Chrząknięcie Honekera było równocześnie potwierdzeniem, że rozumie, i przeprosinami za zwątpienie. Było mu też miło, że opanowała się i nie dodała czegoś w stylu: „Jak ci to już, głąbie, tłumaczyłam”, bo faktem było, że tłumaczyła. I to dokładnie cały plan operacji opracowany wspólnie z Lowe i Bogdanovichem.
Eskadra Tourville’a robiła coś, o czym od lat nikt w Ludowej Marynarce nawet nie marzył — leciała w głąb zajętego przez wroga systemu planetarnego bez jednego choćby okrętu wysuniętego przed szyk w roli zwiadowcy badającego trasę przelotu. Co gorsza, wszystkie okręty utrzymywały najciaśniejszy możliwy szyk i leciały kursem zbliżeniowym do planety Samovar jako pociski balistyczne, gdyż miały wyłączone napędy.
I jak dotąd wyglądało na to, że nikt ich nie dostrzegł.
Fakt — było możliwe, że w tej kwestii Foraker się myliła. Systemy maskowania elektronicznego okrętów Królewskiej Marynarki były nieporównanie lepsze, toteż potencjalnie cała stacjonująca w systemie pikieta aliancka mogła kierować się prosto ku ich ugrupowaniu, ale nawet Honeker przyznawał, że było to mało prawdopodobne. Jak na razie nie wykryli w pobliżu ani jednego aktywnego sensora, a tylko taki, jak powtarzała to wielokrotnie Foraker, mógł odkryć ich obecność.
* * *
— Co za cholera? — zdziwił się porucznik Holden Singer, przyglądając się z pretensją ekranowi.
Podregulował coś i jeszcze bardziej się zmarszczył, drapiąc jednocześnie po nosie.
— O co chodzi? — zainteresował się komandor Dillinger, pierwszy oficer HMS Enchanter.
I na wszelki wypadek podszedł do Singera i zajrzał mu przez ramię.
— Nie jestem pewien, sir… — Singer przestał drapać się po nosie i sięgnął prawą ręką do klawiatury dotykowej.
Nie oderwał przy tym wzroku od ekranu, a mimo to jego palce poruszały się po klawiszach niczym palce pianisty wirtuoza. Obraz na ekranie zmienił się, gdy lasery łączności sprawdzały dane posiadane przez pozostałe okręty grupy wydzielonej powiązane wspólną siecią łączności taktycznej. Singer prychnął pogardliwie, gdy okazało się, że takich danych nie ma. Na ekranie natomiast cały czas znajdował się jeden symbol, tyle że nie był to wyraźny symbol zidentyfikowanego okrętu, a słaby, pulsujący znaczek możliwego i całkowicie nie rozpoznanego kontaktu.
— I co? — zachęcił go Dillinger.
Singer potrząsnął głową z wyraźnym niesmakiem.
— Prawdopodobnie elektroniczny duch, sir — ocenił, ale jakoś bez przekonania.
— Jaki duch? — zażądał odpowiedzi z lekka zniecierpliwiony Dillinger.
— Jakbym wiedział jaki, sir, to nie byłby to duch, tylko kontakt — w głosie Singera słychać było urażoną ambicję.
Komandor Dillinger odetchnął głęboko i kolejny raz przypomniał sobie, że każdy oficer taktyczny to pyskaty cwaniak skrzyżowany z primadonną. Wiedział o tym, bo sam miał tę właśnie specjalność, tylko czasami o tym zapominał.
— Więc powiedz mi uprzejmie, co wiesz — polecił po chwili tak grzecznie, wolno i wyraźnie, że Singer okazał resztki przyzwoitości i zarumienił się.
— Wszystko, co wiem na pewno, sir, to tyle, że jedna z sond coś zarejestrowała około… dziesięciu minut temu — zameldował Singer, sprawdzając czas. — Nie wiem, co to było, bo sensory pokładowe niczego nie zarejestrowały, żadna inna sonda też nie i żaden okręt także nic nie odebrał. Komputer zaklasyfikował to jako „przepięcie energetyczne o dużej sile”, co znaczy, że też nie ma pojęcia, co to było. Wygląda na fragment kodowanej wiadomości nadawanej w skondensowanej formie, tyle że nie mogę znaleźć niczego, co mogłoby nadać taką wiadomość.
— A zakładając, że coś tam jest, czy znajduje się w zasięgu naszych aktywnych sensorów?
— Trudno powiedzieć, sir. Wszystko, co mam, to namiar, w którym może znajdować się nadajnik. Jeżeli tam rzeczywiście coś jest, to nadal poza granicą radaru zbliżeniowego, czyli dalej niż ćwierć miliona kilometrów od nas. Natomiast nadajnik zgodnie z namiarami sond musi być wewnątrz systemu. I to wszystko, co wiem, sir.
— Rozumiem… — Dillinger potarł z namysłem podbródek.
Biorąc pod uwagę, że żaden z naprawdę czułych pasywnych sensorów niczego nie wykrył, najprawdopodobniej było to rzeczywiście jakieś elektroniczne echo czy inny „duch”, jak nazywano takie dziwne, nie znajdujące potwierdzenia odczyty. Takie rzeczy zdarzały się najlepszej nawet aparaturze. Natomiast jeśli to rzeczywiście był fragment kodowanej transmisji, to musiał pochodzić z okrętu poruszającego się w całkowitym maskowaniu, czyli z wyłączonym napędem i resztą urządzeń, a coś takiego wymagało większych jaj, niż miała w ostatnich latach cała Ludowa Marynarka. Niemniej było to prawdopodobne po serii niespodzianek, w których system wczesnego ostrzegania wykrył okręty przeciwnika na długo przedtem, nim wyszły z zewnętrznych rejonów systemu. Mimo to jednak…
— Uruchom aktywne sensory! — polecił.
Singer odwrócił się i uniósł pytająco brwi. Komodor Yeargin nakazała oficerom wachtowym przebywających na orbicie okrętów używanie sensorów pasywnych. Aktywne miały zbyt mały zasięg, by się na wiele przydać, za to ich uaktywnienie powodowało, że dla każdego zbliżającego się do planety stawały się one wyraźnie widocznymi elektronicznymi radiolatarniami. Jej rozkazy nie wykluczały jednakże możliwości użycia sensorów aktywnych — oficerowie wachtowi mieli prawo, jeśli uznali to za stosowne, przeczesać wybrane rejony, byle tylko nie robili tego zbyt długo. Obaj znali te rozkazy, dlatego Dillinger tylko spojrzał wymownie.
— Aye, aye, sir! — potwierdził Singer i sięgnął do przełącznika.
* * *
— Impuls radarowy! — głos Shannon Foraker przeciął względną ciszę panującą na pomoście flagowym krążownika liniowego Count Tilly.
Rozładował również napięcie sięgające powoli zenitu, gdyż choć wszyscy (wraz z towarzyszem komisarzem Honekerem) mieli zaufanie do Foraker, im bliżej planety się znajdowali, tym większą mieli pewność, że lecą w pułapkę. I nic na to nie można było poradzić — po takiej serii lań Royal Manticoran Navy musiała wydawać się im niepokonana i wszechwiedząca. Niemożliwe było, aby naprawdę niepostrzeżenie podkradli się aż tak blisko przeciwnika…
— Siła? — spytał Tourville.
— Pełna — odparła Foraker, nie odrywając wzroku od ekranu. — Namierzyli nas… ale my ich też! Odległość dwa koma cztery miliona kilometrów i mam dokładny namiar na ten radar, sir!
Po ostatnim zdaniu odwróciła się i pokazała zęby w szerokim uśmiechu.
— Przekazać namiar na pozostałe okręty! — polecił Tourville porucznikowi Fraiserowi. — I uprzedzić, że za trzydzieści sekund odpalamy pierwszą salwę!
* * *
— O cholera! — jęknął Holden Singer, prostując się odruchowo w fotelu i wytrzeszczając oczy.
Impuls radarowy potrzebował ośmiu sekund, by dotrzeć do okrętów przeciwnika, i kolejnych ośmiu, by wrócić. Przez ten czas okręty Ludowej Marynarki zbliżyły się o ponad milion kilometrów… i znalazły się w zasięgu skutecznego ostrzału rakietowego. Porucznik Singer stracił kolejne dwie sekundy na uświadomienie sobie, co widzi, i ostrzeżenie komandora Dillingera. Ten zaś półtorej sekundy później ogłosił alarm bojowy.
W sumie od momentu, gdy kontradmirał Tourville ogłosił, kiedy otworzą ogień, do rozlegnięcia się przeraźliwego dwutonowego sygnału posyłającego wszystkich na stanowiska bojowe minęło dwadzieścia sekund.
Читать дальше