A Honor Harrington zdała sobie z tego sprawę.
I udowodniła mu to.
Zamrugał gwałtownie i ocknął się, zaprzestając samooskarżeń. Postąpił źle i należało to naprawić, a nie wymyślać samemu sobie, bo to akurat niczego nie zmieniało. Powinien się opamiętać i nie powtórzyć więcej podobnego błędu. Prawdę mówiąc, wątpił, by kiedykolwiek zapomniał nauczkę, którą właśnie dostał.
Spojrzał na gospodynię, która mu jej udzieliła, i dopiero teraz dostrzegł, że ma lekko zaczerwienione policzki i bojowy błysk w oczach. Nie zdziwiło go to — sporej mobilizacji wymagało przeciwstawienie się najlepszemu dowódcy, jakiego od dwustu lat standardowych miała Royal Manticoran Navy, i udowodnienie mu, że mimo swych sukcesów i doświadczenia tym razem się myli. Przyglądając się jej, zrozumiał także coś jeszcze. Zawsze zdawał sobie sprawę z jej urody i atrakcyjności. Co prawda trójkątna twarz o ostrych rysach, mocnym nosie i wielkich migdałowych oczach nie składała się na całość, którą można by określić jako piękną w konwencjonalnym znaczeniu tego słowa, natomiast bezwzględnie była to egzotyczna uroda. Do tego Honor miała inteligencję, charakter i siłę woli. Była osobą, której nie można było zapomnieć. Była piękna w ten sposób, w jaki piękne są sokoły czy jastrzębie, których sam wygląd ostrzega o możliwościach. Każdy, kto spojrzał na twarz Honor, wiedział, że z jej właścicielką należy się liczyć i że nie jest to ktoś przeciętny. A niewymuszona gracja, z jaką się poruszała, jeszcze wzmacniała to wrażenie.
I zawsze zdawał sobie z tego sprawę.
Tyle że jej atrakcyjność była po prostu jedną z cech nadzwyczajnego, młodszego rangą oficera, który w jakiś sposób stał się jego protegowanym. I świadomość, że taka kompetencja została umieszczona w tak fascynującym opakowaniu, po prostu nigdy dotąd nie dotarła w pełni do jego umysłu. Najprawdopodobniej dlatego, że zawsze widział w niej wyłącznie oficera Królewskiej Marynarki. Choć może powody były i innej natury — zawsze pociągały go kobiety, które były od niego niższe i drobniejsze… i które nie posiadły umiejętności sztuk walki pozwalających im zrobić z niego bitki i zawiązać na węzeł. No i zbliżone doń wiekowo. A może była też podświadoma wiedza, że lepiej będzie dla nich obojga, jeśli nigdy nie „zobaczy”, jak naprawdę jest atrakcyjna i pociągająca. Przynajmniej dla niego.
Wszystkie te powody stały się nagle nieważne, gdyż w tym momencie dojrzał w niej nie tylko oficera. Ani nawet nie wielką damę i udzielną władczynię. W dziwny sposób jej zachowanie wstrząsnęło nim na tyle, że dokonał zupełnego przewartościowania swojej oceny jej osoby. Było to przewartościowanie zarówno emocjonalne, jak i intelektualne. I zrozumiał, że Honor Harrington jest także zaskakująco fascynującą kobietą… i to taką, na którą, jak się obawiał, nigdy już nie będzie w stanie spojrzeć jedynie jak na protegowanego oficera. Jak sam przyznawał, „obawa” to było najwłaściwsze określenie…
Honor zesztywniała, czując nagłą zmianę emocji rozmówcy płynącą poprzez więź z Nimitzem. To, co dotąd odbierała, zniknęło zdmuchnięte przez nagłe, silne zainteresowanie earla White Havena. Nie tym, co powiedziała, ale nią samą.
Wbiła się głębiej w fotel i prawie równocześnie usłyszała cichy odgłos łap Nimitza lądujących na blacie za jej plecami. A zaraz potem treecat znalazł się na jej ramieniu i moment później na kolanach. Wzięła go w ramiona, jakby w ten sposób chciała spowolnić bieg czasu, i gorączkowo myślała.
To nie powinno i nie mogło się wydarzyć — z trudem powstrzymała się przed potrząśnięciem Nimitzem niczym pluszową zabawką, gdy ten dołożył do reakcji admirała własną aprobatę. Wiedział, jak bardzo kochała Paula, i na swój sposób także darzył go głębokim uczuciem, ale nie widział żadnego powodu, dla którego nie miałaby znaleźć kiedyś innego obiektu miłości. Cichy basowy pomruk słyszalny praktycznie tylko przez nią był zupełnie jednoznacznym potwierdzeniem jego zadowolenia z tego, że earl nagle zdał sobie sprawę z jej atrakcyjności.
Nimitz nie zdawał sobie sprawy z potencjalnych katastrofalnych konsekwencji takiego uczucia. W przeciwieństwie do niej. Admirał White Haven był głównodowodzącym 8, Floty, a ona dostała przydział na dowódcę jednej z wchodzących w jej skład eskadr. Powodowało to, iż oboje znajdowali się w bezpośredniej podległości służbowej i romans między nimi stanowiłby naruszenie artykułu 119, co w przypadku oficerów oznaczało sąd wojenny. Co gorsza, earl White Haven był żonaty, i to z nie byle kim. Lady Emily Alexander była najsłynniejszą i najpopularniejszą aktorką holodram w całym Gwiezdnym Królestwie, zanim wyjątkowo paskudny wypadek nie zrobił z niej inwalidki. Mimo upływu czasu i postępów w medycynie w jej stanie nic się nie zmieniło — mogła poruszać jedynie jedną ręką i głową, a żyła tylko dzięki temu, że na stałe podłączona była do fotela wyposażonego w aparaturę podtrzymującą procesy życiowe. Mimo to była jedną z czołowych pisarek i producentek Królestwa Manticore. I jedną z najlepszych poetek.
Honor zmusiła się do spokoju i logicznego podejścia do sprawy.
Wszystko, co poczuła, to nagły skok emocji, a zachowała się, jakby to było nie wiadomo co — miłość od pierwszego ukąszenia czy coś równie niedorzecznego. Zupełnie jakby nigdy wcześniej nie czuła takich rozbłysków podziwu czy pożądania ze strony mężczyzn, czasami tych, których by o to nie podejrzewała. Takie rzeczy się zdarzają i wcale jej to nie martwiło, jak długo za emocjami nie szły czyny. Najczęściej, prawdę mówiąc, było to nawet przyjemne — nie miała zamiaru zachęcać zainteresowanych, ale traktowała to jako komplement. Od śmierci Paula Tankersleya jej życie uczuciowe praktycznie zanikło, gdyż nie czuła żadnej potrzeby, by je ożywić. Może powodem był długi pobyt na Graysonie, gdzie jej związek z Paulem spowodował sporo nie zawsze miłych reperkusji. Nie chciała przywoływać starych wspomnień… z życia prywatnego, jak i publicznego. Niemniej miło było wiedzieć, że podoba się mężczyznom — zwłaszcza po trzydziestu latach uważania się za brzydkie kaczątko o końskiej urodzie.
To był kolejny przypadek takiego właśnie chwilowego zainteresowania i najlepsze, co mogła zrobić, to udać, że o niczym nie wie. Najgorsze byłoby danie Hamishowi Alexandrowi do zrozumienia, że rozpoznała jego uczucia. Nawet gdyby tylko to podejrzewał, znalazłby się w nader niezręcznej sytuacji. W sumie człowiek nic nie może za to, kto i co mu się podoba, a kto nie… Poza tym jego nadal wielka miłość do żony i ich wzajemne oddanie były wręcz legendarne, a ich małżeństwo stanowiło żywy przykład wielkiej i tragicznej miłości, o której w Królestwie Manticore krążyły już opowieści. Nie była w stanie nawet sobie wyobrazić, że mógłby porzucić lady Emily dla kogokolwiek, choćby najbardziej atrakcyjnego.
Choć z drugiej strony w pewnych kręgach korpusu oficerskiego Royal Manticoran Navy krążyły dyskretne, acz uporczywe plotki o jego związku z admirał Kuzak, więc różne rzeczy były możliwe, jeśli…
Zła na siebie czym prędzej przerwała te prowadzące donikąd rozważania.
I odchrząknęła.
— Przepraszam, milordzie: nie miałam zamiaru wygłaszać wykładu, ale jakoś tak wyszło. Sądzę, że moja reakcja wynika częściowo z niechęci do Upiornej Hemphill i jej pomysłów. Być może to, że w końcu wpadła na coś sensownego, a ja pomogłam to dopracować, wzbudziło we mnie coś w rodzaju kaznodziejskich zapędów, ale mimo wszystko nie jest to wytłumaczenie.
Читать дальше