Orson Card - Czerwony Prorok

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Czerwony Prorok» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Prorok: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Prorok»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od tego dnia Indianin Lolla-Wossiki stał się żałosnym pijakiem. Jego brat, Ta-Kumsaw, chciałby przepędzić białych z kontynentu. Ale gubernator Bill Harrison snuje o wiele okrutniejsze plany wobec Indian. Kiedy zaczyna je realizować, mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina Millera — wyjątkowego białego chłopca, obdarzonego potężną mocą magiczną — z Lollą-Wossiky i Ta-Kumsawem. I tak rozpoczyna się kolejny etap edukacji Alvina.

Czerwony Prorok — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Prorok», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Wiem, ile lat. Będziesz miał swoją bitwę.

— Jak osiwieję? Powiedz mi! Czy będę już umierał ze starości, zanim wywołasz powszechne powstanie Czerwonych? Wiesz, że jestem tu bezradny. La Fayette i de Maurepas nie pozwalają mi się oddalać na więcej niż pięćdziesiąt mil stąd. Nie dają mi żołnierzy. Najpierw musi powstać armia, mówią. Amerykanie muszą zebrać wojska, żebyś mógł z nimi walczyć. A ty jesteś jedynym człowiekiem, który potrafi zmusić tych nędznych bękartów do zjednoczenia.

— Wiem — rzekł Ta-Kumsaw.

— Obiecałeś mi armię dziesięciu tysięcy Czerwonych, Ta-Kumsawie. A zamiast tego wciąż słyszę o mieście dziesięciu tysięcy… kwakrów!

— Nie kwakrów.

— Jeśli odrzucają wojnę, to na jedno wychodzi. — Nagle głos Napoleona stał się delikatny, przyjazny i pełen ciepła. — Ta-Kumsawie, potrzebuję cię, polegam na tobie, nie zawiedź mnie.

Ta-Kumsaw parsknął śmiechem. Napoleon już dawno się przekonał, że jego sztuczki działają na Białych. Ale na Czerwonych nie działały nawet w połowie tak dobrze, a na Ta-Kumsawa wcale.

— Wcale o mnie nie dbasz ani ja o ciebie — rzekł. — Pragniesz jednej bitwy i zwycięstwa, żebyś mógł wrócić do Paryża jako bohater. Ja pragnę jednej bitwy i zwycięstwa, żeby wzbudzić grozę w sercach Białych i zebrać pod swoim dowództwem jeszcze większą armię Czerwonych, wymieść cały kraj na południe stąd i odepchnąć Anglików za góry. Jedna bitwa, jedno zwycięstwo… Dlatego działamy wspólnie, a kiedy skończymy, ja zapomnę o tobie, a ty o mnie.

Napoleon rozgniewał się, ale i roześmiał.

— Połowiczna prawda — stwierdził. — Nie dbam o ciebie, Ta-Kumsawie, ale będę o tobie myślał. Wiele się od ciebie nauczyłem. Miłość do dowódcy bardziej skłania ludzi do walki niż miłość ojczyzny, miłość ojczyzny bardziej niż nadzieja sławy, nadzieja sławy bardziej niż łupy, a łupy bardziej niż żołd. Jednak najlepiej walczą dla sprawy. Dla wspaniałego, szlachetnego marzenia. Moi żołnierze zawsze mnie kochali. Gotowi są dla mnie zginąć. Ale dla sprawy pozwoliliby umierać swoim żonom i dzieciom, i wierzyliby, że warto zapłacić tę cenę.

— Ode mnie się tego nauczyłeś? — zdziwił się Ta-Kumsaw. — To mój brat tak mówi, nie ja.

— Twój brat? Sądziłem, że według niego za nic nie warto umierać.

— Nie, co do umierania nie ma żadnych oporów. To zabijaniu się sprzeciwia.

Napoleon śmiał się, a Ta-Kumsaw razem z nim.

— Masz rację. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Ale lubię cię. Jedno mnie dziwi: naprawdę chcesz odejść, kiedy zwyciężysz, kiedy wszyscy Biali stąd znikną? Pozwolisz, żeby plemiona żyły jak dawniej, rozdzielone, skłócone i słabe?

— Z radością. Tak było przedtem. Wiele plemion, wiele języków, ale jedna żyjąca kraina.

— Słabe — powtórzył Napoleon. — Gdybym kiedyś zjednoczył całą moją krainę pod własną flagą, trzymałbym ich razem tak długo i tak mocno, aż staliby się jednym narodem, wielkim, wspaniałym i potężnym. Jeśli mi się to uda, na pewno tak uczynię. Wrócimy tu i odbierzemy ci ten kraj, tak jak podbijemy wszystkie inne kraje na całej Ziemi. Możesz na to liczyć.

— Dlatego, że jesteś zły, generale Bonaparte. Wszystko i wszystkich chcesz zmusić do posłuszeństwa.

— To nie jest zło, głupi dzikusie. Jeśli wszyscy będą mi posłuszni, będą też szczęśliwi i bezpieczni, będą żyli w pokoju i po raz pierwszy w historii będą wolni.

— Bezpieczni, chyba że ci się przeciwstawią. Szczęśliwi, chyba że cię nienawidzą. Wolni, chyba że zapragną czegoś wbrew twojej woli.

— Coś podobnego… Czerwony filozofuje. Czy ci biali osadnicy na południu wiedzą, że czytałeś Newtona, Voltaire'a, Rousseau i Adama Smitha?

— Nie wiedzą chyba, że umiem czytać w ich językach.

Napoleon pochylił się nad biurkiem.

— Zniszczymy ich, Ta-Kumsawie. Ty i ja, wspólnie. Ale musisz mi przyprowadzić armię.

— Mój brat przepowiada, że będziemy mieli armię, nim ten rok dobiegnie końca.

— Proroctwo?

— Wszystkie jego proroctwa się spełniły.

— Czy mówi, że zwyciężymy?

Ta-Kumsaw zaśmiał się.

— Mówi, że zdobędziesz sławę jako największy z europejskich generałów w historii. A ja znany będę jako największy z Czerwonych.

Napoleon przeczesał palcami włosy i uśmiechnął się niemal chłopięco. Potrafił w jednej chwili zmienić nastrój z groźnego na przyjazny.

— To wymijająca odpowiedź. Martwi też bywają nazywani wielkimi.

— Ale ci, co przegrywają bitwy, nigdy tacy nie są. Szlachetni, być może, nawet heroiczni. Ale nie wielcy.

— To prawda, Ta-Kumsawie, to prawda. Ale twój brat przemawia niejasno. Jak wyrocznia. Delficko.

— Nie znam tego słowa.

— Oczywiście, że nie znasz. Jesteś dzikusem. — Napoleon nalał wina. — Zapominam się. Wina?

Ta-Kumsaw pokręcił głową.

— Przypuszczam, że dla chłopca też nie?

— Ma dopiero dziesięć lat.

— We Francji rozcieńczamy takim wino wodą, pół na pół. Co robisz z tym białym chłopcem, Ta-Kumsawie? Czyżbyś teraz porywał dzieci?

— Ten biały chłopiec jest czymś więcej, niż się wydaje.

— W przepasce biodrowej nie wygląda na coś więcej. Mówi po francusku?

— Ani słowa. — Ta-Kumsaw zmienił temat. — Przyszedłem zapytać, czy dasz nam karabiny?

— Nie — odparł Napoleon.

— Nie możemy strzałami walczyć przeciwko kulom.

— La Fayette odmawia zgody na uzbrojenie was w muszkiety. Paryż przyznaje mu rację. Nie ufają ci. Obawiają się, że broń, którą dostaniesz, pewnego dnia możesz zwrócić przeciwko nam.

— W takim razie co ci przyjdzie z mojej armii?

Napoleon uśmiechnął się. Łyknął wina.

— Rozmawiałem z kupcami Irrakwa.

— Irrakwa to mocz chorych psów — warknął Ta-Kumsaw. — Zanim przyszli Biali, byli okrutnymi, wściekłymi bestiami. Teraz są jeszcze gorsi.

— Dziwne. Anglicy uważają ich chyba za pokrewne duchy. A La Fayette ich podziwia. Lecz w tej chwili ważne jest tylko jedno: produkują strzelby, dużo i tanio. Nie najbardziej niezawodne strzelby, ale na dokładnie taką samą amunicję. To znaczy, że produkują kule ściślej pasujące do luf i bardziej celne. A jednak sprzedają je taniej.

— Kupicie je dla nas?

— Nie. Wy je kupicie.

— Nie mamy pieniędzy.

— Futra — rzekł Napoleon. — Bobry. Łasice. Skóry jeleni i bizonów.

Ta-Kumsaw pokręcił głową.

— Nie możemy prosić tych zwierząt, by umierały dla naszych strzelb.

— To szkoda… Słyszałem, że wy, Czerwoni, macie talent do polowania.

— Prawdziwi Czerwoni mają. Irrakwa nie. Zbyt długo używali maszyn białych ludzi i teraz dla krainy są martwi, tak jak Biali. Inaczej sami zdobyliby dla siebie te futra.

— Chcą nie tylko futer — dodał Napoleon.

— Nie mamy niczego, na czym by im zależało.

— Żelazo.

— Nie mamy żelaza.

— Nie. Ale oni wiedzą, gdzie jest. W górnym biegu Mizzipy i wzdłuż Mizota. W okolicy zachodniego końca Jeziora Wysokiej Wody. I chcą tylko waszej obietnicy, że nie będziecie atakować łodzi, wiozących rudę żelaza do Irrakwa, ani ich górników, wydobywających ją z ziemi.

— Pokój w przyszłości jako zapłata za strzelby teraz?

— Tak.

— I nie boją się, że te strzelby skieruję przeciwko nim?

— Proszą o obietnicę, że tego nie zrobisz.

Ta-Kumsaw zastanowił się.

— Powiedz im tak: jeśli dadzą mi strzelby, żadna z nich nie zostanie użyta przeciwko Irrakwa. Wszyscy moi ludzie złożą taką przysięgę. Nie zaatakujemy ich łodzi na wodzie ani górników, którzy kopią ziemię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Prorok»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Prorok» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czerwony Prorok»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Prorok» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x