Olga Gromyko - Wiedźma Opiekunka. Część 2

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Wiedźma Opiekunka. Część 2» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wiedźma Opiekunka. Część 2: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wiedźma Opiekunka. Część 2»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W. Redna powraca…i jest jeszcze w.redniejsza!
Życie Wolhy właśnie zaczynało się układać. Skończyła szkołę. Miała pracę. Miała najlepszego przyjaciela pod słońcem, czy raczej księżycem.
I oczywiście wszystko poszło nie tak.
Staż na dworze nieudanego króla, praca o wiele bardziej skomplikowana niż by się można spodziewać, a przyjaciel… Nagle okazał się kimś więcej, niż tylko przyjacielem.

Wiedźma Opiekunka. Część 2 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wiedźma Opiekunka. Część 2», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ostrożność powoli zaczęła opuszczać dziewczynę, Orsana z westchnieniem ulgi poszła naprzód, ale nie zamierzałam jeszcze jej przytulać.

– Wyciągnij rękę. Nie tak, dłonią do góry.

– No ty i sypnołaś! – stęknęła najemniczka. – To zamiast kolacji, czy czo?

– Liźnij chociażbym raz, tylko tak, żebym widziała.

– A jak on działa?

– Nie wiem, te wilki albo wdychały go razem z powietrzem albo po prostu zaczął przeżerać się przez skórę. W praktycznego magii żuczkojad wykorzystuje się jako składnik zatrutych przynęt, tak żeby dotarł do wnętrza. Nie bój się, dla ciebie jest nieszkodliwy.

– Poczekaj, sprawdzałaś już mnie tak? – Oburzyła się Orsana.

– Kilka razy. I ciebie, i Rolara, nawet po krótkotrwałych wyprawach w krzaczki. Liż, przeklinać będziesz potem. Nie chcę wysłuchać kupy wymówek, które okażą się od łożniaka. Dziewczyna z wyrzutem przekrzywiła się na mnie, zmrużyła oczy i jak skazaniec liznęła dłoń. Po delektowała się, połknęła i liznęła znowu, już z przyjemnością:

– Słodki. Jak mąka z cukrem. A to prawda, że jest pożyteczny dla zdrowia?

– Tumanie. – powiedziałam zmęczona, przysiadając się na najbliższym łóżku i chowając twarz w dłoniach. – Się ledwie na nogach trzymam, a ona jeszcze przebiera – szkodliwy, pożyteczny…

Przyjaciółka przestała przeklinać i ulokowała się obok. Pchnęła mnie leciutko ramieniem:

– Co się stało? Ona nie chcę ci pomóc?

– Przeciwnie. Nawet wyraziła życzenie być obecną, by wszystko przeszło jak trzeba. – przekrzywiłam się na świecę i ta zgasła. Ćmy trysnęły we wszystkie strony, zaczynając lot, i dalej szeptałyśmy między sobą w miejscu niewidocznym z ulicy.

– Doskonale!

– Wątpię. Zbyt lekko poszło, czuję jakiś podstęp.

– W Arlissie nie jesteśmy potrzebni, to prawda. – Orsana mocna poskrobała ślad po ukąszeniu komara na nadgarstku. – Nie nazwali nas niewolnikami, lecz gośćmi na pewno nie jesteśmy. Szybciej, cennymi zakładnikami w obozie wojennym, przy czym z kim oni wojują jest dla nas niezrozumiałe, chyba po prostu komuś podpadliśmy.

– Słusznie. Co więcej, – zamierzają nas cały czas pilnować, i wiem nawet jak, lecz nic nie mogę zrobić. Boję się, że pozostaje nam tylko obserwować rozwój zdarzeń…

– Zanim będzie za późno – niecierpliwie oberwała mnie Orsana. – A gdzie Rolar? Wiesz jakie ma tu sprawy?

– Nie. Przecież zaprowadzili go gdzieś razem z tobą!

– Nas prawie od razu rozwiązali i wypuścili. Powiedzieli, byśmy siedzieli cicho i czekali na ciebie, ale w tym samym czasie zmieniali ochronę i on zwiał. Myślisz, że nie mógł…

– …Zwabić was w pułapkę? – Rolar lekko skoczył przez parapet. – Nie. Wpadłem w nią razem z wami. Mam złe nowiny, koleżanki.

Wampir rzucił mi jakiś przedmiot, który rozpoznałam zanim jeszcze zdążyłam złapać. To była złota obręcz Lena.

– Gdzie ty ją znalazłeś?! – wykrzyknęłam, dusząc się od niepokoju. Obręcz drżała w mojej ręce, szmaragd pobłyskiwał iskierkami w księżycowym świetle.

– W skarbnicy Lereeny. Ona musi swoje skarby. Orsana, jeżeli możesz – wyrwij ze mnie to ze mnie, bo ja nie mogę dosięgnąć do tego.

Rolar obrócił się do nas plecami i zobaczyłyśmy rękojeść sterczącego z nich sztyletu. Widowisko było, lekko mówiąc, nie dla nerwowych. Sztylet wszedł głęboko, do mięśni, trochę poruszając się w takt przerywanych oddechów wampira. Ja, oczywiście, widziałam i gorsze rzeczy, jednak tylko siłą woli powstrzymałam się od krzyku, już o Orsanie nie wspominając.

– No, długo tam będziesz grzebać? – przynaglił wampir. – To boli!

– Ona zemdlała, Rolar. – smutno skonstatowałam, badając tętno biednej przyjaciółki. – Przynieś wody, co?

– Mam iść do studni ze sztyletem w plecach?! Może jeszcze wiadro na nim zawieszę zamiast na nosidle? Nie, tak nie będzie, nie zrobię z siebie pośmiewiska. Będziesz mogła wyrwać go jednym szarpnięciem?

– Spróbuję. Połóż się na podłogę, tak będzie wygodniej.

Rolar ostrożnie się nachylił, padł na czworaka i nie wytrzymawszy wydał cichy jęk, położył się, złożywszy ręce pod podbródkiem.

– Dawaj, wyciągaj. – dał komendę. – A-a-a! Tak nie rozluźniaj, nie wyciągasz siekiery z kłody drzewa!

– Cicho! Na razie się tylko przymierzam.

Orsana ruszyła się i otworzyła oczy. Zobaczywszy mnie dosiadającą konno na skupionym, oczekującym szarpnięcia Rolarze, z rękojeścią sztyletu w rękach, którego zamierzałam właśnie wyciągnąć, lub wbić jeszcze bardziej, odważna najemniczka wróciła do nieprzytomności.

– Trzeba coś zrobić z naszą legionistką – osowiale zauważył Rolar. – Może, potrenować ją na… oj!

– Ot, zabierz na pamiątkę. – położyłam mu przed nosem zakrwawiony sztylet. Wampir energicznie usiadł i zaczął oglądać pamiętną broń.

– Zabytkowy. Broń szkoły Arlissa, z niczym tego nie pomylisz. Widzisz bruzdy wzdłuż ostrza? Tam jest jad. Nie bój się, działa tylko na ludzi.

Pośpiesznie wytarłam rękę o spodnie.

– Wzięli cię za człowieka?

Rolar regenerował się wolniej, niż Len, chociaż krew zatrzymała się praktycznie od razu. Wampir rozebrał się do pasa, zmiął i rzucił w kąt zakrwawioną koszulę. Potem zaczął szukać zapasowej.

– Bardzo dziwne. Wampiry w takich sprawach nigdy się nie mylą.

– A kto na polanie wziął ich za wampiry?- nie bez zdziwienia przypomniałam.

– Za wampira, a nie za człowieka. Pasożyt jeden był w krzakach, tylko świst usłyszałem. Zastanawia mnie, dlaczego nie poznał rodaka?

– Myślisz, zapałałby do ciebie bratnią miłością? – sceptycznie chrząknęłam. – A teraz się zastanów. Przyjechałeś do Arlissa razem z dwójką ludzkich dziewczyn. Sztucznej brody nie zdążyłeś odkleić, skrzydłami nie wymachiwałeś, ze starymi przyjaciółmi nie gadałeś. Ot i narwał się…

– Co tam broda i skrzydła, wampira i bez tego rozpoznasz!

– A dlaczego nie możemy założyć, że to wcale nie był wampir? – odezwała się niepostrzeżenie zmartwychwstała Orsana – która, jak się okazało, uważnie słuchała naszą rozmowę. – Udało mu się oszukać Rolara, lecz sam nie potrafi posługiwać się wampirzym węchem, równa się tylko z ich siłą i żwawością. Ręczę, że prawdziwy wampir rzuciłby sztylet prosto w serce, żeby mieć pewność.

– Lecz mógłbym przysiąc… – Rolar zamilkł i beznadziejnie machnął ręką. – Zgoda, poddaję się. Przeciw łożniakom mój węch jest nic niewarty. O czym rozmawiałyście?

– Rozmawiałyśmy o całej tej sprawie, ale czuję się po tym okropnie. Lereena powiedziała, że nie wypuści Lena z Arlissa. I, boję się, że mi też nie da odejść.

– Nie panikuj. Władczyni kocha straszyć poddanych – sądzi, że dzięki temu będą sumienniej wykonywać jej polecenia, lecz nie pamiętam, by kara przekraczała winę. Unie będzie przetrzymywać na siłę Lena, chyba, że sam zechce zostać. Chyba nie jechał tutaj w nadziei na jeszcze jedno losowanie.

Ścisnęło mi serce, lecz tylko na chwilę, bo szybko się opanowałam. Na co, właściwie, liczyłam? Jednak coś o wiele bardziej mnie niepokoiło.

Nie zrozumiałeś, Rolar. Len jest rzeczywiście potrzebny jej dla przedłużenia rodu, ale ona nie jest wampirem! Jest łożniakiem, i zamierza zawładnąć jego ciałem od razu po zakończeniu obrzędu. Dlatego nas tak chętnie wpuścili do Arlissa, nawet Straże nie byli przeciwni, by nas nie wystraszyć – czekali aż sami tu przyjdziemy!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wiedźma Opiekunka. Część 2»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wiedźma Opiekunka. Część 2» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wiedźma Opiekunka. Część 2»

Обсуждение, отзывы о книге «Wiedźma Opiekunka. Część 2» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x