Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Do ich obowiązków należało też pilnowanie bramy i tresowanie pilnujących przytułku psów. „Ubodzy" w żadnym wypadku nie mogli uciec, oczywiście dla własnego dobra.

Irena się uśmiechnęła.

Nie miała czasu, żeby wszystko zobaczyć i dokładnie poznać zasady życia w przytułku. Miała jednak szczęście, już pierwszego dnia znalazła sympatycznego rozmówcę. I wkrótce poczuła, że jeśli pozna świat „ubogich", zrozumie cały ten model.

Myliła się jednak.

* * *

Staruszek z lutnią spędzał czas w kącie podwórza, dość spokojnym i cichym miejscu, w którym słońce przygrzewało od rana do samego południa. Staruszek uderzał w struny i śpiewał ciche piosenki bez melodii ani rytmu, monotonne, lecz posiadające dziwnie magnetyzujący wpływ na słuchacza – w każdym razie na Irenę.

– Tak, czytałem „Tego, który okazał skruchę". Opowiedzieć ci? Nie. Nie boję się. Ale czy ty potrafiłabyś opowiedzieć, jak na przykład leje się ta woda?

Ze szlaucha, prowadzącego od pompy, falami tryskała migotliwa struga. Żeliwny kocioł powoli się napełniał – któryś z ochotników już się przy nim krzątał, podpalając pod nim ogień. Będzie ciepła woda do kąpieli.

Dziwna sprawa. W wielkim, zewnętrznym, „oryginalnym" świecie opowiadania Ireny nie dostały nawet nominacji do Srebrnego Wulkanu. W modelu numer jeden była to już całkiem niezła twórczość – choćby Semirol właśnie pod wpływem ich lektury podjął decyzję odnośnie do jej życia i śmierci... A wychodzi na to, że tutaj będąca w niełasce autorka Chmiel stała się niemal władczynią dusz. Czy to przypadek, czy kolejny złośliwy żart Andrzeja Kromara?

– Opowiedz, Muzyku.

– Nie mogę...

Irena westchnęła. Staruszek potrafił być fenomenalnie uparty.

– No dobrze... A co zrobiłeś Objawieniu, że cię ukarało?

Starzec uniósł powieki, szeroko otwierając wielkie, bezbarwne i zdziwione oczy.

– Czyżbym został ukarany?

Irena milczała przez chwilę. I rzekła powoli:

– Moim zdaniem, tak... Gdybyś nie został ukarany, mieszkałbyś we własnym domu w towarzystwie dzieci, wnuków i prawnuków.

Starzec wydał z siebie nieokreślony dźwięk.

Wychudzona, dziesięcioletnia dziewczynka – bez względu na to, ile by się ją karmiło, była chuda jak patyk! – podeszła do kotła, żeby ukradkiem ochlapać się wodą. Podwinęła rękaw, wsunęła do niego rękę po łokieć i uśmiechnęła się radośnie; ochotnik, który zajmował się kotłem, odwrócił się od zbiornika. Nie powiedział ani słowa, po prostu się odwrócił, a dziewczynę aż odrzuciło. Odbiegła, potykając się, na drugi koniec podwórza i zatrzymała się tam z płaczliwym wyrazem twarzy, wycierając rękę o suknię.

W oczach człowieka, który dobrowolnie pomagał sierotom, było tyle nienawiści, że nawet Irena, która widziała ten wzrok tylko przez ułamek sekundy, mimowolnie drgnęła.

Przypomniały jej się wygięte brwi Reka: „Handlarze"...

Przypomniał jej się też sklepikarz, z którego lepkich, „życzliwych" łap wyrwał ją bezinteresowny rycerz. „Tak uczy Objawienie – zrozpaczonych pocieszyć, bezdomnych przygarnąć, ciężarne ochraniać... A bękarcika do dobrego przytułku oddamy. No, chodźmy".

Wychudła dziewczynka wciąż jeszcze stała przy płocie.

„Oświecenie uczy, że jeśli ktoś swego dobra nie pojmuje, trzeba mu delikatnie przetłumaczyć albo w tajemnicy dobro czynić. W tajemnicy nie wyjdzie... Nie wierzgaj; do kogo mówię? Jeszcze mi podziękujesz... Bo cię Objawienie pokarze... Za niewdzięczność".

– Poczekaj, Muzyku...

Wstała. Przeszła przez podwórze i zatrzymała się o krok przed dziewczynką. W czymś przypominała ona Reka – była tak samo jasnowłosa i nawet jej męczeńsko zmarszczone brwi wyginały się w tyldę.

Irena się zawahała. Dziewczynka przyglądała się jej z napięciem i wrogością.

– I coś się tak wystraszyła? – Irena przyklękła na jednym kolanie, tak że jej twarz znalazła się nieco niżej od twarzy dziewczynki.

I położyła dłoń na jasnej, krótko ostrzyżonej główce. Ten gest nie przyszedł jej łatwo – nigdy nie głaskała cudzych dzieci, gdyż uważała to za głupi zwyczaj. Przesłodzony i fałszywy; jeśli nie jesteś mamą, po co pchasz ręce?!

Ale tej dziewczynki najwyraźniej nikt nigdy nie głaskał po głowie. A nawet jeśli, to wyłącznie licząc na otrzymanie zapłaty za swą dobroć. Handlarze... Handlarze...

Dziewczynka na moment zamarła. Na ułamek sekundy, Irena nie zdążyła nawet mrugnąć, a podopieczna przytułku już biegła do domu, wysoko zadzierając sukienkę, by nie plątała jej się pod nogami.

Irena nie potrafiła sobie wyobrazić, jak dziewczynka postrzegała świat. Raz spróbowała to zrobić i tak się przeraziła, że natychmiast zaniechała dalszych prób...

– Czemu mi się tak przyglądasz, Muzyku? – Cudowna jesteś.

Irena uśmiechnęła się mimowolnie.

– Nie bardziej niż ty...

– Bardziej – staruszek niechętnie odłożył lutnię. – Proszę mi powiedzieć... na co pani „Ten, który okazał skruchę"?

Słońce stało w zenicie. Wkrótce płot pociemnieje, słońce ukryje się po jego drugiej stronie; tam, gdzie można być prawie wolnym, gdzie biega bez opieki przypominający cielaka chart irlandzki.

– Jestem wariatką – odparła Irena możliwie obojętnym tonem. – A co, zapytać nie można?

Lutniarz uśmiechnął się kącikiem ust.

– Zapytać można...

Barczysty osiłek z brodą o nieokreślonej barwie – jeśli wierzyć Muzykowi, mieszkał w oficynie już czwarty miesiąc – wyniósł z domu na rękach obłąkanego, na wpół sparaliżowanego staruszka. Nikt nie znał jego wcześniejszego imienia, wszyscy nazywali go wyłącznie Gnojarzem. Jeśli jakiś ochotnik nie czuł się szczególnie winny wobec Objawienia, zawsze unikał zajmowania się Gnojarzem, lecz jeśli, podobnie jak barczysty rozbójnik, miał na swym sumieniu ludzkie życie, częstokroć niejedno... no cóż, kąpanie Gnojarza było właśnie tym zadaniem, za wypełnianie którego Objawienie mogło wybaczyć wszystko.

Biedak się bał. Zakrywał oczy dłonią. Wciągał głowę w ramiona, jego uschnięte nogi wyglądały jak martwe gałęzie czarodziejskiego drzewa. Osiłek, gardząc cudzą pomocą, zaczął po kolei rozbierać staruszka z jego szarych łachów, mając przy tym taki wyraz twarzy, jakby musiał gołymi rękami rozdzielać gnijącą krowią tuszę.

Z domu wyszła gromadka dzieci. Usiadły w kącie podwórza w kółeczko, nie dotykając się przy tym łokciami. Nie zwracając na to, co dzieje się dookoła, najmniejszej uwagi, zaczęły grać w kamyki...

– A wierzysz w... Stwórcę, Muzyku?

Lutniarz milczał.

– A gdybyś był – wyobraź to sobie przez chwilę – gdybyś był Stwórcą i postanowił zmodelow... stworzyć... świat... Mógłbyś się obejść bez Objawienia?

Gnojarz krzyknął z bólu. Osiłek mył go, jakby ten był kawałkiem drewna. Najpewniej Objawienie wynagrodzi sanitariusza ochotnika wyłącznie za rezultat.

Muzyk podniósł głowę. Irena zachmurzyła się, napotykając jego wzrok.

– O co chodzi?

– Mniej więcej o tym pisała autorka Chmiel – rzekł niechętnie starzec. – Wiejski chłopiec podsłuchał spór jaszczurki z kameleonem. Jaszczurka nazywała się Miłosierdziem, a kameleon Skruchą... A potem w ich kłótnię wtrącił się Stwórca.

Osiłek zawinął drżącego Gnojarza w strzępek czystego materiału i zaniósł do domu – z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Gnojarz po starczemu mrużył oczy, które łzawiły mu z zimna albo ze...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kaźń»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Kaźń»

Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x