David Weber - Honor na wygnaniu

Здесь есть возможность читать онлайн «David Weber - Honor na wygnaniu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2002, ISBN: 2002, Издательство: REBIS, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Honor na wygnaniu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Honor na wygnaniu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przybita ostatnimi wydarzeniami i rozgoryczona rozwojem sytuacji lady Honor Harrington udaje się na planetę Grayson, by zając się zarządzaniem domeną Harrington i zaleczyć wewnętrzne rany.
Spokój jednak nie jest pisany — z jednej strony atakują wrogowie wewnętrzni, dla których kobieta — patron stanowi obrazę, z drugiej zewnętrzni: zrewolucjonizowana Ludowa Republika Haven kolejny raz próbuje zdobyć system Yeltsin. Na drodze do zwycięstwa jednych i drugich stoi tylko jedna przeszkoda — admirał lady Honor Harrington. Admirał, ale nie Królewskiej Marynarki…

Honor na wygnaniu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Honor na wygnaniu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Głównie dlatego z zasady stał tyłem do basenu, gdy Honor go opuszczała, i odwracał się dopiero wtedy, gdy miał pewność, że założyła już podany przez MacGuinessa płaszcz kąpielowy. Tym razem dał jej więcej czasu, więc zdążyła nawet usiąść w jednym z foteli plażowych, nim podszedł i zajął zwyczajowe miejsce za jej ramieniem. Uniosła głowę i uśmiechnęła się lekko, dając mu znać, że domyśla się powodów jego postępowania. W uśmiechu nie było nic złośliwego czy przykrego — tylko rozbawienie i świadomość, że wywodzą się z różnych środowisk. Wiedział, że uśmiech ten może lada chwila zgasnąć, ale ucieszył go jego widok — był bowiem kolejnym dowodem, że wreszcie zaczyna się wyzwalać spod ciężaru żalu i strat, które dotąd ją przytłaczały. Proces należał do powolnych i trudnych, ale już się rozpoczął i za to LaFollet był naprawdę wdzięczny losowi. Mógł przeżywać zakłopotanie czy zawstydzenie, jeśli dzięki temu Honor będzie się częściej uśmiechać… Lekkim wzruszeniem ramion dał jej znać, że podziela jej opinię co do naleciałości wynikających z graysońskiego pochodzenia i wychowania.

Honor uśmiechnęła się szerzej, widząc jego reakcję, i odwróciła głowę, słysząc, że MacGuiness podnosi pokrywę z tacy ze śniadaniem, którą przed chwilę postawił na stoliku. Zresztą nawet gdyby nie dosłyszała tego cichego dźwięku, nie miała prawa nie usłyszeć zadowolonego bleeknięcia Nimitza siedzącego już na wysokim stołku i gotowego do jedzenia. To, że preferowała lekkie śniadania takie jak sałatka i ser, w niczym nie zmieniało upodobań treecata uważającego, że skoro już się je, to należy zjeść dużo i dobrze. Dlatego też Nimitz dostał na śniadanie pieczonego królika, co spotkało się z jego całkowitą aprobatą.

— Rozpieszczasz nas, Mac — skomentowała z uśmiechem.

MacGuiness skwitował to wymownym wzruszeniem ramion i nalał do jej kufla ciemnego piwa lokalnego wyrobu. Napoje i przetwory nie sprawiały już kłopotów żołądkowych żadnemu z nich, natomiast do warzyw i owoców oboje podchodzili jeszcze ostrożnie — dwa milenia uprawy w innym środowisku doprowadziły do różnych zmian, nie tylko smakowych, u ziemskich roślin. Mieszkańcy planety nawet nie zdawali sobie z nich sprawy, za to Mac niektóre odchorował, zanim zorientował się w czym rzecz. Za to sery były całkowicie nieszkodliwe i doskonałe w smaku.

— Wyborne — oceniła Honor po zjedzeniu ostatniego kawałka i spojrzała na LaFolleta. — Jak tam przygotowania do uroczystości, Andrew?

— Powinniśmy zdążyć na czas, milady. Po południu sprawdzę wszystko wraz z pułkownikiem Hillem i wieczorem powinienem mieć gotowy rozkład pani zajęć.

— Doskonale — upiła solidny łyk piwa i uniosła pytająco brew. — Dlaczego mam takie wrażenie, że nie jesteś w pełni z czegoś zadowolony?

— Niezadowolony?! Nie powiedziałbym tego. Bez słowa uniosła obie brwi i czekała.

— Cóż… — przyznał w końcu z westchnieniem. — Nie jestem do końca usatysfakcjonowany przewidzianymi metodami kontrolowania tłumu.

— Rozmawialiśmy już o tym, Andrew, i wiem, że nie daje ci to spokoju, ale nie możemy tak po prostu aresztować ludzi za to, że korzystają z prawa do zgromadzeń.

— Wiem, milady. Ale przynajmniej możemy wykluczyć z takiego zgromadzenia każdego, kogo uznamy za potencjalne zagrożenie spokoju.

LaFollet w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie zapytać „Dlaczego?”. Większość patronów postąpiłaby właśnie w ten sposób, by zapewnić spokój i porządek.

Tym razem Honor westchnęła zrezygnowana.

Jej empatyczna więź z Nimitzem była, z tego co wiedziała, znacznie silniejsza niż większość istniejących między treecatem i adoptowanym przez niego człowiekiem. Nigdy nie słyszała, by jakikolwiek człowiek był w stanie wyczuć emocje treecata, nie mówiąc już o wyczuwaniu emocji innych ludzi za jego pośrednictwem. Z początku próbowała zniechęcić Nimitza do przekazywania jej uczuć otoczenia, ale było to równie skuteczne co oduczenie go oddychania, a w ciągu ostatniego roku tak desperacko potrzebowała jego psychicznej bliskości, że pogodziła się z tym, iż zna uczucia innych. Usiłowała sobie wmówić, że to tak samo jakby była wyjątkowo dobra w odczytywaniu mimiki i mowy ciała i pogodziła się ze świadomością, że Nimitz nie pozwoli jej nie używać nowo nabytych umiejętności.

Jak choćby teraz — Nimitz lubił LaFolleta i nie widział żadnego powodu, by nie przekazać jej jego uczuć. Albo by ukrywać własną aprobatę ich i jego samego. Oboje wiedzieli, jak LaFollet jest jej oddany, a ona na dodatek doskonale zdawała sobie sprawę, że ma ochotę rozpędzić demonstrantów bynajmniej nie ze względów bezpieczeństwa. Naturalnie stanowili pewne zagrożenie i z pewnością zakłócali spokój, ale prawdziwy powód był inny — wściekłość i pragnienie oszczędzenia jej kolejnych przykrości.

Przestała się uśmiechać. Była pierwszą patronką w dziejach Graysona — równocześnie symbolem i powodem zmian targających podstawami tutejszego społeczeństwa. Co gorsza: była nie tylko kobietą, ale i kimś obcym, pochodzącym spoza planety i nie będącym członkiem Kościoła Ludzkości Uwolnionej. Kościół mógł ją zaakceptować jako lenną patronkę Harrington, podobnie jak to uczyniło Konklawe Patronów, ale nie wszyscy zgadzali się z tymi decyzjami.

Nie winiła ich za to, ale ich ataki bolały. A mimo to jakaś jej część była im za to wdzięczna. Bynajmniej nie dlatego, że miała ukryte skłonności masochistyczne, ale dlatego, że to ją odbrązowiało. Jej desperacka obrona planety przed fanatykami z Masady spowodowała, iż większość społeczeństwa traktowała ją jak bohaterkę epickiej holodramy, okazując jej męczący wręcz szacunek graniczący z uwielbieniem, generalnie rezerwowanym dla postaci historycznych stojących na cokołach pomników.

Nie było miło słyszeć pod swoim adresem epitety w stylu: „nierządnica”, „szatańskie nasienie” czy „kurew wszeteczna”, ale stanowiły one przeciwwagę dla przytłaczającego uszanowania. Kiedyś czytała, że któreś z antycznych ziemskich imperiów — rzymskie albo francuskie — miało zwyczaj umieszczać w rydwanie zwycięskiego generała w czasie tryumfalnego pochodu niewolnika. W czasie gdy tłum wiwatował na jego cześć, niewolnik powtarzał mu, że jest zwykłym śmiertelnikiem. Wtedy, gdy o tym przeczytała, uznała to za dziwactwo, teraz doceniała jako naprawdę mądre posunięcie. Wiedziała z własnego doświadczenia, jak łatwo jest przyzwyczaić się do wiwatów — w końcu kto nie marzył, by zostać uwielbianym przez wszystkich bohaterem?

Uśmiech zniknął z jej twarzy — na zasadzie odległego skojarzenia wróciły bolesne wspomnienia. Wracały już coraz rzadziej, ale spowodować je mogło dosłownie wszystko i nigdy nie wiedziała, co to może być, gdyż nie poprzedzało ich żadne ostrzeżenie. Nadal zbyt świeże były rany i zbyt wiele przypadkowych słów czy myśli mogło je otworzyć. Nikt poza Nimitzem nie wiedział o jej koszmarach nocnych i wolała, by tak pozostało. Treecat rozumiał jej żal i ból, choć nie poczucie winy. które dopadało ją, gdy przypominała sobie, jak została graysońską bohaterką… i straciła dziewięciuset ludzi, zarabiając na to miano. Ludzi, których prawdziwy bohater zdołałby w jakiś sposób ocalić. Wiedziała, że w walce zawsze ponosi się straty i że dowodzenie okrętem nierozerwalnie związane jest z podejmowaniem decyzji, które dla tych czy innych członków załogi mogą oznaczać życie lub śmierć. Jedynie w głupawych historyjkach dla naiwnych pisanych przez idiotów dobro wychodziło nie tknięte z ciężkiej walki ze złem. Tylko nikt nigdy nie był w stanie jej wytłumaczyć, dlaczego to jej podkomendni musieli płacić życiem za zwycięstwo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Honor na wygnaniu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Honor na wygnaniu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Honor na wygnaniu»

Обсуждение, отзывы о книге «Honor na wygnaniu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x