Terry Pratchett - Ostatni bohater

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ostatni bohater» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatni bohater: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni bohater»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stał się legendą za życia. Wciąż pamięta wspaniałe dni niezwykłych przygód. Pamięta czasy, gdy bohater nie musiał się martwić o ogrodzenia, prawników i cywilizację. Pamięta też czasy, kiedy ludzie nie krytykowali zabijania smoków. Dzisiaj za to nie zawsze pamięta, gdzie odłożył swoje zęby… I wcale mu się to nie podoba. Teraz więc, ze swym starożytnym mieczem, nową laską i starymi przyjaciółmi — a są to bardzo starzy przyjaciele — Cohen Barbarzyńca wyrusza w ostatnią misję. Zamierza wspiąć się na najwyższą górę Świata Dysku i spotkać swoich bogów. Nie podoba mu się, że pozwalają ludziom starzeć się i umierać.

Ostatni bohater — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni bohater», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie był magiem ambitnym. Zwykle koncentrował się przede wszystkim na unikaniu kłopotów oraz wszelkich męczących zajęć. Najlepszą cechą studiów nieokreślonych było to, że nikt nie potrafił dokładnie określić, czego dotyczą. A to dawało mu sporo wolnego czasu.

Przez chwilę obserwował bladą tarczę księżyca, po czym odszukał zajętego wędkowaniem nadrektora.

— Mustrum, czy księżyc powinien tak robić? — zapytał.

Ridcully uniósł głowę.

— Wielkie nieba! Stibbons! Gdzież ten chłopak się podział?

Myślaka zlokalizowano w koi, gdzie padł w ubraniu i za snął. Na wpół rozbudzonego wciągnięto go na drabinkę, ale kiedy zobaczył niebo, natychmiast odzyskał przytomność umysłu.

— Czy on powinien tak robić? — zapytał Ridcully, wskazując księżyc.

— Nie, nadrektorze. Stanowczo nie powinien.

— Mamy więc określony problem? — wtrącił z na dzieją kierownik studiów nieokreślonych.

— Oczywiście! Gdzie omniskop? Czy ktoś próbował z nimi rozmawiać?

— No tak. W takim razie to nie moja dziedzina — stwierdził kierownik studiów nieokreślonych, wycofując się dyskretnie. — Przykro mi. Pomógłbym, gdybym mógł. Widzę, że jesteście zajęci. Przepraszam.

* * *

Wszystkie smoki już odpaliły. Rincewind czuł, jak coś przepycha mu gałki oczne w tył głowy.

Leonard w są siednim fotelu był nieprzytomny. Marchewa prawdopodobnie leżał wśród szczątków ciśniętych w drugi koniec kabiny.

Sądząc po złowieszczych trzaskach i zapa chu, orangutan wisiał, trzymając się oparcia fotela Rincewinda.

A w do datku, kiedy udało mu się odwrócić głowę i spoj rzeć przez okno, zobaczył jedną ze smoczych kapsuł stojącą w ogniu. Nic dziwnego — płomień smoków był niemal czysto biały.

Leonard wspominał o którejś z tych dźwigni… Rincewind patrzył na nie przez czerwoną mgłę. „Gdybyśmy musieli odrzucić wszystkie smoki — mówił Leonard — trzeba…”. Co trzeba? Która dźwignia? Szczerze mówiąc, w ta kiej chwili wybór był oczywisty.

Rincewind, z za mglonym wzrokiem, ze słuchem atakowanym odgłosami cierpiącego statku, szarpnął jedyną, do której mógł dosięgnąć.

* * *

Nie mogę umieścić tego w sadze, myślał minstrel. Nikt nie uwierzy. Przecież normalnie nikt mi w ży ciu nie uwierzy…

— Zaufajcie mi, dobrze? — mówił Złowrogi Harry do ordyńców. — Znaczy, naturalnie, nie jestem godny zaufania, przyznaję, tu jednak wchodzi w grę kwestia dumy zawodowej. Zaufajcie mi. To zadziała. Założę się, że nawet bogowie nie znają wszystkich bogów. Mam rację?

— Czuję się jak normalny czubek z tymi skrzydłami — poskarżył się Caleb.

— Pani McGarry bardzo się przy nich napracowała, więc nie narzekaj — burknął Złowrogi Harry. — Świetnie wyglądasz jak na boga miłości. Jakiej miłości, wolałbym nie mówić. A ty jesteś…

— Bogiem ryb, Harry — wyjaśnił Cohen, który przykleił sobie łuski na skórze i przy gotował coś w ro dzaju rybiego hełmu z jed nego z byłych przeciwników.

Złowrogi Harry starał się oddychać powoli.

— Dobrze, dobrze. Bardzo stary bóg ryb, tak. A ty, Truckle, jesteś…

— …bogiem przeklinania jak demony — oznajmił stanowczo Truckle Nieuprzejmy.

— Ehm… to całkiem możliwe — wtrącił minstrel, gdy Złowrogi Harry zmarszczył czoło. — W końcu istnieją muzy tańca, śpiewu, a na wet muza poezji erotycznej…

— To akurat łatwe — rzucił Truckle lekceważąco. — W Quir mie żyła mieszczanka jedna, co chwyt…

— Dobrze, dobrze, wystarczy. A ty, Hamish?

— Bóg rzeczy.

— Jakich rzeczy?

Hamish wzruszył ramionami. Nie osiągnął tak zaawansowanego wieku dzięki niepotrzebnie rozwiniętej wyobraźni.

— No, różności — powiedział. — Może zgubionych rzeczy? Takich tam, co se leżą dookoła.

Srebrna Orda spojrzała na minstrela, który po krótkim zastanowieniu skinął głową.

— Może się udać — uznał.

Złowrogi Harry podszedł do Małego Williego.

— Willie, dlaczego masz pomidora na głowie i mar chew w uchu ?

Mały Willie uśmiechnął się z dumą.

— To ci się spodoba — zapewnił. — Bóg bycia komuś niedobrze.

— To już było — oświadczył minstrel, nim Harry zdążył odpowiedzieć. — Vometia. Bogini w Ankh -Morpork, tysiące lat temu. Złożyć ofiarę Vometii znaczyło…

— Więc lepiej wymyśl coś innego — rzucił Harry.

— Tak? — oburzył się Willie. — A ty niby kim będziesz?

— Ja… no… ja będę bóstwem ciemności — wyjaśnił Złowrogi. — Zawsze jest ich sporo…

— Zaraz! Nie mówiłeś, że możemy być demoniczni — zaprotestował Caleb. — Jak mogę być demoniczny, to raczej mnie demony porwą, niż zostanę tym kretynem kupidynem.

— Bo jakbym powiedział, że możemy być demonami, wszyscy byście chcieli być demonami — zauważył Harry. — I tak od paru godzin się kłócimy. Zresztą inni bogowie wyczują, że coś śmierdzi, jeśli nagle zjawi się cała banda bóstw ciemności.

— Pani McGarry nic nie przygotowała — poskarżył Truckle.

— Pomyślałam, że mogłabym pożyczyć hełm Złowrogiego Harry'ego i wśli znąć się jako dziewica Walkiria — wyjaśniła Vena.

— Dobry, rozsądny pomysł — pochwalił Harry. — Kilka z nich musi się tam kręcić.

— A Harry'emu hełm i tak nie będzie potrzebny, bo za chwilę zacznie się skarżyć na nogę albo grzbiet, albo jeszcze coś i nie będzie mógł iść z nami — wtrącił konwersacyjnym tonem Cohen. — A to z po wodu tego, że nas zdradził. Mam rację, Harry?

* * *

Gra stawała się coraz ciekawsza. Obserwowała ją już większość bogów. Bogowie lubią się pośmiać, choć trzeba przy tym zaznaczyć, że ich poczucie humoru nie należy do subtelnych.

— Mam nadzieję — odezwał się Ślepy Io, podstarzały przywódca bogów — że nie mogą nam zrobić nic złego.

— Nie — uspokoił go Los, przekazując kości. — Gdyby byli bardzo inteligentni, nie zostaliby bohaterami.

Zagrzechotały kości. Jedna z nich przeleciała nad planszą, zaczęła wirować w powie trzu coraz szybciej i szyb ciej, aż wreszcie zniknęła w ob łoczku pyłu kości słoniowej.

— Ktoś wyrzucił nieoznaczoność — zauważył Los. Uniósł wzrok. — Ach… Ty, Pani.

— Witaj, panie — odparła Pani.

Jej imienia nigdy nie wymawiano, choć wszyscy je znali. Wymówić głośno jej imię oznaczało, że natychmiast odejdzie. Mimo że miała bardzo niewielu prawdziwych wyznawców, była jednym z naj potężniejszych bóstw na Dysku, ponieważ w głębi serca każdy miał nadzieję i wierzył, że istnieje.

— I ja kiż jest twój ruch, moja droga? — zapytał Ślepy Io.

— Już go wykonałam. Ale rzuciłam kości tam, gdzie ich nie widzicie.

— To dobrze. Lubię wyzwania. W ta kim razie…

— Proponuję dodatkową rozrywkę, panie — wtrącił gładko Los.

— To znaczy?

— Cóż, chcą być traktowani jak bogowie. Sugeruję, byśmy tak uczynili…

— Fcesz fofiedzieć, że fafy traktofać ich fofażnie? — zdziwił się Offler.

— Do czasu. Do czasu.

— Do jakiego czasu? — spytała Pani.

— Do czasu, Pani, kiedy przestanie to być zabawne.

* * *

Wśród sawanny Howondalandu żyje plemię N'tuitif, jedyny na świecie lud całkowicie pozbawiony wyobraźni.

Na przykład ich legenda o gro mie brzmi mniej więcej tak: „Grom to głośny dźwięk na niebie, powstający w wyniku zakłócenia stanu mas powietrza wskutek przeskoku błyskawicy”. A ich legenda „Jak żyrafa uzyskała długą szyję” mówi tyle: „Za dawnych dni przodkowie starego Żyrafy mieli szyje trochę dłuższe niż inne żyjące na sawannie zwierzęta; jednak dostęp do wysoko rosnących liści dawał im taką przewagę, że głównie długoszyje żyrafy przetrwały, przekazując te długie szyje poprzez krew, tak jak człowiek może przekazać włócznię swemu wnukowi; niektórzy twierdzą jednak, że wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i to wyjaśnienie stosuje się tylko do krótszych szyj okapi; tak właśnie było”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni bohater»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni bohater» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni bohater»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni bohater» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x