Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Drzewa zaczęły się przerzedzać. Rycerz odwrócił się.

– Zaraz wyjdziemy z lasu... Trzeba będzie pokonać rzekę... Jest tam droga... Wzdłuż stromego brzegu...

Irena skinęła głową.

Wystarczyłby postój, króciutki... tylko na minutkę. I przeczytać opowiadanie „O tym, który okazał skruchę". Chciała to zrobić już od chwili, gdy nad horyzontem pojawiło się słońce. Światło było idealne do czytania... lecz niestety, nie mieli nawet minuty.

Trzeba iść przed siebie, w przeciwnym razie będzie relacjonować treść opowiadania katowi... z objaśnieniami i komentarzami autorki.

Las się skończył.

Tak, brzeg jest stromy. To już przedgórze; Irenie wydało się nawet, że poznaje okolicę. Jakby coś podobnego widziała już z okna samochodu, przelotnie, przejeżdżając obok z bezpieczną prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.

Spod końskich kopyt sypały się kamienie. Staczały się po stoku i z pluskiem wpadały do wody. Na dnie wąwozu płynęła rzeczka, a raczej strumień.

Irena musiała się pospieszyć.

Kiedyś z Andrzejem przez cały dzień budowali na podobnym strumieniu tamę. I utworzyli zbiornik trzy na trzy metry, w którym woda sięgała Irenie do podbródka. I przez dwadzieścia minut grali dmuchaną piłką w wodne polo, dopóki nie pojawił się leśniczy i nie urządził im awantury; zagroził nawet mandatem, gdyż, jak się okazało, podobne zapory są dla delikatnej przyrody bardzo szkodliwe.

– Uwaga, pani Chmiel! Ireno...

I bez tego starała się stąpać jak najostrożniej.

Musieli rozebrać zbudowaną z takim trudem tamę... A późną nocą, po powrocie do namiotu, wymarznięci i głodni, wypili z rozpaczy dwie butelki gęstego, mocnego wina... przy czym Irena piła na równi z Andrzejem... Rankiem zaś...

Zachwiała się. Złapała za gałązkę jakiegoś krzewu.

Ścieżka prowadziła wzdłuż brzegu, który stawał się coraz wyższy i bardziej stromy; płynący na dnie strumień zamienił się w rzeczkę. Dość głęboką, sądząc po niesympatycznych wirach na powierzchni wody.

I woda była niewątpliwie zimna.

– Daleko jeszcze, Reku?

– Zaraz dotrzemy do mostu...

Nie dokończył. Koń się potknął. Zatańczył kopytami, spod których wyśliznęła się cała warstwa piasku i gliny. Na oczach Ireny i Reka zwierzę zaczęło zsuwać się coraz niżej, szorując brzuchem po kamieniach.

Tak, woda była zimna. W każdym razie koń wybałuszył oczy, jakby wpadł w przerębel. Woda bryznęła aż na wysoki brzeg. Koń młócił kopytami, imitując ruchy pływaka, podczas gdy nurt nieubłaganie spychał jego ciężkie ciało, wlokąc je ze sobą.

Irena przyglądała się temu z otwartymi ustami. Koń płynął, a razem z nim przytroczony do siodła juk i podróżna sakwa, w której...

Irena jęknęła. Zasłoniła twarz rękami i usiadła na ścieżce.

– Naprzód!

Przed nią pojawiła się blada, wykrzywiona wściekłością twarz Reka.

– Naprzód. Jeśli nie chce pani...

Spod nóg osypywały się kamienie. Płynący koń już zniknął za zakrętem, co tam, wydostanie się. Jakiś wieśniak będzie miał szczęście, przybędzie mu inwentarza. Jeśli oczywiście koń Reka nie jest nauczony szczekać na obcych jak pies i nie będzie wiernie szukać swego właściciela.

Choć dla „Tego, który okazał skruchę" to już bez różnicy. Wszystko jedno...

Zmusiła się, by wstać i ruszyć w dalszą drogę.

Zycie się jeszcze nie kończy. Ale czy znajdzie drugi egzemplarz?

* * *

Most był wąski i kruchy, jak radość sieroty. Trzymał się na dwóch linach i jednym, zbutwiałym palu – nawet gdyby koń tu dotarł, i tak trzeba by skakać do wody.

– Proszę nie patrzeć w dół.

Irenie podobała się troskliwość Reka – i trochę ją bawiła. Zupełnie nie bała się rwącej wody. Ten świat, świat drugiego modelu, przy bliższym poznaniu okazywał się coraz bardziej miałki, żałosny, zabawkowy...

Ten świat ją oszukał. Pierwsze wrażenie okazało się fałszywe. Studnia na drodze, żywa studnia z żywą wodą, jak pysk przedpotopowego potwora. Dekoracja. Karton. Jedyne, co w tym świecie było prawdziwe i rzeczywiście przerażające, to ich Objawienie; nieubłagane kij i marchewka wiszące nad głową każdego jego mieszkańca.

Ciekawe, jak hercog zaskarbia sobie względy Objawienia? Kiedy trzeba na przykład obić niesfornego sługę? Rezygnuje z deseru i robi z kompotu darowiznę na rzecz domu dziecka?

A sympatyczny Rek sądzi, że ona boi się nędznego mostu, trzymetrowej wysokości i szybkiego nurtu?

Pod jej nogą złamała się deszczułka. Irena syknęła, kurczowo łapiąc się poręczy.

– Kto odpowiada za stan tego mostu?

– Co?

Szum wody zagłuszył jej słowa.

– Czy tędy w ogóle ktoś chodzi? – zapytała z irytacją.

Rek nie usłyszał.

Przeciwległy brzeg był znacznie łagodniejszy. Nie trzeba było nawet iść po ścieżce – stok był porośnięty krótką trawą, taką jaką obsadza się stadiony, klomby i podnóża pomników.

I, co było znacznie bardziej optymistyczne, nieco dalej na brzegu widniały napełnione wodą ślady kopyt. Koń wywinął się lekkim szokiem, zapewne wkrótce nastąpi radosne spotkanie...

– Reku... – Irena się zatrzymała.

Rycerz się odwrócił.

– Co?

Zawahała się, zbierając myśli. Na czole mężczyzny pojawiła się zmarszczka zniecierpliwienia.

– Chodźmy już...

– Czy zachowało się krzesiwo?

Rycerz poklepał się po pasie, dając tym gestem do zrozumienia, że krzesiwo nosi zawsze przy sobie.

– Więc podpalmy most...

– Co?!

– Podpalimy most – rzekła Irena z większym przekonaniem.

– Żeby uciec pościgowi... Żeby trudniej im się było przeprawić...

Rek męczeńsko zmarszczył brwi.

– Podpalić... Za coś takiego Objawienie... da nam popalić.

– To dobry uczynek – rzekła Irena z kamienną twarzą.

– Most jest niebezpieczny. Niszcząc go, możemy uratować życie nieostrożnego wędrowca... albo dziecka, które zabłądziło. I skłonimy ewentualnych użytkowników... no, tych, którzy po nim czasem chodzą... aby doprowadzili swój teren do porządku. Naprawili ten albo zbudowali nowy... A może się mylę?

Rek milczał.

– Tracimy czas – oznajmiła nerwowo.

* * *

Nie musieli podpalać mostu.

Wystarczyło przeciąć jedną z podtrzymujących go lin i most stał się całkowicie niezdatny do użytku, gdyż druga lina, kompletnie przegniła, urwała się sama.

– Nie tak efektownie, ale za to efektywnie – wymamrotała Irena pod nosem.

Rycerz przyglądał się jej niemal ze strachem.

– O co chodzi, Rek? Zawahał się.

– Nawet gdybym wcześniej wątpił, że jest pani autorką Chmiel, to teraz nie mam co do tego już najmniejszych wątpliwości.

– Naprawdę? – zapytała ze zmieszaniem. – Dlaczego?

Szli po stoku. Rzeka została za nimi; na wpół zarośnięta ścieżka doprowadziła ich do drogi, która najprawdopodobniej wiodła do jakiejś wsi. Wędrowcy byli głodni i spragnieni; Rek milczał tak długo, że Irena straciła już nadzieję na odpowiedź.

– Czy umyślnie zapytała mnie pani o Mrocznego Interpretatora, Ireno?

– Na pewno nieprzypadkowo – wymamrotała, próbując zrozumieć, do czego zmierza ta rozmowa.

– Chce pani, żebym opowiedział, co o tym myślę? No tak. Uznał jej pytanie za próbę. Za test.

– Tak, Reku... Będę panu bardzo wdzięczna.

Bezinteresowny rycerz westchnął.

– To, co mówiła pani o moście... jest typowym przykładem mrocznej interpretacji. Usprawiedliwianie się przed Objawieniem. Sprytne posunięcie...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kaźń»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Kaźń»

Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x