— No tak, oglądaliśmy przedziwne królestwa, kiedy byliśmy wojskiem Królowej. Ale rzuciliśmy tę robotę, bo była intrygantką i kutwą, ot co!
_No właśnie, wcale nie wyrzuciła nas z Krainy Baśni za to tylko, że byliśmy całkiem ululani o drugiej po południu, choć niektóre łobuzy tak… — GłupiJaś nie mógł skończyć, bo miał zatkane usta.
— Ululani? — powtórzyła panna Libella.
— No… ojej, chodziło mu o… zmęczeni. Tak, właśnie, zmęczeni. To właśnie miał na myśli — powiedział Rozbój, trzymając dłonie silnie zaciśnięte na ustach swego brata. — Nie wiesz, jak się rozmawia z damą, ty ciutskunksie!
— No… chciałam wam bardzo podziękować za pozmywanie naczyń — odezwała się panna Libella. — Naprawdę nie musieliście…
— Żaden kłopot — odparł pogodnie Rozbój, wypuszczając wreszcie Jasia. — Jestem pewien, że wszystkie talerze da się posklejać, trzeba tylko ciutkleju.
Panna Libella spojrzała na zegar bez wskazówek.
— Robi się późno. Jakajest wasza propozycja? — Co?
— Czy macie plan?
— Och, plan. No oczywiście.
Rozbój zaczął szperać przy swoim sączku — jest to skórzany woreczek, który prawie każdy Figiel nosi u paska. Zawartość sączka jest zazwyczaj tajemnicza, ale niekiedy drzemiąw nim wielkie możliwości.
Tym razem objawił się złożony po wielekroć papier. Panna Libella ostrożnie go rozłożyła.
— „PLN”? — zapytała.
— Tak! — oznajmił z dumą Rozbój. — Przybyliśmy przygotowani! Tylko spójrz, jest zapisany! Plan.
— Jak… powinnam to wyrazić? — zastanawiała się panna Libella. — No tak, wyruszyliście jak najspieszniej, przebyliście całą tę drogę, aby uratować Akwilę od stworzenia, którego nie da się zobaczyć, którego nie można dotknąć, powąchać ani zabić. Co zamierzaliście zrobić, kiedyjuż tu przybędziecie i znajdziecieje?
Rozbój podrapał się w głowę. Skutkiem tego były skaczące… no, nie myśli.
— To jedyny słaby punkt.
— Poza nim plan byłby wykonany?
— Jasne, po tojest plan — odparł Rozbój, znowu się rozjaśniając.
— Więc jak to ma wyglądać?
— Zazwyczaj przeciwnicy starają się nas powstrzymać, a my staramy się przeć do przodu.
— Ale to stworzenie siedzi w jej głowie!
— Jeśli trzeba, pójdziemy dojej głowy. Miałem nadzieję, że zdążymy, zanim to coś w nią wlezie, ale możemy go dalej ścigać.
Twarz panny Libelli była znakiem zapytania. A nawet dwoma znakami zapytania.
— Wewnątrz jej głowy? — zapytała.
— No jasne — odparł Rozbój, jakby takie rzeczy zdarzały się co dzień. — Niet problema. Wchodzimy i wychodzimy z każdego dowolnego miejsca. No, może poza pubami, gdzie z wychodzeniem mamy pewne kłopoty. Ale głowa? Bułka z masłem.
— Przepraszam, że pytam, ale mówimy tu o prawdziwej żywej głowie — tłumaczyła naprawdę przestraszona panna Libella. — Jak to robicie? Wchodzicie uszami?
Rozbój poszukał spojrzeniem pomocy u barda Wojtka Wiel — kiejgęby.
— Za małe, proszę pani — odparł bard, nie tracąc cierpliwości. — Ale trzeba pamiętać, że my potrafimy się poruszać między światami. Jesteśmy postaciami z bajki.
Panna Libella pokiwała obiema głowami. To była prawda, choć spoglądając na zwarte szeregi Fik Mik Figli, trudno było pamiętać, że technicznie biorąc, były bajkowymi postaciami. Trochę takjak trudno się pamięta, że pingwiny to ptaki, kiedy się je widzi pływające pod wodą.
— I…? — zapytała.
— Możemy się dostać do snu… A umysł to przecież tylko inny rodzaj snu.
— Nie, na to nie pozwolę! — wykrzyknęła panna Libella. — Nie mogę się zgodzić, byście biegali po głowie młodej dziewczynki! Popatrzcie tylko na siebie. Ostatecznie jesteście w pełni dorosłymi… no, jesteście po prostu mężczyznami. To byłoby tak… jakbyście przeczytali jej pamiętnik!
— Naprawdę? — Rozbój bardzo się zdziwił. — Dojej pamiętnika zaglądaliśmy wiele razy. I nic złego się nie stało.
— Zaglądaliście dojej pamiętnika?! — zapytała przerażona panna Libella. — Dlaczego?
Później, kiedy o tym myślała, wiedziała, że powinna znać odpowiedź z góry.
— Ponieważ był zamknięty — odparł spokojnie GłupiJaś. — Gdyby nie chciała, by ktoś tam zaglądał, po co by go chowała do szuflady pod skarpetkami? Tak czy siak było tam pełno słów, których nie rozumieliśmy, a poza tym rysunki serc i kwiatków, i takie tam.
— Serca? Naprawdę? — Panna Libella potrząsnęła głową. — Ale nie powinniście tego robić! Awchodzenie w czyjś umysłjestjeszcze gorsze.
— Współżyczjuż tam jest, proszę pani — powiedział łagodnie Strasznie Ciut Wojtek Wielkagęba.
— Przecież powiedziałeś, że nie możecie nic na to poradzić!
— Ale ona może. Jeśli ją tam odnajdziemy. Jeśli znajdziemy ten maleńki ciutkawałeczekjej, któryjest ciągle nią. A kiedy się ją rozrusza, dzielny z niej wojownik. Bo widzi pani, umysłjestjak cały świat. Ona się gdzieś tam chowa, spoglądając przez swoje własne oczy, słuchając swoimi własnymi uszami, chce, by ludzie ją usłyszeli, i stara się tak schować, by ten stwór nie mógłjej znaleźć… a będzie szukał, aż ją zgniecie…
Panna Libella sama poczuła się, jakby była ścigana. Patrzyło na nią pięćdziesiąt twarzyczek, na których malowała się mieszanina smutku i nadziei, a pomiędzy tymi uczuciami tkwiły połamane nosy. A ona nie miała lepszego planu. Nie miała nawet PLN-u.
— No dobrze — wydusiła z siebie wreszcie. — Ale przynajmniej musicie się przedtem wykąpać. Wiem, że to głupie, lecz dzięki temu będę sięjakoś lepiej czuła.
Odpowiedział jej zbiorowyjęk.
— Kąpiel? Dopiero co się kąpaliśmy, nie minął jeszcze nawet rok — oświadczył Rozbój. — Kiedy wylądowaliśmy w tym wielkim stawie dla statków!
— Na litość! — wykrzyknął Duży Jan. — Nie możesz żądać, by mężczyzna brał tak często kąpiel! Nic by z nas nie zostało!
— Gorącą wodą i z użyciem mydła! — Panna Libella była nieugięta. — Nie ustąpię. Naleję wody i… przerzucę przez krawędź cebrzyka linę, żebyście mogli się wdrapywać i wychodzić, ale macie. być czyści. Jestem czar… wiedźmą i lepiej róbcie, co wam każę!
— Och, na wszystkie szczury! — zawołał Rozbój. — Zrobimy to dla dużej ciutwiedźmy. Ale nie będziesz podglądać, co?
— Podglądać? — powtórzyła w oszołomieniu panna Libella. Jej palec wskazujący trząsł się lekko. — Marsz do łazienki!
Trzeba wszakże powiedzieć, że panna Libella podsłuchiwała pod drzwiami. Czarownice robią takie rzeczy.
Przez jakiś czas panowała cisza zakłócana tylko łagodnym pluskiem wody, ale potem doszłyją słowa:
— To nie jest takie złe, jak myślałem!
— Całkiem przyjemne.
— Patrzcie, tutaj jest duża żółta kaczka. Który to pcha swój wielki nochal?
Nastąpiło wilgotne „kwak!”, a potem odgłos bąbelków, kiedy gumowa kaczka opadała na dno.
— To chyba nie było najlepsze dla statku wypić wodę ze stawu, w którym się kapaliśmy. Okropnejest słyszeć, jak statek chce splunąć.
— Ale to nas zmiękczy. Nie ma dobrej kąpieli, jeśli wody nie skuwa lód.
— Kogoś nazywasz mięczakiem?
Potem siła plusków nasiliła się znacznie, aż wreszcie woda zaczęła wypływać pod drzwiami. Panna Libella zastukała.
— Wychodzić mi tu zaraz i wycierać się! — rozkazała. — Ona może lada chwila wrócić.
Ale na to musieli poczekać jeszcze ze dwie godziny, podczas których panna Libella osiągnęła taki stan zdenerwowania, że jej naszyjniki podzwaniały przez cały czas.
Читать дальше