— Fik Mik Figle? Wodza? — dopytywała się.
— No tak. Ale tylko czasowo — przyznała Akwila.
— Hmmm — mruknęła panna Weatherwax.
Machnięcie. Dźwięk.
— Patelnia.
— Tak, ale gdzieś zginęła.
— Hmmm.
Machnięcie. Dźwięk. Jakby czarownica wyciągała całą historię z powietrza.
— Napełnione wiadra?
— I koryto też — potwierdziła Akwila.
Machnięcie. Dźwięk.
— Rozumiem. Specjalny Płyn dla Owiec?
— Tak, tata mówi, że od niego…
Machnięcie. Dźwięk.
— Aha. Kraina śniegu. — Machnięcie. Dźwięk. — Królowa. — Machnięcie. Dźwięk. — Walka. — Machnięcie. Dźwięk. — Na morzu? — Machnięcie, dźwięk, machnięcie, dźwięk…
Panna Weatherwax spoglądała na zmieszane powietrze, gdzie oglądała obrazy widoczne tylko dla niej. Pani Ogg usadowiła się koło Akwili, a jej krótkie nóżki zadyndały w powietrzu, kiedy wygodnie się umościła.
— Próbowałam Wesołego Żeglarza — oświadczyła. — Śmierdzi jak paznokcie u nóg, prawda?
— Rzeczywiście — zgodziła się Akwila z wdzięcznością.
— Aby zostać wodzą Fik Mik Figli, trzeba z jednym z nich wziąć ślub, czyż nie? — dopytywała się pani Ogg niewinnie.
— No tak, ale udało mi się znaleźć sposób, żeby to obejść — odparła Akwila.
I opowiedziała jej. Pani Ogg serdecznie się uśmiała. To był ten rodzaj śmiechu, dzięki któremu czujesz się lepiej.
Powietrze się uspokoiło, panna Weatherwax wpatrywała się w nic przez chwilę, a potem powiedziała:
— I w końcu pokonałaś Królową. Ale wydaje mi się, że miałaś pomoc.
— To prawda — przyznała Akwila.
— Jaką?
— Ja nie wtykam nosa w twoje sprawy — wyrwało się dziewczynce, zanim zdążyła pomyśleć, co chce powiedzieć.
Panna Tyk aż się zatchnęła. W oczach pani Ogg coś błysnęło.
Spoglądała to na Akwilę, to na pannę Weatherwax, jakby była na meczu tenisowym.
— Akwilo, panna Weatherwax jest najsłynniejszą czarownicą ze wszystkich… — zaczęła bardzo poważnie panna Tyk, ale najsłynniejsza czarownica tylko machnęła dłonią.
Koniecznie muszę się nauczyć, jak to się robi, pomyślała Akwila.
I wtedy panna Weatherwax zdjęła spiczasty kapelusz i ukłoniła się Akwili.
— Dobrze powiedziane — oświadczyła, prostując się i spoglądając wprost na dziewczynkę. — Nie miałam prawa o to pytać. To twój kraj i przebywam tutaj za twoim pozwoleniem. Okażę ci szacunek, jeśli i ty okażesz go mnie. — Na chwilę powietrze zlodowaciało, a niebo pociemniało. A potem panna Weatherwax jakby nigdy nic mówiła dalej: — Ale jeśli pewnego dnia będziesz chciała powiedzieć mi coś jeszcze, z chęcią posłucham. Z przyjemnością też dowiedziałabym się czegoś więcej o stworzeniach wyglądających, jakby je ktoś zrobił z ciasta. Nie natknęłam się na nie nigdy wcześniej. I twoja babcia wygląda na osobę, którą bym chętnie poznała. — Znowu się wyprostowała. — A na razie sprawdźmy, czy jest jeszcze coś, czego powinnaś się nauczyć.
— Czy dowiem się czegoś o szkole dla czarownic? — zapytała Akwila.
Przez moment panowała cisza.
— Szkoła dla czarownic? — powtórzyła zdziwiona panna Weatherwax.
— Hm — mruknęła panna Tyk.
— To była amfora? — zapytała Akwila.
— Amfora? — zmarszczka na czole panny Weatherwax się po głębiła.
— Ona ma na myśli metaforę — wyszeptała panna Tyk.
— To jak z opowieściami — tłumaczyła Akwila. — Nic się nie stało. To zaczęło działać. I w ten sposób jest to szkoła, prawda? Magiczne miejsce. Świat. Tutaj. I póki się dobrze nie spojrzy, wcale tego nie widać. Czy wiedziałaś, że praludki uważają ten świat za raj? Ale my nie patrzymy, jak należy. Nie ma lekcji magii. W każdym razie takich regularnych lekcji. Wszystko polega na tym, że się jest… sobą, to chyba chciałam wyrazić.
— Ładnie powiedziane — stwierdziła panna Weatherwax. — Jesteś bystra. Ale magia istnieje. I wiedzę na jej temat da się zdobyć. To nie wymaga wcale wielkiej inteligencji, inaczej magowie nie byliby do tego zdolni.
— Powinnaś też mieć jakieś zajęcie — dodała pani Ogg. — Czary to za mało. Bo widzisz, nie można czarować dla siebie. Żelazna reguła.
— Potrafię robić ser — odparła Akwila.
— Ser? — zastanowiła się panna Weatherwax. — Ser jest dobry. A czy wiesz coś na temat medycyny? Położnictwa? To bardzo przydatne umiejętności.
— Zdarzało mi się pomagać przy rodzeniu się jagniąt, szczególnie gdy owca miała kłopoty — odparła Akwila. — Byłam przy tym, jak rodził się mój brat. Nie pomyśleli, żeby mnie odesłać z domu. To nie wyglądało na coś bardzo skomplikowanego. Sądzę jednak, że ser robi się łatwiej, no i ciszej.
— Ser jest dobry — powtórzyła panna Weatherwax, kiwając głową. — Ser żyje.
— A co pani tak naprawdę robi? — zapytała Akwila.
Chuda czarownica przez chwilę się wahała, ale wreszcie odpowiedziała cicho:
— My pilnujemy… granic. Jest ich mnóstwo… dużo więcej, niż ludzie wiedzą. Między życiem a śmiercią, tym światem i następnym, nocą i dniem, dobrem i złem… i wszystkich tych granic trzeba pilnować. A pilnując ich, strzeżemy również sumy spraw. I nigdy nie prosimy o wynagrodzenie. To bardzo ważne.
— Chociaż ludzie dają nam różne rzeczy. Ludzie potrafią być szalenie szczodrzy dla czarownic — radośnie oświadczyła pani Ogg.
— Kiedy w mojej wiosce jest dzień pieczenia, nie mogę się opędzić od ciasta. Są sposoby na to, jak nie prosić, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ludzie lubią mieć w pobliżu szczęśliwą czarownicę.
— Tutaj ludzie uważają, że czarownice są złe! — wykrzyknęła Akwila, ale w tej samej chwili jej druga myśl podpowiedziała: A czy pamiętasz, jak rzadko babcia musiała sobie sama kupować tytoń?
— Zadziwiające, do czego można ludzi przyzwyczaić — powie działa pani Ogg. — Trzeba tylko zaczynać od małego.
— Na nas już czas — stwierdziła panna Weatherwax. — Widzę mężczyznę na koniu pociągowym, jedzie w naszą stronę. Jasne włosy, czerwona twarz…
— To chyba mój ojciec!
— Wciąż pogania to biedne zwierzę. Mów szybko. Chcesz zdobyć umiejętności? Kiedy możesz opuścić dom?
— Słucham?
— Czy dziewczęta stąd nie idą na służbę? — zapytała pani Ogg.
— Owszem. Kiedy są nieco starsze ode mnie.
— W takim razie kiedy będziesz nieco starsza od siebie, zjawi się panna Tyk, żeby cię odszukać — powiedziała panna Weatherwax, a panna Tyk skinęła głową. — W górach mieszkają starsze czarownice, które chętnie przekażą ci to, co same wiedzą, za odrobinę pomocy w gospodarstwie. Kiedy ciebie tu nie będzie, ktoś cię zastąpi w pilnowaniu tego miejsca, o to możesz się nie martwić. A w tym czasie dostaniesz trzy posiłki dziennie, własne łóżko, miotłę… tak właśnie robimy. Czy to ci odpowiada?
— Tak — odparła Akwila z szerokim uśmiechem. Cudowna chwila upływała zbyt szybko, by mogła zadać wszystkie pytania, które zadać chciała. — Tak! Tylko, że…
— Że co? — zapytała pani Ogg.
— Nie chciałabym tańczyć nago ani w ogóle robić niczego takiego. Prawda, że nie muszę? Pytam, bo ludzie gadają…
Panna Weatherwax wzniosła oczy ku niebu. Pani Ogg uśmiechnęła się szeroko.
— No cóż, taka procedura jest zalecana… — zaczęła.
— Nie, nie musisz robić nic takiego! — przerwała jej ostro panna Weatherwax. — Żadnych domków z piernika ani koguta, ani tańców.
— Chyba że sama byś chciała. — Pani Ogg się podniosła. — Pianie kura od czasu do czasu naprawdę nie zawadzi. Nauczę cię kiedyś, jak to robić, ale teraz już naprawdę się spieszymy.
Читать дальше