Myślak, który pociągnął go za szatę, teraz wyszeptał mu do ucha kilka słów. Ridcully odchrząknął.
— Przypomniano mi, że mamy dziś najkrótszy dzień roku — powiedział. — Jednakże nie podważa to tezy, którą przed chwilą wygłosiłem, choć dziękuję swojemu koledze za jego nieocenioną pomoc i stałą gotowość korygowania drobnych, jeśli nie wręcz trywialnych pomyłek. Jestem niezwykle prawdomównym człowiekiem, zapewniam. Wypowiedzi na senacie uniwersytetu się nie liczą.
CHODZI MI O LUDZKOŚĆ JAKO CAŁOŚĆ. EHM… AKT MÓWIENIA WSZECHŚWIATOWI, ŻE JEST INNY, NIŻ JEST?
— Tutaj mnie masz. Ale właściwie dlaczego ty przejąłeś tę robotę?
KTOŚ MUSI. TO SPRAWA NAJWYŻSZEJ WAGI. ON MUSI BYĆ WIDZIANY I LUDZIE MUSZĄ W NIEGO WIERZYĆ. PRZED ŚWITEM MUSI ZAISTNIEĆ DOŚĆ WIARY W WIEDŹMIKOŁAJA.
— Dlaczego? — zdziwił się Ridcully.
ŻEBY WZESZŁO SŁOŃCE.
Obaj magowie patrzyli na niego, nie rozumiejąc.
NIECZĘSTO ŻARTUJĘ, zapewnił Śmierć.
W tej właśnie chwili rozległ się krzyk grozy.
— To kwestor — stwierdził Ridcully. — A tak dobrze sobie radził…
Przyczyna wrzasku kwestora leżała na podłodze w jego sypialni.
Był nią człowiek. Martwy. Nikt żywy nie mógłby mieć takiego wyrazu twarzy.
Niektórzy magowie dotarli tu wcześniej. Ridcully przecisnął się między nimi.
— Na bogów! — wykrzyknął. — Co za twarz! Wygląda, jakby umarł ze strachu. Co się stało?
— No więc — zabrał głos dziekan — o ile wiem, kwestor otworzył szafę i znalazł w środku człowieka.
— Doprawdy? Nie sądziłem, że nasz biedny stary kwestor jest aż tak przerażający.
— Nie, nadrektorze. To już był trup. Wypadł na niego. Kwestor stał w kącie ze swą zwykłą, dobrze znaną miną dobrodusznego szoku.
— Dobrze się czujesz, przyjacielu? — zapytał troskliwie Ridcully. — Ile to będzie jedenaście procent z tysiąca dwustu siedemdziesięciu sześciu?
— Sto czterdzieści przecinek trzy sześć — odpowiedział natychmiast kwestor.
— No tak, wszystko w porządku.
— Nie rozumiem dlaczego — wtrącił kierownik studiów nieokreślonych. — To, że radzi sobie z liczbami, nie znaczy jeszcze, że wszystko inne jest jak trzeba.
— Nie musi — odparł Ridcully. — Ma się zajmować liczbami. Biedaczysko może być trochę szurnięty, ale czytałem już o takich. Nazywają się sekundanci.
— Sawanci — poprawił go dziekan cierpliwie. — To słowo brzmi „sawanci”, Ridcully.
— Wszystko jedno. Tacy, co potrafią powiedzieć, jaki był dzień tygodnia pierwszego grune’a sto lat temu…
— Wtorek — wtrącił kwestor.
— …ale nie potrafią sobie zawiązać sznurówek. Co robił ten trup w szafie? I niech nikt nie próbuje nawet mówić „Niewiele” czy czegoś równie niesmacznego. Nie mieliśmy tu trupa w szafie od tej historii z nadrektorem Buckleby.
— Wszyscy Buckleby’ego ostrzegaliśmy, że zamek za ciężko chodzi — przypomniał dziekan.
— A tak z ciekawości, po co kwestor bawił się z szafą o tej porze? — zainteresował się Ridcully.
Magowie się zmieszali.
— My… graliśmy w sardynki, nadrektorze — wyjaśnił dziekan.
— Co to takiego?
— To tak jak w chowanego, ale kiedy się kogoś znajdzie, trzeba się wcisnąć obok niego.
— Chcę mieć pewność, że dobrze zrozumiałem — rzekł Ridcully. — Moi najstarsi magowie spędzali wieczór na zabawie w chowanego?
— Ale nie cały wieczór — zapewnił kierownik studiów nieokreślonych. — Dość długo graliśmy też w „Idź za babcią” i w zgadywanki. Dopóki pierwszy prymus nie zrobił sceny, bo nie chcieliśmy się zgodzić, żeby żyrandol pisał się przez rz.
— Zabawy towarzyskie? Wy?!
Dziekan zbliżył się dyskretnie.
— Chodzi o pannę Smith — szepnął. — Kiedy nie chcemy brać udziału, wybucha płaczem.
— Kto to jest panna Smith?
— Wróżka Radości — wyjaśnił ponuro wykładowca run współczesnych. — Jeśli człowiek nie godzi się na wszystko, warga jej drży jak miska galaretki. To nie do wytrzymania.
— Bawiliśmy się, żeby przestała płakać — dodał dziekan. — Zadziwiające, jak jedna kobieta może mieć w sobie tyle wilgoci.
— Kiedy nie jesteśmy weseli, zalewa się łzami — ciągnął kierownik studiów nieokreślonych. — Pierwszy prymus właśnie dla niej żongluje.
— Przecież nie umie żonglować!
— Wydaje mi się, że to ją trochę pociesza.
— Chcecie mi powiedzieć, że moi magowie paradują w kółko i bawią się w dziecięce gry, żeby pocieszyć jakąś przygnębioną wróżkę?
— No… tak.
— Myślałem, że wystarczy klasnąć w ręce i powiedzieć, że się w nie wierzy. Poprawcie mnie, gdybym się mylił.
— To działa tylko na te małe i błyszczące — wyjaśnił wykładowca run współczesnych. — Nie na takie w obwisłych swetrach, z upchniętą w rękawie masą chusteczek do nosa.
Nadrektor raz jeszcze przyjrzał się zwłokom.
— Ktoś poznaje tego typa? Wygląda mi na opryszka. I gdzie są jego buty, jeśli wolno spytać?
Dziekan wyjął z kieszeni szklaną kostkę i przesunął nią nad ciałem.
— Mam dość wysoki odczyt thaumiczny, panowie — oznajmił. — Sądzę, że dostał się tu drogą magiczną.
Przeszukał kieszenie trupa. W jednej znalazł garść niedużych białych obiektów.
— Błeee — powiedział.
— Zęby? — zdziwił się Ridcully. — Kto chodzi z kieszeniami pełnymi zębów?
— Bardzo marny bokser? — zgadywał kierownik studiów nieokreślonych. — Sprowadzę Moda, żeby wyniósł tego biedaka, dobrze?
— Jeśli uzyskaliśmy odczyt na thaumometrze, może HEX… — zaczął nadrektor.
— Daj spokój, Ridcully — zaprotestował dziekan. — Naprawdę muszą istnieć jakieś problemy, które można rozwiązać, nie pytając tego przeklętego myślącego młyna.
Śmierć przyjrzał się HEX-owi.
MASZYNA DO MYŚLENIA?
— Eee… Tak, proszę pana — potwierdził Myślak Stibbons. — Widzi pan, kiedy pan wspomniał… bo HEX wierzy praktycznie we wszystko… ale przecież słońce wzejdzie, prawda? To jego praca.
ZOSTAW NAS.
Myślak cofnął się do drzwi i wybiegł z sali.
Mrówki sunęły rurami. Wirowały koła zębate. Wielki krąg z pustymi ramkami obrazów kręcił się powoli i zgrzytał. Gdzieś we wnętrzu mechanizmu piszczała mysz.
NO? — powiedział Śmierć.
Po chwili pióro zaczęło pisać.
+++ Czas Wielkiej Czerwonej Dźwigni +++ Pytanie +++
NIE. MÓWIĄ, ŻE JESTEŚ MYŚLICIELEM. ROZWIŃ LOGICZNIE REZULTAT UTRATY PRZEZ RASĘ LUDZKĄ WIARY W WIEDŹMIKOŁAJA. CZY SŁOŃCE WZEJDZIE? ODPOWIEDZ.
Trwało to kilka minut. Kręciły się koła. Biegały mrówki. Piszczała mysz. Klepsydra zjechała na sprężynie, kołysała się bezsensownie przez jakiś czas, po czym znowu zniknęła w górze.
HEX napisał: +++ Słońce Nie Wzejdzie +++
POPRAWNIE. JAK MOŻNA TEMU ZAPOBIEC? ODPOWIEDZ.
+++ Regularna I Konsekwentna Wiara +++
DOBRZE. MAM DLA CIEBIE ZADANIE, MASZYNO MYŚLĄCA.
+++ Tak. Przygotowuję Obszar Pamięci Tylko-Do-Zapisu +++
CO TO TAKIEGO?
+++ Ty Byś Powiedział: Być Pewnym Do Szpiku Kości +++
DOBRZE. OTO TWOJA INSTRUKCJA. WIERZ W WIEDŹMIKOŁAJA.
+++ Tak +++
CZY WIERZYSZ? ODPOWIEDZ.
+++ Tak +++
CZY… W NIEGO… WIERZYSZ? ODPOWIEDZ.
+++ TAK+++
Nastąpiła zmiana w nierówno skleconym stosie rur i rurek, który był HEX-em. Wielkie koło ustawiło się w nowej pozycji. Zza ściany dobiegło brzęczenie zapracowanych pszczół.
Читать дальше