Siska czuła, że całe ciało jej płonie. Powróciło tamto dręczące pragnienie. Oddychała szybko, była coraz bardziej podniecona.
– Pokażę ci, jak to się robi.
– Ja wiem – odparła gwałtownie. – Widziałam to w mojej rodzinnej wiosce, wiem, jak to robią mężczyźni i jak pomagają im kobiety. Pomaga się właściwie tylko chłopcom, żeby nie szukali…
– Zrobisz to? – spytał nieśmiało.
Siska zwilżyła spierzchnięte wargi, w ustach całkiem jej zaschło, ledwie słyszalnie szepnęła „tak”.
Tsi westchnął, lecz w tym westchnieniu Siska usłyszała uśmiech.
– Możesz przyjść do mnie do lasu, nikt nie musi o niczym wiedzieć.
– Przyjdę, tylko daj mi trochę czasu.
– Dziękuję.
Wstał. Zauważyła, jak podziałała na niego ta rozmowa, uradowało ją to do tego stopnia, że leciutko pocałowała go w policzek, a potem prędko pobiegła z powrotem na basen, żeby schłodzić rozgrzaną krew.
Tylko Berengaria była nieszczęśliwa. Podczas gdy Oko Nocy zastanawiał się nad poproszeniem ojca o poważną rozmowę, dziewczyna chodziła po terenie kwarantanny ze spuszczoną głową jak zwiędły kwiat. Nie chciała rozmawiać z nikim poza milczącym Dolgiem, przygnębionym faktem, że musiał położyć kres tylu istnieniom.
Jelenie aklimatyzowały się tam, gdzie przechodziły swoją kwarantannę, a cielątko zaczęło rosnąć.
Ram i Indra wyszli na spacer do ogrodu na terenie kwarantanny dla ludzi.
– Wspaniale będzie znów wrócić do powszedniego dnia, ale i trudno nam to przyjdzie. Tam mieliśmy wyznaczone zadanie, bez względu na to, jak było trudne i okropne. Teraz nie pozostaje nam już nic.
– Ja mam więcej niż dość zajęć – odparł Ram. – Najważniejsze będzie chyba odnalezienie „duszy” Griseldy, zanim zdąży znów się tu pojawić.
– Sądzisz, że tak właśnie będzie?
– Przecież ona płonęła żądzą zemsty! No i czekają też ostatnie przygotowania do wyruszenia w Góry Czarne.
– Uf!
– Owszem, mieliśmy przykład tego, co może nas tam spotkać.
– Najbardziej nie podoba mi się to, że człowiek sam może stać się zły. Nie możesz stać się taki jak Hannagar, Ramie.
– Dobrze wiesz, że tak na pewno nie będzie – rzekł ciepło, a Indra skinęła głową.
Powiedziała zamyślona:
– Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego Hannagar i jego kompani tak nagle objawili nam swoje zło we wnętrzu Juggernauta. Dlaczego nie poczekali, aż bezpieczni znajdą się w Królestwie Światła?
– No cóż – odparł Ram. – Myślę, że gdy zorientowali się, że są już za murem, poczuli się bezpieczni, nas było stosunkowo mało i wystarczyło, by otworzyli drzwi i wyskoczyli, zabijając nas wcześniej lub nie.
– Ale drzwi, jak się okazało, nie tak łatwo otworzyć – z uśmiechem kiwnęła głową Indra. – To trzeba zrobić z wieżyczki, a że było nas mało? Oni nic nie wiedzieli o naszych duchach, o tym, co potrafią zdziałać.
Na schodach spotkała ich Lenore. Popatrzyła na Indrę obojętnie, najwyraźniej postanowiła ją ignorować.
– Ram, najwyższy czas, abyśmy się częściej spotykali – oświadczyła.
– A to dlaczego?
– Zaniedbałam cię, rozumiem, że poczułeś się urażony.
– Absolutnie niczym mnie nie zraniłaś – odparł spokojnie. – Nawet mnie nie rozgniewałaś. Jesteś mi po prostu obojętna.
Twarz Lenore stężała.
– Ram, miej rozum, nie możesz przecież ożenić się z… ludzką istotą!
– Nie, nie mogę – przyznał ze smutkiem. – Lecz mogę ją kochać, dopóki będę żył.
***
[1] Margit Sandemo Wyprawa Saga o Królestwie Światła 08 Z norweskiego przełożyła Iwona Zimnicka
Fragment wiersza Karin Boye „No pewno, że to boli” w przekładzie Ł. Winiarskiego w: Liryka szwedzka, Londyn 1975.