William Gibson - Graf Zero

Здесь есть возможность читать онлайн «William Gibson - Graf Zero» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Киберпанк, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Graf Zero: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Graf Zero»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gibsonowska wizja przyszłości, nowoczesna i przerażająca prawdopodobna. Od czarnego rynku oprogramowania i zuchwałych kowbojów klawiatury, którzy planują wielkie skoki i rzucają się wgłąb systemów…
Przez snobistyczną kulturę świata sztuki, gdzie prawdziwy geniusz kryje się niczym ścigana zwierzyna… do elitarnego kręgu korporacyjnych technokratów.

Graf Zero — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Graf Zero», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mimo to Turner uznał, że lubi tę maszynę. Człowiek kierował się na cel, zwiększał obroty i jechał. Nad czołową szczeliną obserwacyjną ktoś zawiesił dwie różowe, wyblakłe od słońca kostki; wycie turbiny napierało na plecy jak twarda ściana. Dziewczyna odprężyła się, obserwując okolicę ze spokojną, niemal zadowoloną miną. Turner cieszył się, że nie musi prowadzić rozmowy. Jesteś gorąca, pomyślał, zerkając na nią z ukosa; jesteś chyba najbardziej poszukiwanym obiektem na powierzchni tej planety, a ja zwyczajnie wlokę cię do Ciągu w tej wojennej zabawce Rudy'ego i nie mam pojęcia, co dalej z tobą robić… Ani kto nam rozwalił pozycję.

Przemyśl to, powiedział sobie, kiedy skręcili w dolinę; przeleć od początku, a w końcu coś zaskoczy. Mitchell skontaktował się z Hosaką i powiedział, że przechodzi do nich. Hosaka wynajął Conroya i zorganizował zespół medyczny, żeby sprawdzili, czy Mitchell nie ma jakichś pułapek. Conroy ściągnął grupy robocze. Pracował z agentem Turnera. Agent Turnera był tylko głosem w słuchawce, genewskim numerem telefonicznym. Hosaka wysłał Allison, żeby w Meksyku doprowadziła Turnera do porządku; potem zabrał go Conroy. Tuż przed akcją Webber powiedziała, że to ona jest wtyczką Conroya… Ktoś ich zaatakował, kiedy zbliżała się dziewczyna: flary i broń automatyczna. Dla niego wyglądało to na Maasa; takiego ruchu mógłby oczekiwać, z czymś takim mieli sobie radzić wynajęci goryle. A potem białe niebo… Pamiętał, co mówił Rudy o dziale sekwencyjnym. Ale kto? W dodatku ta plątanina w głowie dziewczyny, którą Rudy odkrył na tomografie i monitorze rezonansu magnetycznego. Angie twierdziła, że ojciec nie planował własnej ucieczki…

— Żadnej firmy — odezwała się, patrząc w okno.

— To znaczy?

— Nie ma pan swojej firmy, prawda? Pracuje pan dla tego, kto zapłaci.

— Zgadza się.

— I nie boi się pan?

— Pewnie, ale nie z tego powodu.

— My zawsze mieliśmy firmę. Ojciec mówił, że wszystko będzie dobrze, że po prostu przejdę do innej…

— Wszystko będzie dobrze. Miał rację. Muszę tylko wykryć, co się dzieje. Potem trafisz tam, gdzie powinnaś.

— Do Japonii?

— Gdziekolwiek będzie trzeba.

— Był pan tam?

— Pewno.

— Spodoba mi się?

— Dlaczego nie?

Znowu umilkła, a Turner skupił się na prowadzeniu.

— To sprowadza sny — powiedziała, gdy pochylił się, by włączyć światła. Ledwie słyszał jej głos wśród wycia turbiny.

— Co? — Udawał, że obserwuje drogę. Uważał, by nie zerknąć w jej stronę.

— To coś w mojej głowie. Zwykle tylko wtedy, kiedy śpię.

— Tak? — Pamiętał białka jej oczu w sypialni Rudy'ego, drgawki, potok słów w nieznanym języku.

— Czasami także na jawie. Jakbym była włączona w dek… Tyle że krata mnie nie krępuje; frunę i nie jestem tam sama. Przedwczoraj śnił mi się chłopiec; sięgnął i chwycił coś, a to go raniło, i nie wiedział, że jest wolny, że musi tylko puścić. Więc mu powiedziałam. I przez sekundę widziałam, gdzie jest… To nie przypominało snu: brzydki mały pokój z poplamionym dywanem… I wiedziałam, że przydałby mu się prysznic, i czułam, jak buty lepią mu się do stóp, bo nie nosił skarpetek… Sny takie nie bywają.

— Nie?

— Nie. W snach są takie wielkie istoty i ja też jestem wielka, i sunę z innymi…

Poduszkowiec wspiął się na betonową rampę autostrady międzystanowej. Turner wypuścił powietrze; nagle zauważył, że wstrzymuje oddech.

— Jakimi innymi?

— Takimi jaśniejącymi… — Znów cisza. — Nie ludźmi…

— Czy dużo czasu spędzasz w cyberprzestrzeni, Angie? To znaczy normalnie włączona, z dekiem?

— Nie. Tyle co w szkole. Ojciec mówił, że to mi może zaszkodzić.

— Czy mówił coś o tych snach?

— Tyle, że są coraz bardziej realne. Ale nie powiedziałam mu o tych innych…

— A mnie powiesz? Może dzięki temu lepiej zrozumiem, dowiem się, co powinniśmy robić…

— Niektórzy opowiadają mi różne rzeczy. Historie. Kiedyś nie było tam nic… nic, co by się samo poruszało. Tylko dane i ludzie, którzy je przesyłali. A potem coś się zdarzyło i… i to poznało siebie. Jest o tym cała opowieść, o dziewczynie z lustrzanymi oczami i chłopaku, który za bardzo się bał, żeby troszczyć się o cokolwiek. I zrobił coś, co pomogło temu wszystkiemu poznać siebie… A potem to coś tak jakby rozpadło się na części i wydaje mi się, że właśnie te części to inni, ci jaśniejący. Ale nie wiem na pewno, bo oni nie opowiadają tego słowami…

Turner poczuł, że jeżą mu się włosy na karku. Wróciło jakieś wspomnienie, wypłynęło z głębin dossier Mitchella. Palący wstyd, korytarz, łuszcząca się kremowa farba, Cambridge, kwatery studentów…

— Gdzie się urodziłaś, Angie?

— W Anglii. Potem ojciec trafił do Maasa i przeprowadziliśmy się. Do Genewy.

Gdzieś w Virginii zjechał na żwirowe pobocze, zwolnił, skręcił na zarośniętą łąkę. Suchy pył lata wirował za nimi, gdy zrobił zwrot w lewo i zatrzymał pod kępą sosen. Turbina ucichła, pojazd osiadł na fartuchu.

— Teraz możemy coś zjeść — oświadczył, sięgając po torbę Sally.

Angie wypięła się z uprzęży i rozsunęła zamek czarnej bluzy. Pod spodem miała coś białego i obcisłego; w półokrągłym dekolcie nad młodymi piersiami widział jej dziecięco gładką opaloną skórę. Odebrała mu torbę i zaczęła odpakowywać kanapki.

— Co jest pańskiemu bratu? — spytała, wręczając mu jedną.

— Nie rozumiem.

— Coś z nim jest nie tak… Sally mówiła, że cały czas pije. Jest nieszczęśliwy?

— Nie wiem — odparł Turner. Zgarbił się, potem rozprostował obolałe ramiona i grzbiet. — To znaczy chyba jest, ale nie wiem dlaczego. Czasami coś człowieka gryzie…

— Chce pan powiedzieć: kiedy nie ma firmy, która się nim opiekuje?

Ugryzła kanapkę.

— Drażnisz się ze mną, co?

Pokiwała głową z pełnymi ustami. Przełknęła.

— Troszeczkę. Wiem, że mnóstwo ludzi nie pracuje dla Maasa. Nigdy nie pracowali i nigdy nie będą. Na przykład pan albo Rudy. Ale pytałam poważnie. Polubiłam go. Ale wydawał się taki…

— Przegrany — dokończył za nią. — Przerżnął życie. Widzisz, myślę, że niektórzy ludzie muszą w pewnym momencie dokonać przeskoku. Jeśli tego nie zrobią, to utkną na dobre… A Rudy nigdy nie przeskoczył.

— Jak mój ojciec, kiedy chciał mnie wydostać z Maasa? Czy to był przeskok?

— Nie. Na pewne przeskoki musisz się zdecydować sama. Dojść do wniosku, że gdzieś czeka na ciebie coś lepszego…

Urwał. Nagle poczuł się śmieszny. Nadgryzł kanapkę.

— Pan tak pomyślał?

Skinął głową, niepewny, czy to prawda.

— I wyjechał pan, a Rudy został?

— Był inteligentny. Nadal jest. Zebrał parę dyplomów… tak z marszu. Jako dwudziestolatek zrobił doktorat z biotechnologii na Tulane. I jeszcze trochę… Nigdy nie wysyłał żadnych podań czy życiorysów. Werbownicy zjeżdżali do nas zewsząd, ale on ich spławiał, szukał zwady… Chciał chyba dokonać czegoś samodzielnie. Jak te kaptury dla psów: myślę, że wetknął tam parę oryginalnych patentów, ale… W każdym razie został. Zajął się handlem i produkcją sprzętu dla okolicy. Był popularny. Potem nasza matka zachorowała, chorowała bardzo długo, a mnie nie było…

— A gdzie pan był?

Otworzyła termos; kabinę wypełnił zapach kawy.

— Jak najdalej — odparł, zdumiony nutą gniewu we własnym głosie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Graf Zero»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Graf Zero» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Gibson - Lumière virtuelle
William Gibson
William Gibson - Mona Lisa s'éclate
William Gibson
William Gibson - Comte Zéro
William Gibson
William Gibson - Mona Liza Turbo
William Gibson
William Gibson - Neuromancer
William Gibson
William Gibson - Zero history
William Gibson
William Gibson - Neurománc
William Gibson
William Gibson - Count Zero
William Gibson
libcat.ru: книга без обложки
William Gibson
William Gibson - Johnny Mnemonic
William Gibson
Отзывы о книге «Graf Zero»

Обсуждение, отзывы о книге «Graf Zero» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x