Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Magom wszystko wolno» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Magom wszystko wolno: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Magom wszystko wolno»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Magom wszystko wolno — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Magom wszystko wolno», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

* * *

„Posłuchajcie legendy o pobratymcach współsownikach, potężnych jak huragan. Było dwóch przyjaciół i złożyli sobie przysięgę współsownictwa i mieli wspólną sowę. Połączyły się ich siły i wzrosły stukrotnie; i tworzyli wspólnie rzeczy niesłychane, dzisiaj niewidziane - takie rzeczy, o których pieśni nie wstyd śpiewać... Jeden współsownik pragnął, aby ludzie żyli w pokoju, aby wszyscy byli równi, jak kamienie na brzegu morza, od króla po najbiedniejszego chłopa... Zaś drugi współsownik inne miał zdanie i nauczył ludzi, by pragnęli dla siebie lepszego losu. Tak by i zostało, lecz ludzie są zawistni, niezgoda się między nimi zrodziła, a gdzie niezgoda, tam też krew. Ujrzał starszy współsownik, co brat jego uczynił, chwycił widły, którymi się siano przerzuca, i nadział na nie współsownika swego... Tak złamana została przysięga współsownictwa i zemściła się ona okrutnie - powiadają, że po dziś dzień, jeśli pijak, o północy z karczmy powracając, do studni zajrzy, ujrzy na jej dnie ich zastygłe cienie, jak jeden widłami drugiego przebija...”

* * *

W dzień udało mi się chwilę przespać. O czwartej wyszedłem z hotelu i nie ściągając powłoki udałem się do rzemieślniczej dzielnicy.

Garncarze pracowali na samej ulicy; przez jakiś czas włóczyłem się między rzędami stanowisk, przyglądając się, pytając o ceny i wybrednie sprawdzając gotowe wyroby. Potem spodobał mi się dzbanek - zwykły dzbanek z wąską szyjką. Głośno, tak by słyszała cała ulica, dogadałem się z mistrzem, że od ręki zrobią mi taki sam, tyle że dwa razy mniejszy i bez ucha.

Czeladnik, roztropny piętnastoletni chłopak, zdziwił się w milczeniu zachciance bogatego grubasa, bez słów wziął się jednak do pracy. Komórka czeladnika mieściła się w głębi podwórza, za wysokim plecionym płotem. Zażyczyłem sobie osobiście oglądać, jak będzie robiony mój dzbanek. Chłopcu się to nie spodobało, ale mistrz dostał monetę i chłopiec musiał się zgodzić.

Poczekałem, aż chłopak wyrobi i zagniecie glinę.

Potem zawołałem go cicho i spotkałem się z nim wzrokiem.

Wprowadzenie podrostka w stan uległości nie jest łatwym, lecz także niezbyt skomplikowanym zadaniem. Dzieci są mniej podatne; dorośli znacznie bardziej. Chłopak miał zręczne ręce i wprawne oko; już po półgodzinie miałem przed sobą pokraczną figurkę z gliny - niemal dokładną kopię atrapy Kary.

Trzeba było wypalić szkaradę we wspólnym piecu. Postarałem się, by wszyscy obecni w pracowni widzieli zamiast niej mały dzbanek bez ucha. W końcu dzieło było gotowe; zostawiłem chłopca ze srebrną monetą w kieszeni i pełnym przekonaniem, że dzbanek udał mu się na medal.

Dzień zbliżał się ku końcowi. Musiałem się pospieszyć, by zastać garbarzy przy pracy. Na szczęście wśród gotowych sakiewek i woreczków znalazłem jeden, który bardzo przypominał futerał na moją atrapę. Zapłaciłem.

Zegar na miejskiej wieży wybił siódmą. Należało się spieszyć - za pół godziny przybędzie mój gość.

Zjawiła się co do minuty. Po kolei odezwały się moje wartownicze zaklęcia; upewniwszy się, że za drzwiami rzeczywiście stoi oczekiwana przeze mnie osoba, odsunąłem zasuwę.

- Proszę wybaczyć skromne warunki. Mieszkam pod powloką. Inaczej petenci nie daliby mi spokoju.

Była blada i skoncentrowana. I roztaczała delikatny zapach perfum, czego nie zauważyłem podczas naszych poprzednich spotkań; cóż, Prawo Wagi - rzecz święta.

- Pięknie pani wygląda, Oro - rzekłem szczerze.

- Pan za to wygląda nieszczególnie - odparła bez uśmiechu.

- Prowincjuszowi trudno znieść zgiełk stolicy, jej niezliczone rozrywki.

Dama milczała. Pod wybielonymi magią włosami jej piwne oczy wydawały się być znacznie ciemniejsze, niż w były w rzeczywistości. Powaga z lekkim odcieniem cierpiętnictwa czyniły jej twarz ciekawszą i bardziej wyrazistą, bez porównania z dotychczasowym wyniosłym grymasem.

- Odnoszę wrażenie, że nie zabawił się pan jeszcze ani razu - powiedziała wreszcie. - Trapiła pana konieczność wymierzenia kary. I szukał pan godnego obiektu. Dla Kary z dużej litery. Znalazł pan?

- Wszystkich złoczyńców nie da się ukarać - rzekłem, z nieoczekiwaną nawet dla samego siebie goryczą. - Ludzie zapisali skargami gruby zeszyt, całą wielką księgę. Spaliłem ją. W kominku.

- I nadszedł czas na zabawę? - zapytała z wymuszonym uśmiechem.

- Pani rzeczywiście tak poważnie traktuje to Prawo Wagi? - odparłem pytaniem na pytanie.

Skinęła powoli:

- Oczywiście. Czy to powód do kpin?

- Nie... Wydaje mi się, że jest pani bardzo nieszczęśliwa, Oro. Jej blade policzki lekko się zaróżowiły; oczy jednak pozostały jasne, a głos spokojny:

- Zamierza mnie pan uszczęśliwić, Hort?

- Nie - rzekłem z żalem. - To jednorazowa sprawa.

- Tym lepiej. - Kiwnęła głową. - Przyjemnie jest mieć do czynienia z uczciwym człowiekiem. - Przy słowie „uczciwy” jej głos wyraźnie drgnął.

Rozejrzała się. Numer, który wynająłem pod postacią grubego kupca, nie był wyszukany, nie był też jednak nędzny. Łóżko przypominało statek z brokatowym żaglem kotary; naczynie do mycia i nocna waza pod łóżkiem utrzymane były w tym samym stylu - porcelana ozdobiona dużymi błękitnymi kwiatami.

- Znajdzie się u pana wino? - zapytała i głos jej znowu zadrżał.

- Osobiście nie piję, mogę jednak zamówić dla pani.

- Poproszę - rzekła niemal żałośnie.

Podczas gdy wydawałem polecenia obsłudze, siedziała przy stole, wyprostowana, czarno-biała i kompletnie załamana.

Czy mi się podobała?

Jeszcze pół godziny temu niewątpliwie odparł bym: „nie”. Nie lubię kobiet z wybielonymi włosami, władczych, kapryśnych, zgryźliwych.

Czyżby mogła mnie jednak pociągać kobieta ofiara? Taka właśnie uległa, związana Prawem Wagi, z prostymi plecami i wysuniętym podbródkiem, z wielkimi smutnymi oczami?

Czy to zaklęcie Kary zadrwiło sobie ze mnie? Ja go jeszcze nie wykorzystałem, a ono już „wykorzystało” mnie; bo skąd u mnie ten nawyk - kochać ofiarę w swym bliźnim?

Do drzwi zastukał służący z winem Poleciłem mu postawić tacę przy drzwiach numeru.

- Oro, po starej przyjaźni... Mieszkam tutaj pod powłoką, służący na pewno podgląda. Będzie pani łaskawa wziąć swoje wino spod drzwi. Podniosła się bez sprzeciwu, Prawo Wagi to Prawo Wagi. Gdybym poprosił, by zdjęła mi buty - zdejmie? Czy okaże sprzeciw? Ciekawe.

- Zupełnie się pani nie podobam, Oro? - spytałem z fałszywym uśmiechem.

Zmierzyła mnie suchym, nieprzyjemnym spojrzeniem. Jednym haustem osuszyła kielich; byłem gotów zrealizować pomysł z butami, jednak się rozmyśliłem. W tym przypadku potrzebuję damy do działania, nie dla rozrywki.

Dama w tym czasie osuszyła wargi serwetką. Westchnęła głęboko, wstała i królewskim krokiem ruszyła w stronę łóżka; kiedy szła, maleńkie haczyki na plecach jej sukni zaczęły wyskakiwać z równie małych pętelek, same z siebie, jeden za drugim, trzask, trzask, trzask.

Gardzę kobiecą magią i z powodzeniem się jej przeciwstawiam; Ora nie pomagała sobie jednak bezpośrednim magicznym oddziaływaniem. Jej wola skierowana była na małe metalowe haczyki, jakich pełno można znaleźć w każdym sklepie z galanterią. A to, że haczyki wylatywały z pętelek tak dziwacznie, iż suknia obnażała plecy niedbale i przedziwnie, jakby kobieta zmieniała skórę i że plecy pod jedwabiem były tak nienagannie białe i kształtne, nie miało nic wspólnego z magią, lecz z szacunkiem do Prawa Wagi, które wymagało, by z wierzycielem rozliczać się bez fuszerki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Magom wszystko wolno»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Magom wszystko wolno» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Magom wszystko wolno»

Обсуждение, отзывы о книге «Magom wszystko wolno» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x