— Ja się przecież nie sprzeciwiam zastosowaniu szyku Sarnowa — zaprotestował Greentree. — Ja tylko pytam, kogo wyślemy na czujkę.
— To akurat jest oczywiste — uśmiechnął się bez śladu wesołości McKeon. — Prince Adrian jest najlogiczniejszym wyborem. Prawda?
Greentree otworzył usta i zamknął je bez słowa. Honor poczuła jego irytację i w pełni ją rozumiała. Jej powodem nie był McKeon, ale logika. Podobnie jak Greentree wolałaby sama być na tej wysuniętej placówce i to bynajmniej nie dlatego, że lubiła ryzyko. Po prostu okręt tam się znajdujący jako pierwszy dostrzeże ewentualne zagrożenie, a każdy dobry taktyk zawsze dążył do jak najszybszej możliwej oceny stanu rzeczy. Samodzielnej, a nie na podstawie czyichś meldunków. No a poza tym Honor nienawidziła sytuacji, w której zmuszona była wystawiać ludzi na większe niebezpieczeństwo niż to, na które sama się narażała. Było to całkowicie irracjonalne i była to także słabość, którą musiał przezwyciężyć każdy oficer flagowy — zdawała sobie z tego sprawę, co w niczym nie zmieniało faktu, że jej się to nie podobało.
I podobnie jak Greentree wiedziała, że McKeon ma rację. Celem całego pomysłu było jak najszybsze wykrycie wroga czekającego na konwój i jeśli nie mogła zrobić tego sama, a nie mogła, gdyż nie wolno jej było niepotrzebnie narażać siebie i okrętu flagowego, to McKeon najlepiej się do tego zadania nadawał. Nie dość, że był jej zastępcą, to co ważniejsze ufała jego ocenie sytuacji kompletnie, a on z kolei znał ją tak dobrze, że mógł działać w oparciu o własną ocenę, nie czekając na jej rozkazy, gdyż wiedział, jakie one będą. W sytuacjach, w których liczyła się każda sekunda, mogło to okazać się wręcz nieocenione.
— Doskonale — powiedziała spokojnym głosem i dodała: — Alistair ma rację, Thomas. Na czujce będzie leciał Prince Adrian.
Greentree skinął potakująco głową. Honor zaś przeniosła wzrok na Venizelosa.
— Z tego, co Marcia mówiła, wnoszę, że znamy już liczbę statków konwoju. Mamy pełną ich listę? — spytała.
— Jeszcze nie, ma’am. Będziemy nią dysponowali o piętnastej trzydzieści. Jak rozumiem, wszystkie są już obecne w systemie, ale kwatermistrzostwo jeszcze decyduje, na które załadować ostatnie zapasy dla garnizonu Samovar.
— Dobrze. Howard, jak tylko będziemy mieli pełną listę, skontaktuj się proszę z kapitanami wszystkich statków i zaproś ich i ich pierwszych oficerów na odprawę na pokładzie Alvareza, powiedzmy… punktualnie o dziewiętnastej — poleciła Lathamowi.
— Naturalnie, milady.
— Marcia, zajmij się z Andym dokładnym rozmieszczeniem okrętów w szyku Sarnowa. Prince Adrian na czujce, Magician jako tylna straż.
— Tak jest, ma’am.
Honor umilkła ponownie, pocierając czubek nosa i próbując ocenić, czy powiedziała wszystko, co należało powiedzieć. Potem spojrzała na Mayhewa.
— Dobra robota, Jasper, ta odmienna od analizy wywiadu interpretacja rodzaju zagrożeń. Czasami zapominamy, że należy brać pod uwagę osobę, a nie tylko stopień tego, kto dowodzi po drugiej stronie…
Greentree i McKeon równocześnie przytaknęli, popierając jej słowa, i widać było zadowolenie Mayhewa, choć starał się je ukryć. Dla Honor natomiast ważniejsze było to, iż dzięki Nimitzowi nie wyczuła niechęci w emocjach Marcii McGinley. Wielu oficerów sztabowych na jej miejscu byłoby złych na kogoś takiego jak porucznik Mayhew, który odważył się nie tylko mieć odmienne od niej zdanie, ale w dodatku przekonać dowódcę eskadry, że ma rację. Dobrze było wiedzieć, że ona do takich nie należy.
Honor zaczęła wstawać, oficjalnie kończąc tym samym odprawę, gdy przypomniało jej się, że jeszcze jedna sprawa wymaga załatwienia… Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
— Carson?
— Tak, milady? — Clinkscales zdawał się drżeć w fotelu, jakby jedynie z dużym wysiłkiem powstrzymywał się przed zerwaniem na równe nogi i wyprężeniem w pozycji zasadniczej.
— Kiedy kapitanowie frachtowców przybędą na pokład, zamierzam zaprosić ich na kolację — poinformowała go spokojnie. — Przekaż proszę tę informację mojemu stewardowi i poproś, żeby wszystkiego dopilnował.
— Tak jest, milady!
Clinkscales prawie że szczeknął zgodnie z najlepszymi zasadami musztry Royal Manticoran Marine Corps, a towarzyszył temu taki wybuch zdeterminowanego entuzjazmu, że było to prawie przerażające.
Co prawda zdecydowanie mniej przerażające niż dopuszczenie go w pobliże zastawionego na tę kolację stołu. Skoro zdołał tak narozrabiać, mając do dyspozycji tylko jedną karafkę i pusty stół, to wyobraźnia kończyła się na myśl o tym, czego mógł dokonać przy stole zastawionym na uroczystą kolację. Jedyną pociechę stanowił fakt, że Mac radził już sobie z gorszymi katastrofami i zdoła przegonić chorążego na czas.
Z drugiej strony nawet i on mógł nie poradzić sobie z żywiołem… Ta myśl spowodowała, że Honor wstrząsnął dreszcz.
— Popatrzcie państwo na to! — szepnął Yuri Bogdanovich prawie z nabożnym podziwem. — To rzeczywiście działa!
— Twoje zdumienie, Yuri, jest — łagodnie mówiąc — nie na miejscu — oznajmił Tourville zza gęstej zasłony dymu z kolejnego cygara. — A jakby się tak głębiej zastanowić, to okazujesz właśnie karygodny wręcz brak zaufania do naszej oficer operacyjnej.
— Ma pan całkowitą rację, towarzyszu kontradmirale — przyznał Bogdanovich i skłonił się głęboko w stronę Shannon Foraker. — Jestem po prostu nadal zaskoczony, bo jak dotąd to Królewska Marynarka zawsze się do nas niepostrzeżenie podkradała… Natomiast możesz mi wierzyć, Shannon, że prawdziwą przyjemność sprawia mi możliwość odpłacenia jej tym samym.
— Jak tak dalej pójdzie, to ktoś się tu komuś oświadczy! — oceniła ponuro Karen Lowe.
Przez pomost flagowy przetoczyła się fala nerwowego i przytłumionego śmiechu, ale śmiechu, którego komisarz Honeker wysłuchał z prawdziwą przyjemnością, wiedząc, jak rzadko podobne zachowanie występuje na pokładach okrętów Ludowej Marynarki. Miał swoje ambicje i po zakończeniu wojny planował zająć się czysto cywilną karierą polityczną. Fakt, iż był komisarzem przy dobrym i odnoszącym sukcesy oficerze takim jak Tourville, mógł okazać się jedynie pomocny, ale uczciwość nakazywała przyznać, że znacznie bardziej niż ewentualne korzyści dla przyszłej kariery wrażenie wywierała na nim zdolność Tourville’a do rozbudzenia w podkomendnych lojalności i ducha walki.
— Jak długo to jeszcze potrwa, towarzyszko komandor? — spytał cicho.
Foraker sprawdziła obliczenia, przyjrzała się wynikowi i odparła:
— Zakładając, że słusznie oceniłam braki w sondach i rozmieszczenie tych, którymi dysponuje przeciwnik, i zakładając, że wywiad ma prawdziwe dane co do zasięgu pasywnych sensorów Królewskiej Marynarki, to za jakieś siedem do siedmiu i pół godziny będą w stanie nas zauważyć. Być może trochę później, jako że nie emitujemy absolutnie nic, co poważnie utrudniłoby im zadanie. Jak dotąd jedyne aktywne sensory, które zdołałam wychwycić, znajdują się naprawdę daleko i wyglądają na standardowe cywilne radary nawigacyjne należące do wewnątrzsystemowej kontroli lotów.
— Żadnych aktywnych sensorów militarnego typu? — Choć Honeker się starał, nie był w stanie do końca ukryć sceptycyzmu.
Foraker wzruszyła ramionami.
— Każdy układ planetarny to naprawdę duża przestrzeń, a nasz kurs jest wyliczony tak, byśmy trzymali się z dala od płaszczyzny ekliptyki, a więc z dala od lokalnych sensorów. Jeżeli nie wiadomo, w którym rejonie może znajdować się poszukiwana jednostka, aktywne sensory nie na wiele się przydadzą, mają bowiem stosunkowo niewielki zasięg. Dlatego takim problemem są te systemy wczesnego ostrzegania, którymi Królewska Marynarka obstawia całe granice wszystkich systemów. Anteny, wzmacniacze sygnałów i oprogramowanie sond — słowem, wszystko jest lepsze niż nasz sprzęt pokładowy, a żeby mieć pewność, mają zwyczaj dodatkowo rozstawiać sondy gęsto, tak by ich zasięgi się częściowo pokrywały. W ten sposób rzeczywiście mogą odkryć każdego, kto próbuje się wśliznąć do tak zabezpieczonego systemu. Nie mówiąc już o tym, że przeciwnik może sobie przy okazji pozwolić na luksus wyłączenia systemów pokładowych i opierać się wyłącznie na danych przekazanych przez sondy. W ten sposób nie musi ujawniać pozycji własnych okrętów. Zupełnie inaczej sprawa wygląda, gdy nie ma odpowiedniej ilości sond na takie zabezpieczenie systemu, a wszystko, co dotąd zaobserwowaliśmy, wskazuje jednoznacznie, że tak jest w tym przypadku. Jeżeli chodzi o aktywne sensory, to ich emisje wychwycimy znacznie wcześniej, nim sygnał zdąży wrócić do tego, kto go nadał.
Читать дальше