Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina i Siergiej Diaczenko - Armaged-dom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Armaged-dom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Armaged-dom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Armaged-dom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Armaged-dom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Naprzód...

Przewody na dachu były pozrywane i pętały się pod nogami. Anteny stały niczym żelazny, pochylony w jedną stronę las. Lidka szła i nie mogła pozbyć się myśli, że wszystko to już kiedyś było... Lazła po dachu...

Mostek! Z dachu na dach ktoś przerzucił przeciwpożarową drabinę - trzeba było przejść z dziesięć metrów po żelaznych szczeblach, trzymając się jedynie cienkiej poręczy. Lidka zagryzła wargi...

- Nie patrz w dół - odezwał się ojciec głuchym głosem.

Na dole jeszcze byli ludzie. Jedni biegli, inni leżeli bez ruchu. Lidka starała się nie patrzeć.

Żelazo było nieznośnie zimne. Lidka jakoś by to ścierpiała, ale od chłodu sztywniały palce i traciły czucie - a z tyłu ją popychano... szybciej, pospiesz się...

Mostek skończył się zejściem na sąsiedni dach. Lidka zeskoczyła niezbyt zręcznie, ale ojciec zdążył ją w porę złapać i postawić na papie. Obok ciężko sapała Jana.

- Naprzód!

Ruszyli niemal biegiem, zresztą, wszyscy obok też biegli; potem biegnący przodem mężczyzna zatrzymał się nagle i Lidka z rozpędu wpadła mu niemal na plecy.

- Patrzcie! Tam...

Na sąsiednim dachu rozległy się przeraźliwe krzyki. Darła się kobieta... nie, raczej dziewczyna w wieku Lidki. Lidka w odpowiedzi też zaczęła wrzeszczeć, a do krzyku przyłączyła się Jana i ktoś jeszcze...

Ocknęła się od uderzenia w twarz.

- Zamknij gębę! Naprzód...

Biegnąc w kierunku, w którym ją popychali, zdążyła się obrócić i zobaczyć to, co trzęsącymi się palcami pokazywali panikarze. Zobaczyła na szczęście tylko kątem oka.

Glefa. Sięgała grzbietem chyba do drugiego piętra. Poruszała się pionowo. Mokra. Z na poły otwartej paszczy zwisał jej, niczym ogromna chusteczka, skrawek płótna z reklamowego panelu „Twoja Kawa”, na którym był uśmiechający się radośnie blondyn z parującym kubkiem w ręku.

- Naprzód, głupia!

Grzmot. Wprost z nieba opadł śmigłowiec i Lidce się wydało, że pęd powietrza zdejmie jej głowę z ramion. Z czyjejś głowy sfrunął puchowy beret, a helikopter przechylił się w bok i poczęstował glefę serią - a przynajmniej nikłe i z filmów wzięte doświadczenie Lidki powiedziało jej, że to była seria. Tatatatata... Potwór od razu zmniejszył się z dwa razy...

- Obrońcy - płaczliwym głosem odezwał się ktoś za plecami Lidki. - Przyszedł wasz czas, dzieci...

Lidka biegła, wysoko unosząc kolana, bojąc się potknąć o jakiś leżący przewód albo fałdę papy. W biegu przypomniała sobie swoje stare wypracowanie, chyba z trzeciej klasy, o przyjaźni dziewczynki i dalfina.

Kolejny żelazny mostek. Ludzi na dachu było coraz więcej, w pewnej chwili ojciec krzyknął: „Timur!”. Lidka natychmiast spostrzegła brata i mamę. Mama nie czuła się najlepiej. Ciężko oddychała.

Huk helikopterów. Nowy wicher. Wystrzały. Seria. Kadłub helikoptera zawracającego nad sąsiednią ulicą. Lidka zrozumiała, że zazdrości pilotom, którzy nie muszą się bać i rozpychać łokciami, są wszechmogący, latają i tak pięknie bronią spokojnych mieszkańców miasta.

W następnej chwili, gdzieś z tyłu, od morza, rozległ się grzmot wybuchu. W czerwone niebo wzbił się dym z ogniska płonącego nad resztkami rozbitego helikoptera. Timur powiedział coś, czego Lidka nie usłyszała. Teraz nie dało się usłyszeć nawet najgłośniejszego krzyku...

Ojciec szarpnął ją za rękę.

Kolejny właz. Drabina w dół. Stopnie jakieś mokre. Kupa śmieci - guziki, papiery, podeptane rękawice. Zapach moczu. Wyjście na podwórze. Klomb stratowany, że widać tylko glinę. W poprzek klombu leży rozciągnięty człowiek w ciemnym płaszczu.

Ojciec na sekundę się zatrzymuje. Odwraca leżącego na plecy. Nieznajomy ma może z sześćdziesiąt lat i patrzy w niebo szklanym wzrokiem. Trup.

Biegną dalej, bez słowa. W łukach bram - wciąż ta sama ulica. Teraz jechały po niej samochody, chyba cofających się oddziałów OP. W powietrzu unosi się zapach spalin.

- Koniec Narożnej - oznajmił ojciec z wyraźną ulgą w głosie. Mama milczała i wstrzymywała dech.

Wydostali się pod łukiem bramy wprost w tłum innych zasapanych uciekinierów. Niektórzy ich wyprzedzali, inni wyraźnie odpadali z konkurencji. Jakiś człowiek w hełmie okrywającym mu całą twarz klął aż się dymiło i krótką pałką pokazywał, w którą stronę należy biec. Drugi, w takim samym hełmie, tkwił w wieżyczce pancerki, która zatrzymała się w poprzek Narożnej. Za jego plecami kłębiła się ściana nieprzeniknionego dymu. Ulica stała w ogniu.

- Wrota! - zawołała mama, podbiegając do pancerki. - Chłopcy, Wrota się jeszcze nie otworzyły?!

Ten z pałką sypnął jeszcze cięższymi przekleństwami. Tkwiący we włazie wieżyczki pokręcił przecząco hełmem.

Lidka poczuła, że jej serce zapada się gdzieś w głąb brzucha. Leci w dół, ale wciąż się telepie. Jeszcze chwila - i będzie mogła wysrać własne serce, razem z ogniem, zapachem spalenizny, jak roztańczoną pochodnię. „Tym razem Wrota się nie otworzą”.

- Naprzód! - rozkazał ojciec. Lidka nie usłyszała słów, ale odczytała je z ruchu jego warg. Jednocześnie syknęła z bólu, bo ktoś brutalnie szarpnął ją za rękę.

Wybiegli na Aleję Odrodzenia, oszałamiająco szeroką w porównaniu z Narożną. Tu ludzie szli względnie luźno. Lidka postarała się dostosować do powszechnego tempa i odzyskać spokojny oddech.

Wrota się otworzą. Po prostu jest jeszcze za wcześnie. Na razie za wcześnie. Druga godzina od początku mrygi ... A może już trzecia?!

Apokalipsa zaczęła się wtedy, gdy zabójcy wsadzili sześć kul w pierś Andrieja Igorowicza Zarudnego.

Nie, apokalipsa zaczęła się wcześniej...

Nogi są za krótkie. Głowa za blisko ziemi. Co to mówił Andriej Igorowicz o niskim wzroście?

Po raz pierwszy pomyślała o Sławku i jego matce. Po raz pierwszy - i dlatego poczuła wyrzuty sumienia. Centrum... Stamtąd łatwiej się wyrwać. Sławek to silny chłopak, na pewno się wydostaną...

Nagle zatrzeszczało milczące do tej pory radio. Odezwały się jednocześnie odbiorniczek ojca, czarne pudła głośników na fasadach budynków i wylotowe kielichy na pancerkach.

- Do wszystkich. Niebezpieczeństwo od strony wzgórz. Wzmożona aktywność sejsmiczna w rejonie osiedli Czarny Las, Ozierowo, Migowo. Zmiana kierunku ewakuacji. Powtarzam - zmiana kierunku ewakuacji... Północna linie kolejowa, Suchowo-Górny Bolt. Utrzymuje się niebezpieczeństwo od strony morza. Do bezpośredniego zagrożenia z powietrza zostaje jeszcze około dziesięciu godzin. Powtarzam...

Lidka się potknęła. Przez chwilę myślała, że upadnie, ojciec jednak w porę chwycił ją pod pachę.

- Patrz pod nogi...

Zatrzęsła się ziemia. Zakołysały uliczne latarnie. Gdzieś zabrzęczały ostatnie szyby z okien. Luna zapłonęła jeszcze jaśniej.

Ja już dalej nie mogę, pomyślała otępiała ze zmęczenia Lidka. To niesprawiedliwe... mężczyźni i kobiety na tych samych warunkach... jedni mają nogi krótsze, inni dłuższe. Ten jest atletą, a tamten starcem...

Przypomniały jej się szydełkowe serwetki na stole w tym mieszkaniu, do którego się włamali podczas ewakuacji.

Naturalne selekcja, powiedział Andriej Igorowicz. Głos należał do niego, Lidka jednak za nic nie mogła uwierzyć, że Zarudny mógł powiedzieć coś tak okrutnego i bezwzględnego.

„Osobnicy o niższym wzroście mają większe szansę na to, by zginąć w przepychance i ścisku...”

No, na razie szczególnego ścisku nie ma. Tyle, że Lidka wiedziała, iż nie wytrzyma tak długiego, szybkiego marszu. Ale wokół też nie same okazy zdrowia. Zmęczą się i zwolnią...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Armaged-dom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Armaged-dom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Sergej Dyachenko - Das Jahrhundert der Hexen
Sergej Dyachenko
Sergey Dyachenko - Vita Nostra
Sergey Dyachenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Armaged-dom»

Обсуждение, отзывы о книге «Armaged-dom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x