Terry Pratchett - Rybki małe ze wszystkich mórz

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Rybki małe ze wszystkich mórz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Rebis, Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rybki małe ze wszystkich mórz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rybki małe ze wszystkich mórz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Akcja tego opowiadania rozgrywa się przed i w trakcie Prób Czarownic i stanowi preludium do wydarzeń, które znalazły się w końcowej części
.

Rybki małe ze wszystkich mórz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rybki małe ze wszystkich mórz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Tak, tak… — Poorchick niemal jęczał. — Ale to nie jest w porządku, o to tylko nam chodzi. Ona sobie spaceruje i jest miła, a człowiek nie wie, na czym stoi.

— Albo kica — dodał ponuro Hampicker.

— No dobrze już, dobrze. Zajmę się tym — obiecała niania.

— Ludzie nie powinni tak sobie chodzić i robić to, czego się po nich nie oczekuje — dodał słabym głosem Poorchick. — Wszystkich to denerwuje.

— My tu popilnujemy pani desty… — zaczął Hampicker, po czym zatoczył się do tyłu, dysząc ciężko i trzymając się za brzuch.

— Proszę nie zwracać na niego uwagi, to nerwy — wyjaśnił Poorchick, rozcierając łokieć. — Zbierała pani zioła, nianiu?

— Zgadza się — odparła niania, maszerując szybko po zeschłych liściach.

— W takim razie zgaszę ogień! — zawołał za nią Poorchick.

* * *

Kiedy nadeszła niania Ogg, babcia siedziała na ganku. Przebierała w jakimś worku, a wokół niej leżały stare ubrania.

W dodatku nuciła pod nosem. Niania Ogg zaczęła się martwić: babcia Weatherwax, jaką znała, nie aprobowała muzyki.

I jeszcze uśmiechnęła się, zobaczywszy przyjaciółkę — a w każdym razie kącik jej ust uniósł się lekko. To było naprawdę niepokojące. Zazwyczaj babcia uśmiechała się tylko wtedy, kiedy coś złego spotykało kogoś, kto na to zasłużył.

— Jak miło cię widzieć, Gytho!

— Dobrze się czujesz, Esme?

— Nigdy nie czułam się lepiej, moja droga.

Nucenie nie cichło.

— Ee… Przebierasz gałgany? — spytała niania. — W końcu uszyjesz tę narzutę?

Do niezachwianych wierzeń babci Weatherwax należało przekonanie, że pewnego dnia uszyje pikowaną narzutę. Jednak zadanie to wymagało cierpliwości, więc w ciągu piętnastu lat doszła do trzeciego kwadratu. Lecz i tak zbierała stare ubrania — jak większość czarownic. Tak wypadało. Stare ubrania miały swoją osobowość, jak stare domy. Jeśli chodzi o stare, ale jeszcze nie do końca znoszone ubrania, czarownice nie przejawiały ani krzty godności.

— Gdzieś tu była… — mruczała babcia. — Aha, mam.

Wyciągnęła z worka suknię — w zasadzie różową.

— Wiedziałam, że gdzieś tu ją schowałam — mówiła dalej. — Prawie nieużywana. I prawie mój rozmiar.

— Chcesz ją włożyć? — nie dowierzała niania.

Skierowane ku niej przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu mogłoby odciąć człowieka na wysokości kolan. Niania z ulgą przyjęłaby odpowiedź: „Nie, chcę ją zjeść, tępa krowo”. Jednak jej przyjaciółka uspokoiła się natychmiast.

— Myślisz, że nie pasuje? — spytała zatroskana.

Kołnierzyk był obszyty koronką… Niania przełknęła ślinę.

— Zwykle ubierasz się na czarno — przypomniała. — Nawet częściej niż zwykle. Raczej zawsze.

— I smętnie wyglądam — odparła babcia. — Pora na coś weselszego, nie sądzisz?

— A w dodatku jest taka strasznie… różowa.

Babcia odłożyła sukienkę i — ku przerażeniu niani — ujęła ją za rękę.

— Wiesz, Gytho — powiedziała z przekonaniem. — Uważam, że w sprawie Prób upierałam się jak osioł.

— Oślica — poprawiła odruchowo niania.

Oczy babci ponownie zmieniły się w dwa szafiry.

— Co?

— Ehm… Byłaś uparta jak oślica. Nie jak osioł.

— Aha… No tak, rzeczywiście. Dziękuję, że zwróciłaś mi na to uwagę. W każdym razie pomyślałam, że naprawdę lepiej się wycofać, pojść tam i kibicować młodszym. Chodzi mi o to, rozumiesz… Nigdy nie byłam zbyt miła dla ludzi, prawda?

— Ehem…

— Próbowałam — tłumaczyła babcia. — Ale z przykrością stwierdzam, że nie wyszło to tak, jak się spodziewałam.

— Nigdy nie miałaś talentu do… do bycia miłą — przyznała niania.

Babcia uśmiechnęła się. Niania przyglądała się jej czujnie, ale nie spostrzegła niczego prócz szczerej troski.

— Może z czasem nabiorę wprawy…

I babcia poklepała dłoń niani. A niania przyglądała się tej dłoni, jakby właśnie stało się z nią coś przerażającego.

— Kiedy widzisz… wszyscy się przyzwyczaili, że jesteś taka, no… stanowcza.

— Pomyślałam, że przygotuję dżem i ciasteczka na stragan z wypiekami — dodała babcia.

— No… to dobrze.

— Czy są w okolicy jacyś chorzy, których mogłabym odwiedzić?

Niania spojrzała na drzewa. Sytuacja pogarszała się z każdą chwilą. Sprawdziła w pamięci, czy w pobliżu jest ktoś dostatecznie chory, by wymagał wizyty, ale jednak na tyle zdrowy, by przeżył szok odwiedzin babci Weatherwax. Jeśli chodziło o praktyczną psychologię i niektóre odmiany fizjoterapii, babcia nie miała sobie równych. Co więcej, tę drugą potrafiła stosować nawet na odległość, gdyż niejedna cierpiąca dusza podrywała się z łóżka i odchodziła, czy wręcz uciekała biegiem na wieść, że babcia nadchodzi.

— Wszyscy akurat całkiem dobrze się czują — stwierdziła dyplomatycznie.

— Może jacyś starzy ludzie wymagają pociechy?

Obie kobiety uważały za oczywiste, że określenie „starzy ludzie”ich nie dotyczy. Czarownica w wieku dziewięćdziesięciu siedmiu lat nie jest stara. Starość zdarza się innym.

— Wszyscy są raczej weseli.

— Więc może mogłabym opowiedzieć dzieciom jakieś bajki?

Niania pokiwała głową. Babcia zrobiła to już kiedyś, gdy przelotnie ogarnął ją właściwy nastrój. Udało się całkiem dobrze, przynajmniej jeśli chodzi o dzieci. Z otwartymu buziami słuchały starej ludowej legendy. Problem pojawił się, kiedy wróciły do domu i spytały rodziców, jak się wypruwa flaki.

— Siedziałabym w bujanym fotelu i opowiadała. Pamiętam, że tak się to robi. I mogłabym przygotować dla nich moje specjalne toffikowe jabłuszka z melasy. Byłoby miło.

Niania raz jeszcze kiwnęła głową, zalękniona i oszołomiona. Uświadomiła sobie, że tylko ona stoi na drodze niszczącej fali miłych wydarzeń.

— Toffi — powtórzyła. — Czy to ta odmiana, która pęka jak szkło, czy może ta, po której musieliśmy naszemu Pewseyowi otwierać buzię łyżką?

— Chyba wiem, co mi się wtedy nie udało.

— Zdajesz sobie sprawę, Esme, że ty i cukier jakoś do siebie nie pasujecie. Pamiętasz swoje całodniowe irysy?

— Wystarczały na cały dzień, Gytho.

— Tylko dlatego, że nasz Pewsey nie mógł jednego wyjąć z buzi, dopóki nie wyrwaliśmy mu dwóch zębów. Lepiej trzymaj się marynat, Esme. Z marynatami świetnie sobie radzisz.

— Przecież muszę coś zrobić, Gytho! Nie mogę przez cały czas być starą zrzędą. Już wiem! Pomogę przy Próbach! Na pewno mają dużo pracy.

Niania uśmiechnęła się w duchu. Więc o to chodzi…

— Chyba tak — przyznała. — Pani Skorek z radością ci powie, co masz robić.

I okaże się tym większą idiotką, pomyślała, bo przecież widzę, że coś knujesz.

— Porozmawiam z nią — postanowiła babcia. — Mogę pomóc w milionie spraw, jeśli tylko przyłożę się do pracy.

— Nie ma wątpliwości — zgodziła się szczerze niania. — Przeczuwam, że dokonasz wielkiego dzieła.

Babcia znowu zaczęła grzebać w worku.

— Ty też będziesz, Gytho, prawda?

— Ja? Za nic na świecie bym tego nie opuściła.

* * *

Niania wstała wyjątkowo wcześnie. Jeśli miały się zdarzyć jakieś nieprzyjemne wypadki, chciała siedzieć w pierwszym rzędzie.

Zdarzyły się sznury chorągiewek. Kiedy szła na Próby, widziała między drzewami ich przeraźliwie kolorowe pętle.

Dostrzegała w nich coś dziwnie znajomego… Teoretycznie nie powinno być możliwe, by ktoś dysponujący parą nożyc nie potrafił wyciąć trójkąta. A jednak komuś się to udało. Było też oczywiste, że chorągiewki zrobiono z pracowicie pociętych starych ubrań. Niania domyśliła się tego, gdyż zwykle niewiele chorągiewek ma kołnierzyki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rybki małe ze wszystkich mórz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rybki małe ze wszystkich mórz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Terry Pratchett - The Long War
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Trollowy most
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Wiedźmikołaj
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Wyprawa czarownic
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Terry Pratchett - Blask fantastyczny
Terry Pratchett
Terry Pratchett
Отзывы о книге «Rybki małe ze wszystkich mórz»

Обсуждение, отзывы о книге «Rybki małe ze wszystkich mórz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x