Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3

Здесь есть возможность читать онлайн «Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

PAN Z WAMI. Jako i ogród jego. Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, umilkną telefony. Tu włada magia.
WŁADZA… Wystarczyło zaledwie czworo obdarzonych jej pełnią Ziemian, by z planety Midgaard uczynić prawdziwe piekło.
VUKO DRAKKAINEN… Podąża śladami ich przerażającego szaleństwa. Z misją: Zlikwidować! Wsadzić do promu i odesłać na Ziemię, albo zabić. I pogrzebać na bagnach. Problem w tym, że oni stali się… Bogami.
FILAR, cesarski syn, w krótkim życiu zaznał już losu władcy i wygnańca, wodza i niewolnika. Podąża ku przeznaczeniu, szukając ratunku dla swego skazanego na zagładę świata. Podobnie jak Vuko, i jego próbowano już zabić na najprzeróżniejsze sposoby.
Wsiadasz? Lodowy drakkar topnieje…

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie spałem tamtej nocy, tylko siedziałem, patrzyłem przed siebie i czekałem, aż wzejdzie słońce. A kiedy wreszcie wzeszło, mogłem zobaczyć zbocze góry, las i wijącą się spokojnie wśród wzgórz rzekę. Po raz pierw szy od dawna ujrzałem czysty poranek, z błękitnym nie bem i złotym słońcem, widziałem też, że wzdłuż rzeki prowadzi trakt, a daleko za wzgórzami, ledwie widocz ne, migoce morze jak podróżne lustro z polerowanej stali.

Zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem w dół, czując się dziwnie, bo wprawdzie uwolniłem się i mogłem podą żyć ku przeznaczeniu, ale co krok przypominałem sobie Benkeja i obiecywałem mu, że wrócę do przeklętej doliny choć na samą myśl cierpły mi plecy.

Sama droga okazała się tak zwyczajna, że nie przypuszczałem, że w kraju zwanym Wybrzeżem Żagli coś podobnego jest w ogóle możliwe.

Jeszcze tego samego dnia po południu minął mnie dwukołowy wózek, na którym siedział jednooki karzeł w szerokim kapeluszu. Najpierw zaproponował mi, żebym kupił od niego czyniące przedmioty, którymi handlował.

Powiedziałem mu, wciąż idąc i w każdej chwili gotów uwolnić ostrze włóczni, że widziałem już niejedno i że trzymam się od Czyniących oraz uroczysk jak najdalej. Wózek jednak nadal skrzypiał obok mnie, a starzec spytał, czy nie mam w takim razie jakichś czyniących rzeczy na sprzedaż. Odparłem, że odpowiedź będzie taka sama i żeby lepiej jechał w swoją drogę.

Wtedy zaproponował mi miejsce na koźle, bo powiedział, że sprzykrzyła mu się samotna wędrówka i chętnie podróżowałby dalej w towarzystwie cudzoziemca, który jest mężem rozsądnym, stroniącym od rzeczy będących zakałą tego świata. Spytałem więc, dlaczego sam je sprzedaje, a on odparł, że po to, by się ich pozbyć.

Wsiadłem więc na jego wózek, który potoczył się traktem z biegiem rzeki.

Mąż ów przedstawił się jako Cień Kruka czy coś podobnego i dzielił ze mną posiłek, a ja miałem wrażenie, że na świecie nie istnieje nic lepszego od wędzonki, sera i świeżego chleba.

Po raz pierwszy od bardzo dawna spałem głęboko i nie śniły mi się żadne koszmary.

Następnego dnia jednak obudziłem się, kiedy słońce stało już wysoko, leżąc na derce przy wygasłym ognisku, a wózka i starca nie było ani śladu. Natychmiast przetrząsnąłem wszystkie rzeczy, jakie miałem w koszu i za pazuchą, ale okazało się, że niczego mi nie ukradł. Znalazłem natomiast czysty gałgan, w który zawinięte było kowcze jelito wypchane siekanym w kawałki wędzonym i suszonym mięsem, tak jak mieli w zwyczaju szykować prowiant w podróż ludzie Wybrzeża, bochenek chleba oraz cebulę. Pojąłem więc, że na tym świecie zdarza się spotykać też ludzi zacnych, nieinteresujących się uroczyskami ani niepragnących obrabować, zniewolić lub zabić każdego, kogo widzą. Zwykłych ludzi, którzy jedzą ser, podróżują na wózkach zaprzężonych w onagery, handlują i nie mają nic wspólnego z imionami bogów.

Rozdmuchałem żar, a potem zjadłem śniadanie, patrząc na rzekę i starając się nie myśleć o niczym, a zwłaszcza o Benkeju. A także o Snopie oraz N’Dele.

Wątpiłem, czy jeszcze ich spotkam, myślałem za to o ognistej strzale, która przecięła niebo, tak jak zapowiadały moje wizje, i po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że może to moje przeznaczenie jednak gdzieś istnieje.

Skończyłem jeść, to, co zostało, spakowałem do kosza i usłyszałem skrzyp wioseł. Pomyślałem zrozpaczony, że jak na Nosiciela Losu mam wyjątkowe kłopoty ze zrobieniem choćby kilku kroków, by nie wpakować się w kolejną kabałę.

Łódź pojawiła się zza zakrętu rzeki, była długa, ze złożonym masztem i poruszała się dzięki rzędom wioseł z burt, ale nie wyglądała jak galera. Mąż stojący na dziobie, z cebulą w jednym ręku i rogiem w drugim, krzyknął coś i wiosła stanęły, a łódź sunęła z prądem. Zauważyłem, że nikt na pokładzie nie dzierży pletni, ale i tak kostki mojej dłoni ściskającej kij szpiega zbielały.

– Hej, chłopcze! – krzyknął mężczyzna. – Płyniemy do ujścia! Nie nająłbyś się do wiosła za pół marki miedzią? Lekka robota, płyniemy z biegiem rzeki.

– Całą markę – zawołałem. – Albo pół i jedzenie do miski.

– Pół i jedzenie – odkrzyknął.

I w taki sposób, nareszcie banalnie i bez przygód, dotarłem na brzeg morza, a potem jeszcze dalej, choć to także nie jest cała historia.

Neid ją zwano, gdy w dom wchodziła
wieszczka mądra, różdżce moc dawała,
czarowała wszędy zmysłów obłąkanie,
złym niewiastom – rozkosz i radość.

(„Vóluspd – „Wieszczba „Wolwy)

Rozdział 9. Śpiąca królewna

Pan Lodowego Ogrodu Tom 3 - изображение 47

Gród nie jest wielki, więc i Kawerny nie tak trudno znaleźć. Raz pytamy o drogę, potem przemierzamy kręte uliczki i schody, w końcu docieramy pod spory barbakan zwany wieżą bramną. Kute brony są uniesione i można przechodzić swobodnie, nie ma nawet straży, tyle że nad portalem bramy siedzą dwa żelazne gargulce podobne do smoków, które lustrują przechodniów ślepiami, w których drzemie rubinowy blask, i od czasu do czasu prychają płomieniem. Wiercą się na swoich gzymsach, czasem trzepią skrzydłami i to wystarczy, żeby zrobić wrażenie, ale podejrzewam, że to dekoracja.

Kawerny znajdują się na najniższym poziomie grodu, przytulone do muru zaporowego nad rybackim portem i do skalnej ściany wyrzeźbionej w portale, łuki i kolumnady, niczym Petra. Ciemne otwory prowadzą w głąb góry, pewnie to są słynne kawerny, od których dzielnica wzięła nazwę. Być może chodzi o jakieś składy w piecza rach, może systemy cystern. Dzielnica nie jest wielka, to podłużny plac i plątanina zaułków wokół. Budowle nie są ani gorsze, ani mniej pieczołowicie zbudowane niż gdzie indziej, może tylko nieco niższe, mało która kamieniczka ma więcej niż dwa piętra, a jednak unosi się tu specyficzna atmosfera getta. Może dlatego, że jest tłoczno, o wiele bardziej niż w pozostałych częściach miasta. Mimo mroku i sypiącego drobnego śniegu w podcieniach sporo straganów i ludzi. Może nie od razu tłum, ale blisko. Mieszkańcy są bardzo różnorodni. Część to po prostu cudzoziemcy – wyróżniają się wzrostem, niecodziennymi strojami i wieloma odcieniami skóry, ale część to istoty zmienione w dziwaczne stwory, które trudno uznać za gatunek ludzki. Widywałem na tej planecie już niejedno, ale takie nagromadzenie dziwolągów w jednym miejscu sprawia, że trudno patrzeć bez bólu. Są mutacje, które były najwyraźniej celowe i chyba niezupełnie się udały, oraz całkiem przypadkowe, wyglądające jak ślady schorzeń albo cudacznych krzyżówek ludzi i roślin, owadów lub morskich stworów.

Oto karzeł prowadzi na smyczy bardzo wysoką nagą dziewczynę porośniętą płowym futrem w czarne, zygzakowate pręgi, z ostrymi uszami pantery, wijącym się ogonem i szponami jak sztylety. Dziewczyna ma pałające złotem kocie oko, ale tylko jedno, bo drugie pokrywa bielmo, sześcioro piersi, coraz mniejszych, patrząc w stronę podbrzusza, i garnitur ostrych zębów, które szczerzy co chwilę. Mijają siedzącego, okutanego podartym, wyleniałym futrem osobnika, który wygląda jak kawałek rafy koralowej, jakby porastały go całe kolonie morskich skorupiaków, w tłumie miga mi łysy mężczyzna, któremu z półkożuszka wyrastają cztery ręce. Górna para jest umięśniona i potężna, dolna chuderlawa i pokręcona. Dziewczęta okryte wzorzystą, pokrytą drobną łuską skórą, wyglądające jak człekokształtne węże dusiciele, stoją grupką pod jakąś oświetloną tawerną i zaczepiają przechodniów niczym dziwki, i być może tym właśnie są.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3»

Обсуждение, отзывы о книге «Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x