Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Kaźń» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kaźń: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaźń»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kaźń — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaźń», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Irena słuchała i czuła, jak zaczyna puchnąć jej głowa.

Ależ złorzeczyły te przekupki na skrzyżowaniu... „Bezinteresowny. Bezinteresowne ścierwo..."

– A nie jest ich panu żal, Rek? Tych kobiecin z rynku?

Zacisnął wargi tak, że niemal w ogóle zniknęły z twarzy. Wyraźnie zaznaczyły się zmarszczki w kącikach ust, Irena zdała sobie nagle sprawę, że wcale nie jest on taki młody. Ma po prostu takie rysy twarzy, chłopięce, łagodne – podobni mężczyźni do pięćdziesiątki wyglądają na młodzików, a potem nagle zmieniają się w starców.

A Rek jest chyba jej rówieśnikiem. Przedziwne...

– Objawienia nie da się oszukać, łaskawa pani Ireno. Zło powinno pozostawać złem. Aby kara za nie była prawdziwa i mogła przezwyciężyć... nagrodę za dobro.

Rozpędzona beczka... Zmiażdżyłaby staruszkę na miazgę i wino zmieszałoby się z krwią.

Irena bezmyślnie pogłaskała się po brzuchu.

– Bardzo dobrze – rzekła odruchowo.

Słońce po raz ostatni odbiło się w oknach naprzeciwko i zaszło za dachy oraz stojące na nich kurki. W półmroku blada twarz Reka Dzikiej Róży wyglądała jak posypana mąką.

– Czy wyglądam na osobę obłąkaną, Rek?

Milczał przez chwilę.

– Nie, łaskawa pani Ireno. Wygląda pani na kogoś, kto... Zająknął się.

– Potrzebuje pomocy? – zakończyła za niego z ironią w głosie. Przypomniała sobie niedawny incydent ze sklepikarzem.

– Handlarze – wymamrotał jej rozmówca z dziwną intonacją. Najwyraźniej oznaczała ona skrajną pogardę.

Irena westchnęła. Nie sądziła nawet, że utrata wampira okaże się tak uciążliwa, tak niepowetowana. Dopóki Semirol był przy niej, pozostawała jej choć odrobina... normalności. Dowód, że to wszystko nie jest snem, a ona nie leży nafaszerowana narkotykami na jakimś stole operacyjnym.

Wampir jako pomost łączący ją z normalnym życiem. Dziwne są koleje losu.

Rek przyglądał się jej badawczo. Nie jestem nachalny – mówiło jego spojrzenie – nie narzucam się z pytaniami... Ale czy naprawdę pani sądzi, że wygląda na osobę, za którą się podaje?!

– A gdybym pochodziła z innego kraju... z jakichś zamorskich krain?

Zasępił się.

– Powiedziałam coś nie tak?

– Niestety tak, łaskawa pani Ireno. Obce kraje nie istnieją. To tylko bajki.

Potrzebowała dłuższej chwili, by odzyskać dar mowy, a bezinteresowny rycerz cierpliwie milczał. – A więc...

– Wygadują różne rzeczy o obcych krajach. A ja przewędrowałem całą ziemię, od końca do końca. Na zachodzie i północy wznoszą się góry, których nie przebył żaden człowiek. Na wschodzie jest pustynia, za którą nie ma niczego. A na południu rozpościera się morze... Marynarze, kiedy się upiją, często przechwalają się, że dotarli do drugiego brzegu. Ale wystarczy odrobina spostrzegawczości, by wiedzieć, że wszyscy oni kłamią. I nikt nigdy nie widział żywego cudzoziemca. Ani nawet martwego. Wszystko to wymyślane z nudy legendy albo przechwałki.

Irena milczała.

Ciekawe, czy Rek jest wystarczająco cierpliwy, by poczekać, aż Irena przetrawi tę szokującą informację?

A może on kłamie?! Nie. To raczej mało prawdopodobne...

Zamknięty świat. No tak. Tam, w modelu triumfalnej praworządności, modelu adwokatów wampirów, trudno było określić granicę istniejącego świata... Antena satelitarna na dachu... Ale czy istniał sam sputnik?!

Istnieje taka zabawka dla dorosłych – diorama. I nie zawsze można łatwo określić, w którym miejscu kończy się prawdziwy piasek i prawdziwe kamienie, a gdzie zaczyna pustynia namalowana na wielkim płótnie.

Miasto istnieje. Lecz już góry na horyzoncie są złudzeniem. Każdy kolejny model jest mniejszy – czyżby modelatorowi zaczynało brakować budulca?!

A może...

Świat jest taki, jakim postrzegają go ludzie. Dla jakiegoś chłopa, który cały dzień haruje w pocie czoła, a w święta jeździ na jarmark, wystarczyłoby zmodelować jego dom i pole, skrawek lasu oraz sąsiednią wieś z jarmarkiem i wyboistą drogą w obie strony... A także sąsiadów, którzy słyszeli, że ponoć jest gdzieś jakieś miasto, ale sami nie mieli okazji go oglądać.

Irena odetchnęła głęboko. Jej rozmówca cierpliwie czekał.

– Niech mi pan pomoże, bezinteresowny Reku. Kogóż innego miałabym prosić o pomoc?!

Zapadła cisza.

– Nie pytam, kim pani jest – wymamrotał rycerz. Krótko i z wyrzutem w głosie.

* * *

Andrzej Kromar lubił piłkę nożną, choć tylko raz jego pasja przybrała formę chorobliwej obsesji. Odbywały się właśnie otwarte mistrzostwa czegoś tam; Andrzej przez dwa tygodnie nie opuszczał trybun, przeziębił się i zachrypł. A jako że między małżonkami panowały wówczas bardzo chłodne stosunki, Irena ironicznie to przemilczała.

Mistrzostwa dobiegły końca. Teraz Andrzej co wieczór wkładał futbolówki i szedł na sąsiednie podwórko, gdzie czekała na niego gromada dzieciaków z całej okolicy.

„Strategia", „taktyka", „model zwycięskiego meczu", „reżyseria gry"...

Do „drużyny piłkarskiej" przyłączały się zarówno maminsynki, jak i doświadczeni, małoletni bandyci. Wujek Andrzej potrafił wciągnąć w to i jednych, i drugich. Pewnego razu na ulicy podeszła do Ireny obca kobieta; jak się okazało matka jednego z „piłkarzy".

– Przepraszam panią... Czy nie mogłaby pani nakłonić męża, żeby miał trochę mniejszy wpływ na dzieci? Przecież on je wciąga, jak do jakiejś... hm, sekty. Syn się do niego modli. Nawet mąż czuje coś w rodzaju zazdrości...

Irena zrobiła wielkie oczy.

„Zawodnicy" rzeczywiście nie tyle biegali za piłką, ile słuchali z otwartymi buziami rozważań „trenera". To, o czym im opowiadał, pozostało dla Ireny tajemnicą. Po kilku tygodniach drużyna wujka Andrzeja zaprosiła na mecz towarzyski dziecięcą drużynę ze szkoły sportowej – i przegrała z kretesem, szesnaście do dwóch.

– Nie może być mowy o żadnym modelu, jeśli te brzdące trzy razy szybciej biegają! – wściekał się Andrzej.

„Treningi" natychmiast poszły w zapomnienie. Okoliczni chłopcy przez kilka dni byli w stanie głębokiej depresji.

Irena wiedziała, że wkrótce po tej klęsce na boisku dyrekcja szkoły sportowej zaproponowała Andrzejowi posadę starszego trenera. Mało tego – raz nawet do niej zadzwonili z prośbą, by wpłynęła na męża. „Genialny strateg. Cóż za taktyka. Przyszłość dziecięcego sportu, młodzieżowego, a potem... Pan Kromar już teraz mógłby otrzymywać bardzo przyzwoite wynagrodzenie, a w przyszłości..."

Ze znużeniem wzdychała do słuchawki.

Andrzej już dawno stracił zainteresowanie słabowitymi „zawodnikami" i piłką nożną w ogóle. Całymi dniami przesiadywał za komputerem, z natchnieniem manipulując zmiennymi symbolami, kompletnie martwymi i niezrozumiałymi dla Ireny.

* * *

– Nikt nie widział, łaskawa pani. W każdym razie nikogo nie widzieli ludzie, których pytałem. Ani krępego, czarnowłosego mężczyzny o imieniu Jan, ani szczupłego szatyna o imieniu Andrzej.

Najwyraźniej informatorzy bezinteresownego rycerza zasługiwali na zaufanie.

Najwyraźniej odnalezienie kogoś w mieście i jego okolicach było dość trudne... albo, przeciwnie, łatwe?

Rek zaciął się, jakby nie mógł się zdecydować na powiedzenie czegoś.

– Proszę mówić, Rek.

– Łaskawa pani powinna zmienić gospodę. Zwróciła pani na siebie uwagę.

Rek zamilkł, nie wiedząc, że jego słowa zostały odłożone na półkę; Irena potrzebowała czasu, by je przetrawić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kaźń»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaźń» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Kaźń»

Обсуждение, отзывы о книге «Kaźń» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x