Tomasz Piątek - Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny

Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Piątek - Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rudowłosa Jonga szuka zemsty. Piękny major Hengist szuka Świętego Obrazu. Generał Tundu Embroja szuka czegoś do zjedzenia. Wszyscy szukają odpowiedzi na to, dlaczego muszą tak cierpieć.
W drugiej części powieści, zatytułowanej Szczury i rekiny, major Hengist trafi na rozmemłaną i magiczną Północ. Jonga i Tundu będą tropić Niedotykalnego Władcę w podziemnych kanałach. A całe armie bez jednego ruchu pozwolą się wymordować, stojąc na baczność.

Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Teraz jednak stało się coś gorszego. Żółty afisz na pewno nie oznaczał zaproszenia na spektakl, te były czerwone lub szare. Żółte afisze zwykle zapowiadały coś gorszego.

Hammo usłyszał człapanie. Potem przekleństwa i ciche jęki. Za jego plecami gromadziła się powoli grupka mieszkańców.

– Czytaj, Hammo – powiedział ktoś. – Tyś w bukwach uczony.

I Hammo zaczął czytać.

„Z rozkazu Miłującej Łaski Komendanta Grodu Bieła Woda. Którego ogromna, niepojęta Miłująca Łaska jest tylko odblaskiem nieskończonej Łaskawej Miłości Pana Naszego Wszechwładnego, Cesarza Naszych Dusz i Oddechów. Na kolana, obywatele, którzy czytacie to pismo…”.

Stukot i szuranie dały znać Hammo, że obywatele za jego plecami uklękli. Sam też ukląkł, ale chwilę później, bo musiał podejść trochę bliżej afisza. Ten wisiał wysoko i z klęczek nie za dobrze było widać tekst.

„Na kolana, albowiem porazi was zawarta w nim Łaska i Miłość…”.

– Niedobrze – sapnął ktoś z tyłu.

„Albowiem ogłaszamy Pierwszy Wielki Powszechny Pobór do Teatrum”.

Oddechy za plecami Hammo na chwilę urwały się. A kiedy znowu zabrzmiały, były bardziej świszczące.

„Najpierw zostaną wytypowani obywatele o specjalnych warunkach scenicznych: wzrost powyżej pięciu stóp, smukłe ciało, duże oczy, oryginalna uroda. Drobne skaleczenia czy blizny, na przykład na uszach, nie będą przeszkodą w odgrywaniu roli we Wspaniałym Teatrum Życia. Pozostali obywatele o innych cechach mogą czekać spokojnie na następny Pobór”.

– Ukryci, zmiłujcie się…

– Ot i durny. Nic nie zrozumiałeś? Nic a nic?

– A co miał zrozumieć. Przyjdą i zabiorą. Zabiorą jak nic.

– Durny, to nie na nas ten pobór, na razie. Przyjdą po e… po innych.

Hengist dawno nie czuł się tak dobrze. Myśli, które go otaczały, były ciepłe, puszyste, miło włochate. Postaci, które go otaczały, były takie same.

Były to pełne, pulchne kobiety w średnim wieku, przyodziane w skóry i futra. Naliczył ich chyba z dziesięć. Niektóre spośród kobiet były ślepe i te mówiły. Inne były nieme i te go pilnowały, od czasu do czasu wydając z siebie ni to śmiech, ni to ryk. Tylko jedna z niemych siedziała cały czas za biurkiem, waląc czymś, jakby pieczątką, w szary i stary pergamin.

– Zdyranie paznogcia.

– A hahaha!

– Posypka na rany ze soli, piasku i popiołu.

– A hahaha!

– Polewka na rany z ługu.

– A hahaha!

– Nakłuwka rozgrzanymi nożami.

– A hahaha!

– Wyłamka wszech stawów palicowych, łokciowych i kolanowych.

– A hahaha!

– Tajemne piętno rozgrzanym drutem w żopny otwór.

– A hahaha-hahaha!

– Przypiek żywym płomieniem pod pachami.

– A!

– Obranie stóp ze skóry.

– Aha!

– Dobranie sy do wacka, znaczy fiutka. Wpuszczenie jadowego robaka w moczowa cewka. Robak żry od środka wacka i truje go jadem. Straśnie boli, ale od tego wacek podrażniony na kilka dni twardy się robi. Można na chłopaczku śwarno poskakać, nim mu robak wacka wyje.

– Ahaha-ha!

– Kastracyja stopniowa, młotkiem przeprowadzona.

– A hahaha!

– Zaraz – powiedział w końcu Hengist. – Dlaczego chcecie zrobić mi to wszystko?

– Co?!

– Nie wygłupiajcie się, drogie panie. Przecież wiem, że jesteście dobre i nie zrobicie mi krzywdy.

Ślepa wysunęła się do przodu. Spojrzała Hengistowi w twarz pustymi, martwymi i nieco cuchnącymi oczodołami.

– Patrzaj – powiedziała i wysunęła lewą rękę z futrzanego rękawa. To była ręka, ale bez dłoni. Przedramię kończyło się źle zszytym kikutem, z którego zwisał strzępek zeschłej skóry. – Obciął mi – syknęła. – Obciął mi dłońkę i skarmił nią naszego bumbona, co był kapryśny na jedzenie i świniny nie chciał jeść. A tera pewnie ścina skrawki mięsa z naszej córki, jeszcze żywej.

– Współczuję – rzekł elf, bo naprawdę współczuł.

– O nie, ty jeszcze nie współczujesz. Ty powspółczujesz, jak sam poczujesz. Biercie go, baby!

– A-a! – krzyknęła nagle niema za biurkiem.

– Racyja – potwierdziła bezręka. – Musi wszystko odbyć się po sprawiedliwości. Pokażta mu pergamin!

Stuk. Stuk. Niema za biurkiem jeszcze dwa razy przybiła pieczątkę. Jedna z niemych porwała pergamin i pokazała go Hengistowi. Nic na nim nie było, poza wielokrotnie odbitą pieczęcią o treści: „XIV Poborca Orzechów”.

– Widzisz? – pytała ślepa. – Pewnie, że widzisz, bo ja nie mogę. Widzisz, że jest pergamin, jest pieczęć, więc wszystko będzie po sprawiedliwości. I po prawie. Po prawie i po sprawiedliwości oddamy cię jadowym mrówcom.

– A kto to jest Poborca Orzechów?

– A! A! – krzyknęła boleśnie niema za biurkiem, jakby odkryto jej najgorszy sekret.

– Jaki poborca? Jakich orzechów?

– Na pieczęci napisane jest „Poborca Orzechów”.

– Nie, na pieczęci napisane jest „Kara Bezlitos…”.

– Żadna kara! Widziałaś kiedyś tę pieczęć?

– A! A!

– No widzieć to ja nie mogła… Wierka! Co ty tak krzykasz? Gadaj ty mi zaraz, co stoi na pieczęci?

– A! A!

– No gadać, to ty nie mo… A ty gdzie! Wracaj! Wracaj!

Nad goniącymi go kobietami Hengist miał przewagę. Po pierwsze, elfie mleko dawało mu większą szybkość. Po drugie, ślepe nie za bardzo mogły go gonić, ale próbowały to robić, wpadając na nieme, przewracając je i wywołując eksplozje głuchych, nieludzkich krzyków. Po trzecie, zmysły elfa pozwalały mu lepiej orientować się w podziemiu, nawet jeśli go nie znał.

Teraz już wiedział, że to prawdopodobnie podziemia jakiegoś starego, zrujnowanego klasztoru, wypełnionego zaskakującą ilością biurek. Ścigające co chwila się o nie potykały, a Hengist nad nimi przeskakiwał, podobnie jak nad górami pergaminów. Raz, gdy na jednym z biurek kopulowały dwie tłuste baby, elf przeprosił je w locie.

Wreszcie trafił na schody, a następnie do wielkiej sali o ścianach wytapetowanych osobliwą dekoracją. Wystarczył ułamek sekundy, żeby Hengist zobaczył, że to zeschnięte męskie przyrodzenia. I wystarczył następny ułamek, żeby zobaczył, że są sztuczne.

„Pracowite panie – pomyślał jeszcze. – Ciekawe, że ich myśli zupełnie nie skrzypią”.

„To tylko tobie się tak wydaje” – poczuł nagle.

„Mama?”.

„Tak. Za dużo jest w tobie jeszcze z człowieka. Ty tu się bawisz, a my… a elfy umierają. Wiesz gdzie? W twoim mieście. W Biełej Wodzie”.

„Oj, mamo”.

„Skończ tę zabawę natychmiast. One zaraz wbiegną tu do sali. Widzisz ten filar?”.

„Widzę… Ale jak ty go widzisz?”.

„Twoimi oczyma, synku” – Virma była łagodna, ale ktoś męski, kto był z nią, robił się chyba zły. – „Teraz kiedy one wbiegną, ty wyrwiesz ten filar. Starczy ci siły po moim mleku. Cała sala się zawali i pogrzebie baby, a ty zdążysz uskoczyć na zewnątrz. Starczy ci szybkości po moim mleku”.

„Oj, mamo, ale po co mam je zabijać? One tylko udają, one, one, one są dobre…”.

„One to ludzie”.

„Ludzie? One nigdy nie zaznały nawet ludzkiego losu. Widzisz, jak je okaleczo…”.

„Tym bardziej skróć ich cierpienia”.

– Ono brzydkie! Patrzajcie, panie żołnierzu, tu ma krostę… Nieeee!!!

– Tu! Widzicie! Tu, skazę mam, pod kolanem. To nie siniak, to ska…

– Nie robię żadnej miny. Ja naprawdę tak wyglądam! Naprawdę!

– Nie, to nie żadna świeża blizna. I na pewno nie od gorącego noża, gdzie tam… Takie się urodziło!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»

Обсуждение, отзывы о книге «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x