Orson Card - Czerwony Prorok

Здесь есть возможность читать онлайн «Orson Card - Czerwony Prorok» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony Prorok: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony Prorok»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od tego dnia Indianin Lolla-Wossiki stał się żałosnym pijakiem. Jego brat, Ta-Kumsaw, chciałby przepędzić białych z kontynentu. Ale gubernator Bill Harrison snuje o wiele okrutniejsze plany wobec Indian. Kiedy zaczyna je realizować, mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina Millera — wyjątkowego białego chłopca, obdarzonego potężną mocą magiczną — z Lollą-Wossiky i Ta-Kumsawem. I tak rozpoczyna się kolejny etap edukacji Alvina.

Czerwony Prorok — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony Prorok», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Tym razem Jaśniejący Człowiek niczego mu nie pokazał. Tym razem odpowiedź nie nadeszła w formie wizji. Alvin odczytał ją we własnym umyśle. Czuł się tak, jakby nie mógł zrozumieć, był zbyt głupi, by zrozumieć, a potem nagle wiedział.

To dlatego, że zrobił to dla siebie. Karaluchy wierzyły, że to dla nich, ale naprawdę dla siebie. Zranił karaluchy, przestraszył siostry, kazał wszystkim cierpieć i dlaczego? Dlatego, że Alvin Miller Junior był zły i chciał się zemścić.

Spojrzał na Jaśniejącego Człowieka i zobaczył, że płomień strzela z jedynego oka i trafia go prosto w serce.

— Nigdy nie użyję tego dla siebie — wymruczał Alvin Junior. A kiedy wyrzekł te słowa, miał wrażenie, że serce stanęło mu w ogniu: tak gorąco płonęło w piersi.

A Jaśniejący Człowiek znowu zniknął.

Lolla-Wossiky stał zdyszany. W głowie mu się kręciło. Był słaby, wyczerpany. Nie miał pojęcia, o czym myśli chłopiec. Wiedział tylko, jakie wizje mu pokazać… a na końcu już żadnej, tylko stać w miejscu, tyle tylko powinien robić, stać tam i stać, póki nagle nie wyśle chłopcu mocnego pulsu ognia, który rozpali mu serce.

I co teraz? Dwa razy już zamknął oko i pojawił się przed chłopcem. Czy to koniec? Wiedział, że nie.

Po raz trzeci Lolla-Wossiky zamknął oko. Widział teraz, że chłopiec jaśnieje mocniej od niego, że blask przepłynął z niego do dziecka. I wtedy zrozumiał: był bestią snów Alvina, ale i Alvin był jego bestią snów. Nadszedł czas, by obudził go ze snu życia.

Przeszedł trzy kroki i uklęknął obok łóżka, przysuwając twarz blisko drobnej, przestraszonej twarzyczki chłopca, która lśniła teraz tak jasno, że Lolla-Wossiky z trudem poznawał, że to dziecko, nie mężczyzna na niego patrzy. Czego chcę od niego? Po co tu przyszedłem? Co może mi dać to potężne dziecko?

— Wszystkie rzeczy uczyń całością — wyszeptał Lolla-Wossiky. Przemówił nie po angielsku, ale w języku Shaw-Nee.

Czy Alvin zrozumiał? Uniósł małą dłoń i dotknął policzka Lolli-Wossiky tuż pod wybitym okiem. Przesuwał palec w górę, aż dotarł do obwisłej powieki.

Coś trzasnęło nagle i strzeliła iskra. Chłopiec syknął cicho i cofnął rękę. Lolla-Wossiky nie widział go, gdyż chłopiec nagle stał się niewidoczny. Ale Lolla-Wossiky nie dbał o to, co widzi, gdyż najbardziej niezwykłe ze wszystkiego było to, co czuł.

Cisza. Zielona cisza. Czarny szum zniknął całkowicie i bez śladu. Powróciło wyczucie krainy, stara rana została uleczona.

Lolla-Wossiky z trudem chwytał oddech. Kraina powróciła do niego, była w nim tak jak dawniej. Minęło tyle lat… Zapomniał, jakie to uczucie: widzieć na wszystkie strony, słyszeć oddech każdego zwierzęcia, wąchać zapach każdej rośliny. Człowiek, co konał z pragnienia, gdy nagle poczuje lejącą się w gardło tak szybko zimną wodę, nie nadąża jej przełykać, nie może oddychać. To jest to, za czym tęsknił, ale za silne, nie zdoła tego w sobie zawrzeć, nie wytrzyma…

— Nie udało się — szepnął chłopiec. — Przepraszam.

Lolla-Wossiky otworzył zdrowe oko i po raz pierwszy zobaczył malca jak zwykłego człowieka. Alvin wpatrywał się w jego martwą powiekę. Lolla-Wossiky nie pojmował dlaczego; sięgnął ręką, dotknął jej — nadal zwisała bezwładnie nad pustym oczodołem. I wtedy zrozumiał. Chłopiec myślał, że tę ranę ma wyleczyć. Nie, nie bądź rozczarowany, dziecko, uleczyłeś prawdziwe kalectwo. Czym jest dla mnie ta drobna rana? Nie straciłem wzroku — to poczucie krainy odeszło, a ty mi je oddałeś.

Chciał wykrzyczeć to chłopcu, wykrzyczeć i zaśpiewać z radości. Ale uczucie było zbyt silne. Słowa nie docierały do ust. Nie mógł nawet przesłać mu wizji, gdyż obaj już się przebudzili. Sen dobiegł końca. Byli dla siebie nawzajem bestiami snów.

Lolla-Wossiky chwycił Alvina za ramiona, przyciągnął do siebie i ucałował w czoło, mocno, jak ojciec syna, jak brat brata, jak przyjaciel prawdziwego przyjaciela na dzień przed śmiercią. Potem podbiegł do okna, przeskoczył parapet i wylądował miękko. Ziemia poddała się jego stopom, jak poddawała się stopom innych Czerwonych, a czego nie czyniła dla niego od lat. Trawa wznosiła się tam, gdzie stąpnął, krzewy rozsuwały się przed nim, liście miękły i gięły się, gdy biegł między drzewami. Dopiero teraz zawołał, krzyknął, zaśpiewał nie dbając o to, kto go usłyszy. Zwierzęta nie uciekały przed nim jak dawniej; podchodziły, by słuchać jego pieśni; ptaki budziły się, by śpiewać wraz z nim; sarna wyskoczyła z lasu i biegła z nim po łąkach, a on opierał rękę na jej boku.

Biegł, aż nie mógł złapać tchu, a przez cały czas nie spotkał żadnego nieprzyjaciela, nie poczuł bólu; znów był całością. Stanął na brzegu Wobbish, naprzeciw ujścia Chybotliwego Kanoe, zasapany, roześmiany, zdyszany.

Dopiero teraz zauważył, że krew wciąż cieknie mu z dłoni, którą skaleczył, by przekazać ból białemu chłopcu. Spodnie i koszula zesztywniały od krwi. Ubranie białego człowieka! Nigdy nie było mu potrzebne. Zerwał je z siebie i cisnął do wody.

I stało się coś dziwnego: ubranie tkwiło w miejscu. Leżało na powierzchni wody, nie tonąc, nie przesuwając się z prądem w lewo.

Jak to możliwe? Czyżby nadal trwał sen? Czyżby nie przebudził się do końca?

Lolla-Wossiky zamknął oko.

Natychmiast zobaczył coś tak potwornego, że krzyknął ze strachu. Gdy tylko zamknął oko, spostrzegł znowu czarny szum, szeroką wstęgę szumu twardego i nieruchomego. To była rzeka… zbudowana ze śmierci.

Otworzył oko i znowu widział wodę. Ale ubranie nadal tkwiło na miejscu.

Zamknął oko. Na czarnej powierzchni wokół ubrania błyszczało światło. Rozlewało się, lśniło, oślepiało. To jarzyła się jego własna krew.

Teraz spostrzegł, że czarny szum nie był czymś. Był niczym, pustką. Miejscem, gdzie kończyła się kraina i zaczynała nicość. Krańcem świata. Ale miejsce, gdzie skrzyła się jego krew, było niby most nad otchłanią. Nie otwierając oka, Lolla-Wossiky przyklęknął, wyciągnął zranioną krwawiącą dłoń i dotknął wody.

Była twarda. Ciepła i twarda. Rozsmarował krew po powierzchni, aż utworzyła platformę. Wczołgał się na nią. Gładka i twarda jak lód, tyle że ciepła, przyjazna.

Otworzył oko. Znów zobaczył wodę, ale pod nim przypominała kamień. Tam, gdzie dotknęła jej krew, stała się sztywna i równa.

Podczołgał się do ubrania i przesuwał je przed sobą. Popełzł tak na sam środek rzeki i dalej, wznosząc po drodze wąski, jasny most krwi, sięgający drugiego brzegu.

To, co robił, było niemożliwe. Chłopiec nie tylko go uleczył. Dokonał czegoś więcej: odmienił porządek rzeczy. To przerażające i cudowne. Lolla-Wossiky spojrzał między dłońmi na wodę. Zobaczył własne jednookie odbicie. Wtedy zamknął oko i pojawiła się całkiem nowa wizja.

Lolla-Wossiky zobaczył siebie, jak stoi na polanie i przemawia do stu czerwonych ludzi, do tysiąca ze wszystkich plemion, pięciu tysięcy, dziesięciu tysięcy Czerwonych silnych i zupełnych, wolnych od whisky białego człowieka, od nienawiści Białych. W tej wizji nazywali go Prorokiem, ale on upierał się, że wcale nim nie jest. Był tylko bramą, otwartą bramą. Przejdźcie, mówił, i bądźcie silni, jeden lud, jedna kraina.

Brama. Tenska-Tawa.

W tej wizji pojawiła się twarz matki i to ona wymówiła te słowa. Tenska-Tawa! Takie jest teraz twoje imię, gdyż śpiący się przebudził.

I więcej, o wiele więcej zobaczył tej nocy, wpatrując się w skamieniałą wodę Wobbish. Zobaczył tak wiele, że nigdy nie zdołał wszystkiego opowiedzieć. W czasie godziny na wodzie obejrzał całą historię krainy, życie każdego mężczyzny i każdej kobiety, Białych, Czerwonych i Czarnych, którzy postawili na niej stopę. Widział początek i koniec. Wielkie wojny i drobne okrucieństwa, wszystkie mordy i wszystkie przewinienia… Ale też wszelkie dobro i piękno.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony Prorok»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony Prorok» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czerwony Prorok»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony Prorok» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x