Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jeszcze wczoraj ludzie w kolejce klęli jeden drugiego, gniewnie i paskudnie. Dziś już milczeli i patrzyli w ziemię.

Za ladą stały dwie kobiety - dorosła i młoda. Młódką okazała się Swietka z czwartego pietra. Nie zatrzymując się nawet na sekundę, specjalną stalową struną cięła śmietankowe masło. Cięła i kładła na wadze. Jasnożółte kęsy gromadziły się jeden na drugim jak sztabki złota.

Starsza kobieta przyjmowała pieniądze i wydawała resztę. Patrzyła na Lidkę, jakby ta była przezroczysta, Swietka zresztą spoglądała dokładnie w taki sam sposób, ale Lidka nie poczuła urazy - Swietka pracuje tu już miesiąc, jako uczennica otrzymuje zapłatę, stoi za ladą po dwanaście godzin dziennie, bolą ją nogi i ćmi jej się w oczach, ale i tak szykują się, by zwolnić ją w przyszłym miesiącu, przygotowują miejsce dla jakiegoś znajomka...

Lidka bokiem wyrwała się z tłumu czekających. Na następną kolejkę nie miała sił. Niech postoi Jana - i tak jest bezrobotna. Albo Timur - organizatorzy tych jego kursów przygotowawczych szykują się do ich zamknięcia...

Przy wejściu do sklepu stał ciemnoczerwony wóz z przyklejonym do szkła ogłoszeniem: „Na sprzedaż”. Drugie, umieszczone nieco niżej oznajmiało: „Prawnik, ekonomistka ze znajomością języków obcych, poszukuje pracy”.

Lidka westchnęła.

W podziemnym przejściu pachniało jak w noclegowni. Ramię w ramię stali tu handlarze; Lidka przechodziła obok nowych i lekko znoszonych sweterków, szkatułek, skarpetek i pierników, zawiniętych w polietylenową folię bułek, starych książek, szalików i sportowych dresów. Szła, wstrzymując oddech i nie rozglądając się na boki, dlatego że spojrzeć znaczyło znów popaść w przygnębienie. Świadomość tego, że i ona sama, Lidka, i jej mama prędzej czy później mogą wylądować w tym przejściu.

Przy wylocie przejścia ktoś wypisał sprayem na szarożółtej ścianie: „Krwiopijcy zabili Zarudnego!”. O dziesięć metrów dalej - na ścianie wiaty przystanku autobusowego: „Krwiopijcy zabili...” Dalej ścianka była rozbita. Groźnie starczały z niej kły szklanych odłamków.

- Przyniosłaś? - zapytała mama.

Już drugi tydzień nie czuła się dobrze i nie wychodziła z domu.

- Tylko masło - odpowiedziała Lidka.

- No i dobrze - stwierdziła matka po chwili milczenia. - A ile?

Lidka się stropiła:

- Trzysta... - Trzysta?!

- Mamo, znów wszystko prawie dwa razy podrożało.

- No... to rozumiem - odpowiedziała matka, nie próbując nawet ukryć znużenia.

Ledwo słyszalnie pomrukiwał telewizor. „Jeżeli załamie się system ubezpieczeń społecznych - denerwował się niewidzialny dla Lidki mówca - to po apokalipsie czeka nas życie w pieczarach... epoka kamienna, oto co nas czeka. Wojna domowa, bunt, grabież wszystkiego, co zostanie... skończymy się jako społeczeństwo cywilizowane...”

Lidka westchnęła. Ojciec pracował w ubezpieczeniach i wszyscy jeszcze niedawno mieli absolutną pewność, że gdzie jak gdzie, ale w tej niewzruszonej organizacji żadne nieszczęścia nie grożą.

Przeszła do swojego pokoiku i usiadła za pustym, roboczym stolikiem. Stolik był całkowicie pusty, tylko pośrodku leżała pod szkłem duża, kolorowa fotografia. Wycięta z jakiegoś tygodnika tak starannie, żeby nie było widać nawet śladu czarnej, żałobnej obwódki.

W tym roku chłody nadeszły bardzo wcześnie. Obiecują wyłączyć światło. Mówią, że na ogrzewanie braknie pieniędzy, gazu, ropy i czegoś tam jeszcze. Niedawno wszystko było - i nagle okazało się, że niczego nie ma... Więc gdzie się podziało, jeżeli wolno zapytać?

Zadzwonił telefon. Lidka odruchowo odczekała trzy sygnały, a potem przypomniała sobie, że przecież mama leży w łóżku i podbiegła do przedpokoju.

- Lida?

Podczas kilku ostatnich miesięcy głos Sławka zupełnie upodobnił się do głosu jego ojca. Wcześniej Lidka aż podskakiwała na jego dźwięk, ale zdążyła już przywyknąć.

- Masz czas... żeby pogadać?

- Ile chcesz... - odpowiedziała, zabierając telefon do swojego pokoiku.

- Wiesz... naradzaliśmy się tu z mamą - odezwał się Sławek po chwili milczenia. - Rozumiesz, coś w tym wszystkim nie... Ale to rozmowa nie na telefon. Nie mogłabyś do nas wpaść?

Lidka milczała.

* * *

W służbówce dozorcy było pusto. I dawno nikt nie przynosił kwiatów. A przecież wtedy, w czerwcu, schody były nimi wprost zasypane...

- Cześć - przywitał ją Sławek. Bardzo schudł po chorobie i zaczął upodabniać się do matki, a nie do ojca. Tylko głos został taki, jak przedtem.

Lidka podała mu czerwony goździk. Sławek machinalnie odwrócił go w dłoniach:

- No, właź... od razu przejdź do gabinetu.

Weszła.

Ze ściany patrzył na nią deputowany Zarudny. Lidce ten portret się nie podobał, ale oczywiście rządziły tu nie jej upodobania, tylko wola mamy Sławka. Nie było tu już komputera ani telefonów, uwolniony od nich stół zajmował pół pokoju, a na całym jego blacie leżały stosy teczek z dokumentami, zszywki czasopism i sterty zapisanych kartek.

Sławek tak samo machinalnie jak przedtem wetknął goździk do metalowego wazonu.

- Zostało po ojcu - westchnął. - Nieuporządkowane archiwum. Część papierów zabrali ci z OP, część potem zwrócili... te osobiste. Wszystko przetrząsnęli... całe archiwum. Rozumiesz?

Lidka kiwnęła głową.

W oficjalnych dokumentach napisano o niej „przyjaciółka syna, przypadkowy świadek”. Przypadkiem ona pierwsza odkryła śmierć Andrieja Igorowicza; przesłuchiwano ją trzykrotnie i za każdym razem wybuchała płaczem. Nie tylko dlatego, że ból był świeży i obezwładniający. Za każdym razem wydawało jej się, że przesłuchujący jej nie wierzą i w każdym słowie wietrzą fałsz.

Po co przyszła? Przecież nie była umówiona? Dlaczego nie zadzwoniła? Dlaczego bez pytania weszła do obcego mieszkania? Dlaczego...

Wszystkich przesłuchujących, ludzi o surowych twarzach i przenikliwych, świdrujących spojrzeniach najbardziej interesowało jedno. A może deputowany Zarudny jeszcze żył? Mógł mówić? Więc jak było: mówił czy nie?

Okazało się bowiem, że Andriej Igorowicz w istocie żył jeszcze w chwili, kiedy Lidka otwierała drzwi wejściowe. Ale kiedy weszła z bukietem do gabinetu, był już martwy - w końcu trafiono go kilkoma kulami pod rząd...

Ale co z nieporządkiem w mieszkaniu? Czyżby nieproszeni goście przeprowadzili swoje poszukiwania jeszcze wtedy, gdy deputowany żył?!

Nie, nie słyszała wystrzałów. Nie, nie zobaczyła nikogo i niczego - o tym, co widziała, już opowiedziała. Nie, on nie mógł mówić... był podziurawiony jak sito...

Mama dawała jej trzy razy dziennie krople na uspokojenie. I woziła do lekarza.

A potem odbyło się ostatnie przesłuchanie. Poprowadził je człowiek z OP. Lidka nigdy go wcześniej nie spotkała, był tęgi, smutny, i długo opowiadał Lidce o swoich ciepłych stosunkach z nieboszczykiem Andrzejem Igorowiczem. Cóż to był za człowiek... ech... Giną sami najlepsi... Więc jak, naprawdę niczego nie słyszała? Szkoda, pomogłaby w śledztwie. Nic? No, szkoda. Więc tak, idź dziewczyno i ucz się dobrze... Andriej Igorowicz byłby zadowolony...

Wezwania do gmachu OP urwały się.

Lidka westchnęła.

- Zabrałem się do porządkowania tych dokumentów. Głos Sławka drgnął. - Ale... jakoś mi to ciężko idzie... I nie mam czasu... przecież się uczę...

Mówił, jakby zamierzał się usprawiedliwiać. Lidka opadła na krzesło dla gości:

- Co, chcesz, żebym ja się tym zajęła?

- No... tak... - Sławek ucieszył się z jej domyślności.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Armaged-dom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Armaged-dom»

Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x