— To byłoby naruszenie warunków rozejmu!
— I co z tego? To tylko rozejm, czasowe zawieszenie broni. Wojna się oficjalnie nie skończyła, co Giancola bez przerwy ci wypomina. Jestem pewien, że dostałaś te same co ja analizy ostatniej mocy High Ridge’a. Nadal „traktuje z obawą” stosunki z nami, choćby dlatego by utrzymać wysoki poziom podatków. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by podjęli działania zbrojne, kiedy tylko będzie im to odpowiadało. A jeśli oficjalnie przyznamy, że budujemy nową flotę zdolną przeciwstawić się im w walce, pokusa likwidacji zagrożenia w zarodku będzie duża. Janacek, chroniąc własny tyłek, zarekomenduje właśnie coś takiego.
— Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że reagujesz dość alarmistycznie — oceniła szczerze Pritchart. — Ale to ty jesteś sekretarzem wojny, powinieneś więc znać się na tych sprawach lepiej. A ostrożność jeszcze nikomu nie zaszkodziła: nikt nie będzie panikował w związku z czymś, o czym nie wie. Póki co jednak twoja chęć utrzymania tajemnicy może stworzyć nam problemy wewnętrzne. I to nie wspominając już o tym, że nie jestem do końca pewna, czy takie ukrywanie funduszy w budżecie jest zgodne z konstytucją, niezależnie od opinii prokuratora generalnego. Takie praktyki kojarzą mi się odruchowo z postępowaniem Pine’a i Saint-Justa. A to nie są miłe skojarzenia.
— Mogę to zrozumieć, ale jak sama wiesz, komisja do spraw floty jest informowana, co oznacza, że Kongres oficjalnie, czyli zgodnie z wymogami konstytucji, także.
— Przecież nie powiedziałeś komisji wszystkiego o swoich nowych zabawkach — uśmiechnęła się Pritchart.
— A po co miałbym im mówić? Żeby większą liczbę polityków świerzbiły języki? Wiedzą o celu całego projektu i w ogólnych zarysach o tym, czym zajmuje się Shannon. Możesz więc być spokojna, że Giancola tak szybko nie pozna szczegółów.
— Dobre i to. Żałuję, że większość senatorów i członków rządu jest za bardzo spolegliwa. Gdyby wykształcili sobie jakieś kręgosłupy, mogłabym ich wykorzystać do zrównoważenia wpływów Giancoli, ale niestety nie nastąpi to szybko. Jedyną korzyścią jest akceptowanie ograniczeń w dostępie do informacji tylko dlatego, że rząd uważa to za niezbędne. Natomiast jeśli Giancola zacznie porządnie naciskać, żebyśmy przyjęli twardsze stanowisko w negocjacjach pokojowych, w końcu zacznie uzasadniać swoją opinię informacjami uzyskanymi od brata. Co doprowadzi do bezpośredniego konfliktu między departamentem stanu a departamentem wojny.
— Czym będziemy się martwili, gdy one wynikną — podsumował Theisman. — Rozumiem, że to może okazać się kłopotliwe, i będę nalegał na utrzymanie tajemnicy tylko tak długo, jak okaże się to naprawdę niezbędne.
Ale prawda jest taka, że nim ogłosimy rzecz publicznie, musimy mieć dość nowych okrętów, by móc się obronić.
— Nie kwestionuję twojego zdania — westchnęła Pritchart. — Chciałabym tylko, żeby rząd Królestwa Manticore przestał dostarczać Giancoli powodów do zajmowania coraz ostrzejszego stanowiska. A poza tym nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś kombinują… Przecież musi istnieć poważny powód, dla którego nawet nie chcą rozmawiać o zwrocie okupowanych systemów planetarnych?
Skoro, jak twierdzą, nie zamierzają ich zatrzymać i zaanektować, to o co, do ciężkiej cholery, im chodzi?!
Midszypmen Zilwicka dostrzegła znajomy zielonkawo-zielony uniform wcześniej, niż zauważyła księżnę Harrington. Wszyscy na wyspie Saganami znali te uniformy, gdyż były jedynymi mundurami, poza noszonymi przez Marines i flotę, na jakie zezwalały przepisy akademii. A nie tak dawno ich obecność nabrała dodatkowego znaczenia. Helen teoretycznie nie miała prawa wiedzieć, do jakich ataków złośliwości prowadziła obecność gwardzistów u niektórych obecnie wysoko postawionych person i wyłącznie w prywatnych gronach za starannie zamkniętymi drzwiami. Była jednak nieodrodną córką swego ojca, który jeszcze parę lat temu należał do najlepszych oficerów wywiadu Royal Manticoran Navy. Od niego nauczyła się słuchać i uważnie analizować to, co usłyszała, dzięki czemu drobne, pozornie oderwane fragmenty rozmów w pewnym momencie zaczynały tworzyć większy, spójny obraz.
Nie bez znaczenia był tu związek ojca z lady Catherine Montaigne, hrabiną Tor, gdyż dzięki niemu miała dostęp do informacji, o których nie mógł nawet pomarzyć przeciętny midszypmen. Nie żeby podsłuchiwała ich rozmowy — nie musiała, bo Cathy była impulsywna i miała zwyczaj mówić wprost, co myśli, zwłaszcza we własnym domu. A na dodatek robiła to głośno i dosadnie, a jako że była inteligentna, naprawdę rzadko myliła się w ocenie kierujących ludźmi pobudek. Zwłaszcza tych najniższych.
W przeciwieństwie do Antona nie czuła żadnego szacunku do tradycji czy powszechnie uznawanych autorytetów. Jeśli zaś chodziło o jej komentarze dotyczące członków i polityki obecnego rządu oraz Admiralicji, określenie „obelżywe” było najłagodniejszym, jakie przychodziło na myśl.
Dlatego też Helen miała na przykład okazję usłyszeć o głupim planie obecnego Pierwszego Lorda Admiralicji wraz z przepięknym złośliwym komentarzem w tym samym dniu, w którym ów plan spalił na panewce. Sir Edward Janacek otóż próbował cofnąć wydane księżnej Harrington specjalne zezwolenie na obecność uzbrojonych i umundurowanych członków jej osobistej ochrony na świętym obszarze akademii Królewskiej Marynarki.
Pomysł był głupi nie tylko w opinii Helen i Cathy i zasłużenie nie udał się. Helen żałowała, że Janacek miał dość zdrowego rozsądku, by nie wystąpić z nim publicznie, bo niestety dało mu to możliwość wycofania się cichcem, gdy napotkał zdecydowany opór Królowej. Trzeba było zresztą być kompletnym idiotą, żeby próbować, skoro ostatnie słowo należało do Królowej. Zezwolenia bowiem udzielił trybunał na wniosek ministra spraw zagranicznych w związku z precedensem prawnym głoszącym, iż patronka Harrington i księżna Harrington są dwiema osobami prawnymi przypadkiem zajmującymi to samo ciało co admirał Harrington. Była to więc kwestia zupełnie niezależna od Królewskiej Marynarki, a trybunał podlegał bezpośrednio Królowej, nie zaś premierowi.
Co prawda nie omawiała tego tematu z kolegami, ale z uwag, które doszły do jej uszu, wnosiła, iż dokładnie wszyscy podzielali opinię Catherine i jej. Zachowywała dyskrecję zgodnie z radą ojca, który powiedział jej, by brała przykład z treecatów, które wszystko widzą i słyszą, ale niczego nie rozpowiadają. Przykład od niedawna stał się co prawda niezbyt aktualny, bo treecaty nauczyły się języka migowego i zaczęły mówić, ale przy tej okazji zaczęło wychodzić na jaw, że słyszały, widziały i przemyślały sobie znacznie więcej, niż nawet jej ojciec podejrzewał. W każdym razie było dla niej oczywiste, że midszypmen nie powinien dzielić się z rówieśnikiem przekonaniem, że Pierwszy Lord Admiralicji jest wrednym, mściwym i głupim skurwysynkiem.
Zwłaszcza jeśli była to prawda.
Prawie się uśmiechnęła na tę myśl, ustępując z drogi pułkownikowi LaFolletowi, który właśnie wszedł przez drzwi strzelnicy i rozejrzał się uważnie. Było to w jego przypadku zachowanie instynktowne, i sądząc po wyrazie szarych oczu, rozpoznał Helen jaką jedną z podopiecznych Honor, ale i tak zlustrował ją chłodno i jak wszystko inne, analizując, czy stanowi zagrożenie dla tej, którą chronił.
Ponieważ Helen miała na sobie strój do ćwiczeń, a w jego skład nie wchodziło nakrycie głowy, toteż nie mogła zasalutować. Wyprężyła się jedynie na baczność, na co LaFollet kiwnął lekko głową, odwzajemniając uprzejmość. Potem ją minął, a ona wyprężyła się ponownie, gdyż w drzwiach pojawiła się księżna Harrington.
Читать дальше