Marina Diaczenko - Odźwierny

Здесь есть возможность читать онлайн «Marina Diaczenko - Odźwierny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odźwierny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odźwierny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwsza część cyklu fantasy Tułacze (Skitalcy). Odźwierny jest debiutem powieściowym Mariny i Sergieja Diaczenków i zarazem pierwszym tomem cyklu Tułacze, opowiadającego o ludziach błąkających się na pograniczu dwóch światów, realnego i nadprzyrodzonego. Wielki czarnoksiężnik traci wszystko: magiczną moc i miłość swego życia. Wystawiony zostaje na pokusy złowrogiej, diabolicznej potęgi, która pragnie przedostać się do ludzkiego świata. Za cenę odzyskania czarodziejskich zdolności miałby się stać tytułowym Odźwiernym, który otworzy wrota wymiarów i sprowadzi na świat niewyobrażalne zło. Czy wybierze drogę zemsty na tych, którzy go odrzucili i potępili? A może znajdzie w sobie dość sił, by oprzeć się demonicznej pokusie?…
Powieść została szybko zauważona i wyróżniona nagrodą Euroconu dla najlepszych europejskich fantastów roku

Odźwierny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odźwierny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Coś takiego…

– Naprawdę groźni są – podjął Raul, poważniejąc – ludzie zwani magami. Wielu z nich to osobnicy groźni i zawistni. Obawiają się konkurentów i robią wszystko, żeby sprzątnąć ich z tego świata… Dawno temu żyło dwóch czarowników, którzy byli wrogami. Zdarzyło się, że w owych stronach pojawił się trzeci czarodziej, młody, wesoły, przewyższający każdego z nich młodzieńczą mocą. Magowie długo przemyśliwali, jak pozbyć się młodego rywala, aż w końcu zawarli rozejm na jakiś czas. Użyli podstępu, napadli na młodzieńca znienacka i zamienili go w kamiennego lwa…

Wstrzymał oddech. Przypomniał sobie nóż, wbity czubkiem ostrza w blat dębowego stołu. „Staje zakład między Ilmarranienem a Hantem, że Marran wybawi młyn od panów Legiara i Esta, przy czym wielmożny Ilmarranien zachowuje sobie prawo posługiwać się zarówno magią jak i chytrością… Przetnij dłonie!”.

– I co było dalej? – zapytał chłopiec z zadrapaniem.

– Dalej… – odparł Raul. – Młody mag uwolnił się spod działania czarów i srodze się zemścił na czarnoksiężnikach. Błagali go o litość, lecz i tak ich ukarał.

Słuchacze siedzieli cicho, jak mysz pod miotłą. Marran pocierał energicznie czubek nosa, starając się uwolnić od niemiłego wspomnienia. Baltazar Est wpijający weń zimne, wysysające moc źrenice: „Chcesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, Marranie? Dwie sroki chwycić za ogon? Napuściłeś na siebie dwóch starych durniów i cieszysz się, klaszcząc w dłonie, jakbyś oglądał walkę szczurów na jarmarku?”.

Raul potrząsnął głową. Chłopcy siedzieli grzecznie na pniu zwalonego drzewa, nie pojmując, czemu czarownik zamilkł.

Marran podniósł głowę, starając się opanować. Ujrzał znowu kanię wiszącą na nieboskłonie.

– Kto ma we wsi ryże kury czubatki? – spytał.

Chłopcy spojrzeli niepewnie po sobie.

– My – oznajmił właściciel zadrapanego policzka – i wujek Krokus…

– Powiedz matce niech na nie uważa… Kania na ryżą kurkę poluje i zaraz ją porwie…

– Czyta pan w myślach kani? – zdumiał się syn piekarza, imieniem Pacz.

– Oczywiście – potwierdził z przekonaniem Raul. – Tylko musicie być cicho.

– Cisza! – nakazał Ferti.

W zupełnej ciszy usłyszeli po chwili rozpaczliwy płacz, zagłuszony niebawem przekleństwami, wołanymi przez kogoś innego. Trzasnęły drzwi domu, coś ciężkiego upadło i potoczyło się w głębi podwórka na uboczu. Chłopcy zerwali się.

– To Nił – oznajmił lękliwie Findi. – Jego pan znowu go bije!…

Marran pchnął nogą bramę. Szewc obejrzał się ze zdziwieniem.

– Zostaw chłopaka! – usłyszał władcze słowa.

Ręka z rzemieniem opadła niepewnie. Zza pieńka wychyliła się czarna, potargana głowa z oczyma poczerwieniałymi od płaczu.

Stojący we wrotach czarownik wyglądał naprawdę strasznie.

– Zamienię cię w szczura, szewcze.

– Ja… nie… – wymamrotał przerażony oprawca.

– Na pewno to uczynię, jeśli choć jeszcze raz uderzysz dzieciaka!

Rzemień wypadł z drżącej dłoni. Po chwili szewc zniknął za drzwiami.

– Ja bym go zamienił! – stwierdził Ferti.

Pozostali dogadywali, wzburzeni, jeden przez drugiego.

– W szczura! – gorliwie podjął Pacz. – Panie czarowniku, on leje Nila codziennie za byle co!

– Teraz już nie będzie – zapewnił go Raul.

– Niech spróbuje – mruknął któryś i dodał z nadzieją: – A gdyby tak nauczyciela…

Wszyscy westchnęli radośnie, gdyż owa myśl wydała im się wspaniała.

– Może by pan został u nas do jesieni? – zapytał ostrożnie Findi.

– Muszę odejść – odparł z ubolewaniem Raul – w ciągu dwóch dni. Pojutrze.

Chłopcy uznali go najwyraźniej za jedyną deskę ratunku.

– A gdybym pana czymś wynagrodził? – próbował się bezczelnie targować Ferti.

Mężczyzna uśmiechnął się.

– Na przykład czym?

Chłopak zaczął grzebać po kieszeniach.

– Mam gwizdek i podkowę.

Najwyraźniej te podarunki równały się w oczach chłopca co najmniej z połową królestwa.

– No cóż…

Raul zaczął się zastanawiać, unosząc brwi.

– Może ja też bym coś podarował? – wtrącił nieśmiało Pacz.

– Ja też…

– I ja…

Bez wahania wyciągali z kieszeni gwoździe, piszczałki i kolorowe szkiełka. Pojawiły się także: żabie udko, gładki kamyczek z dziurką pośrodku, zardzewiały łańcuszek od zegarka i żywa jaszczurka.

Raul spochmurniał w jednej chwili na twarzy.

– Tak nie wolno! W żadnym wypadku! Dawaj ją tutaj!

Wziął jaszczurkę na złożone dłonie. Chwilę spoglądał w ślepka stworzenia, potem schylił się i wypuścił zwierzątko w przydrożne trawy. Chłopcy wlepiali weń zachwycone oczy.

– Nie wolno łapać jaszczurek – oznajmił głucho mężczyzna. – Pamiętajcie, nigdy więcej tego nie robić.

Zgodnie kiwnęli głowami.

– Za podarki dziękuję – podjął, zawracając w stronę wioski. – Niczego jednak od was, niestety, nie przyjmę. I tak będę musiał odejść.

Mrugnął do Findiego, widząc łzy w jego oczach.

Tamten odwrócił się na chwilę, znowu pogrzebał w kieszeniach i po dłuższej chwili wydobył z niej coś, według niego, niezwykle cennego.

– To kryształowa kula – wyszeptał, wpatrując się błagalnie w oczy czarownika. – Proszę ją wziąć, panie czarodzieju… Po prostu tak, za nic. Proszę wziąć!

Findi rozwarł piąstkę. Promień słońca zaigrał w głębi rzeczywiście ładnej, szklanej kuli.

– Głupi, oddaje… – rzekł ktoś głośno za plecami Raula.

Raul chciał odepchnąć dłoń chłopca, ale powstrzymał się, spojrzawszy mu w oczy.

– Niech pan weźmie – powtórzył Findi.

– Dziękuję – odparł Marran z westchnieniem.

Zbliżali się do karczmy. Na drodze stała Lina, zasłaniająca oczy dłonią.

– Dziękuję – powtórzył Raul, machinalnie chowając kulę do kieszeni.

Uśmiechając się, ruszył na spotkanie dziewczyny. Ona jednak nie patrzyła na niego. Dostrzegła coś w końcu ulicy i jej twarz dziwnie się zmieniła.

– Ludzie! Chodźcie!… Nieszczęście!!!

Jak na komendę pootwierały się wszystkie drzwi i okna.

– Napad! Rozbójnicy!

Ktoś jęknął głośno za plecami Raula. Do karczmy dobiegł zdyszany parobek z pobliskiego gospodarstwa. Jego wystraszona twarz pokryta była potem i sadzą.

– Rabusie… podpalili zagrodę… zaraz tutaj będą… – wyrzucał z siebie urywane słowa.

– Wielkie nieba – szepnęła przerażona Lina.

– Wody – wydyszał zwiastun złych nowin.

Dali mu pić. Dziedziniec przed karczmą wypełniał się prędko przejętymi, rozgadanymi ludźmi. Matki histerycznie nawoływały dzieci. Findi, Ferti, Pacz i inni chłopcy zniknęli w tłumie. Ktoś głośno płakał. Na ganek wyskoczył Regalar z ociekającą sosem warząchwią w ręce.

– Trzeba się ukryć w piwnicach – mamrotał pobladłymi wargami sklepikarz, sąsiad karczmarza.

– Przecież nas spalą – zawodziła chuda staruszka, jego małżonka.

– Topory w dłoń i na nich! – wybił się ponad inne głos starego Ugla.

Kilka głosów zaoponowało:

– Zamknij się!

– Milcz, wojaku…

– Topory w dłoń – obstawał żołnierz. – Mam też samopał!

– Widzicie go, samopał… Daj spokój! Przez ciebie wyrżną nas wszystkich! – wykrzyknął płaczliwie starosta, tłustawy człowieczek o głupawym obliczu, od dawna nie będący autorytetem dla tej społeczności.

– Uciekać szybko do lasu! – wrzasnął tyczkowaty czeladnik.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odźwierny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odźwierny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Marina Diaczenko - Zoo
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Tron
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Rytuał
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Ostatni Don Kichot
Marina Diaczenko
Marina Dyachenko - The Scar
Marina Dyachenko
Marina Diaczenko - Miedziany Król
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Następca
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Awanturnik
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Szrama
Marina Diaczenko
Marina Diaczenko - Dzika energia
Marina Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Отзывы о книге «Odźwierny»

Обсуждение, отзывы о книге «Odźwierny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x