Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Magom wszystko wolno
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Magom wszystko wolno: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magom wszystko wolno»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Magom wszystko wolno — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magom wszystko wolno», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Następnie wysłuchałem krótkiego wykładu na temat polityki wewnętrznej, choć i bez tego wiedziałem, że najwyższa władza w kraju znajduje się w opłakanym stanie. Choćby Iw de Jater uważał się za jedynego i pełnoprawnego właściciela swych rodowych włości, nic nie wpłacał do skarbca i na uwagi o „państwie” wysoko unosił brwi. A stolica nie była w stanie (przynajmniej na razie) wpłynąć na mego przyjaciela barona i jemu podobnych. Realna władza tronu rozciągała się jedynie na położone blisko stolicy włości, zaś mieszkańcy pozostałych ziem uważali się, podobnie jak Jater, za całkowicie niezależnych.
Jego Wysokość Ibrin Drugi opowiedział mi o tym wszystkim przy dwóch filiżankach herbaty (kawy odmówiłem i monarcha poszedł za moim przykładem). Król był wysoki i raczej korpulentny, jego ozdobna bródka przypominała mi starannie przystrzyżony krzew bukszpanu. Jego duże, lekko wypukłe oczy spoglądały na mnie ze smutkiem i lekkim wyrzutem: jakbym to ja po kryjomu rozsiewał w państwie zamęt i samowolę.
- Wasza Wysokość - rzekłem, tracąc cierpliwość. - Ta herbata jest przewyborna.
Przez jakiś czas patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
- Cóż - odezwał się w końcu król - ma pan rację. Czas przejść do rzeczy.
Sprawa okazała się dokładnie taka, jak przypuszczałem. Prosta sprawa. Największym zagrożeniem dla państwa są buntownicze nastroje na południu - w nadmorskim stepowym księstwie. Uosobieniem niebezpiecznych nastrojów jest miejscowy książę, pewny siebie wichrzyciel, będący (co za pech!) teściem króla. O tym, by dogadać się na rodzinnym gruncie, nie ma nawet mowy; stepowe księstwo demonstracyjnie okazuje stolicy nieposłuszeństwo, podczas gdy szlaki handlowe... Porty... Chyba sam pan rozumie... Krótko mówiąc, by nie obciążać gościa, czyli mnie, smutnymi szczegółami, poleca mi ukarać księcia Driwegocjusa (o tutaj, na karteczce, jest zapisane prawidłowo jego imię) za czyny, które doprowadziły do groźby rozpadu państwa i perspektywy wojny domowej (pełne oskarżenie napisane jest niżej - wymienione są tam konkretne uczynki, z których każdy miał miejsce w rzeczywistości. To chyba wystarczające dla Rdzennego zaklęcia, prawda?).
Długo przeglądałem papiery, które podsunął mi Jego Wysokość; chociaż nie zawierały niczego, co można by tyle czasu studiować. Wszystko było wręcz nadmiernie zrozumiale; imię buntowniczego księcia rozpisane było po sylabie, jego przewinienia wobec państwa wykaligrafowano filigranowym pismem skryby; szczerze mówiąc ledwo się powstrzymałem, by nie zamienić się na miejscu w jakieś szybkie nocne stworzenie i nie przerwać audiencji w najbardziej bezczelny sposób.
Udało mi się jednak powstrzymać.
- Tak - król uśmiechnął się lekko. - Za pięć... nie, już za cztery dni w pałacu odbędzie się największe od ostatnich dwóch lat przyjęcie. Naprawdę wielkie przyjęcie. Śmietanka arystokracji, magowie pierwszego stopnia i wyżej... Nasz teść, ten podły buntownik, oczywiście także został zaproszony; mało tego - zjawi się. Jest do tego stopnia arogancki i przekonany o swoim bezpieczeństwie, że...
Milczałem.
- Jest pan magiem poza rangą - łagodnie przypomniał mi król. - Jest pan oczywiście również zaproszony. Prawdopodobnie ochrona nie dopuści pana blisko Driwegocjusa. Ale nie chodzi tu o zamęczenie karanego jakąś konkretną wymyślną śmiercią. Nie, nie ma takiej potrzeby - wręcz odwrotnie. Potrzebujemy, by umarł jak najbardziej naturalną śmiercią, żeby nie wywołała ona niepotrzebnych domysłów... Musimy wyrwać tę drzazgę, by w końcu przestał on czynić zło - kraj będzie mógł wówczas odzyskać jedność.
Wyobraziłem sobie, jak w samym środku balu królewski teść pada na ręce strażników, podbiegają lekarze i orzekają naturalną śmierć od wylewu.
Potem zaś wyobraziłem sobie, jak w zamku de Jatera pojawiają się królewscy emisariusze. I jak krnąbrny Iw pokornie obowiązuje się przestrzegać ustanowionych przez kogoś praw, corocznie oddawać taką to a taką ilość pieniędzy i rekrutów, a w przypadku wojny - choćby ze stepowym księstwem - stawiać się na zew trąby i podstawiać pod czyjś miecz swą niepokorną głowę.
- Rozumiem troski Waszej Wysokości - rzekłem z westchnieniem. - Muszę jednak przyznać, że miałem własne plany co do...
Smutne wypukłe oczy zrobiły się jeszcze smutniejsze. Zaciąłem się.
- Obawiam się, mój przyjacielu, że nie zrealizuje pan swoich planów. Jego ekscelencja na przykład jeszcze nigdy w życiu nie wybaczył zniewagi - a szantaż, panie zi Tabor, to ciężka zniewaga, chyba sam pan rozumie... A ja dysponuję instrumentami nacisku na jego ekscelencję. Mógłbym was pogodzić.
- Nie jestem znów taki bezbronny - odparłem, przyglądając się cienkiej białej bliźnie na królewskim czole.
Brodacz przytaknął:
- Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak także ekscelencja... nie jest pozbawiony kłów. A co do zaklęcia Kary, mój przyjacielu - jest ono jednorazowe. A nas jest wielu. I uśmiechnął się - po raz pierwszy od początku rozmowy; ozdobnie przystrzyżona bródka w jednej chwili zmieniła kształt. Ja również się uśmiechnąłem:
- Jeszcze chwila i Wasza Wysokość przekona mnie, że dla własnego bezpieczeństwa powinienem spełnić groźbę i ukarać jego ekscelencję!
- Nie do końca - król potarł nasadę nosa. - Wszak wówczas ja będę niezadowolony. A ja, nawet w najcięższych czasach, zawsze mam na służbie kilku... bardzo skutecznych ludzi.
- Upadek obyczajów - rzekłem z goryczą. - Za starych czasów pójście na służbę było hańbą dla maga. Tym bardziej dla dziedzicznego.
- Jest pan zbyt miody, by rozprawiać o starych czasach - oznajmił król z powagą. - Dobrą tradycję bardzo łatwo pomylić z przesądami.
I Jego Wysokość mrugnął do mnie. Mrugnął wesoło, a nawet nonszalancko.
- Powinien pan, drogi Horcie, pomyśleć o własnym losie. Miał pan szczęście i zaklęcie tym razem dostało się panu. Nie to jest jednak najważniejsze. Szczęśliwy traf wyrwał pana z głuszy i zaprowadził do stolicy. Tak, każdy mag sam jest sobie panem, samotność uszlachetnia duszę, wszystko to wiem, nasłuchałem się w swoim czasie. Niech się pan jednak zastanowi, Hort. Dobrze zastanowi. Kraj czekają wielkie wstrząsy - ale i wielkie wyzwania. I pan, drogi dziedziczny magu, mógłby się stać nie tylko wspaniałym - ale i wielkim. Wojownikiem, dyplomatą, ministrem koniec końców... Proszę pomyśleć. Nie uważa pan?
Milczałem.
- A teraz - zupełnie innym tonem rzekł Ibrin Drugi - raczy się pan opowiedzieć. Musimy zawczasu opracować plan działania, a i pan musi się przygotować. Nie będzie pan chyba czytał oskarżeń z kartki?
Milczałem.
Królewski teść nie jest magiem, jest jednak dostatecznie potężny. I jego występki są więcej niż poważne. To znaczy, że jeśli ukarzę Dri... wegocjusa, będę miał prawdopodobnie szansę na awans... Tym bardziej, że sam król...
Ale moja wszechwładza trwała tyle, co nic!
Nie zdążyłem... nie zdążyłem zrobić niczego, prócz nastraszenia ekscelencji i oblania lemoniadą jego lokaja.
Ach, gdyby król domyślił się, że nie należy mnie szantażować, działać siłą! Kto wie...
Bardzo trudno mnie zmusić. Praktycznie niemożliwe jest nakłonienie mnie do czegoś siłą.
Zastanawiałem się, czy mam zacząć udawać i odegrać pokorę. Czy wprost powiedzieć Jego Wysokości, że nie ma racji, zamienić się w nietoperza i...
- Niewątpliwie interesowałeś się, Wasza Wysokość, mechanizmami Kary’?
- Oczywiście - radośnie przytaknął brodacz. - Konsultowałem się z samym panem przewodniczącym Klubu Kary.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Magom wszystko wolno»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magom wszystko wolno» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Magom wszystko wolno» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.