Margit Sandemo - Próba Ognia

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Próba Ognia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Próba Ognia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Próba Ognia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Księżna Theresa wraz z Tiril i jej mężem Mórim jedzie na Południe. Nieświadoma, że w ten sposób obie z córką przybliżają się do grożącego im od dawna niebezpieczeństwa, pragnie tam stworzyć swej rodzinie dom.
Móri i jego przyjaciele odkrywają tymczasem nową możliwość rozwiązania zagadki znaku Słońca. Móri, Tiril i Erling, nie bacząc na żadne przeszkody, wyruszają na pełną przygód wyprawę, gotowi przejść przez próbę ognia.

Próba Ognia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Próba Ognia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Mam szkło powiększające – oznajmiła Theresa przejęta. – Dostałam je kiedyś od mojego brata. To znaczy wyżebrałam, ale mam. Muszę tylko poszukać.

W towarzystwie pokojówki pospieszyła do swojej sypialni, by odszukać szkło.

– Ależ dzieci! – wykrzyknęła Tiril ze zgrozą. – Wy jeszcze tutaj? Przecież już dawno powinniście wszyscy być w lóżkach!

– Ale to takie ciekawe – zaprotestowała Taran, lekko sepleniąc. Ta niewielka wada wymowy dodawała jej ogromnie dużo wdzięku. – Chcemy dowiedzieć się więcej! Kim była Catherine? Czarownicą?

– Uff, nie! – jęknęła Tiril. – Tak nie wolno mówić! No, do łóżek, zmykajcie!

– Pozwól im zostać – z uśmiechem poprosił Erling. – Tak mi przyjemnie z waszymi dziećmi. Pewnie dlatego, że nie mam swoich. Pozwolisz?

Po tych słowach bliźnięta już całkiem swobodnie rozgościły się przy stole. Nawet Dolg podniósł się z podłogi i bez słowa usiadł na krześle.

Erling zdobył sobie ich serca na zawsze.

Villemann powiedział zazdrośnie:

– Taran, nie wieszaj się wujkowi Erlingowi na szyi!

– Cicho, dzieci! – uspokajała ich Tiril. – Babcia wraca.

Theresa w towarzystwie pokojówki, która posunęła się już w latach, ale nadal była pracowita i oddana jak za młodu, przyniosły jakiś wielki, nieforemny przedmiot, który bardzo trudno było ustawić w odpowiedniej odległości między okiem a blatem stołu. Wcale też sprawie nie pomagał fakt, że wszyscy chcieli próbować jednocześnie.

W końcu jednak Móri mógł z triumfem zawołać:

– To prawda, tu coś jest!

– Co jest? – dopytywała się Tiril, której pochylone głowy dzieci całkowicie zasłaniały widok.

– Jakieś litery – stwierdził Erling. – Ale kompletnie niezrozumiałe.

– A właściwie, to czy ten naszyjnik jest bardzo stary? – zapytał Móri. – Z jakich czasów pochodzi?

– Nie wiem – odparła Theresa. – Dostałam go przecież od Engelberta, a on mówił, że w jego rodzinie znajdował się od dawien dawna. To wszystko, co mi wiadomo.

– Myślę, że jest bardzo stary – wtrącił Erling. – Bo litery są gotyckie. Ale przemieszane tak, że nic nie znaczą.

– Przepiszcie je na arkuszu papieru – zaproponowała Theresa.

Pospiesznie znaleźli przybory i Tiril zapisywała, co tamci zdołali odczytać. Zaczęli od pierwszego z lewej łańcuszka z szafirem, potem odczytali napis na następnym tak dalej, do końca.

Następnie próbowali ocenić rezultat.

– E, tam! – powiedziała Tiril zniechęcona. – Widzę tu wyraźnie niemieckie litery, jak ü, o, z, ale żadnych znaków przestankowych.

Erling, który był kupcem, potrafił oceniać różne przedmioty.

– Jeśli mogę sobie pozwolić na zgadywanie, to naszyjnik pochodzi z szesnastego wieku, najwcześniej z piętnastego.

– To mogłoby się zgadzać – przytaknęła Theresa.

– No, co nam wyszło?

– XPIBCJDIUFGMJFHFOZC… – zaczął odczytywać Villemann, ale dał za wygraną. – E tam, to nic nie znaczy!

– Może to szyfr – zastanawiał się Móri.

– Oczywiście, że tak! – zgodził się Erling. – Jak wiecie, ta sekta czy stowarzyszenie starych kawalerów posługiwało się wyłącznie zagadkami i tajemniczymi kodami.

– To chyba nie jest ani sekta, ani stowarzyszenie – zaprotestowała Tiril. – Już dawno doszliśmy do wniosku, że to zakon. Taki jak templariusze i inne podobne.

– No więc tak jak powiedziałem: stowarzyszenie starych kawalerów – rzekł Erling ze złośliwym uśmiechem. Jak wszyscy mali chłopcy, również Villemann i Dolg bardzo się zainteresowali przypuszczalnym szyfrem. Wypisywali litery w różnej kolejności, sylabizowali mozolnie.

– W piętnastym czy szesnastym wieku nie znano chyba bardzo skomplikowanych szyfrów – wtrąciła Theresa niepewnie.

– Nie, mam nadzieję, że ten jest bardzo prosty – zgodził się Móri. – Najprostszy szyfr polega na tym, że przesuwa się w całym zapisie jedną literę do przodu.

Tiril spróbowała:

– YQJCDKE…

– Nie, nie – przerwał jej Dolg. – Mama po prostu przesuwa jedną literę do przodu, a powinniśmy starać się myśleć tak jak ci, którzy układali ten szyfr. Oni też wykonali coś najprostszego, to znaczy przesunęli zapis o jedną literę do przodu.

Tiril spojrzała na swego dziwnego synka.

– Chcesz powiedzieć, że w takim razie my powinniśmy się cofnąć o jedną literę?

– Właśnie tak.

– Spróbujmy!

– Ale to za proste – upierał się Villemann.

– Mimo to spróbujmy – nalegał Erling.

Tiril ponownie podjęła próbę.

– WOHABICHTEFLIEG… no, mamy – szepnęła. – Zapisuj, Dolg! Szybko!

Wszyscy byli tak podnieceni, że wykrzykiwali coś jedno przez drugie. W końcu rozszyfrowali cały tekst, podzielili go na słowa:

„Wo Habichte fliegen über Aare, schlafen die Hochmeister“.

Villemann zmarszczył brwi. „Gdzie jastrzębie latają ponad orły, sypia wielki mistrz”?

– Nie, nie! – zawołała Theresa. – Wielcy mistrzowie! Tam jest liczba mnoga, mój chłopcze!

– Jastrzębie ponad orłami? – powtarzał Erling. – Kto zrozumie, o co tu chodzi?

Móri siedział zamyślony.

– Ja myślę, że to nie oznacza orłów – rzekł po chwili. – Aar to bardzo stare określenie orla. Może tu chodzi raczej o rzekę Aar lub Aare? Chociaż nie ma tu rodzajnika, ale sądzę, że to z braku miejsca.

– Habichtsburg – powtarzała Tiril. – Mamo, jak to mama mówiła? Gród Habichtsburg w kantonie Aargau. Wysoko na skale Wülpelsberg nad rzeką Aar. Albo Aare, jak kto woli.

Erling i Móri patrzyli na siebie. Długo. W końcu Móri powiedział:

– No i jak, Erling? Znajdziesz czas?

Oczy Norwega rozbłysły.

– Na to, by przeżyć przygodę, mam zawsze mnóstwo czasu!

– Ale nie beze mnie, chłopcy! – zawołała Tiril. – Nie beze mnie!

„Głuchy jak morze gdy je wicher wzburzy,

Słyszałem szum mroczniejących głosów

Niskich jak dźwięk harfianej struny.

Słyszałem, jak płyną z zachodu na wschód,

Jak pytają i wyjaśniają, wznoszą się i opadają,

Jak biegną niczym fale ku mojemu łożu”.

Fragment pierwszej części poematu

Gustafa Frödinga „Sny w Hadesie”.

Rozdział 15

Kardynał von Graben był obrzydliwie stary i wychudzony, od dawna leżał w łóżku w swojej siedzibie w Sankt Gallen. Oddech miał charczący, oczy matowe, chyba że płonął w nich gniew na podwładnych.

Na początku tego roku podróżował do Watykanu, dokąd dotarł z pomocą licznego sztabu służących, którzy wykonali nadludzką pracę, żeby przewieźć go tam i z powrotem.

Teraz siły starca były na wyczerpaniu.

W wytwornej sypialni siedział bratanek kardynała, biskup Engelbert, oraz brat Lorenzo. Pilnowali się nawzajem niczym jastrzębie, czekali na ostatnie słowo Wielkiego Mistrza, czekali, by oznajmił, który z nich będzie jego następcą i zostanie głową Zakonu Świętego Słońca.

Mistrz już od dawna nic nie mówił. Tylko w długich odstępach czasu ze świstem wciągał powoli powietrze do pracujących z największym wysiłkiem płuc.

– No i co, biskup jakoś nie został jeszcze kardynałem? – zapytał Lorenzo złośliwie.

Engelbert drgnął. Zaczynał drzemać w wygodnym fotelu.

– Są sprawy, o których sam decyduję – rzekł surowo. – Uważam, że czas jeszcze nie nadszedł.

Wcale tak nie uważasz, myślał Lorenzo z niechęcią. Nie wiem co prawda zbyt wiele o hierarchii kościelnej, ale słyszałem, że ostatnio kolegium kardynalskie w Watykanie też cię nie rekomendowało, choć formalnie mogłoby to już dawno uczynić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Próba Ognia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Próba Ognia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Zbłąkane Serca
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Skarga Wiatru
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Próba Ognia»

Обсуждение, отзывы о книге «Próba Ognia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x