Terry Pratchett - Ruchome obrazki

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ruchome obrazki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ruchome obrazki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ruchome obrazki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ukryte we wnętrzu kamer chochliki błyskawicznie malują kolejne klatki na celuloidowej taśmie. Świat Dysku odkrywa magię Srebrnego Ekranu! Nie wystarczy jednak usiąść w kinowym fotelu i z przejęciem śledzić losy bohaterów Porwanego wiatrem, najdziwniejszego filmu o Wojnie Domowej, jaki kiedykolwiek powstał. Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, jaką tajemnicę skrywa wzgórze Świętego Gaju (czyli Holy Woodu), nie przejmując się tym, że Gaspode, Cudowny Pies, ma wielką ochotę na to, by uratować świat…

Ruchome obrazki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ruchome obrazki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ridcully Bury nabrał tchu.

— Kwestooor!

* * *

Victora obudziły nioski ty. Było już ciepło. Zapowiadał się kolejny piękny dzień.

Wszedł do wody, żeby się umyć i otrzeźwić.

Pomyślmy… Wciąż miał wczorajsze dwa dolary i garść pensów. Mógł sobie pozwolić, żeby jeszcze trochę tu zostać, zwłaszcza jeśli będzie spał na plaży. A potrawka u Borgle’a, mimo że tylko z nazwy jedzenie, była tania — chociaż, kiedy się nad tym zastanowić, bywanie tam może go narazić na kłopotliwe spotkania z Ginger.

Zrobił jeszcze krok i zapadł się pod wodę.

Nigdy jeszcze nie pływał w morzu. Wynurzył się, na wpół utopiony, wściekle młócąc rękami wodę. Brzeg leżał o kilka sążni od niego.

Uspokoił się, zaczekał, aż odzyska oddech, i popłynął spokojnym kraulem poza pas przyboju. Woda była krystalicznie czysta. Widział dno, opadające stromo w… odetchnął głęboko… w mglisty błękit, gdzie poza ławicami ryb niewyraźnie dostrzegał kontury rozrzuconych po piasku jasnych, prostokątnych kamieni.

Spróbował zanurkować; schodził coraz głębiej, aż w uszach zaczęło mu dudnić. Największy homar, jakiego w życiu widział, pomachał na niego czułkami ze skalnej iglicy, trzasnął szczypcami i zniknął w głębinie.

Victor wynurzył się zasapany i popłynął do brzegu.

No cóż, jeśli nie wyjdzie mu w ruchomych obrazkach, z pewnością utrzyma się tu jako rybak.

Może też zbierać drewno na plaży. Tutaj, przy wydmach, jest go dosyć, żeby paleniska w Ankh-Morpork zaopatrzyć na całe lata.

Nikt w Świętym Gaju nie pomyśli nawet o paleniu ognia, chyba że do gotowania albo dla towarzystwa.

Zresztą ktoś chyba się tym zajmował. Brnąc po płyciźnie, Victor zauważył, że kawałek dalej drewno na piasku ułożono nie przypadkowo, ale świadomie, w równe stosy. A jeszcze dalej ktoś ustawił z kamieni prymitywne palenisko.

Zasypał je piasek. Być może, ktoś mieszkał na tej plaży, czekając na swą wielką szansę w ruchomych obrazkach. Kiedy się lepiej przyjrzeć, drewno za przysypanymi kamieniami też wyglądało na specjalnie tu ściągnięte. Patrząc od strony morza, można by sobie wyobrazić, że kilka belek oparto o siebie, by tworzyły łuk bramy.

Może nadal ktoś tam był. Może miał coś do picia.

Rzeczywiście, był. Ale woda od miesięcy nie była mu potrzebna.

* * *

O ósmej rano głośne pukanie zbudziło Bezama Plantera, właściciela Odium, jednej z wyrastających w Ankh-Morpork jak grzyby piwnic ruchomych obrazków. Miał ciężką noc. Mieszkańcy Ankh-Morpork lubili nowości. Problem polegał na tym, że nie lubili ich zbyt długo. Odium miało znakomity dochód w pierwszym tygodniu, wychodziło na swoje w drugim, a teraz konało. Wczoraj na nocnym pokazie zjawili się tylko głuchy krasnolud i orangutan, który przyniósł własne fistaszki. Bezam liczył na zysk ze sprzedaży fistaszków i pukanych ziaren, więc teraz nie był w najlepszym humorze. Otworzył drzwi i wyjrzał sennie.

— Zamknięte do drugiej — oznajmił. — Do popołudniówki. Proszę przyjść później. Są wolne miejsca po obu stronach.

Zatrzasnął drzwi. Odbiły się od buta Gardła Dibblera i uderzyły Bezama w nos.

— Przychodzę w sprawie specjalnego pokazu Myecza namyętności — poinformował Gardło.

— Specjalnego pokazu? Jakiego specjalnego pokazu?

— Specjalnego pokazu, o którym zamierzam ci powiedzieć.

— Nie pokazujemy żadnych specjalnie namiętnych mieczy. Pokazujemy Emocjonujące…

— Pan Dibbler mówi, że pokazujecie Myecz namyętności — zahuczał jakiś głos.

Gardło oparł się o futrynę. Za nim stał kamienny blok, który wyglądał, jakby ktoś przez trzydzieści lat rzucał w niego żelaznymi kulami.

Zgiął się w połowie i schylił do Bezama.

Bezam poznał Detrytusa. Wszyscy poznawali Detrytusa. Nie należał do trolli, których się zapomina.

— Nawet nie słyszałem o… — zaczął Bezam.

Gardło wyciągnął spod płaszcza dużą puszkę.

— A tu są plakaty — dodał, wyjmując gruby biały wałek.

— Pan Dibbler pozwolił mi zawiesić parę na murach — pochwalił się Detrytus.

Bezam rozwinął plakat. Wydrukowano go w kolorach, od których szczypały oczy. Przedstawiał coś, co mogło być Ginger w opiętej za małej bluzce, i Victora, który przerzucał ją przez ramię, drugą ręką walcząc ze stadem potworów. W tle wybuchały wulkany, smoki śmigały po niebie i płonęły miasta.

— „Ruchomy obrazek, którego nie zdołali zakazać!” — czytał powoli Bezam. — „Porywayąca Przygoda wśród Rozpalonego Brzasku Nowego Kontinentu! Męczyzna i Kobieta w Oszalałym Ścięcie! GWIZDY **Delores DeSyn** jako Kobieta i **Victor Maraschino** jako Cohen Barbarzyńca!! SENSACYA! PRZYGODA!! SŁONIE!!! Już wkrótce we wszystkich piwnicach!!!!”.

Przeczytał jeszcze raz.

— Dlaczego ta Delores DeSyn ma gwizdać? — zapytał.

— To znaczy „gwiazdy” — wyjaśnił Gardło. — Dlatego daliśmy gwiazdki przy ich nazwiskach. Widzisz? — Pochylił głowę i zniżył głos do przenikliwego szeptu. — Podobno jest córką klatchiańskiego pirata i jego dzikiej, zuchwałej branki. A on to syn… syn… zbuntowanego maga i lekkomyślnej cygańskiej tancerki flamenco.

— A niech mnie…

Na Bezamie zrobiło to wrażenie. Dibbler w myślach poklepał się z uznaniem po plecach. Na sobie też zrobił wrażenie.

— Uważam, że powinieneś zacząć pokaz za jakąś godzinę — uznał.

— Tak wcześnie rano?

Migawka, jaką Bezam dostał na dzisiaj, nosiła tytuł Emocjonujące studium garncarstwa , co go niepokoiło. Myecz był chyba lepszą propozycją.

— Tak — potwierdził Dibbler. — Ponieważ mnóstwo ludzi będzie chciało to obejrzeć.

— Nic o tym nie wiem. Ostatnio piwnice ruchomych obrazków padają.

— Ten obrazek będą chcieli oglądać. Zaufaj mi. Czy kiedykolwiek cię okłamałem?

Bezam podrapał się po głowie.

— Właściwie… W zeszłym miesiącu sprzedałeś mi kiełbaskę w bułce i mówiłeś…

— Mówiłem retorycznie — zastrzegł się Gardło.

— Właśnie — dodał Detrytus. Bezam zrezygnował.

— Aha. No tak… Na retorycznym to się nie znam.

— Otóż to. — Dibbler uśmiechnął się niczym drapieżna dynia. — Otwórz tylko, a potem możesz siedzieć i zbierać pieniądze grabiami.

— No dobrze — zgodził się niezbyt pewnie Bezam. Gardło przyjaźnie objął go ramieniem.

— A teraz — rzekł — porozmawiajmy o procentach.

— Co to są procenty?

— Zapal cygaro — zaproponował mu Gardło.

* * *

Victor szedł powoli bezimienną główną ulicą Świętego Gaju. Pod paznokciami miał piasek.

Nie był pewien, czy postąpił właściwie. Ten człowiek był chyba zbieraczem śmieci na plaży; pewnego dnia zwyczajnie zasnął i już się nie obudził, chociaż poplamiony czerwono-złoty płaszcz nie był typowym ubiorem plażowych zbieraczy. Trudno określić, od jak dawna już nie żył. Suche, słone powietrze zakonserwowało zwłoki; wyglądał pewnie dokładnie tak jak za życia — to znaczy jak martwy.

Sądząc po wyglądzie jego chaty, znalazł na plaży dziwne rzeczy. Victor pomyślał, że powinien kogoś o tym zawiadomić, ale prawdopodobnie w Świętym Gaju nikogo by to nie zainteresowało. Przypuszczalnie tylko jeden człowiek na świecie był ciekaw, czy starzec żyje, czy umarł. A on dowiedział się pierwszy.

Victor pochował ciało w piasku, po lądowej stronie chaty.

Przed sobą zobaczył szopę Borgle’a. Postanowił, że zaryzykuje tam śniadanie. Zresztą musiał gdzieś usiąść i przeczytać książkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ruchome obrazki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ruchome obrazki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ruchome obrazki»

Обсуждение, отзывы о книге «Ruchome obrazki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x