William Gibson - Neuromancer

Здесь есть возможность читать онлайн «William Gibson - Neuromancer» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Fenix, Жанр: Киберпанк, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Neuromancer: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Neuromancer»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oto brama w niezwykły świat Gibsona — mechaniczny, lecz przepełniony uczuciem, żyjący seksem, gwałtem i pieniędzmi, mroczny, podniecający jak narkotyk.
Świat walczących o władzę ponadnarodowych korporacji, których pracownicy są niewolnikami i wolnych hackerów, podróżujących po sztucznym, bezgranicznym Wszechświecie wnętrza komputera — cyberprzestrzeni — gdzie szaleństwo i śmierć mierzy się w nanosekundach. Case był jednym z najlepszych, lecz nawet on popełnił błąd.

Neuromancer — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Neuromancer», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Powietrze nad Ciągiem było nieruchome i martwe. Z gniazda wystrzelila osa i okrążyła głowę Case’a. Przycisnął włącznik zapłonu, policzył do trzech i pociągnął spust. Paliwo, pompowane do siedmiu i pół atmosfery, trysnęło przez rozgrzaną do białości spiralę. Pięciometrowy jęzor bladego płomienia, gniazdo czerniejące na węgiel i padające w dół. Ktoś z ulicy zaczął bić brawo.

— Szlag! — Marlene stojąca niepewnie za plecami. — Dureń! Nie spaliłeś ich. Zrzuciłeś tylko. Wrócą tu i zabiją nas.

Ten głos piłował mu nerwy. Wyobraził sobie, jak ogarnia ją ogień, jak tlenione włosy płoną jadowitą zielenią.

W alejce, ze smokiem w dłoni, podszedł do sczerniałego gniazda. Pękło. Przypalone osy wiły się i podskakiwały na asfalcie.

Wtedy zobaczył to, co ukrywała skorupa szarego papieru.

Groza. Spiralny zakład porodowy, tarasy jajeczek, nie ustający ruch szczęk nie narodzonych, etapy rozwoju od jajeczka, przez larwę, prawie osę do osy. Przed oczyma duszy przewinął się w przyspieszonyrn tempie film, w którym gniazdo było biologicznym odpowiednikiem karabinu maszynowego, ohydnego w swej doskonałości. Obcego. Pociągnął spust, zapominając włączyć zapłon. Paliwo z sykiem oblewało pęczniejące, wijące się u jego stóp życie.

W końcu uruchomił zapłon i gniazdo eksplodowało głucho, przypalając mu brwi. Z wysokości pięciu pięter słyszał śmiech stojącej w otwartym oknie Marlene.

Przebudził się z wrażeniem gasnącego światła, ale pokój był ciemny. Powidoki, błyski na siatkówce. Niebo za oknem sugerowało zbliżanie odtwarzanego świtu. Nie słyszał niczyich głosów, tylko szmer wody głęboko w dole, u stóp Intercontinentalu.

We śnie, nim jeszcze zalał gniazdo paliwem, dostrzegł wtłoczone gładko w ściankę litery T-A, firmowego znaku Tessier-Ashpool. Jak gdyby same osy je wyrzeźbiły.

Molly uparła się, żeby spryskać go samoopalaczem. Twierdziła, że ciągowa bladość będzie zwracać uwagę.

— Rany boskie — jęknął, stając nago przed lustrem. — Myślisz, że to wygląda na prawdziwe?

Klęcząc, spryskiwala resztką opakowania jego lewą kostkę.

— Nie. Ale sugeruje, że ci zależy, by wyglądać na opalonego. No tak, zabrakło na stopę.

Wstała i rzuciła pusty aerozol do wiklinowego kosza na śmieci. Ani jeden przedmiot w pokoju nie wyglądał na maszynową produkcję czy tworzywa sztuczne. Kosztowne, pomyślał Case. Ten styl zawsze go irytował. Gąbka na wielkim łożu była zabarwiona, by przypominała piasek. Wszędzie widział jasne drewno i ręcznie tkane materiały.

— A co z tobą? — zapytał. — Też się pomalujesz na brąz? Nie wyglądasz na kogoś, kto cały czas poświęca na opalanie.

Miała na sobie luźny kostium z czarnego jedwabiu i czarne espadryle.

— Jestem kimś egzotycznym. Mam jeszcze do tego duży słomkowy kapelusz. A ty… ty masz być durnym snobem, który szuka wszelkich możliwych atrakcji. Samoopalacz doskonale pasuje. Case posępnie zbadał bladą stopę, po czym spojrzał w lustro.

— Chryste? Mogę się już ubrać. — Podszedł do łóżka i zaczął wciągać dżinsy. — Dobrze spałaś? Widziałaś jakieś światła?

— Śniło ci się — stwierdziła.

Śniadanie zjedli na dachu hotelu, na imitacji łąki, gdzie stały pasiaste parasole i nienaturalna, zdaniem Case’a, liczba drzew. Opowiedział Molly o próbie przebicia do berneńskiej SI. Kwestia podsłuchu stawała się teraz akademicka. Jeśli Armitage to robił, to z pewnością poprzez Wintermute’a.

— Wszystko było jak w rzeczywistości? — spytała z ustami pełnymi rogala z serem. — Jak symstym? Potwierdził.

— Rzeczywiste jak to tutaj — dodał i rozejrzał się. — Może bardziej.

Drzewa były niewysokie, sękate, niezwykle stare-wynik inżynierii genetycznej i chemicznej manipulacji. Case przeżyłby trudne chwile, gdyby kazano mu odróżnić sosnę od dębu, jednak typowe dla chłopaka z ulicy wyczucie stylu podpowiadało, że te były zbyt ulizane, całkowicie i zdecydowanie drzewiaste. Między nimi, na łagodnych i zgrabnie nieregularnych zboczach, wśród słodkiej, zielonej trawy stały kolorowe parasole, chroniące gości przed nieustannym blaskiem słońca Lado-Achesona. Jego uwagę zwróciła głośna rozmowa po francusku. Przy sąsiednim stoliku siedziały złote dzieci, które widział wczoraj szybujące nad obłokami wodnego pyłu rzeki. Teraz dostrzegł nierówność ich opalenizny, wzór wynikajacy z nałożenia prostoliniowych cieni obejmujących i podkreślających muskulaturę; małe, twarde piersi dziewczyny; dłoń chłopaka opartą o białą emalię stołu. Wydali się Case’owi wyścigowymi maszynami; zasługiwali na nalepki reklamowe fryzjerów, projektantów ich fryzur i rzemieślników, którzy wykonali ich skórzane sandały i prostą biżuterię. Dalej, przy innym stoliku, trzy japońskie damy w habitach z Hiroszimy, czekały na swych mężów-sararimanów. Sztuczne blizny znaczyły ich twarze. Był to niezwykle konserwatywny styl, rzadko widywany w Chibie.

— Co tak pachnie? — Molly zmarszczyla nos.

— Trawa. Tak pachnie, kiedy ją zetną.

Gdy kelner podał kawę, zjawili się Armitage i Riviera. Armitage w dopasowanym kostiumie khaki sprawiał wrażenie, jakby przed chwilą oderwał insygnia pułku. Riviera był w luźnym ubraniu w szare pasy, które perwersyjnie kojarzyło się z więzieniem.

— Molly, skarbie — zaczał, zanim jeszcze usiadł. — Musisz mi wydzielić więcej leków. Skończyły się.

— Peter — odparła — a co zrobisz, jeśli odmówię? Uśmiechnęła się, nie odsłaniając zębów.

— Dasz mi. — Wzrok Riviery wędrował do Armitage’a i z powrotem.

— Daj — powiedział Armitage.

— Pies na te rzeczy, co?-Wyjęła z wewnętrznej kieszeni płaski, owinięty w folię pakunek i rzuciła na stolik. Riviera chwycił paczkę w powietrzu. — Mógłby rzucić — dodała, zwracając się do Armitage’a.

— Dziś po południu mam próbę — poinformował Riviera. — Muszę być w formie.

Podniósł pakiet na dłoni i uśmiechnął się. Spod folii wyleciał i zniknął rój mafych błyszczących owadów. Mężczyzna wrzucił paczkę do kieszeni szarej bluzy.

— Ty też masz próbę, Case. Dziś po południu — oznajmił Armitage. — Na tym holowniku. Zgłosisz się do warsztatów, żeby ci dopasowali skafander próżniowy. Potem wyjdziesz na zewnątrz, do łodzi. Masz na to trzy godziny.

— Dlaczego lecieliśmy tą puszką, a wy dwaj wynajęliście taksówkę JAL? — spytał Case, świadomie unikając jego spojrzenia.

— Syjon sugerował, żebyśmy skorzystali z holownika. Nie zwraca uwagi. Mam tu większą łódź, gotową do lotu, ale ten grat to niezły dodatek.

— Co ze mną? — spytała Molly. — Też mam jakieś zadanie?

— Jedź na koniec osi i potrenuj w zero-g. Może jutro zrobisz sobie wycieczkę na drugi koniec. Straylight, pomyślał Case.

— Kiedy? — zapytał, patrząc w bladoniebieskie oczy.

— Niedługo — zapewnił Armitage. — Ruszaj, Case.

— Świetnie sobie radzisz, chłopie — pochwalił Maelcum, pomagając Case’owi zrzucić czerwony kombinezon próżniowy Sanyo. — Aerol mówi, że jesteś niezły.

Aerol czekał przy jednym z prywatnych doków, niedaleko osi nieważkości. By tam dotrzeć, Case zjechał windą do pancerza i przesiadł się do małej kolejki indukcyjnej. Średnica wrzeciona malała, a wraz z nią ciążenie. Pomyślał, że gdzieś nad jego głową są góry, gdzie wspina się Molly. A także tor rowerowy, wyrzutnie startowe lotni i miniaturowych, ultralekkich samolocików.

Aerol przewiózł go na Marcusa Garveya ażurowym skuterem z silnikiem chemicznym.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Neuromancer»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Neuromancer» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Gibson - Lumière virtuelle
William Gibson
William Gibson - Mona Lisa s'éclate
William Gibson
William Gibson - Comte Zéro
William Gibson
William Gibson - Mona Liza Turbo
William Gibson
William Gibson - Neurománc
William Gibson
libcat.ru: книга без обложки
William Gibson
William Gibson - Johnny Mnemonic
William Gibson
libcat.ru: книга без обложки
William Gibson
William Gibson - Virtual Light
William Gibson
Отзывы о книге «Neuromancer»

Обсуждение, отзывы о книге «Neuromancer» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x