Margit Sandemo - Morze Miłości

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Morze Miłości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Morze Miłości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Morze Miłości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wysłannicy z Królestwa Światła mieli przed sobą dwa ważne zadania: odnaleźć Berengarię i Móriego, a także unieszkodliwić Lenore i Talornina, którzy ich uprowadzili. Armas nie mógł się doczekać, kiedy już wreszcie będzie się pławić w miłości i podziwie Berengarii, lecz nie dostrzegał bólu w oczach Lisy. Zaś nieśmiertelny Marco, bez którego nie daliby sobie rady, chodził roztargniony, bo po raz pierwszy w swym nieprawdopodobnie długim życiu się zakochał…

Morze Miłości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Morze Miłości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wybiła wreszcie godzina zemsty.

– Dlaczego tak zwlekamy? – wykrzyknął ze złością jeden z pilotów. – Bierzemy ich! Tak ich kopniemy w tyłek, że się rozerwą na strzępy!

Już kładł rękę na wyrzutni pocisków.

– Nie! Wstrzymaj się! – syknął drugi, o włos inteligentniejszy od tamtego. – Talornin bardzo wyraźnie nam przykazał, żebyśmy pozwolili się doprowadzić do właściwego miejsca. Potem będziemy mogli rozprawić się ze wszystkimi za jednym zamachem i zabierzemy wtedy jego i tę przeklętą Lenore. Wydaje się, że oni na dobre utknęli.

– No tak, ale przecież nie możemy ich znaleźć – zauważył jego towarzysz, niechętnie podporządkowując się poleceniu. Podjął też próbę nawiązania kontaktu z Talorninem. Bez rezultatu, linia wciąż była głucha.

– Żadne połączenie nie funkcjonuje – oświadczył z kwaśną miną, nic z tego nie rozumiejąc. – Uważaj, podlatujesz zbyt blisko!

Za późno. Ram i Indra już ich zauważyli.

– Co teraz zrobimy? – spytała Indra, omal nie łamiąc sobie karku podczas prób przyjrzenia się morderczemu samolotowi. – Zestrzelimy ich?

– Nie mamy takiej broni.

Wezwali przyjaciół z gondoli na ziemi. Od razu ich usłyszeli.

– Ściga nas ta śmiercionośna maszyna – meldował Ram. – Prawdopodobnie chcą, żebyśmy ujawnili im miejsce waszego pobytu. Nie schodzimy więc w dół, postaramy się ich zgubić.

Faron odpowiedział pytaniem:

– Gondolą? Drodzy przyjaciele, to się wam nie uda. Zresztą jest już na to za późno, widzę was… Waszych prześladowców także. Oni więc na pewno widzą i nas.

– Gondole muszą stać się niewidzialne – zawołał Armas przerażony. – Sol, pospiesz się!

Czarownica pokręciła głową.

– To specjalność Libuszy, a jej już tu nie ma, powróciła do własnego stulecia, spokojna, bo przekonana, że my zajmiemy się Lisą.

Armas prychnął ze złością, spoglądając na skuloną postać na siedzeniu tuż obok niego.

Nawet w tak rozpaczliwej sytuacji nie przestawał myśleć o sobie i własnych problemach. Ani przez chwilę nie czuł się dobrze. Jakoś się nie składało, żeby wreszcie wyruszyć na ratunek pięknej Berengarii, a na dodatek pojawiła się jeszcze Lenore, chyba tylko po to, by znów wrócił smak upokorzenia.

– Nie możemy zawracać głowy Libuszy – stwierdziła Sol. – A próby naśladowania przez nas jej magicznych zaklęć oznaczałyby brak szacunku dla niej. My, czarownice, także mamy swój kodeks honorowy – zakończyła dumnie.

Z mieszaniną zdziwienia, ulgi i zatroskania patrzyli, jak gondola Rama skręca, odciągając tym samym Maszynę Śmierci od okolicy. Piloci najwyraźniej byli do tego stopnia zajęci ściganiem Rama i Indry, że nie zwrócili uwagi na wszystkie inne gondole, parkujące nad leśnym jeziorem.

– Oby Święte Słońce nie opuszczało Rama i Indry! – mruknął Faron.

– Oby – kiwnął głową Kiro. – Ale my nie możemy tu zostać.

– Masz rację. Opuścimy teraz to miejsce. Podzielimy się na gondole, a potem znów skontaktujemy się z Ramem i Indrą, i jeśli to będzie możliwe, również z Markiem. Musimy działać, trudno, najwyżej mu przeszkodzimy, jemu i Dolgowi. Najważniejsze, byśmy odnaleźli tę dwójkę zaginionych.

Twarz miał napiętą i pobladłą ze strachu.

Nastała już noc, kiedy Talorninowi wróciła wreszcie przytomność.

Dookoła niego było tak pusto i cicho. Wiał lekki chłodny wiatr, a podłoże, na którym leżał, nagle okazało się nierówne i twarde.

Otworzył oczy.

Wokół panowała też ciemność. Gdzieś z bliska dochodził szum lasu. Z wolna wracała mu pamięć.

To musiał być zły sen, prawdziwy koszmar, pomyślał, cały drżąc.

– Lenore?

Nikt nie odpowiedział.

Jeszcze raz zawołał ją po imieniu, echo odbiło się od wysokich skalnych ścian.

Gdzie ja jestem? zastanawiał się. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam – ale to oczywiście fragment tego koszmaru – to to, że krążyłem po jakiejś strasznej zaklętej twierdzy, wypiłem zawartość amfory…

Wciąż czuł w ustach gorzki, zgniły smak stojącej bagiennej wody i skrzywił się z obrzydzeniem. Cmoknął językiem, by się go pozbyć.

A potem znalazłem olbrzymi skarb.

Nie, na razie to wszystko jest rzeczywistością, dopiero od tego momentu zaczął się koszmar.

Bo skarb rozpłynął mi się w palcach.

A potem… potem znalazłem lustro.

Na wspomnienie ohydnej postaci, która ukazała się w zwierciadle, ogarnęły go mdłości.

Dobrze, że to był tylko zły sen!

Postanowił, że musi z powrotem wejść do twierdzy i odnaleźć skarb. To przecież bezcenne bogactwa.

Talornin podniósł się w ciemności.

To straszne, jak trudno mu iść. No a twierdza? Gdzie ona jest?

Powinna być tutaj, bo właśnie tu wysoka skała rysowała się czernią na tle rozgwieżdżonego nieba.

Co się dzieje z jego nogami? Pochylił się, chcąc rozetrzeć kolana.

Jęknął przeciągłe, zszokowany.

To wcale nie był żaden sen. W panice obmacywał dłońmi to, co kiedyś było jego ciałem. Znał historię tamtych dwojga, którzy napili się wody. Słyszał o pajęczycy, która miała wiele przypominających szpony odnóży. Przebywała wtedy w grocie z ziemi i kamieni i dlatego przeobraziła się w istotę podobną do skorpiona.

Słyszał też o wodnym potworze, którego skóra zmieniła się w rybią łuskę, płuca w skrzela, a twarz w rybi pysk. Stało się tak, ponieważ znalazł się w grocie częściowo wypełnionej wodą.

On natomiast, Talornin, znajdował się w twierdzy wybudowanej w epoce wędrówki ludów. Logiczne więc chyba, że taki właśnie, a nie inny obraz ujrzał w zwierciadle? Rozmyślał tak, ogarnięty rozpaczą, obmacując przy tym własne ciało. Czuł sztywną skórzaną zbroję, pochodzącą z prastarych czasów, pamiętał, jak zapatrzył się we własne puste oczy, widział strzępki skóry zwisające spod resztek rzadkich włosów. Zobaczył w lustrze upiora jakiegoś starożytnego rycerza.

Ohydny wizerunek, przerażający obraz. Oszalały ze strachu wzbraniał się przed dotknięciem własnej twarzy. Czuł ciężar skórzanej zbroi, utrudniającej mu chodzenie, poruszał się sztywno i ciężko. Wyczuwał kości ręki. Czy starczy mu odwagi, żeby dotknąć twarzy? W żadnym lustrze nie chciał się już więcej przeglądać, ale musiał przecież wiedzieć, co się z nim stało.

Palce zbliżyły się do twarzy, zadrżały.

Może najpierw powinien spróbować dotknąć włosów? Miał przecież kiedyś takie długie, piękne włosy, gęste i błyszczące.

Podniósł dłoń nad głowę. Gołą, to czuł. Nie miał pojęcia, jak wyglądali wojownicy z epoki wędrówki ludów, czy nosili jakieś kapelusze. On w każdym razie niczym jej nie nakrywał.

Ostrożnie przysunął dłoń jeszcze bliżej głowy, poczuł muśnięcie włosów. Całe szczęście, że przynajmniej one tam są! Przycisnął rękę.

Ach, nie!

Kosmyki. Tu i ówdzie jedynie rzadkie kosmyki, dokładnie tak, jak widział to w lustrze.

Nie miał teraz odwagi dotknąć swojej twarzy.

Oddychał ciężko, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Twierdza, po której błądził, zniknęła, okazała się jedynie ułudą, wytworem wyobraźni.

Ale o to, o swoją przemianę, o swą tragedię nie mógł obwiniać tej wiedźmy. Przecież sam z własnej nieprzymuszonej woli, z żądzy zysku, wypił zawartość amfory.

Uczynił to, by zyskać bogactwa.

Bogactwa, które nie istniały.

Studnia pragnień w grocie zła okazała się prawdziwym diabelstwem.

Talornin wiedział, że Shira z Ludzi Lodu w czasie swej wędrówki po grotach w poszukiwaniu jasnej wody oparła się pokusie. Podobnie było z Indianinem, Okiem Nocy, i tym pięknym diabłem z groty zła, który przyczynił się do tego, że amfora wpadła w ręce Talornina.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Morze Miłości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Morze Miłości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Morze Miłości»

Обсуждение, отзывы о книге «Morze Miłości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x