David Weber - W rękach wroga

Здесь есть возможность читать онлайн «David Weber - W rękach wroga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: REBIS, Жанр: Космическая фантастика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W rękach wroga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W rękach wroga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Honor Harrington, już jako pełnoprawny oficer Królewskiej Marynarki i dowódca eskadry, otrzymuje rozkaz, w wyniku którego wpada w zasadzkę zastawioną przez wyjątkowo uzdolnionego admirała. Ma dwa wyjścia: stoczyć bitwę, w której straci okręt i załogę, albo poddać okręt i uratować. Wybiera to drugie, na honorowych warunkach. Okazuje się jednak, że w Ludowej Republice Haven politycy mają więcej dopowiedzenia niż admirałowie i Honor ląduje na pokładzie okrętu, którego celem jest więzienna planeta Hades, na której ma się odbyć jej egzekucja. Przyszłość rysuje się w czarnych barwach, ale jedyne,czego Honor Harrington nigdy się nie nauczyła to poddawać się rezygnacji.

W rękach wroga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W rękach wroga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Opuściła wzrok na talerz ze smętnymi wspomnieniami po naleśniku i dała sobie kolejnego psychicznego kopa. Najgorsze było to, że nie wiedziała, co się z nią dzieje. Świadomość, że earl o niej nie myśli, powinna jej sprawić ulgę. I sprawiła. Ale tylko po części. Bo równocześnie była zła, że zdołał przejść do porządku nad odkryciem, że jest atrakcyjna… a przecież miała nadzieję, że to właśnie zrobi. I żeby absurd sięgnął szczytu, czuła się zarazem winna, że ma do niego pretensje, bo w ten sposób jakoś zdradzała Paula Tankersleya. Tylko nie bardzo mogła sprecyzować jak…

Wyraz jej twarzy nie zdradzał naturalnie śladu kłębiących się myśli, ale przed Nimitzem znacznie trudniej było je ukryć. Spojrzał na nią pytająco, poruszając wąsami, gdy poczuł jej złość na własną absurdalną fiksację na punkcie czyjegoś przelotnego zainteresowania, i Honor omal nie zgrzytnęła zębami, czując jego rosnące zainteresowanie. W jego emocjach bez trudu wyczuła złośliwe zadowolenie, a radosne błyski w zielonych ślepiach to potwierdzały. Nieczęsto się zdarzało, by zrobiła coś, co wzbudzało jego żywiołową radość, ale tym razem najwyraźniej jej się udało. Być może jego empatyczne możliwości pozwalały mu spojrzeć odmiennie na całą sprawę… może treecaty były tak przyzwyczajone do odbierania emocji innych przedstawicieli swej rasy, że niezależnie od okoliczności nie robiło to na nich wrażenia… Ale to bynajmniej nie był wystarczający powód, by jej problemy stanowiły dla niego powód do rozrywki.

Skoncentrowała się na uczuciu urażonej nagany ale jedyną reakcją Nimitza był leniwy, radosny uśmiech, w którym pokazał zęby. I kolejny silny sygnał aprobaty dla White Havena.

Odwróciła się z ulgą, słysząc za plecami cichy dźwięk — MacGuiness wyłonił się z pokoju kredensowego lub kredensu, jak nazywano pomieszczenie pośrednie między kuchnią a jadalnią w drodze każdego dania. Ze swojego kredensu, o czym doskonale wiedział każdy służący w Harrington House. MacGuiness był uznanym szefem służby i nie miał nic przeciwko dzieleniu się z innymi swoim zakresem obowiązków, ale jedno nigdy nie ulegało zmianie — to on obsługiwał swego kapitana i jego gości, o ile była ich rozsądna liczba.

Teraz skinął głową na powitanie ostatniego z przybyłych i spytał:

— Dzień dobry, milordzie. Podać panu kawę?

— Jak najbardziej — uśmiechnął się White Haven — ale myślę, że wolałbym zacząć od szklanki soku, a kawę zostawić na zakończenie. Podejrzewam, że będę potrzebował czegoś, co zrównoważy dżem w moim organizmie.

— Oczywiście, milordzie — zgodził się MacGuiness i przeniósł spojrzenie na Honor. — Jest pani gotowa na następną porcję, milady?

— A owszem, jak najbardziej, Mac.

Słysząc to, MacGuiness uśmiechnął się z zadowoleniem i wrócił do kredensu.

Jego pojawienie się pomogło Honor zapanować nad myślami i skupić się na czymś konkretnym. Spojrzała na White Havena i uśmiechnęła się. Nie on pierwszy był zaskoczony; z podobną reakcją miała już do czynienia wielokrotnie i z zasady nie reagowała. To było coś normalnego, zwłaszcza w porównaniu z innymi jego emocjami.

Sama nie bardzo wiedząc dlaczego, tym razem zdecydowała się wyjaśnić zagadkę.

— Zastanawia się pan, dlaczego nie wyglądam jak uczciwy balon, prawda milordzie? — spytała z lekką złośliwością.

— Ja… to jest… — zapytany zaczerwienił się gwałtownie i zamilkł.

Pytanie było tak niespodziewane, bezpośrednie i radosne, że nie miał przygotowanej żadnej miłej czy ciętej odpowiedzi, co mu się rzadko zdarzało. Jego rumieniec znacznie przybrał na intensywności, gdy Honor roześmiała się cicho.

— Bez obaw, milordzie. Mike Henke regularnie wysuwa podobne sugestie, choć ostatnio zaczęła urozmaicać je aluzjami do sterowców. Odpowiedź jest prosta: jestem mutantką.

White Haven mrugnął gwałtownie i dopiero po paru sekundach skinął głową ze zrozumieniem. Określenie „mutant” nadal uważane było za nieuprzejme, choć nie stanowiło już obelgi najwyższej kategorii jak kilkaset lat temu. Biorąc pod uwagę to, że ojciec Honor był neurobiologiem, a matka genetykiem dla niej samej najprawdopodobniej nie miało ono pejoratywnego zabarwienia, choć zdawała sobie naturalnie sprawę, jak inni do tego podchodzą. Zresztą im bardziej zacierały się w miarę upływu lat wspomnienia Ostatecznej Wojny, tym mniejsze stawały się uprzedzenia wobec genetycznie zmodyfikowanych ludzi. Przed Diasporą takich uprzedzeń w ogóle nie było i całkiem sporo kolonii zostało zasiedlonych przez osadników-mutantów specjalnie opracowanych do potrzeb nowego środowiska.

— Nie wiedziałem o tym, milady — przyznał po chwili.

— Bo nie chwalę się tym zbyt często, podobnie jak inni, choć jak przypuszczam, większość mieszkańców Sphinxa stanowią obecnie mutanci — odparła, a widząc jego uniesioną uprzejmie brew, wyjaśniła: — Proszę pomyśleć: planety o zwiększonej sile przyciągania to najczęściej występujące w galaktyce „wrogie” środowisko naturalne dla człowieka. Mowa oczywiście o planetach poza tym posiadających jak najbardziej sprzyjające dla ludzkiego życia warunki. Wie pan, że nawet obecnie większość ludzi zamieszkujących takie planety, a nie zmodyfikowanych genetycznie żyje krócej, niż wynosi średnia na planetach o normalnym przyciąganiu?

Zapytany skinął głową.

— Dzieje się tak dlatego, że nawet dziś medycyna nie potrafi do końca pomóc organizmowi przeznaczonemu do funkcjonowania w normalnej sile grawitacji, a zmuszonemu do życia w podwyższonej. Obciążenie jest większe i organizm szybciej się zużywa. Natomiast tacy jak ja…

White Haven pokiwał głową ze zrozumieniem.

— Wiem, jak zmodyfikowano kolonistów Quelhollow — powiedział. — Ale są to różnice widoczne na pierwszy rzut oka, podczas gdy po pani zupełnie ich nie widać.

— Quelhollow wymagało zmian spowodowanych nie tylko zwiększoną siłą przyciągania. Natomiast moi przodkowie zostali, można by rzec, przystosowani ogólnie do życia na planetach o podwyższonej grawitacji, a nie z myślą o kolonizacji konkretnej z nich. Dało to większą elastyczność i spowodowało mniejsze, bo bardziej uniwersalne zmiany. W sumie sprowadzają się one do tego, że moja tkanka mięśniowa jest o około dwadzieścia pięć procent wydajniejsza od zwykłej, podobnie jak mój system pokarmowy czy oddechowy, w których także dokonano paru drobnych zmian. Należy do tego dodać stosowne wzmocnienie szkieletu, czy raczej kości — i to właściwie wszystko. Poza drobiazgiem: żeby cały pomysł miał sens, geny przekazujące te zmiany uczyniono genami dominującymi u obu płci. Dzięki temu nawet jeśli tylko jeden rodzic je ma, dziecko najprawdopodobniej je odziedziczy.

— A dieta?

— Raczej jej brak, chciał pan powiedzieć. Cóż, nie ma lepszych mięśni i silniejszego serca za darmo: mój metabolizm także jest podwyższony, mniej więcej o dwadzieścia procent, żeby organizm miał stosowną ilość paliwa. I dlatego mogę się bezwstydnie i bez konsekwencji obżerać słodyczami takimi jak te — dodała radośnie, wskazując na talerz z trzecią porcją naleśników postawiony właśnie przed nią przez MacGuinessa. — Powoduje to też pewną anomalię: obżeram się rano, obiad zjadam w miarę lekki, jak na mnie naturalnie, a kolacja jest bardziej symboliczna. Noc jest porą zmniejszonej aktywności, toteż najwięcej paliwa potrzebuję zawsze rano.

— Fascynujące — mruknął White Haven. — I powiada pani, że większość mieszkańców Sphinxa ma te same modyfikacje?

— Tak podejrzewam, choć z jedną poprawką. Niekoniecznie te same. Harringtonowie są potomkami pierwszej fali kolonizującej Meyerdahl, a z tego co wiem, to ci właśnie koloniści byli pierwszymi poddanymi modyfikacji mającej ułatwić życie w warunkach podwyższonej siły ciążenia. Myślę, że tacy jak ja stanowią na Sphinksie dwadzieścia do dwudziestu pięciu procent ogólnej populacji. Natomiast wcześniej i później, a zwłaszcza wcześniej, podejmowano inne próby wprowadzenia takich zmian, a planety zwykle — przy dobrze rozwiniętej komunikacji międzyplanetarnej — przyciągają takich mieszkańców, którym najbardziej odpowiadają panujące na nich warunki. To swoisty dobór naturalny. Jeżeli dodać do tego warunki zaproponowane nowym kolonistom po zarazie, wygląda na to, że Sphinx powinien przyciągnąć jeszcze większą niż inne planety liczbę podobnych do mnie, w tym także mieszkających poprzednio na planetach w pobliżu Ziemi, którzy w innych okolicznościach nie braliby pod uwagę emigracji. W sumie mutacja meyerdahlowska jest najbardziej udana, przynajmniej w mojej opinii. Przede wszystkim jest najbardziej funkcjonalna i daje najbardziej wydolne mięśnie. Ale z drugiej strony wszyscy, którzy się z niej wywodzą, mają jeden problem, który nie dotyczy przeważającej większości „czystych” ludzi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W rękach wroga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W rękach wroga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


David Weber - Worlds of Honor
David Weber
David Weber - Bolo!
David Weber
David Weber - Wojna Honor
David Weber
David Weber - Kwestia honoru
David Weber
David Weber - Crusade
David Weber
David Weber - War Of Honor
David Weber
David Weber - Echoes Of Honor
David Weber
Отзывы о книге «W rękach wroga»

Обсуждение, отзывы о книге «W rękach wroga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x