Petulia była przygnębiona, przestępowała z nogi na nogę i gniotła w dłoniach spiczasty kapelusz.
— Hm, ja tylko sobie pomyślałam, że powinnam zobaczyć, jak ty, hm, się… — wyszeptała, patrząc Akwili na buty. — Hm, one wcale nie chciały być niemiłe…
— Nie jesteś za mądra i powinnaś trochę schudnąć — odpowiedziała Akwila. Przez chwilę przyglądała się poczerwieniałej twarzy Petulii i już wiedziała. — I ciągle jeszcze masz swojego pluszowego misia i pomocy wierzysz we wróżki.
Zatrzasnęła drzwi i wróciła do mleczarni, gdzie zapatrzyła się na bańki mleka i miski z twarożkiem, jakby je widziała po raz pierwszy.
Zna się na serze. To każdy o niej wiedział. Akwila Dokuczliwa ma brązowe włosy i zna się na serze. Czy naprawdę tak chciała być widziana? Czy z wszystkich rzeczy dostępnych we wszechświecie chciała być tylko znanajako osoba, na której można polegać, że zrobi dobry ser? Czy naprawdę chciała spędzać całe dnie na szorowaniu desek, myciu wiader i talerzy, i… i… tego… no… tej okropnej metalowej rzeczy, którą trzyma?
…krojakdosera…
Tego krojaka do sera? Czy chciała przez całe życie… Zaraz, chwileczkę…
— Kto tujest? — zapytała. — Czy ktoś właśnie powiedział „krojak do sera”?
Rozejrzała się po pomieszczeniu, jakby ktoś mógł się schować za wiązankami suszonych ziół. To nie mógł być Oswald. Bo on odszedł, a nawetjak był, nigdy nic nie mówił.
Akwila odsunęła wiadro, napluła na rękę, by wytrzeć napis kredą:
POMOCY.
Próbowała go zetrzeć, alej ej dłoń złapała krawędź stołu i trzymała mocno, choć z całych sił starała sieją oderwać. Zamachnęła się lewą dłonią i udało jej się wywrócić wiadro z mlekiem, które spłukało napis… iwjednej chwilijej prawa ręka puściła stół.
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Staław nich panna Libella w obu postaciach. Jeśli stawała razem w ten właśnie sposób, ramię przy ramieniu, to oznaczało, że ma coś bardzo ważnego do powiedzenia.
— Muszę ci powiedzieć, Akwilo, że uważam…
— …twoje zachowanie w stosunku do Petulii…
— …za okropne. Odeszła zapłakana. Przyjrzała się Akwili.
— Czy wszystko w porządku, dziecko? Dziewczynka wzruszyła ramionami.
— No… tak. Czuję się trochę dziwnie. Słyszałamjakiś głos w mojej głowie, ale terazjuż przeszło.
Panna Libella przyglądała jej się, przechylając na bok głowę, jedną w prawo, drugą w lewo, tak że widziałają z obu stron.
„Nojeślijesteś pewna… Idę się teraz przebrać. Musimyjuż wyruszać. Czeka nas dziś sporo pracy.
— Sporo pracy — powtórzyła słabym głosem Akwila.
— No tak. Noga pana Klapknota. Muszę też obejrzeć chore dziecko Gradowej. Od tygodnia nie byłam też w Gburnym Dnie i… aha, pan Siewka ma znowu koszmary, dobrze by też było, gdybym zdołała zamienić słówko z panną Spadki… potem trzeba ugotować obiad panu Gniewniakowi, myślę, że lepiej będzie, jak przygotuję wszystko tutaj i tylko mu zaniosę, no i oczywiście pani Wachlarzjest blisko rozwiązania, i — tu westchnęła — również panna Kucharska, znowu… Czeka nas ciężki dzień. Trudno to wszystko zrobić, naprawdę trudno.
Akwila pomyślała: Ty głupia kobieto, zamartwiasz się, że nie uda ci się dać tym wszystkim ludziom, czego tylko sobie zażyczą! Myślisz, że twoja pomoc im kiedykolwiek wystarczy? Chciwi, leniwi, głupi ludzie, którzy bez przerwy czegoś oczekują! Dziecko w rodzinie Gradowych? Przecież mająjużjedenastkę, nikt by nie zauważył, gdybyjednego zabrakło.
A pan Gniewniak właściwie już nie żyje. Tyle że nadal tujest! Myślisz, że są ci wdzięczni, ale oni tylko robią wszystko, żebyś znowu do nich przyszła! To niejest wdzięczność, tylko zabezpieczanie się!
Ta myśl przeraziła część jej umysłu, alejednak się pojawiła i teraz już tkwiła w głowie, uwierając i starając się przedostać przez usta. Akwila mruknęła:
— Trzeba tu posprzątać.
— Och, ja to zrobię, kiedy pójdziecie — powiedziała pogodnie panna Libella. — No chodźże, uśmiechnij się! Mamy mnóstwo pracy!
Zawsze jest mnóstwo pracy, warknęła w myślach Akwila, podążając za panną Libellą do pierwszej wioski. Mnóstwo i mnóstwo. Awyko — nanie jej niczego nie zmienia. Kolejka potrzebujących nie ma końca.
Wędrowały od jednej lichej i śmierdzącej chaty do drugiej, posługując ludziom zbyt durnym, by używać mydła, pijąc herbatę z wyszczerbionych filiżanek, plotkując ze staruszką, która miała mniej zębów niż palców u rąk. Robiło się jej od tego niedobrze.
Chociaż był jasny dzień, wydawałjej się ciemny i ponury. Czuła się, jakby wjej głowie szalała burza.
A potem zaczęły się majaki. Pomagała nastawić rękę jakiemuś głupiemu dzieciakowi i gdy podniosła wzrok, zobaczyła swoje odbicie w szybie okiennej.
Była tygrysem z ogromnymi kłami.
Wrzasnęła, zrywając się na równe nogi.
— Uważaj! — krzyknęła panna Libella, ale potem dostrzegła wyraz twarzy dziewczynki i zapytała: — Czy stało się coś złego?
— Coś… coś mnie ugryzło! — skłamała Akwila To było bezpieczne kłamstwo w takim miejscu, gdzie pchły gryzły szczury, a szczury podgryzały dzieci.
Zdołała wyjść na świeże powietrze, kręciło jej się w głowie. Gdy panna Libella wyszła kilka minut później, rozdygotana dziewczynka stała oparta o ścianę.
— Wyglądasz okropnie — powiedziała czarownica.
— Paprocie! — wykrzyknęła Akwila — Wszędzie! Ogromne paprocie! I te jaszczurki ogromne niczym krowy! — Z szerokim, lecz niewesołym uśmiechem odwróciła się w stronę panny Libelli, która aż się cofnęła. — Możnajejeść! — Najej twarzy malowało się zdziwienie. — Co się dzieje? — wyszeptała.
— Nie wiem, ale zaraz wracam, zabiorę cię stąd — powiedziała panna Libella. — Idę tylko po miotłę!
— Śmiały się ze mnie, kiedy powiedziałam, że potrafięje złapać. No a teraz kto się śmieje, możecie mi powiedzieć?
Troska na twarzy panny Libelli przeszła w coś bardzo bliskiego panice.
— Głos ci się całkiem zmienił. Mówiszjak mężczyzna! Dobrze się czujesz?
— Czuję się… zatłoczona — mruknęła Akwila.
— Zatłoczona?
„Dziwne… wspomnienia… pomocy:
Akwila spojrzała na swoje ramię. Było pokryte łuską. A teraz porastałyje włosy. A teraz było gładkie i brązowe, trzymała w dłoni…
— Kanapka ze skorpionem? — powiedziała z pytaniem w głosie.
— Słyszysz mnie? — Głos panny Libelli dochodził z oddali. — Majaczysz. Jesteś pewna, że nie bawiłyście się z dziewczętami w wyrabianiejakichś mikstur czy czegoś takiego?
Z nieba spadała miotła, a siedząca na niej panna Libella o mały włos nie upadła. Bez słów usadziły Akwilę na drążku, pomiędzy sobą.
Droga powrotna do domu nie trwała długo. Akwila miała wrażenie, że jej umysł wypełnia gorąca wata, nie zdawała sobie sprawy, gdzie jest, choć jej ciało wiedziało doskonale, ponieważ zwróciło wszystko, co dzisiaj zjadła.
Panna Libella pomogła jej zejść z kija i usadziła ją na ogrodowym fotelu tuż przy drzwiach do domku.
— Teraz sobie tutaj tylko odpoczniesz — powiedziała. W nagłych wypadkach radziła sobie, mówiąc bez przerwy i używając zbyt często słowa „tylko”, ponieważ to uspokajające słowo. — Ja ci tylko przygotuję coś do wypicia, a potem się tylko przyjrzymy, o co w tym wszystkim tylko chodzi… — Na chwilę zapadła cisza, ale po chwili potok słów wypłynął z domu, ciągnąc za sobą pannę Libellę: — Ąja tylko… coś tu sprawdzę. Tylko wypij to, proszę!
Читать дальше