Był to dla baronówny wspaniały okres. Niestety trwał nie dłużej niż rok, bo wójt zaczął się interesować jej okultystyczną działalnością. O masażu nic nie wiedział.
Catherine zarobiła już wówczas tyle pieniędzy, że bez żalu mogła zamknąć swój zakład. Postanowiła uciec z miasta, zanim władze przyjrzą się jej uważniej.
Tym razem zdecydowała się na powrót do rodzinnego domu. Liczyła, że zapomniano już o jej dziecinnym wybryku w parkowym labiryncie.
Był to powrót w wielkim stylu. Zajechała eleganckim powozem – przynajmniej tak wyglądał, wytwornie ubrana, z wielkim bagażem. Przyjęto ją okrzykami zachwytu i zdziwienia jednocześnie, płaczem i wyzwiskami. Niedobra dziewczyna, gdzie się podziewała przez tyle czasu, dlaczego uciekła od kochanej krewne)? Gdzie zdobyła całe to bogactwo?
Catherine natychmiast skomponowała łzawą historię o złej ciotce, która codziennie ją biła. Mogła fantazjować do woli, bo dowiedziała się, że ciotka niedawno zmarła. Opowiedziała o dwóch starych damach, które się nią zajęły, a po ich śmierci odziedziczyła cały majątek.
Resztę, rzecz jasna, przemilczała.
Zdołała obrócić wszystko na swoją korzyść. Rodzina przyjęła ją w miarę życzliwie i Catherine znów zamieszkała w swym dawnym panieńskim pokoiku.
Po dwóch latach nienagannego, cnotliwego życia w domu zatęskniła za mężczyzną. Rozglądała się za odpowiednim kawalerem, dlatego propozycja rodziców, którzy pragnęli ją wydać za młodego szlachcica, od czasu do czasu przybywającego z wizytą na dwór, trafiła na podatny grunt.
Z początku Catherine protestowała.
– Ależ przecież on jest z prostej szlachty. Nie mogę poślubić kogoś, kto nie jest mi równy stanem!
– W tym zapomnianym przez Boga kraju arystokraci nie rodzą się na kamieniu, dobrze o tym wiesz – ostro upomniał ją ojciec. – Chłopak pochodzi z dobrej, zamożnej rodziny, jest oficerem.
Ale to taki nudziarz, pomyślała Catherine.
No cóż, w końcu go zaakceptowała. Miała już szczerze dość samotnego zaspokajania się w tajemnicy. Żeby urozmaicić sobie monotonne życie na dworze, zaczęła sporo pić i sama potraktowała to jako sygnał ostrzegawczy. Ani słowem też nie śmiała wspomnieć, co zawierają jej zamknięte na trzy spusty skrzynie. Te praktyki musiała już od dawna zarzucić.
Wybrała mniejsze zło. Może w małżeństwie będzie zabawniej, zwłaszcza gdy męża powołają do służby wojskowej?
Jej nocy poślubnej nie warto wspominać. Pan młody okazał się nietknięty i Catherine musiała wprowadzać go w arkana miłości. Uczyniła to tak sprytnie, że nigdy się nie zorientował, jak doświadczoną wybrał sobie żonę.
Był doprawdy wielkim głupcem.
I kompletnie pozbawionym fantazji. Nie potrafił czerpać radości z ich małżeńskiego pożycia. On był mężem, panem i władcą, a ona jego uległą żoną. Nie chciał słyszeć o żadnych erotycznych igraszkach.
Rodzina zaczęła dopominać się o dziecko, ale Catherine dobrze wiedziała, jak uchronić się przed ciążą, a że nie odezwał się w niej instynkt macierzyński, czas płynął, potomek zaś się nie pojawiał.
Mąż także nie wyruszył na żadną wojnę i Catherine miała już dość jego siedzenia w domu. Od czasu do czasu co prawda wybierał się do kasyna, lecz o swobodzie musiała zapomnieć.
Zdesperowana zaczęła się rozglądać za innymi mężczyznami. Najpierw jednak spróbowała domieszać mężowi do jedzenia afrodyzjaki, by wzbudzić w nim większą ochotę do zabaw. Niestety nie podziałały.
Stopniowo zaczęła spuszczać z tonu. Na jej jedno- znaczne propozycje narażeni byli właściwie wszyscy mężczyźni, którzy przypadkiem znaleźli się na jej drodze. Niektórzy obawiali się romansu z damą tak wysokiego rodu, inni mieli mniej skrupułów.
Catherine wypuszczała się również na inne, niebezpieczne obszary. Wyleczyła swą szwagierkę z reumatyzmu, nacierając ją solą i odmawiając zaklęcie:
„Maryja Dziewica na kamieniu była
Maryja Dziewica osełkę zrobiła
Oto słowo Boże. Amen.”
Szwagierka, wstrząśnięta, nie zachowała jej poczynań w tajemnicy.
Pewnego dnia młody oficer przyłapał żonę in flagranti z kolegą z wojska w ogrodzie różanym. To była kropla, która przepełniła dzban. Usłyszał damski chichot i śmiejący się męski głos, zobaczył nogi Catherine wywijające w powietrzu, rozpoznał kwiecistą suknię żony i mundurowe spodnie przyjaciela, zawieszone na krzewie róży.
Wybuchł ogromny skandal, oficer został skompromitowany, a Catherine musiała opuścić dom.
Uczyniła to z wielką chęcią. Wyjechała, zabrawszy wszystkie swoje rzeczy i pieniądze, o których mąż nigdy się nie dowiedział.
Nikt, ani w jego domu, ani w jej rodzinie nie pytał, dokąd jedzie. W jednej chwili stała się persona non grata , niepoprawną grzesznicą, do której nie chciano się przyznać. Rodzice Catherine mieli liczne potomstwo, od dzieciństwa pozostawiane pod opieką nianiek i tylko od czasu do czasu pokazywane gościom; między młodą baronówną a jej ojcem i matką nie istniał żaden cieplejszy związek. W dodatku okryła hańbą ich nazwisko i to nie raz, a co najmniej trzykrotnie.
Osiadła w Krokkleiva. Wieści o jej małym, ukrytym w głębi lasu domku prędko rozniosły się po okolicy, nie tylko najbliższej. Ludzie przekazywali sobie wiadomość o damie wysokiego rodu, baronównie, która uprawia czarną magię, uzdrawia ludzi i bydło, wróży z kart i kryształowej kuli, a nawet z ręki, jeśli tego zażądano. Była ogromnie interesującą osobą. Od tych, którzy mieli pieniądze, pobierała spore sumy, inni mogli płacić w naturze.
To ostatnie określenie, zapłata w naturze, budziło wesołość w okolicznych domostwach. Szeptano, że przystojni albo bogaci chłopcy z lepszych rodzin musieli płacić za usługę w dość szczególny sposób. Mimo wszystko jednak w tych stronach akceptowano baronównę taką, jaką była. Żaden nadgorliwy przedstawiciel władz nie próbował jej przyłapać ani na czarach, ani na nieprzystojnym zachowaniu.
Jej sława rozniosła się szeroko. Przybywali ludzie z Christianii i innych miast, ze wsi i miasteczek, bo osoby takie jak Catherine, zainteresowane magią i okultyzmem, znające drogi do wyzdrowienia i szczęśliwej przyszłości, zawsze są popularne.
Tak oto wyglądało życie czarownicy, kiedy Tiril, Erling i Móri wraz z Nerem przybyli do Sundvolden i postawili jej świat na głowie.
Postanowiła uwieść obu mężczyzn, i to jak najprędzej. Erling był przystojny i bogaty, Móri tajemniczy, jakby nie z tego świata, piękny i ogromnie pociągający.
Catherine, znająca się na uwodzicielskich sztuczkach, wyznaczyła sobie jeden dzień na podbicie serca Erlinga, tydzień – na Móriego.
Świat znów stał się piękny i fascynujący.
Rozpustna, ekscentryczna, trochę przepita baronówna doznała tego dnia wielu wstrząsów.
Po pierwsze musiała przyznać, że niepozorna Tiril wcale nie jest taka niepozorna.
Irytowało ją to, owszem, lecz nie doprowadzało do ostateczności.
Dziewczynę ścigało dwóch tajemniczych mężczyzn.
Catherine ostrzegła troje przyjaciół przed planującymi atak złoczyńcami, to podnosiło jej prestiż. Zabrała ich do swego domku, ukrytego w głębi lasu.
Tam doznała kolejnego szoku. Nic jej nie przyszło z chwalenia się przed nimi umiejętnościami czarnoksięskimi. Przy niezwykłym Mórim, Aniele śmierci, jasne się stawało, że jest tylko żałosną amatorką Zaniemówiła, widząc, ile on potrafi. Był prawdziwym czarnoksiężnikiem! Catherine do tej pory sądziła, że tacy jak on istnieli tylko w gotyckich opowieściach albo żyli w średniowiecznej Francji
Читать дальше