Terry Pratchett - Bogowie, honor, Ankh-Morpork

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Bogowie, honor, Ankh-Morpork» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2005, ISBN: 2005, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bogowie, honor, Ankh-Morpork: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Coś nowego pojawiło się między starożytnymi miastami Ankh-Morpork i Al-Khali. Dosłownie. To wyspa, wynurzająca się z dna Okrągłego Morza Dysku. Ponieważ jest niezamieszkana i oba miasta roszczą sobie do niej prawa, komendant Vimes ze swymi wiernymi strażnikami staje wobec zbrodni tak wielkiej, że żadne prawa jej nie obejmują.

Bogowie, honor, Ankh-Morpork — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bogowie, honor, Ankh-Morpork», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ja też tak uważam — wtrącił lojalnie Marchewa.

Vetinari wstał, podszedł do okna, założył ręce z tyłu i spojrzał na Broad-Way.

— Przyszło mi do głowy, że być może nadszedł czas na… ponowne rozważenie pewnych dawnych osądów.

Znaczenie tych słów spadło na Vimesa niczym lodowata mgła.

— Proponuje pan zmianę historii? — zapytał. — O to chodzi? Spisanie na nowo…

— Ależ mój drogi Vimes, historia zmienia się bez przerwy. Wciąż jest na nowo egzaminowana i przewartościowywana. Inaczej historycy nie mieliby nic do roboty. A nie możemy przecież pozwolić, żeby ludzie z ich typem umysłów mieli za dużo wolnego czasu. Wiem, że przewodniczący Gildii Historyków całkowicie się ze mną zgadza, iż kluczowa rola pańskiego przodka w historii naszego miasta dojrzała do ponownej… analizy.

— Omówiliście to już, tak?

— Jeszcze nie.

Vimes kilka razy otworzył i zamknął usta. Patrycjusz wrócił do biurka i podniósł kartkę papieru.

— Oczywiście pewne inne detale także wymagają rozwiązania…

— Takie jak? — wychrypiał Vimes.

— Herb Vimesów zostanie przywrócony, naturalnie. To konieczność. Wiem, że lady Sybil była niezwykle wręcz zagniewana, gdy dowiedziała się, że nie ma pan prawa do herbu. Oraz korona, jak sądzę, z gałkami na…

— Może pan sobie wziąć tę koronę razem z gałkami i…

— …którą, mam nadzieję, będzie pan nosił przy oficjalnych okazjach, takich na przykład jak odsłonięcie posągu, który od dawna przynosił miastu hańbę swą nieobecnością.

Przynajmniej raz Vimes wyprzedził nieco tok rozmowy.

— Znowu Kamienna Gęba? — zapytał. — To część układu, tak? Pomnik Kamiennej Gęby?

— Brawo — pochwalił go Vetinari. — Nie pański, co oczywiste. Wystawienie pomnika komuś, kto starał się nie dopuścić do wojny, nie jest zbyt, hm… pomnikowe. Naturalnie, gdyby przez arogancką niedbałość wyrżnął pan pięć setek własnych ludzi, już teraz topilibyśmy brąz. Nie, myślałem o pierwszym Vimesie, który próbował stworzyć przyszłość, a stworzył jedynie historię. Sądziłem, że może gdzieś przy Zapiekanki Brzoskwiniowej…

Obserwowali się nawzajem jak koty… jak pokerzyści.

— U szczytu Broad-Wayu — rzekł chrapliwie Vimes. — Przed bramą pałacu.

Patrycjusz spojrzał na okno.

— Zgoda. Chętnie będę na niego patrzył.

— I blisko muru. Osłonięty od wiatru.

— Oczywiście.

Przez moment Vimes wyglądał na skonsternowanego.

— Straciliśmy ludzi…

— Siedemnastu, poległych w takich czy innych potyczkach — uściślił lord Vetinari.

— Chcę…

— Zostaną przyjęte odpowiednie zobowiązania finansowe dla zabezpieczenia wdów i osób bliskich.

Vimes skapitulował.

— Gratuluję, sir! — powiedział Marchewa.

Nowy diuk poskrobał się po brodzie.

— Ale to znaczy, że będę mężem diuszesy — stwierdził. — To takie wielkie, poważne słowo: diuszesa. Sybil nigdy nie interesowały takie rzeczy.

— Podziwiam pańską znajomość psychiki kobiet — rzekł Vetinari. — Przed chwilą widziałem jej twarz. Nie wątpię, że kiedy znowu spotka się na herbatce z przyjaciółkami, do których grona, o ile pamiętam, zaliczają się diuszesa Quirmu, bo tak brzmi jej oficjalny tytuł, a także lady Selachii, pozostanie całkowicie niewzruszona i ani odrobinę dumna. Absolutnie.

Vimes zawahał się. Sybil była kobietą zadziwiająco zrównoważoną, oczywiście, a takie sprawy… Zostawiła to jego decyzji, prawda? Przecież to jasne, że nie… To jasne, że… nie puszyłaby się, po prostu czułaby się bardzo zadowolona, wiedząc, że one wiedzą, że ona wie, że one wiedzą…

— No dobrze — ustąpił. — Ale… myślałem, że tylko król może kogoś mianować diukiem. To nie to co zwykła szlachta czy baronowie. Z nimi chodzi tylko o politykę. Ale ktoś taki jak diuk wymaga…

Spojrzał na Vetinariego. A potem na Marchewę. Vetinari mówił, że mu… przypomniano…

— Jestem pewien, że jeśli kiedyś pojawi się król w Ankh-Morpork, zechce ratyfikować moją decyzję — oświadczył gładko Vetinari. — A jeśli nigdy się nie pojawi, to praktycznie nie widzę problemu.

— Zostałem kupiony i sprzedany, co? — Vimes pokręcił głową. — Kupiony i sprzedany…

— Wcale nie — zapewnił Vetinari.

— Tak. Jak my wszyscy. Nawet Rust. I wszyscy ci biedni dranie, którzy wyruszyli, żeby dać się zarżnąć. Nie jesteśmy elementami większego obrazu, prawda? Nas się tylko kupuje i sprzedaje.

Vetinari stanął nagle przed Vimesem. Przewrócone krzesło uderzyło o podłogę za biurkiem.

— Doprawdy? Żołnierze odmaszerowali, Vimes. I żołnierze przyszli z powrotem. Jakże wspaniałe byłyby bitwy, których nie musieli staczać! — Zastanowił się chwilę, po czym wzruszył ramionami. — I mówisz, że kupieni i sprzedani? Możliwe. Myślę jednak, że nie wydani bez pożytku.

Patrycjusz rzucił jeden z tych krótkich, przelotnych uśmieszków, jak zawsze, kiedy chciał powiedzieć coś, co wcale nie jest śmieszne, a jednak go rozbawiło.

Veni, vici… Vetinari.

Wodorosty dryfowały bez celu w morskich prądach. Poza unoszącymi się na wodzie kawałkami drewna nie pozostało już nic, co by świadczyło, że kiedykolwiek był tu Leshp.

Krążyły mewy. Ale ich krzyki praktycznie zagłuszała kłótnia tocząca się tuż nad powierzchnią wody.

— To wyłącznie nasze drewno, ty zaspany przyjacielu psa!

— Ach tak? Naprawdę? Na waszej stronie wyspy, co? Nie wydaje mi się!

— Wypłynęło!

— A niby skąd wiesz, że jakiegoś drewna fale nie wyrzuciły na naszą stronę? A poza tym nadal mamy beczkę wody, ty wielbłądzi oddechu!

— Dobrze! Podzielimy się! Możecie dostać połowę tratwy!

— Aha! Aha! Teraz chcesz negocjować, co, kiedy mamy cię na beczce?

— Czy możemy zwyczajnie się zgodzić, tato? Mam już dość taplania się w wodzie.

— I musicie odrobić swoją część przy wiosłach!

— Jasne.

Ptaki szybowały i skręcały jak białe zygzaki na tle czystego, błękitnego nieba.

— Do Ankh-Morpork!

— Do Klatchu!

W dole, gdzie zatopiona góra Leshpu osiadała głębiej na morskim dnie, ciekawe mątwy znowu pływały po ciekawych ulicach dawnego miasta. Nie miały pojęcia, dlaczego w gigantycznych odstępach czasu znikało na niebie. Nigdy jednak nie oddalało się na długo. To po prostu jedna z tych rzeczy… Te rzeczy zdarzały się, a czasem się nie zdarzały. Ciekawe mątwy zakładały, że wcześniej czy później wszystko się jakoś ułoży.

Niedaleko przepłynął rekin. Gdyby ktoś zaryzykował i przyłożył ucho do jego boku, usłyszałby:

— Bingely-bingely biip! Piętnasta zero zero… Jeść, zgłodnieć, pływać. Zadania na dzisiaj: Pływać, zgłodnieć, jeść. Piętnasta zero pięć: Szaleńcze obżarstwo…

Nie był to specjalnie interesujący rozkład dnia, ale za to bardzo łatwo się go organizowało.

Inaczej niż zwykle, sierżant Colon wpisał się na listę patroli. Przyjemnie było wyjść na chłodne powietrze. Poza tym z jakiegoś powodu rozeszły się wieści, że straż była zaangażowana w to, co w nieokreślony sposób wydawało się zwycięstwem. To oznaczało, że mundur strażnika prawdopodobnie wystarczy, by dostać darmowy kufelek przy tylnym wejściu do tego czy innego pubu.

Patrolował z kapralem Nobbsem. Maszerowali pewnym krokiem ludzi, którzy bywali daleko i widzieli wiele.

Instynkt prawdziwych glin doprowadził ich do Posiłków Pospolitych. Pan Goriff mył okna. Przerwał pracę, kiedy ich zauważył, i zniknął wewnątrz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bogowie, honor, Ankh-Morpork» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Bogowie, honor, Ankh-Morpork»

Обсуждение, отзывы о книге «Bogowie, honor, Ankh-Morpork» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x