Marina Diaczenko - Odźwierny

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Odźwierny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odźwierny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odźwierny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwsza część cyklu fantasy Tułacze (Skitalcy). Odźwierny jest debiutem powieściowym Mariny i Sergieja Diaczenków i zarazem pierwszym tomem cyklu Tułacze, opowiadającego o ludziach błąkających się na pograniczu dwóch światów, realnego i nadprzyrodzonego. Wielki czarnoksiężnik traci wszystko: magiczną moc i miłość swego życia. Wystawiony zostaje na pokusy złowrogiej, diabolicznej potęgi, która pragnie przedostać się do ludzkiego świata. Za cenę odzyskania czarodziejskich zdolności miałby się stać tytułowym Odźwiernym, który otworzy wrota wymiarów i sprowadzi na świat niewyobrażalne zło. Czy wybierze drogę zemsty na tych, którzy go odrzucili i potępili? A może znajdzie w sobie dość sił, by oprzeć się demonicznej pokusie?…
Powieść została szybko zauważona i wyróżniona nagrodą Euroconu dla najlepszych europejskich fantastów roku

Odźwierny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odźwierny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Lepiej zapłacić okup…

– Tylko czym zapłacić… Patrzcie, dym!

Wszyscy pozadzierali głowy. Czarne kłęby dymu wywołały w tłumie jeszcze większą panikę. Ludzie miotali się, tracąc rozum. Lina, stojąc jak poprzednio nieruchomo, rzekła drewnianym głosem:

– Chutor płonie… Bestie!

– Trzeba się modlić – wołał krewki oprawca dzieci, szewc, chwytając wszystkich za ręce. – Módlmy się wszyscy…

– Cisza! – krzyknął Regalar. – Milczcie wszyscy! Przestańcie zachowywać się jak głupie baby. Jest z nami czarownik, on nas obroni!

Wszyscy spojrzeli na Raula…

Mężczyzna stał pod gankiem, przylgnąwszy plecami do ściany. W głowie kołatała mu tylko jedna myśl: gdybym odszedł stąd rano, byłbym uratowany.

Przez chwilę było zupełnie cicho. Potem rozległy się głosy:

– Czarodzieju…

– Wielki magu…

– Ratuj nas…

– Czarodzieju!

Tłum, dopiero co ogarnięty paniką, westchnął w tej chwili z ulgą jak jeden mąż. Nadzieja ogarnęła ludzi równie szybko jak przedtem strach.

Raul objął spojrzeniem zwrócone ku niemu twarze. W oczach miał wyraz silnego cierpienia.

– Uratuje nas pan, czarowniku? – spytała łamiącym się głosem blada Lina.

Marran poruszał bezgłośnie wyschniętymi wargami.

– Ja… – rzekł w końcu nieswoim głosem – ja…

Nagle, na oczach wszystkich, jego twarz strasznie się zmieniła, jakby poczerniała. Ludzie odskoczyli odeń.

– Oczywiście – powiedział beznamiętnie.

Ruszył przez rozstępujący się tłum, nie odrywając wzroku od kłębów dymu, wiszących nad polem.

Rozbójnicy się nie spieszyli. Dwudziestu tęgich rębajłów jechało główną drogą w długiej, rozciągniętej linii. Chutor podpalili mimochodem, teraz czekała ich najważniejsza robota.

Osada zdawała się wymarła, co wcale ich nie zdziwiło. Zdumiewający był fakt, że szedł im na spotkanie pojedynczy człowiek.

Mogliby przejechać obok niego albo i po nim. Mogliby go usiec po drodze, nie schodząc z siodła.

Łany pszeniczne szumiały, poruszane wiatrem. Kłęby czarnego dymu plamiły słoneczny dzień. Człowiek szedł ku nim, również się nie spiesząc.

Jadący przodem ataman spojrzał nań spod oka. Nie miał zwyczaju specjalnie nad czymś się zastanawiać, ale tym razem nieco się speszył: przedziwnie wyglądał ten bezbronny piechur, idący spokojnie naprzeciw uzbrojonej bandzie. Rozbójnik wstrzymał konia.

– Co to ma być? – zapytał jego przyboczny, jadący tuż za nim.

Ataman, z pozoru wielki chwat, lecz w istocie podszyty tchórzem, chrząknął niepewnie. Coraz bardziej zmniejszała się odległość między jeźdźcami a pieszym.

Końskie kopyta wzniecały tumany kurzu. Człowiek szedł jednostajnym rytmem, jakby poruszany niewidzialną siłą. Podszedł na tyle blisko, że można było ujrzeć jego twarz.

Ataman przymrużył wściekle powieki i wydobył szablę z pochwy. Nadchodzący człowiek patrzył mu prosto w oczy.

Rozbójnicy zaczęli się niepokoić. Idący miał przerażającą, kamienną twarz i nieustępliwe, przenikliwe spojrzenie.

– Co to ma być? – powtórzył przyboczny, teraz już z lękiem.

Jeźdźcy zatrzymali się i zbili w gromadę. Człowiek szedł dopóty, dopóki od kawalkady nie zaczęło go dzielić zaledwie kilka metrów.

Wtedy się również zatrzymał. Jego twarz wyglądała jak brudnoszara maska, lecz oczy płonęły tak nieposkromioną mocą i gwałtownym naporem, że wprawiły zbójców w zmieszanie.

– Czego chcesz, draniu? – krzyknął ataman.

– Precz stąd – rzucił chłodno tamten i dodał kilka gardłowych, przerażająco niepojętych dźwięków: – Zakkurak!…Khari! Akhoroj!

Koń zarżał przestraszony.

– Czarownik! – jęknął ktoś.

– Milczeć! – ryknął ataman.

A jednak za jego plecami nie ustawały szepty: „Mag! Czarnoksiężnik!”.

– Liczę do trzech – oświadczył zimno nieznajomy – dając wam czas na ucieczkę. Raz!

Niepokój narastał. Ataman obejrzał się ze złością, ledwie panując nad koniem.

– Dwa – spokojnie odliczał tamten.

Ataman nie mógł uwierzyć, że pokona ich bezbronny człowiek. Nie widział przy tamtym żadnego oręża, miał zatem ukrytą broń. Inaczej, czy przemawiałby z taką spokojną mocą?

– Dwa i pół – powiedział dziwny człowiek.

Niepokój zamieniał się w panikę. Rozbójnikom wydało się, że oczy nieznajomego rozgorzały złowieszczym ogniem.

– Trzy! – rozległo się jak strzał z bicza.

Ogień, płonący w oczach, pojawił się w dłoniach. Wydobył z kieszeni jasną jak słońce, kulistą błyskawicę i groźnie uniósł ją nad głową.

Ataman cofnął się. Lubił łatwe zdobycze i bał się czarów. Schował szablę do pochwy, zawrócił konia i odjechał, a za nim pozostali.

Człowiek na drodze patrzył w ślad za nimi. Oczy przygasły, twarz była zlana potem. Nadbiegali ludzie z osady, a wiatr przynosił ich triumfalne okrzyki.

Raul spojrzał na słońce bez zmrużenia powiek, potem opadł na drogę. Prezent od małego Findiego, szklana kula, wypadła z mokrej dłoni i zniknęła w pyle.

Daleko od owego miejsca czarnowłosa kobieta nie odrywała oczu od plam krwi na białym obrusie. Plamki żarzyły się i ciemniały jak węgielki w dogasającym ognisku.

Kareta kołysała się ciężko na resorach. Dla postronnych obserwatorów był to z pewnością wspaniały pojazd. Obity wewnątrz jedwabiem i aksamitem, był także szczodrze pozłocony na zewnątrz, a pozłota owa błyszczała na milę.

Lart z jakiegoś powodu potrzebował właśnie takiej karety, złotej i masywnej, zaprzężonej w szóstkę dobrze wypasionych, karych rumaków.

W środku siedziałem ja, wystrojony od stóp do głów. Miałem na sobie czarny, aksamitny kaftan wyszywany srebrną nicią. W życiu jeszcze nie wkładałem na siebie niczego takiego. Obok na siedzeniu leżał kapelusz z pióropuszem i szpada w ozdobnej rękojeści.

Lart, odziany w coś na kształt liberii, siedział na koźle i powoził. Wcześniej zakazał mi nazywać się swoim panem i zwracać się doń po imieniu. Teraz ja byłem wędrownym magiem, on zaś moim sługą.

Tak oto wyruszyliśmy w drogę po pamiętnej wizycie Orwina Wieszczbiarza.

Wspaniała odmiana cieszyła mnie cały tydzień, później odczułem nieznośną tęsknotę.

Lart okazywał się najbardziej gadatliwym służącym na świecie, ledwie tylko zajechaliśmy na postój lub spotkaliśmy innych podróżnych. Pewnego razu flirtował z prześliczną wieśniaczką, którą postanowił podwieźć na koźle. Siedząc w karecie, słuchałem ich pogawędki i obgryzałem paznokcie. Gadali o kwiatkach, oczętach i usteczkach, o jej wiejskich przyjaciołach i przyjaciółkach, a przy okazji stangret wyjaśnił, że nie ma prawdziwych czarowników, chyba że w baśniach. Kiedy wreszcie dowiózł ją na miejsce i pomachał na pożegnanie, wychyliłem się z okna po pas i uświadomiłem sobie ponuro, jaką przewagę daje memu panu owa przebieranka. Zamyślony Lart dał mi znak, abym się schował, potem zaś milczał przez resztę drogi.

W gospodach oczekiwało mnie ciągle jedno i to samo: udawałem się do najlepszej komnaty, gdzie siedziałem jak kołek, otoczony ludzką ciekawością i nieokreślonymi niebezpieczeństwami. Lart tymczasem, jak nienasycony wampir wysysał z karczmarza, sług i gości wszystkie możliwe nowiny, plotki i pogłoski, racząc ich w zamian hojnie anegdotkami o swoim potężnym panu czarowniku. Wieść o naszej podróży rozchodziła się niczym kręgi na wodzie, niepokojąc okolicę i we mnie samym wzbudzając niejasny niepokój…

Kareta podskoczyła tak, że walnąłem głową o jej sufit. Lart smagał konie, pragnąc jak najszybciej dotrzeć do kolejnej gospody. Jechaliśmy wśród pustych pól. Śmiertelnie umęczyła mnie nieustanna trzęsionka, kurz i duchota, lecz myśl o następnej karczmie wydała mi się odstręczająca.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odźwierny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odźwierny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Odźwierny»

Обсуждение, отзывы о книге «Odźwierny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x