Tomasz Piątek - Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny

Здесь есть возможность читать онлайн «Tomasz Piątek - Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rudowłosa Jonga szuka zemsty. Piękny major Hengist szuka Świętego Obrazu. Generał Tundu Embroja szuka czegoś do zjedzenia. Wszyscy szukają odpowiedzi na to, dlaczego muszą tak cierpieć.
W drugiej części powieści, zatytułowanej Szczury i rekiny, major Hengist trafi na rozmemłaną i magiczną Północ. Jonga i Tundu będą tropić Niedotykalnego Władcę w podziemnych kanałach. A całe armie bez jednego ruchu pozwolą się wymordować, stojąc na baczność.

Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy konie się oddaliły, Hengist znalazł się na wydmach, gęsto porośniętych przez sosny. Wydmy osypywały się gdzieniegdzie, tworząc malownicze skarpy. Osobliwe było to, że las stał się tutaj lasem napisów. Na każdym drzewie wisiała drewniana, pomalowana na żywe kolory tabliczka z inskrypcją. „Król Moraj i żony jego” – głosiła jedna z nich. „Czterdziestu żołnierzy męczenników” – krzyczała druga. „Las święty” – informowała trzecia. „Wojsko dobra” – ostrzegała czwarta. „Imperium religijne” – podsumowywała piąta.

Za wydmami zaczynało się bagno. Wielka tafla krystalicznie czystej wody, przez którą przeświecało intensywnie zielone, muliste dno. Woda usiana była maleńkimi wysepkami, na których rosły karłowate, pokraczne sosny, nisko roztaczające gałęzie nad powierzchnią bagna. Ale od wysepki do wysepki było za daleko, żeby przeskoczyć. Chyba że się jest elfem.

– Nie ma przejścia, panie – coś powiedziało.

W pierwszej chwili Hengist pomyślał, że jakaś sosna albo wiewiórka do niego myśli, ale zaraz potem zdał sobie sprawę z tego, że to było powiedziane na głos. Odwrócił się.

Stał przed nim stary dziadek w płóciennej sukmanie sięgającej łydek, z długą siwą brodą do piersi. Poza sukmaną i brodą nie miał chyba żadnego innego okrycia.

– Nie ma przejścia, panie – powiedział. – Tu nikt nie przeskoczy. To bagno syren.

– Syreny nie żyją na bagnach – uśmiechnął się Hengist.

– Żyją, żyją, tylko że błotne. Takie mniejsze, jak karpie, i bardziej brudne. I wredny niezwykle jest ten baboryb. Nic tylko patrzą, jak człeka przewrócić i podtopić, bo nie ma dla nich większej rozkoszy, jak na topielcu sobie pływać, kiedy ciało wreszcie wypływa. One to nazywają aromatycznym stateczkiem. Lubią zapach takiego ciała, dla nich to, panie, jak perfuma. Dobrze, że nie jedzą trupa, bo tak to my możem jeść je bez grzechu. My je łapiem, babską część odcinamy, a ogon marynujemy w occie albo w galarecie podajemy.

– A babską część wyrzucacie?

– Gdzie tam! Gulasz robimy. Dlatego mówi się „syrena: mięsko i ryba w jednym”.

– Łżecie! Przecież syren w ogóle nie ma.

– Pewnie. Tak jak elfów.

– Kpicie, dziadku?

– A pewnie. Przecież widać na milę, ktoście.

– A wy, dziadku, ktoście? Ktoście, że tacyście pewni siebie?

– Ktośmy? Myśmy król Moraj II.

Teraz to Hengist parsknął. Dziadek się stropił.

– No, po prawdzie królem się było tylko dwa lata. Po urodzeniu. Potem rada regencyjna ugodziła się z Konfederacją Wolnej Północy i jako pięciolatek ostałem się już tylko książęciem Wielokłosu. Potem Konfederacja dogadała się z Vituperaną, gwoli wspólnej obrony przed góralami i ogłoszono mię, siedmiolatka, hrabią Mustakaupunki. Potem było trza dogadać się z góralami gwoli obrony przed Murriną i ostałem się jako dziesięcioletni baron Kamjenz. Potem trza było dogadać się z Murriną, gwoli obrony przed Przeklętnikiem, i ostałem się jako dwunastoletni pan na wiosce Wulkie Żdżary. Potem zaś już dogadywać się nie było komu i ostałem się jako dziad. Czternastoletni.

– Oj, dziadku, dziadku… Uciesznie gadacie, może nawet na groszaka zarobicie. Ale żebym wam uwierzył, mowy nie ma. Tu na Północy, jak widzę, co rusz szlachcice bez butów, wypędzeni książęta i bezzębni królowie chadzają.

– A bo też i było tego tałatajstwa… – Dziadek splunął. – Ino się dogadać nie umieli.

– A wyście, dziadku, nie protestowali, kiedy was tak degradowali?

– Ano widzicie… Nie protestowałem, bom przecie za każdą degradacją robił się dojrzalszy.

– Ha! – zaśmiał się Hengist. – Marnujecie się tutaj z waszym dowcipem.

– Ha! – przedrzeźnił go dziad. – A ty byś, elfie, tylko kpinkował z człeka! Dla pospólnego dobra wszystko się dziełało! Dla ludzi!

„Dla ludzi. Czy było warto?”.

„Rozejrzyj się, synku. I nie zadawaj więcej takich pytań”.

– No dobra, Watanabe. Przyznacie sami, że sporo w was zostało z Nihonga. Z głupiego bezmyślnego Nihonga. No więc polerowaliście sobie tę duszę, torturując ciało… To znaczy skazańca.

– Tak jest!

– I co wam dało? Pytam: co to dało wam prywatnie, bo jako Skrzętnemu i Pokornemu Katu Cesarskiemu to raczej zaszkodziło.

– Osiągnąłem spokój niezbędny do perfekcyjnego wykonywania wszystkich Wspaniałych Tortur Cesarskich!

– Spokój? A kto powiedział, że Skrzętny i Pokorny Kat Cesarski winien mieć spokój?

– Spokój pomaga perfekcyjnie pracować!

– A twórczy niepokój pomaga pracować jeszcze lepiej! Wierny poddany Cesarza nie powinien zadowalać się jedynie zwykłą perfekcyjnością! Winien przekraczać samego siebie, nie za pomocą jakiejś przestarzałej nihońskiej mistyki z czasów Ohydnego Przed-Cesarskiego Chaosu, ale w pracy! W pracy przekraczać siebie! Torturując, cały czas pytać: „Czy on się przypadkiem nie przyzwyczaił? Jaki nowy ból zadać, by dotrzeć do samego centrum ciała, do najbardziej ukrytej tkanki nerwów? Jak sprawić, by piekło zapłonęło nowym, świeżym blaskiem?”.

– Tak jest!

– No i co, Watanabe? Wychodzi z tego, że wy zwykły sobek jesteście, egoista. Myśleliście o swojej duszy… O sobie myśleliście, zamiast o skazańcu!

– Tak jest!

– Więcej pokory w tym „tak jest!”. Mniej entuzjazmu.

– Poddany Cesarza winien oskarżać się z entuzjamem!

– Tak, ale w tym samooskarżaniu winien wkładać entuzjazm w rolę oskarżonego, nie oskarżyciela.

Dziadek wyjaśnił Hengistowi, że musi skręcić jeszcze bardziej na północ, żeby wyminąć wielką wodę. I Hengist bardzo sobie tę radę chwalił.

Im dalej szedł na północ, tym bardziej myśli wokół niego stawały się spokojne. A nawet pogodne i różowe. Od strony Mustakaupunki i Kivitalo docierało do niego to samo obrzydlistwo, co przedtem, tylko jakby słabsze. Ale na północ od tych miast najwyraźniej mieszkali zupełnie inni ludzie.

– Panie, tam nikt nie mieszka – mówił spotkany po drodze wędrowny kupiec. – Tam samo jądro Zmornego Bagni… Tfu, Wielokłosu. Nic tam nie ma, tylko błoto, badyle i dzikie kaczki. I mur.

– Jaki mur?

– Biegnie przez bagna.

– Zagradza drogę na Północ?

– Przeciwnie. Na Północ prowadzi. To jedyna droga na drugą stronę Bagniska… tfu, Wielokłosu. Bo zalane jest wszystko, można przejść tylko grzbietem muru.

Teoretycznie, Hengist powinien pójść w stronę Kivitalo, aby odszukać obraz. Nie mógł jednak nie pójść w stronę tego, co, jak czuł, było tak różowe, miękkie i puchate.

Mur odszukał szybko, w czym pomogły mu zresztą dzikie kaczki. Grzbiet był wąski, ale to nie był problem dla elfa. Biegł szybko, bez wahania i bez zmęczenia. W wodzie, po obu stronach muru, towarzyszyły mu dwa błotne rekiny, które z niewiadomych przyczyn płynęły w tym samym kierunku. Ich płetwy wystawały nad powierzchnią wody, a od czasu do czasu wynurzał się także czubek głowy. Być może, rekiny liczyły na to, że Hengist w końcu spadnie.

I bagno, i mur skończyły się nagle. Gdzieś z tyłu zostały chlupot i bulgot, przed Hengistem rozciągało się wielkie, suche pole. Elf zeskoczył lekko na trawę i piasek. Usłyszał zgrzyt i odwrócił się. Na krańcu ostatniego bajora dwa rekiny próbowały wypełznąć z wody na ziemię w ślad za Hengistem.

„Innym razem” – pomyślał.

Rekiny musiały być bardzo tępe, bo jedyne, co zrozumiał z ich myśli, brzmiało jak: „Błagamy”. Najwyraźniej bestie nie odróżniały swojej przyjemności od cudzej śmierci i prosiły go, żeby dał się zjeść.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny»

Обсуждение, отзывы о книге «Ukochani poddani Cesarza – Tom 2 – Szczury i rekiny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x