mamy może pięć minut, zanim to wszystko wybuchnie w cholerę, a nie odważę się grzebać w tych warunkach w sterownikach pola.
— Może by odciąć dopływ wodoru? — zaproponował Manning.
— To wszystko, co możemy zrobić, ale będę musiała połączyć to na krótko ręcznie. Straciłam przecinarkę, jak ostatni raz dostaliśmy. Poszukaj mi innej i ze cztery… lepiej pięć uprzęży skokowych alfa siedem. Tylko szybko!
— Tak jest, ma’am. — Manning zniknął. A Santos, nie ruszając się z miejsca, spojrzała na wielki, czerwony przełącznik zamontowany w pobliżu na grodzi. Z dużym trudem zdołała oderwać od niego wzrok.
* * *
— Mostek, tu wyrzutnia dwa — głos w interkomie był zachrypnięty z wyczerpania. — Przeciągnęliśmy dwie głowice laserowe. Piąta i szósta w kolejce do odpalenia. Teraz przeciągamy następną.
— Wyrzutnia dwa, tu kapitan. Gdzie bosman? — spytała pospiesznie Honor.
— W drodze do izby chorych, skipper. Mówi Harkness, wyszło na to, że ja tu teraz dowodzę.
— Rozumiem. Postarajcie się przeciągnąć następną tak szybko, jak się tylko da.
Nim skończyła mówić, Cardones przeprogramował ładowanie i piętnaście sekund później pierwsza rakieta z głowicą laserową została wystrzelona z jedynej działającej wyrzutni dziobowej.
* * *
Mostek Siriusa przypominał przedsionek piekła — pełno w nim było dymu, iskier i trzasku pękającej elektroniki, czemu towarzyszyły wysoce śmierdzące opary. Johan Coglin omal nie zwymiotował pod wpływem chmury dymu wydobywającej się z płonącej izolacji. Ktoś wył, ktoś inny krzyczał, a wywracający wnętrzności kaszel Jamala zagłuszał większość innych odgłosów. Jamal zdołał w końcu zatrzasnąć hełm i uszczelnić go. Coglin poszedł za jego przykładem i po kilkunastu sekundach oczy przestały mu łzawić, a Jamal był w stanie wychrypieć:
— Straciliśmy kolejną betę… i…
Przez rzednący dym widać było, jak sprawdza coś na ekranie taktycznym. Coglin mógł myśleć prawie normalnie, co doskonale świadczyło o systemie filtracji powietrza skafandra.
— Obrona przeciwrakietowa solidnie oberwała, sir — dodał już tylko ochryple Jamal. — Straciliśmy cztery sprzężone działka i połowę instalacji radarowej.
Coglin zaklął — bez dwóch węzłów beta przyspieszenie spadło o prawie dziesięć procent: będą mieli szczęście, jeśli zdołają osiągnąć trzysta osiemdziesiąt g. Węzły alfa nadal były nienaruszone, co znaczyło, że mogą zrekonfigurować napęd na żagle, tylko nie wiadomo, jak długo pozostaną w tym stanie, skoro właśnie przestała istnieć połowa rufowej obrony przeciwrakietowej.
— Centrala kierowania ogniem? — spytał.
— Sprawna. ECM-y też działają, o ile tak to można nazwać…
— Odległość?
— Zbliża się do półtora miliona kilometrów, sir. Coglin skinął potakująco — przy nieosłoniętym dziobie skuteczny zasięg laserów wzrastał do miliona kilometrów, ale stracili jedno z dział pościgowych, a jego własna rufa była równie narażona na ostrzał co dziób HMS Fearless. Jeśli krążownik znajdzie się w zasięgu broni energetycznej… Cholera! Kiedy Harrington zorientuje się, że jego obrona antyrakietowa jest tylko w połowie sprawna, zrobi zwrot i wystrzeli pełną salwę burtową…
Zdusił kolejne przekleństwo — to się nie mogło zdarzyć! Niemożliwe, by jeden mały, stary, lekki krążownik mógł mu zrobić coś takiego!
* * *
— Myślę, że on ma kłopoty, Rafe — oceniła Honor, przyglądając się odczytom pasywnych sensorów. — Wydaje mi się, że właśnie mu zniszczyłeś większość systemów śledzenia rakiet.
— Mam nadzieję, skipper — głos Cardonesa chrypiał z wysiłku — bo zostały mi trzy pociski i…
* * *
— Mam cię! — ucieszyła się Santos, kończąc ostatnie połączenie i wysuwając się spod pulpitu.
Teraz trzeba było odciąć dopływ wodoru i…
Okręt równocześnie podskoczył i zatoczył się na burtę, i to tak gwałtownie, że podłoga najpierw uciekła jej spod nóg, a potem uderzyła się o nią. Bokiem hełmu rąbnęła o pokład i przez moment leżała ogłuszona, nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Gdy wróciła do przytomności i mrugając gwałtownie, odzyskała ostrość widzenia, okazało się, że był to moment, w którym stała się niezbędna. W próżni nie słychać klaksonów, toteż nie dotarł do niej dźwięk alarmu, za to momentalnie zobaczyła zmieniające się gwałtownie czerwone cyfry na ekranie stanowiska, spod którego wypełzła. Pole siadało błyskawicznie i nie miała czasu, by w jakikolwiek normalny sposób utrzymać poziom plazmy.
Próbując nie myśleć o konsekwencjach tego, co musi zrobić, przetoczyła się po pokładzie i sięgnęła ku czerwonemu przełącznikowi na grodzi.
* * *
— Mam go! — wrzasnął radośnie Jamal. — Dorwałem skurwiela!
* * *
Awaryjne ładunki odstrzeliły fragment burty maszynowni w przestrzeń ułamki sekundy przed odpaleniem ładunków awaryjnych reaktora. Opóźnienie było niezbędne, ponieważ gdyby niestabilne pole zetknęło się z burtą, zniknęłoby natychmiast i uwolniło plazmę wewnątrz okrętu. W tym jednak wypadku to drobne opóźnienie omal nie okazało się katastrofalne.
Dominica Santos, Allan Manning i Angela Earnhardt zginęli natychmiast — pole magnetyczne reaktora zanikło w momencie, w którym znalazł się on za burtą i przez otwór do okrętu wdarło się miniaturowe słońce. Cała pierwsza maszynownia zniknęła wraz z kilkuset metrami kwadratowymi zewnętrznego kadłuba, wyrzutnią rakiet numer dwa, działem laserowym numer trzy, sprzężonymi działkami laserowymi lewoburtowej ćwiartki dziobowej, generatorem pola siłowego, lewoburtowymi generatorami osłon, dziobowymi sensorami kontroli ogniowej i czterdziestoma dwoma członkami załogi. Z potężnej wyrwy w kadłubie wystrzelił język czystej energii i krążownik pochylił się gwałtownie na prawą burtę.
* * *
Honor trzymała się kurczowo fotela, dosłownie czując agonię okrętu. ECM-y przestały działać, ekran taktyczny zablokował obraz dziobowych sensorów, uprząż bosman-mata Killiana pękła — przeleciał nad swoim stanowiskiem, uderzył głową o ścianę i bezwładnie zsunął się na podłogę. Na planie okrętu zapaliły się chyba wszystkie czerwone światełka, a alarmy wyły we wszystkich możliwych tonacjach.
Rozpięła uprząż antyurazową i rzuciła się ku stanowisku sternika.
* * *
— Niech pan tylko na to popatrzy, sir! — entuzjazmował się Jamal.
— Widzę. — Coglin robił, co mógł, by nie poddać się entuzjazmowi, co było trudne: Fearless przechylił się na prawą burtę i przestał strzelać.
Nie wiadomo było, w co Jamal trafił ostatnią rakietą, ale nie ulegało wątpliwości, że krążownik wreszcie został poważnie uszkodzony. Ale nie całkowicie wyłączony z walki — ekran co prawda osłabł, lecz nadal istniał, i widać było, że ktoś próbuje nim manewrować. Przyglądając się temu, Coglin poczuł, jak uwalnia się w nim coś prymitywnego i niepowstrzymanego. Mógł spokojnie odlecieć, ale Fearless nadal stanowił groźbę, mimo iż przypominał rozstrzelany wrak — jeśli zapisy czujników pokładowych wpadną w ręce Admiralicji Królewskiej Marynarki, tajemnica, którą tyle lat ukrywał Sirius i inne statki-pułapki tego samego typu, przestanie być tajemnicą. Zdawał sobie sprawę, jak groźne jest kierowanie się emocjami przy dowodzeniu okrętem, ale uczucia okazały się silniejsze od głosu rozsądku. To, co się właśnie wydarzyło, było wypowiedzeniem wojny bez żadnych wątpliwości. Wątpliwości nie ulegało także to, że jednostka Haven pierwsza zaczęła strzelać. Ale o tym wiedzieli jedynie ci, którzy jeszcze żyli na pokładach Siriusa i HMS Fearless. A Fearless był ciężko uszkodzony…
Читать дальше