Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń
Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Kaźń
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Stwórca? – odruchowo powtórzyła Irena.
Muzyk zachichotał.
– Pani Chmiel dała Stwórcy imię.
Wzdłuż płotu szedł, nieumiejętnie machając miotłą, wymuskany młodzieniec wyraźnie szlacheckiego pochodzenia. Latorośl z jakiejś zacnej rodziny czymś zawiniła, okoliczności wymagały szybkiego rozliczenia się z Objawieniem i oto młodzieniec zarabia na poparcie, sprzątając po ubogich, chociaż nawet od lekkiej miotły robią mu się odciski na palcach.
Młodzieniec poruszał się jednostajnie i na oślep, niczym śmieciarka. Irenę rozśmieszyło to porównanie. Po zbliżeniu się do siedzącego wprost na trawie starca z lutnią i towarzyszącej mu obłąkanej, brzemiennej kobiety, zamiatacz się zatrzymał. I wykonał wymowny gest miotłą: jazda stąd, nie przeszkadzajcie mi w procesie odkupienia...
Muzyk podniósł się, mrucząc coś pod nosem.
– Jakie jest imię Stwórcy? – zapytała Irena z typowym dla siebie opóźnieniem.
– Odsuń się – rzekł młodzieniec ochryple.
Irena się nie ruszała. W napięciu marszcząc brwi, mierzyła lutniarza wzrokiem.
– Jakie jest imię Stwórcy?
Zamiatacz ruszył do przodu. Jego delikatną, pozbawioną zarostu twarz wykrzywiła pełna obrzydzenia nienawiść.
– Podnieś zadek, obłąkana latawico!
I zamachnął się miotłą. Oczywiście nie zamierzał jej uderzyć – po prostu odganiał przeszkodę, jak płoszy się z ogrodu wrony.
Muzyk już szedł w stronę domu, wlokąc za sobą lutnię.
Następnego dnia Objawienie dało wszystkim surową lekcję.
Kulawy Łobz pośliznął się w korytarzu, przewrócił i nadział skronią na żelazny sworzeń, na którym niegdyś zawieszony był dywan. Śmierć nastąpiła momentalnie; wszyscy, z wyjątkiem sparaliżowanych i obłąkanej Flai, zbiegli się na miejsce zdarzenia, milcząco i na głos zastanawiając się, za co okrutne Objawienie ukarało biednego Łobza.
Od razu wyjaśniło się, że Łobz upadł, gdyż podłoga w korytarzu była wyfroterowana do połysku zbyt dużą ilością wosku. Nawoskował ją zaś – z najlepszych pobudek – ten sam młody „odkupiciel", który zamachnął się na Irenę miotłą. W ten sposób młodzieniec okazał się winny, choć tylko pośrednio, ludzkiej śmierci.
Z przytułku został wysłany goniec – zapewne do ojca młodzika. Chłopak, który śmiertelnie bał się zemsty Objawienia, dwukrotnie umył nieszczęsnego Gnojarza, a w końcu wszedł na dach naprawiać dachówki. A jako że widział je dotychczas tylko z daleka, wspinał się zaś gdziekolwiek wyłącznie pod okiem nauczyciela gimnastyki, nie było nic dziwnego w tym, że już po półgodzinie pod jego ciężarem zarwała się nieumiejętnie zamocowana asekuracja, a on sam spadł na ganek, łamiąc rękę i nogę.
Irena trzymała się z daleka od ogólnego zamieszania. Zapamiętała obojętną i bardzo zmęczoną twarz martwego Łobza, kiedy go zaszywano w worku. Oraz spoconą fizjonomię młodego arystokraty, oszalałego z bólu i nieszczęść, które na niego spadły. Chłopak nawet nie jęczał, tylko wytrzeszczał oczy na ludzi, którzy obstąpili go ze wszystkich stron, podczas gdy sanitariusze ochotnicy rozprawiali na temat ręki Objawienia, które najwyraźniej policzyło się z młodzieńcem od razu za wszystkie jego grzechy.
Wieczorem przed bramą pojawiła się kareta zaprzężona w czwórkę czarnych koni. Młodzieniec został wywieziony do rodzinnych włości – Irena miała szczerą nadzieję, że nie zostanie on kaleką do końca życia. Kulawego Łobza wyniesiono w worku za bramę i pochowano gdzieś w pobliżu. I chociaż obaj byli jedynie zmaterializowanymi, pozbawionymi przeszłości i przyszłości fantomami, Irena czuła się podle.
Tymczasem stary Muzyk wpadł w depresję. Siedział na swoim miejscu pod płotem, zawodził piosenki i nie zwracał na zamieszanie najmniejszej uwagi. Co oznaczało, że Irena jeszcze nieprędko dowie się, jak nazywał się Stwórca w jej własnym opowiadaniu „O tym, który okazał skruchę", ani co jaszczurka o imieniu Miłosierdzie powiedziała kameleonowi o imieniu Skrucha.
Irena poczuła, że ktoś jej się przygląda i odwróciła głowę.
W odległości kilku kroków stała jasnowłosa, krótko ostrzyżona dziewczynka. Jej wzrok był dziwny – ni to wystraszony, ni to pytający.
Noc minęła źle, a następny dzień zaczął się jeszcze gorzej – wynurzył się skądś tyran, Groch, który doszedł do siebie po kolejnym ciosie od losu, i zaczął snuć między „ubogimi", zerkając na nich, coś mamrocząc i powoli się rozkręcając – najwyraźniej wydawało mu się, że jest imperatorem przechadzającym się wśród ostatecznie już rozpasanych sług, który mimo arystokratycznego pochodzenia i łagodnego charakteru będzie musiał wziąć się w garść i położyć koniec tej samowoli.
– Chodź no tu!
Niedorozwinięty chłopak o imieniu Ząb – ten sam, który trafił do przytułku razem z Ireną – podszedł, uśmiechając się ze zmieszaniem.
– Ty sssukinsynu... – zaciągnął Groch i jego głos był niemal pieszczotliwy. – Nie znasz zasad, ty mały sukinsynu? Nie znasz prawa?
Ząb zatrzepotał rzadkimi rzęsami.
Genialna intuicja obłąkanego Grocha bezbłędnie wskazała mu ofiarę – najsłabszą, najbardziej nadającą się do przygotowanej dla niej roli. Aby podporządkować sobie Zęba, „imperator" nie będzie musiał nawet szczególnie drażnić Objawienia.
Irena nie chciała na to patrzeć. Odwróciła się i poszła do domu.
W korytarzu – po śmierci kulawego cały wosk został z podłogi dokładnie zeskrobany – czekała na nią jasnowłosa dziewczynka.
Sama nie wiedząc, dlaczego to robi, poddając się nagłemu impulsowi, Irena położyła dłoń na jej główce.
Dziewczynka się nie odsunęła.
Jej oczy zrobiły się bezmyślne; osowiałe, jak pod działaniem silnego narkotyku. Stanęła na palcach, jakby chciała przytrzymać rękę Ireny.
Najwidoczniej po raz pierwszy w życiu dziewczynka poczuła bezinteresowną pieszczotę. Nieobliczoną na ewentualny zysk.
Tylko jak udało jej się to wyczuć? Jakimś siódmym zmysłem?
Zresztą Irena i bez tego wiedziała, że wyróżnia się spośród innych; jak albinos w stadzie kruków. Od razu dostrzegł to Rek, natychmiast zrozumiał Muzyk. Dziwne tylko, że nie zauważył tego Najwyższy Interpretator.
Choć i tak najbezpieczniejszym schronieniem okazał się dla niej „przytułek dla ubogich". Może musi się po prostu przyczaić i zaczekać, dopóki modelator ostatecznie nie rozczaruje się względem swego genialnego modelu i nie przypomni sobie o byłej żonie, pechowej zwiadowczyni.
Jeśli w ogóle sobie przypomni. Jeśli wciąż żyje i jest tutaj, a nieskończona studnia modeli nie wciągnęła go niczym wir.
Być może każdy następny model jest bardziej obłąkany od poprzedniego oraz bardziej ograniczony przestrzennie. I w końcu Andrzej zmodeluje klatkę, jak w przypadku szalonej Flai, i skończy zamknięty w niej w towarzystwie absolutnie nieprawdopodobnych i zwariowanych stworzeń podlegających nieznanym prawom.
Chociaż nie. Andrzej zawsze wiedział, co i po co robi. Peter nie miał racji, uważając, że oszałamiający sukces, który ostatecznie zamienił się w klęskę, był dla Kromara czymś nieoczekiwanym.
Na podobnych, przygnębiających rozważaniach upłynęła jej kolejna noc.
Rankiem brama się otworzyła, wpuszczając kolejną grupę dobrowolnych pomocników, i jako pierwszy wszedł szczupły chłop ze skupioną, wyrazistą twarzą i wygiętymi w tyldę brwiami.
Bezinteresowny rycerz Rek o przydomku Dzika Róża.
Za sągiem drewna dzieci bawiły się w coś w rodzaju berka – bez uśmiechów, rzeczowo, jakby wykonywały jakąś odpowiedzialną pracę. Muzyk trącał struny swej lutni; Irena siedziała obok niego i patrzyła, jak Rek, naśladując chłopską manierę poruszania się, rozładowuje stojący na środku podwórza wóz.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Kaźń»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.