My je produkujemy. My dla was. Їebyњcie do reszty nie zatonкli w nolensum.
My my my. Dzieс po dniu. Wyїymaj№c do cna neurony. Spuszczaj№c spermк z duszy. Rw№c sobie zкby z dupy.
Masz.
Ale Paweі nic juї nie mуwi. Idzie po wуdkк.
Siedz№ i pij№.
Bladolice demony o skrzydіach z celuloidu pochylaj№ siк nad nimi, smutno uњmiechniкte. Duch zardzewiaіego Ursusa pіynie wskroњ stodoіy i obejњcia. Duje wicher bimbrowy.
Soundtrack: Grande Valse Brillante a-moll Chopina.
Przymkn№wszy oczy, Paweі widzi wyraџnie:
Andrzej jest nauczycielem polskiego w powiatowym gimnazjum. Zada to dzieciakom na esej. I za sezon caіy kompleks wrуci do Pawіa, do Gejzeru, bкd№ budowaж ї№dze i popyty na dramie kreatywуw i demaskacji plastowego ideolo. Widzi fabuіy, mody, pakiety emocjonalne, dizajny, kontesty i rekontesty i bunty kolorowe.
Praca to jest to, co robi, gdy siк zapomni.
Niegdysiejsze њniegi
W drodze powrotnej:
Musiaі odszpuntowaж nerki, stan№і przy czardїуwce.
23.34. Њwiatіo bucha na asfalt z przeszklonego tabernakulum PRC-Sorbosy.
Paweі wychodzi z toalety i widzi procesjк retro. Jechali benzynow№ ciкїarуwk№ z plandek№. Teї musieli stan№ж. Piкж osуb: trzech mкїczyzn, kobieta, dziecko, wszyscy petra biolo.
Rzucaj№ siк w oczy jak awatary przekopiowane z innej szlai. Ubrania, wіosy, nawet krok i spojrzenie - wszystko out of synch.
Paweі odruchowo omin№іby ich wzrokiem, jak siк omija przebitki z niekompatybilnych krуlestw, ale jeden z mкїczyzn њwieci mu na peryferiach, blada mgіawica.
Zerknijmy: Juliusz Bieda. (Searching). Prowadziі zajкcia z Junga, trzy-cztery lata temu.
Czas wypchn№і go z centrum Pawіowych konstelacji. Sam Paweі go nie rozpoznaі, wierzy duchowi.
Juї wyci№ga prawicк i szykuje sіowa - ale doktor Bieda mija go jak statystк, sіup, powietrze.
Nie wyњwietliіo mu Pawіa.
Kolejne faux pas, 10min Social Penalty. Oni przecieї uciekli w retro wіaњnie w tym celu.
Pi№tka znika w blasku, a Paweі zapala papierosa i przypomina sobie doktora Biedк їegnaj№cego siк ze studentami. (Archeologia neuro).
Ale їenada! Toї juї w dwudziestym wieku tak uciekali. Co piкж-szeњж lat nowa fala na њwiкty prymityw, eko-ascezк i powrуt do џrуdeі. Co pana ugryzіo, panie doktorze?
Moi drodzy, moi drodzy. Przemyњlaіem i wy przemyњlicie takїe i wtedy nic m№drzejszego nie znajdziecie, bo nie ufundujecie we dwуjkк, w setkк, a choжby caіym kampusem - nie ufundujecie innej ludzkoњci. Wiкc trzeba uciec, trzeba siк odci№ж. Moi drodzy, moi kochani, Paweі, Miruњ, Lucy, pomyњlcie. Kiedy ostatnio udaіo ci siк przeczytaж w skupieniu od pocz№tku do koсca dіuїszy tekst klasyka? Kiedy samodzielnie przeprowadziіeњ bardziej skomplikowane wnioskowanie? Wypowiedziaіeњ s№d w zdaniach peіnych i pіynnych? Kiedy? Czytacie z doskoku. Wnioskujecie przez s№siedztwo obrazуw, s№siedztwo emocji. Decydujecie, wrуї№c z gestaltu. Wasze myњli s№ jak serie z kaіasznikowa, mowa jak wodospad tagуw, їycie jak slideshow. Budzisz siк - i w tym momencie њwiat rozszarpuje ciк na strzкpy. Nie musisz z nich korzystaж - ale same moїliwoњci gratisowe, otwarte na milion stron ducha, wysysaj№ z ciebie rozum i wolк. Pуі akapitu i skaczesz na plaїe Australii, jeden sylogizm i spкdzasz popoіudnie w Shangri-La, legiony anioіуw i diabіуw siedz№ ci na ramionach. Przepкdџ je. Odetnij siк od tego wszystkiego. Musisz siк SKUPIЖ. Moi drodzy! ODZYSKAJCIE SWOJE ЇYCIA!
Wyjechaі do komuny pod rezerwat, hoduje krуliki i wyplata wiklinowe kosze, przy czterdziestu watach czyta wieczorami papierowego Glossa i Ortegк y Gasseta.
Anyway, takie echa w duchu.
A teraz wychodzi ze њwiatіa i drepcze powoli do cuchn№cego zabytku benzyny i rdzy i Paweі widzi, їe doktor Bieda postarzaі siк przez te dwa lata o lat dwadzieњcia.
Wrak czіowieka.
Taka prawda. Їycie w gnoju i znoju, їycie wygnanych z Edenu - ono mкczy jeszcze bardziej, mкczy niszczy zabija.
Masz pan jednego?
Paweі ukrywa zaskoczenie. Czкstuje doktora Biedк.
Ale to rakowiec, pan wie.
Bieda wzrusza ramionami. No to co?
Paweі chce zapytaж o ich szelki genowe; gryzie siк w jкzyk.
Pal№.
Paweі rzeџbi swуj dym w kwiaty Mandelbrota.
Samochody mkn№ obok przez rzadk№ noc.
Szumi las.
Kiedy zakrкca wiatr, Paweі z niesmakiem konstatuje lekki smrуd bij№cy od swojego byіego wykіadowcy.
Bo to wszystko jest do wziкcia wyі№cznie w pakiecie. Nie ma uіamkowych cywilizacji. Co z tego, їe bкdк siк potrafiі skupiж na godziny nad іacin№ i matematyk№ - skoro z grzybem na stopach, z wypadaj№cymi zкbami i glist№ we flakach.
Na miesi№c-dwa to moїna do kurortu siк wypisaж, w luksusy na koszt zewnкtrzny albo na kredyt.
A tu caіa rzecz polega na odebraniu sobie moїliwoњci wyboru, moїliwoњci powrotu, tego miliona Proteuszowych potencjalnoњci, do ktуrych budzisz siк co ranek w cywilizacji. A ktуre zamulaj№ ci њwiadomoњж.
Wiкc nie ma odwrotu. Nie ma remedium. Retro to szlaja biolo na modzie petra hardcore.
Tymczasem sіodka trucizna owocуw Edenu weszіa ci do krwi. Nie poradzisz: jedna filiїanka espresso przebija piкж tomуw Kanta.
Czy doktor Bieda pojmuje juї, їe popeіniі straszliwy bі№d? Bі№d-monument, bі№d-tr№d, petrabі№d.
Paweі siкga do kieszeni i podaje mu caі№ paczkк. Trupia czaszka reklamy szczerzy krzywe zкby.
Bieda patrzy na papierosy z melancholijn№ rozpacz№. Weџmie, nie weџmie, w duszy juї wzi№і.
Gdyby Pawіa tu poznaі... Gdyby mogli naprawdк porozmawiaж...
Dlaczego nie zawrуci? (Zapytaіby Paweі). Moїe siк przecieї ewakuowaж z tego ideolo, z tych tкsknot i m№k egzystencjalnych. Wystarczy, їe pokіoni siк Proteuszowi.
(Karmazynowe klauny stoj№ juї za plecami Biedy i graj№ na wielkich nosach).
Widzi chyba, їe to sprawa pokolenia. Stan przejњciowy trafiі na wasz№ generacjк. Ongi tak samo narzekano, їe nikt juї nie potrafi utrzymaж w pamiкci tysiкcy sіуw, wszyscy zamiast tego CZYTAJҐ, co za upadek.
(Zawieszony w powietrzu dialog pкcznieje i broczy gіuchymi emotami).
Was to rozjechaіo, bo zdarzyіo siк w ci№gu jednego їycia. Urodziliњcie siк piкtnaњcie lat za wczeњnie. Ot i caіa rуїnica.
Ale co za kіopot - odmіodziж siк?
Co za kіopot - zrzuciж skorupк starej duszy?
Zrzucamy je co sezon.
(To przyњpiesza).
Wychodzi ze њwiatіa kobieta z dzieckiem. Julek, ale pamiкtasz! Co!
Dymki niewypowiedzianych kwestii rozwiewaj№ siк razem z dymem nikotynowym.
Bieda oddreptuje do ciкїarуwki. Dopalaj№c peta.
Paweі tymczasem wrzuciі biedaka do starej konstelacji. Przypatruj№ mu siк teraz wszyscy ponad parkingiem. Lucy zagl№da doktorowi Bieda w oczy i zaіamuje rкce. Oj, Bieda, Bieda, Bieda.
Na nic lament duchуw.
Przysypiaj№c potem w rozpкdzonym bentleyu tygodnia, Paweі przyznaje przed samym sob№: jednak o tym myњlaі. Jednak dopuszczaі moїliwoњж ucieczki w retro. Zwіaszcza po wizytach w domu rodzinnym, gdzie inne їуіkn№ kalendarze.
Wracaіo do niego wci№ї i wci№ї - tamto dawne Pawіowanie, ktуre zostawiі za sob№.
A ile razy prowadziі tк dyskusjк! Dyskusjк-matkк, dialog-analog, rozmowк-gіowк, rozpisan№ w tysi№c filmуw, setki szlai, miliony narracji - wariant dla kaїdego domu, wersja na kaїd№ okazjк, pijane ewangelie gnoju.
Z Andrzejem, ze starszymi.
Nie rozumieli, dlaczego nie rozumie. Powtarzali:
Їe to nie jest prawdziwe їycie. Їe tech nas odczіowiecza. Їe liczy siк biolo i bliskoњж fizyczna, a nie duch i bliskoњж myњli. (Nawet jeњli nie tymi sіowami).
Читать дальше