Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Myecz namyętności — rzekł. — Taki damy tytuł. Nie żaden tępy staruch, który pewnie i tak już nie żyje. Myecz namyętności . Tak. Burzliwa Saga o Pożądaniu i Nagiej… Nagiej… jakże się to nazywa? …wśród Straszliwego Żaru Udręczonego Kontynentu! Romans! Sława! Na trzech gorących Szpulach! Drzyjcie, gdy trwa śmiertelna walka z żarłocznymi Potworami! Krzyczcie, gdy tysiąc słoni…

— To tylko jedna szpula — wtrącił kwaśno Silverfish.

— Dokręcimy trochę dziś po południu. — Dibbler przewracał oczami. — Potrzebujemy jeszcze paru walk i potworów.

— I na pewno nie ma żadnych słoni… Skallin wyciągnął kanciastą rękę.

— Słucham — rzucił Silverfish.

— Jeśli się znajdzie trochę szarej farby i coś do zrobienia uszu, to ja i Morry możemy…

— Nikt jeszcze nie zrobił trójszpulowca — mruknął w zadumie Halogen. — Może być problem. Przecież to razem prawie dziesięć minut. — Pokręcił głową. — Myślę, że gdyby dać większe szpule…

Silverfish wiedział, że został pokonany.

— Posłuchajcie… — zaczął.

Victor spoglądał na dziewczynę. Nikt nie zwracał na nich uwagi.

— Ehm… — odezwał się. — Mam wrażenie, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni.

— Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało — zauważyła.

— Normalnie się tak nie zachowuję. Musiałem… Byłem chory.

— Cudownie. Od razu czuję się lepiej.

— Może usiądziemy w cieniu? Bardzo tu gorąco.

— Twoje oczy zrobiły się takie… przydymione.

— Naprawdę?

— Dziwnie wyglądały.

— Dziwnie się czułem.

— Wiem. To przez to miejsce. Działa na człowieka. A wiesz… — Usiadła na piasku. — Jest mnóstwo przepisów co do chochlików i innych, że nie można ich przemęczać, jakie dostają jedzenie i takie rzeczy. Ale nami nikt się nie przejmuje. Nawet trolle traktują tu lepiej.

— To przez to, że tak chodzą, z tymi siedmioma stopami wzrostu i tysiącem funtów wagi — domyślił się Victor.

— Nazywam się Theda Withel, ale przyjaciele mówią do mnie Ginger — powiedziała.

— Ja się nazywam Victor Tugelbend. Tego… Ale przyjaciele mówią do mnie Victor — powiedział Victor.

— To twoja pierwsza migawka, prawda?

— Skąd wiesz?

— Wyglądałeś, jakby ci się podobało.

— Lepsze to niż praca, musisz przyznać.

— Zaczekaj, aż posiedzisz w tym tak długo jak ja — mruknęła z goryczą.

— To znaczy jak długo?

— Prawie od początku. Pięć tygodni.

— Niech to… Wszystko wydarzyło się tak prędko…

— To najlepsza rzecz, jaka się zdarzyła kiedykolwiek — oświadczyła stanowczo Ginger.

— Może i tak… Słuchaj, wolno nam pójść coś zjeść? — spytał Victor.

— Nie. Lada chwila zaczną nas wołać.

Victor skinął głową. Ogólnie rzecz biorąc, do tej pory szedł przez życie robiąc to, na co miał ochotę, stanowczo, ale swobodnie. Nie rozumiał, dlaczego miałby przestać, nawet w Świętym Gaju.

— No to niech wołają — rzekł. — Mam ochotę najedzenie i zimnego drinka. Chyba za długo byłem na słońcu. Ginger się wahała.

— Niby jest tu niedaleko bufet, ale…

— To dobrze. Zaprowadzisz mnie.

— Wyrzucają ludzi za mniejsze drobiazgi.

— Jak? Przed trzecią szpulą?

— Mówią: „Mnóstwo ludzi marzy, żeby się dostać do ruchomych obrazków”…

— Świetnie. To znaczy, że mają całe popołudnie na znalezienie dwojga, którzy wyglądają tak jak my. — Wyminął Morry’ego, który także usiłował schować się w cieniu głazu. — Gdyby ktoś nas szukał — rzucił — idziemy na obiad.

— Jak to? Teraz? — zdziwił się troll.

— Tak — potwierdził Victor i poszedł dalej.

Dibbler i Silverfish dyskutowali gorąco. Od czasu do czasu przerywał im korbowy; mówił spokojnie, tonem człowieka, który wie, że cokolwiek by się stało, on zarobi dzisiaj swoje sześć dolarów.

— …nazwiemy go epiką. Ludzie będą sobie o nim opowiadać przez lata.

— Owszem; będą mówić, że przez niego zbankrutowaliśmy.

— Wiem, gdzie można dostać kolorowe drzeworyty, prawie za darmo.

— …Pomyślałem, że może gdybym wziął kawałek sznurka i przywiązał do pudła kółka, żeby nim jeździć…

— Ludzie powiedzą: Ten Silverfish to prawdziwy fachowiec od ruchomych obrazków, potrafi pokazać to, czego chcemy. Tak powiedzą. To człowiek, który umiał przesunąć te, jak im tam… środka przekazu.

— …I może gdyby zrobić taki drąg na rolkach, żeby podsunąć obrazkowe pudło bliżej do…

— Tak? Myśli pan, że tak powiedzą?

— Możesz mi wierzyć, Tommy.

— No… No dobrze. Niech będzie. Ale żadnych słoni. Chcę, żeby to było jasne: żadnych słoni.

* * *

— Moim zdaniem wygląda dziwacznie — stwierdził nadrektor. — Jak stado glinianych słoni. Mówiłeś chyba, że to jakaś maszyna.

— Raczej… Raczej urządzenie — odpowiedział niepewnie kwestor. Szturchnął je ostrożnie palcem; kilka glinianych słoni zakołysało się lekko. — Zbudował je chyba Riktor Majsterklepka. Jeszcze zanim objąłem stanowisko.

Urządzenie przypominało duży, ozdobny dzban, wysoki prawie jak człowiek — człowiek wzrostu dużego dzbana. Wokół krawędzi, na łańcuszkach z brązu, wisiało osiem glinianych słoni; jeden, dotknięty przez kwestora, jeszcze kołysał się w przód i w tył.

Nadrektor zajrzał do wnętrza.

— Same dźwignie i miechy — oświadczył z niesmakiem. Kwestor zwrócił się do uniwersyteckiej gospodyni.

— Niech pani powie, pani Whitlow, co dokładnie się wydarzyło.

Pani Whitlow, potężna, zaróżowiona i ściągnięta gorsetem, przygładziła swoją szafranową perukę i szturchnęła drobną pokojówkę, która stała przy niej czujnie jak holownik przy tankowcu.

— Opowiedz jaśnie panom, Ksandra — poleciła.

Ksandra miała minę, jakby zaczynała żałować całego zamieszania.

— No więc, sir, jeśli można, sir, odkurzałam tu i…

— Odkhurzała kohytarz — wyjaśniła uprzejmie pani Whitlow.

Kiedy pani Whitlow przeżywała ostry atak świadomości klasowej, potrafiła tworzyć dźwięczne h nawet tam, gdzie natura nigdy ich nie planowała.

— …i wtedy ono zaczęło hałasować…

— Zhaczęło hhałasować — oznajmiła pani Whitlow. — A ona przyszła mi opowiedzieć, jaśnie panowie, zghodnie z insthukcją.

— Jak hałasować, Ksandro? — spytał bardzo łagodnie kwestor.

— No więc, sir, jakoś tak… — Zrobiła zeza. — „Whumm… whunim… whumm… whumm… whummwhummwhummWHUMMWHUMM… — „plib”, sir.

— Plib — powtórzył z powagą kwestor.

— Tak, sir.

— Phlib — dodała pani Whitlow.

— To wtedy, kiedy na mnie splunęło, sir — zakończyła Ksandra.

— Khaszlnhęło — poprawiła ją pani Whitlow.

— Jak się zdaje, jeden ze słoni wypluł małą ołowianą kulkę, mistrzu — wyjaśnił kwestor. — To było to, hm, to „plib”.

— Wypluł, na bogów — obruszył się nadrektor. — Nie można pozwolić, żeby jakieś dzbanki po korytarzach pluły ma ludzi, ot co. Pani Whitlow drgnęła.

— Ale dlaczego ono wzięło i napluło? — zapytał po chwili Ridcully.

— Naprawdę nie wiem, mistrzu. Myślałem, że może pan będzie wiedział. O ile pamiętam, Riktor był wykładowcą w czasie, kiedy pan studiował. Pani Whitlow jest bardzo zaniepokojona — dodał tonem wyraźnie wskazującym, że jedynie bardzo nierozsądny nadrektor próbowałby ignorować niepokój pani Whitlow. — Martwi się o pracownice, narażone na oddziaływania magiczne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x