Marina Diaczenko - Odźwierny

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Odźwierny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odźwierny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odźwierny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwsza część cyklu fantasy Tułacze (Skitalcy). Odźwierny jest debiutem powieściowym Mariny i Sergieja Diaczenków i zarazem pierwszym tomem cyklu Tułacze, opowiadającego o ludziach błąkających się na pograniczu dwóch światów, realnego i nadprzyrodzonego. Wielki czarnoksiężnik traci wszystko: magiczną moc i miłość swego życia. Wystawiony zostaje na pokusy złowrogiej, diabolicznej potęgi, która pragnie przedostać się do ludzkiego świata. Za cenę odzyskania czarodziejskich zdolności miałby się stać tytułowym Odźwiernym, który otworzy wrota wymiarów i sprowadzi na świat niewyobrażalne zło. Czy wybierze drogę zemsty na tych, którzy go odrzucili i potępili? A może znajdzie w sobie dość sił, by oprzeć się demonicznej pokusie?…
Powieść została szybko zauważona i wyróżniona nagrodą Euroconu dla najlepszych europejskich fantastów roku

Odźwierny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odźwierny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Och, jak ciężko nosić w sercu taką tajemnicę…

Burmistrz spojrzał na mnie z ukosa, nie odrywając się od pełnego talerza i rozciągnął zatłuszczone wargi w przychylnym uśmiechu. Odpowiedział, nie przestając przeżuwać:

– O… ardzo… yszna… otrawa… anie… agu!

Chwilę przy nim postałem, lecz burmistrz najwyraźniej uznał swoją odpowiedź za wystarczającą i nie poświęcił mi więcej uwagi. Zacząłem spacerować wokół stołu zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Obżarstwo osiągnęło apogeum. Próbowałem zagadać do niektórych żarłoków, lecz było to równie bezowocne, jak nauczyć tokującego głuszca ludzkiej mowy. Biegający z tacami lokaje co pewien czas wpadali na mnie, niemal zbijając z nóg. Uskakując przed jednym z nich, zamachałem rękami, starając się zachować równowagę i cudownym sposobem wylądowałem na bladoróżowej, wspaniałej krynolinie.

Uniosłem oczy i ujrzałem ciasno ściągnięty gorset, nieco wyżej krągłe, obnażone ramiona, a jeszcze wyżej prześliczną rumianą twarzyczkę lekko zaskoczonej blondynki. Mój upadek okazał się największym sukcesem tego wieczoru.

Zaraz potem, gdy wyjąkałem przeprosiny i usprawiedliwienia, rozpoczęliśmy miłą rozmowę. Poskarżyłem się na ciężką dolę czarnoksiężników, spowodowaną koniecznością nieustannego chronienia sekretów. Jakiś czas potem całowałem białą, pachnącą, upierścienioną rączkę. Nagle dama krzyknęła z oburzeniem, widząc jak jej sąsiadka w opinającym obfite kształty zielonym aksamicie próbowała ściągnąć z jej talerzyka kawałek pieczeni. Natychmiast zostałem zapomniany, a próba podjęcia dalszej rozmowy okazała się nieudana. Ślicznotka zmuszona była z podwójną uwagą chronić resztki zdobyczy.

Dobiła mnie ta porażka. Zdruzgotany, słaniający się z głodu pośród ucztujących, umęczony i zrozpaczony ruszyłem do wyjścia.

Natknąłem się w drzwiach na Larta, obgryzającego udko kurczaka. W korytarzu słyszeliśmy jakiś czas oddalający się niewieści śmiech i szelest sukien.

– Brawo – powiedział Legiar, rzucając kostkę do kąta.

I prawie zapłakał.

Padał chłodny, niemalże jesienny deszcz. Droga całkiem rozmokła. Zmęczony kuc z książęcej stajni ledwie przebierał ciężkimi, oblepionymi błotem kopytami. Zarówno rumak jak i jeździec pamiętali lepsze czasy.

Straciwszy z oczu zamek, Raul początkowo miotał się w różne strony, żeby zmylić pogoń w ciemnym lesie. Potem jechał dokąd oczy poniosą całą noc i połowę następnego dnia, zatrzymując się tylko po to, by napić się wody z przydrożnej studni i napoić wierzchowca. W końcu jednak musieli się zatrzymać, koń bowiem tracił siły.

Raul pragnął jak najprędzej znaleźć się w bezpiecznej odległości od rozjuszonego dzika, z jakim kojarzył mu się wystrychnięty na dudka magnat. Przenocował jak bądź w mokrym stogu siana, dając wytchnienie koniowi. Następnie kontynuował podróż, którą należałoby raczej nazwać ucieczką.

Ulewa zaczęła się o świcie i nie ustawała do wieczoru. Kuc potknął się na śliskiej koleinie i okulał.

Do tej pory Raul starał się unikać skupisk ludzkich, obawiając się, że ich mieszkańcy mogliby wydać go w łapy wielmoży. W owej chwili zrozumiał, że nie ma innego wyjścia: koń kulał coraz mocniej, on zaś nie jadł od dwóch dni. Zamek pozostał daleko w tyle i Marran miał nadzieję, że ścigający zgubili trop. Ufał też, że znalazł się poza zasięgiem władzy książęcej, poza granicami jego włości.

Kiedy więc ze ściany deszczu wyłonił się przed nim całkiem spory dworek, obwiedziony częstokołem, uciekinier nie ominął go jak poprzednich. Rumak ożywił się, czując stajnię. Raul poklepał go pocieszająco po szyi i skierował prosto ku dość masywnej bramie.

Wrota były zawarte na zasuwę. Raul począł łomotać ze wszystkich sił, aż wreszcie w odpowiedzi otworzyło się małe okienko, w nim zaś pojawiły się zaspane, niebieskie oczy.

– Czego tam?

– Uczciwy i spokojny podróżnik szuka noclegu – odparł Raul, starając się wyglądać jak można najuczciwiej i najspokojniej.

Oczy zmierzyły go nieufnie od stóp do głów i zmrużyły pogardliwie. Padło nieuprzejme pytanie:

– Ile zapłacisz?

Raul nie miał grosza przy duszy, jedyną cenną rzeczą, jaką posiadał, była złota figurka skryta za pazuchą. Uśmiechnął się więc przepraszająco i oznajmił błagalnie:

– Mogę to odpracować.

Oczy zamrugały i okienko obserwacyjne bezceremonialnie zatrzaśnięto.

– Zaczekaj! – zawołał z niepokojem Marran. – Zaczekaj, możemy się potargować!

Okienko znów się otwarło. Niebieskooki wycedził przez zaciśnięte zęby:

– Targować to się możesz na rynku, oberwańcu! Nasz pan nie przyjmuje pod dach włóczęgów!

– Zawołaj swego pana – szybko zasugerował Raul.

– Zaraz lecę – odparł ponuro tamten – już pędzę… Zjeżdżaj stąd!

Wędrowiec usiłował nie dopuścić do ponownego zatrzaśnięcia okienka, przez co omal nie przytrzasnęło mu palców.

Kuc niespokojnie przestępował z nogi na nogę za plecami właściciela.

– Kiepska sprawa – rzekł smutno do zwierzęcia.

Ulewa się nasiliła. Powoli zapadał zmierzch. Raul przywarł policzkiem do bramy, usiłując usłyszeć, czy niebieskooki grubianin odszedł gdzieś, czy też wciąż stoi za bramą. Krople deszczu jednak zagłuszały wszelkie inne dźwięki, w bramie natomiast nie było żadnej szczeliny. Otaczający gródek częstokół zbity został z wysokich, ociosanych na czubku pali.

Raul znowu zakołatał we wrota, tym razem bez nadziei na odzew.

Ku jego zdziwieniu usłyszał za bramą jakieś głosy, z których jeden wydał mu się znajomy. Okienko znowu otwarto i inne oczy, czarne i przenikliwe wbiły się w oblicze natręta.

– Psami poszczuję – przyobiecał cicho ochrypły bas.

W tym momencie kuc Raula stracił chyba cierpliwość, stuknął bowiem kopytami i zarżał żałośnie.

Czarne oczy przeniosły spojrzenie z Raula na koński łeb, oblepiony mokrą grzywą. Powieki przymrużyły się, jakby tamten oceniał wartość rumaka.

– To twój koń?

Raul skinął twierdząco głową.

– Gdzie go ukradłeś? – zainteresował się niewidoczny rozmówca.

– Nie… – zaczął wędrowiec, drżącym lekko głosem.

– Oddasz konia – przerwał mu ostro tamten – masz nocleg, pies z tobą tańcował!

Zaskoczony Marran pokręcił przecząco głową.

– Jak nie chcesz, to się wynoś – oznajmił głos, przymykając okienko.

Koń i jeździec spojrzeli na siebie.

– Proszę zaczekać – rzekł Marran ochryple. – Niech będzie, zgadzam się…

Szczęknęła żelazna zasuwa i wrota otwarły się gościnnie.

– Bardzo ładnie… Koń i tak kradziony, a w dodatku okulały, nie ma czego żałować…

Raul nie odpowiedział.

Niebieskooki okazał się piegowatym parobkiem, okrywającym głowę od deszczu kawałkiem rogoży. Czarne oczy miał właściciel obronnego dworu, krępy i tęgi, raczej nikczemnej postury. Na jego wezwanie zjawił się jeszcze jeden parobek, chłopak na oko piętnastoletni. Spojrzał ze zdziwieniem na Raula, przejął z jego rąk wodze i odprowadził konia w głąb podwórca, gdzie znajdowały się różnego rodzaju przybudówki. Gospodarstwo było najwidoczniej dość spore i całkiem nieźle prosperowało.

Gospodarz raz jeszcze zmierzył wzrokiem Raula i polecił piegusowi:

– Zaprowadź gościa, niech go nakarmią… O kucu ani słowa, bo skórę zedrę! – dodał groźnym tonem.

Podrostek wzdrygnął się, jego pan zaś dorzucił jeszcze, jak gdyby nigdy nic:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odźwierny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odźwierny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Odźwierny»

Обсуждение, отзывы о книге «Odźwierny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x