— Midszypmen Zilwicka — powitała ją uprzejmie.
— Milady — odparła z szacunkiem Helen.
Księżna Harrington ubrana była w czarny, lamowany złotem uniform Royal Manticore Navy z dystynkcjami pełnego admirała. Ale jako jedyny oficer RMN miała prawo nosić na prawym ramieniu naszywkę przedstawiającą otoczoną płomieniami salamandrę — godło Protector’s Own, której była dowódcą. Oprócz tego na prawej piersi miała niepowtarzalny zestaw baretek: krwawoczerwoną Star of Grayson i czerwono-biało-błękitną Parliamentary Medal of Valour. Wieść niosła, że po ucieczce z Hadesu odmówiła przyjęcia tego ostatniego, ale po zamachu na księcia Cromarty’ego nie mogła już tego zrobić. Musiała przyjmować najwyższe bojowe odznaczenia za męstwo w Gwiezdnym Królestwie Manticore z prawdziwie mieszanymi uczuciami, wiedząc, jak nowy premier wykorzysta propagandowo tę okazję.
Helen jednak widywała te baretki wielokrotnie, toteż nie przyciągały już jej uwagi, podobnie jak treecat siedzący na ramieniu Honor. Zaciekawiło ją za to niepozorne drewniane pudło pozbawione jakichkolwiek ozdób, które księżna trzymała w ręku. Zostało ręcznie wykonane przez jakiegoś rzemieślnika i z pewnością należało do niesamowicie drogich, ale nie ono samo w sobie wzbudziło zainteresowanie Helen. Choć nigdy dotąd go nie widziała, wiedziała doskonale, co zawiera.
Słynny pistolet automatyczny kaliber.45 lady Harrington. Słyszeli o nim wszyscy w Królewskiej Marynarce. Ci, którzy uważali, że Honor jest narwana i nieodpowiedzialna i że nie potrafi odróżnić holodramy od realnych obowiązków oficera floty, uznawali ową broń palną za dowód, iż mają rację. Inni, jak Helen czy jej ojciec, uważali, że Honor jest bohaterką. Tyle że oni spędzili sporo czasu w miejscach, w których ludzie nadal strzelali do siebie z bliska, a nie tylko na odległość dziesiątek tysięcy kilometrów. Helen czasami zastanawiała się, jakie byłyby reakcje tych krytykujących lady Harrington, gdyby dowiedzieli się, że nie mająca jeszcze piętnastu lat standardowych Helen Zilwicka zabiła gołymi rękoma trzech mężczyzn, którzy próbowali ją zgwałcić.
Dlatego była pewna, że znacznie lepiej od tych krytyków-teoretyków rozumie, dlaczego lady Harrington zdecydowała się użyć liczącego dwieście lat zabytku w strzelaninie z szefem bandy piratów i jego ochroniarzami. I dlatego też bardzo chciała ujrzeć ten zabytek w akcji. Niestety była też spóźniona na zajęcia ze sztuki walki, a choć szybko szło jej opanowywanie coup de vitesse, musiała dodatkowo poświęcać czas na pomaganie bosmanowi Maddisonowi w uczeniu bardziej ezoterycznego Neue-Stil Handgemenge ’opracowanego na New Berlin. Ta sztuka walki nie była szeroko praktykowana w Gwiezdnym Królestwie, ale Helen uczyła się jej u sensei Roberta Tye na Ziemi. Mistrz Tye należał do trzech najlepiej znających tę formę walki, dlatego Maddison zdecydowany był do maksimum wykorzystać wiedzę i doświadczenie Helen. Ponieważ na dodatek Helen uczenie innych sprawiało autentyczną przyjemność, ciągle brakowało jej czasu na ćwiczenia. A co gorsza, właśnie skończyła strzelanie, więc nie miała żadnego pretekstu, by zostać.
Nie pozostało jej nic innego, jak wypowiedzieć standardową formułkę:
— Midszypmen Zilwicka prosi o pozwolenie odejścia, milady.
Lady Harrington kiwnęła głową.
— Pozwolenia udzielam — odparła równie standardowo. I uśmiechnęła się lekko.
* * *
Gdy za Helen Zilwicka zamknęły się drzwi, Honor uśmiechnęła się znacznie szerzej. Dziewczyna miała jej pełną aprobatę, i to nie dlatego, że jej matka była bohaterką. Za swój Parliamentary Medal of Valour zapłaciła najwyższą możliwą cenę — zapłaciła zań życiem, i to gdy Helen była jeszcze dzieckiem.
Na szczęście dziewczyna miała jeszcze ojca, a przez ostatnich parę lat Honor miała okazję się przekonać, jakim człowiekiem jest Anton Zilwicki. Dlatego też nie dziwiło jej, że Helen wyrosła na taką osobę, na jaką wyrosła, ani że była pewna, iż osiągnie to, co sobie zamierzy.
Prawdę mówiąc, żałowała, że w jej wieku nie miała choćby części tej pewności siebie, którą wyczuwała u Helen dzięki więzi z Nimitzem. Gdyby ją miała, sprawa z Youngiem miałaby zupełnie inny finał, bo nie tylko stłukłaby go tak, jak to zrobiła, ale jeszcze zameldowałaby o wszystkim komendantowi. A wtedy pan midszypmen Pavel Young wyleciałby z takim hukiem z akademii, że żadne koneksje rodzinne by mu nie pomogły.
Jej życie potoczyłoby się wówczas zupełnie inaczej i najprawdopodobniej Paul nadal by żył… choć naturalnie nie musiało to znaczyć, że kiedykolwiek byliby razem… Otrząsnęła się ze wspomnień o Tankersleyu i ruszyła w ślad za LaFolletem ku stanowisku oficera dyżurnego. Teoretycznie zgodnie z graysońskim prawem powinno jej cały czas towarzyszyć minimum dwóch gwardzistów i wiedziała, że LaFolletowi nie podoba się jej decyzja zredukowania osobistej ochrony w czasie przebywania na wyspie Saganami. Nie dlatego, by sądził, że jej coś zagraża na terenie akademii, ale dlatego, że ustępowała w ten sposób przed chamstwem i bezprawiem. Na dodatek pomysł Janaceka traktował jako świadomą obelgę rzuconą w twarz swej patronce. Nigdy tego co prawda nie wyraził, ale nie potrzebowała Nimitza, by wiedzieć, że gdyby miał wolną rękę w tej sprawie, wyzwałby Pierwszego Lorda na ubitą ziemię i zastrzelił w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Co nie byłoby wcale takim złym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę, do jakiego stanu Janacek zdołał doprowadzić Królewską Marynarkę. Niestety było to rozwiązanie niewykonalne.
Jej samej nie podobał się, i to bardzo, kompromis, który zaproponowała. I to zarówno z powodów osobistych, jak i zawodowych, ale uznała, że tak trzeba. Natomiast wolała nie zastanawiać się, które z tych powodów były silniejsze…
Położyła pudełko z bronią oraz torbę z wyposażeniem na blacie biurka, za którym siedział absurdalnie młody sierżant Royal Manticoran Marinę Corps z tabliczką na kieszeni munduru „Johannsen, M.” Sierżant natychmiast podał jej stosowne formularze i położył obok słuchawki ochronne dla niej i dla LaFolleta. Honor podpisała co trzeba, przyłożyła odcisk kciuka i wyjęła z torby specjalne słuchawki dla Nimitza. Ten przyjrzał im się z niechęcią, ale założył. Na Graysonie strzelnica znajdowała się poza domem, toteż nie musiał być tak blisko źródła hałasu. Tu miał tylko dwie możliwości — nie towarzyszyć Honor albo nie.założyć słuchawek i cierpieć z powodu ogłuszającego huku wystrzałów.
— Gotów, Stinker? — spytała, gdy skończył je poprawiać.
Słuchawki były tak skonstruowane, by blokować nagłe, silne dźwięki, natomiast normalną rozmowę przepuszczały zupełnie wyraźnie.
Nimitz kiwnął głową.
— To dobrze — pochwaliła i założyła swoje.
LaFollet zdążył już nie tylko założyć słuchawki, ale sprawdzić na stanowiskach, czy gdzieś mimo wszystko nie kryje się zamachowiec-samobójca.
Zadowolony, że nikogo nie ma, stanął z tyłu i cierpliwie obserwował, jak Honor zabiera się do dziurawienia anachronicznych papierowych tarcz. Robiła to metodycznie i precyzyjnie pomimo coraz gęstszej chmury prochowego dymu zwiększającej się po każdym strzale. Ponieważ w szeregach Królewskiej Marynarki było sporo miłośników broni palnej, strzelnice wyposażono w całkiem dobry system wentylacyjny. Honor jednak strzelała dużo i szybko, toteż dym prochowy delikatną mgiełką otaczał ją od chwili opróżnienia pierwszego magazynka.
Mimo że strzelnica posiadała skomplikowany system holocelów możliwych do zaprogramowania w najrozmaitszych kombinacjach, Honor wolała stare, papierowe. Ponieważ nie ćwiczyła żadnego konkretnego kursu strzelca wyborowego, LaFollet nie protestował. Tym bardziej że raz w tygodniu strzelała do zaprogramowanych przez niego holocelów w warunkach jak największego realizmu.
Читать дальше