Joanna Papuzińska - Rokiś

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rokiś to zabawna opowieść o znanym z ludowych podań diable Rokicie, który straciwszy swoją dziuplę w starej wierzbie, zamieszkał w mieście, w domu współczesnej dziewczynki. Sympatyczny diabełek popełnia wiele błędów, powoduje różne nieporozumienia, które zawsze mają efekt komiczny.

Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Na pewno to bajka i bzdura! – powiedział wreszcie. – Ale kto wie, może w tym coś jest? Nowoczesna nauka nie powinna lekceważyć żadnych dawnych bzdur i bajd. Czy wiesz, Kaśka, że wielu rzekomo skumanych z diabłem czarowników byli to w rzeczywistości uczeni chemicy lub inżynierowie, którzy dokonywali wielkich odkryć, ale ludzie nie rozumieli ich i oskarżali o czary i posługiwanie się nieczystą siłą?

Znam trochę ten „Instytut Sztucznych Ludźków”, jak nazywa go Rokiś. Rzeczywiście prowadzi się tam próby i badania nad automatami człowiekopodobnymi. Takimi, które mogłyby wykonywać za człowieka różne pożyteczne prace. Rzeczywiście te próby do tej pory są nieudane. Brakuje ciągle takiego tworzywa, które… no, jak by tu wam wytłumaczyć… brakuje tworzywa, w którym można by zamieścić program działania dla automatów. Byłoby to zupełnie niesamowite, gdyby rzeczywiście Rokiś był na tropie rozwiązania tej trudnej zagadki! Niesamowite! Olśniewające! Fenomenalne!

Wziął z łapy Rokisia czarny, chropowaty kamień i obejrzał go uważnie.

– Niby kamień… – powiedział. – Ale może jego skład chemiczny jest jakiś specjalny? Może ma jakieś właściwości, których nie znamy? Może warto go zbadać w laboratorium? Zawsze trzeba próbować!

Zamyślił się przez chwilę.

– Nie sądźcie, że to jest sprawa na dzień albo na tydzień – powiedział. – Na pewno na całe lata. Ale jeśli mi dacie ten kamień, mogę spróbować zainteresować nim kogoś… Może mnie nie wyśmieją?

A zresztą niech wyśmieją, niech mnie biorą za cudaka i pomyleńca, byle tylko zgodzili się przeprowadzić badania i próby, przekonać się, co w sobie kryje czarny kamień z nieba! Kaśka! Rokito! Głowa do góry! Może naprawdę ożywimy jeszcze kiedyś wasze sztuczne ludzki?

– Ale – zmartwiła się Kaśka – jak ożywimy? Przecież oni wszystko połamali, popsuli, pognietli!

– Niechcący – wymamrotał Rokita ponuro.

– Trudno – powiedział Brodaś. – To jeszcze wcale nie największe nieszczęście. To przecież były tylko części – blaszki, druty, trochę innych drobiazgów. A części można zrobić nowe, bo ważny jest pomysł i program, i rozwiązania techniczne! Automat – to nie człowiek! Można go zawsze zrobić od nowa, jeśli będą surowce. Dlatego oddaje się na złom to, co było nieudaną próbą. A jeśli próba się uda – stworzymy Rokisiowych koleżków z nowych kawałków.

A ty – zwrócił się do diablika – musiałbyś zrobić jedną rzecz. Za wszelką cenę postarać się trafić na ślad tej księgi, w której, jak mówisz, zapisana była czartowska przepowiednia. Może znajdziemy ją? Może coś więcej z niej wyczytamy?

Oczy Brodasia zajaśniały świętym ogniem ciekawości i zapału. Kaśka przypomniała sobie Krasmyszka Tomka, jego spojrzenie i minę, gdy słuchał słów o ludzkiej śmiałości. Tak, to chyba było to samo…

Teraz Rokiś wyniósł się już z domu, a Brodaś powędrował po babcię na dworzec autobusowy. Kaśka snuła się po pustym mieszkaniu, robiąc ostatnie jeszcze porządki.

* * *

– Tak, drogi czytelniku! – powiedziała sama dla siebie. – Tak kończy się moja samodzielność, bo wraca już babcia. Brodaś będzie dalej zarządzał sprawą cennego depozytu. (Kazał go zresztą z powrotem spakować do teczki i sam, osobiście postanowił zanieść na to zezłomowanie). Więc i w tej sprawie nie jestem już samodzielna. I w poniedziałek idę do szkoły, więc nie będę już układać powieści. I dlatego żegnam cię. Ale na pewno nie na zawsze. Bo ja wiem, czy moja historia się już kończy? Przecież początki i końce mają tylko linijki, sznurowadła, lizaki i lody, a nie historie z życia wzięte…

ROKIŚ I KRAINA DACHÓW

Rozdział pierwszy

Sygnały z komina

Kaśka wyglądała przez okno.

Najpierw gapiła się jak owo słynne cielę na malowane wrota, których nikt nigdy w życiu nie widział, bo istniały one w tym tylko przysłowiu i nigdzie indziej.

Potem wpatrywała się uważnie i bystro jak marynarz, który wypatruje lądu z bocianiego gniazda na maszcie.

Potem zamykała na chwilę oczy.

Potem otwierała je znowu na największą możliwą szerokość.

A przy każdej z tych czynności marszczyła czoło i robiła minę człowieka, któremu coś się nie zgadza.

Ponieważ naprawdę coś jej się nie zgadzało, tylko że nie wiedziała, co.

Kaśka lubiła patrzeć przez swoje okno. Ktoś by może powiedział, że widok z jej okna był wyjątkowo brzydki, ale to nie była prawda. Bo widok zależy od spojrzenia. Jeśli bowiem przez okno widać zielone drzewa i skwerek z fontanną albo kawałek lasu, albo rzekę z czyściutkimi nadbrzeżami, albo piękny pałac z kolumnami i pomnikami w parku, albo elegancki nowoczesny hotel, połyskujący szkłem i metalem – wszyscy się zgodzą, że to ładny widok. Do tego wystarczy spojrzenie byle jakie.

A tymczasem przez Kaśczyne okno widać było dachy, dachy i dachy. Ale każdy inny. Wyglądało to jak jakiś dziwny ląd albo miasto, albo jeszcze bardziej jak nieznana planeta, widziana z okien lądującego statku. Jedne dachy były górzyste, spiczaste i strome jak czerwonawe albo szare skały. Inne – płaskie jak boiska, a czasem jak małe miasteczka lub wioski, zabudowane domkami z kominów i odwietrzników. Kto miał więcej fantazji, mógł tam zobaczyć również roślinność: dziwną, o gładkich, metalicznych łodygach i poprzecznie wydłużonych koronach, podobnych do litery „T”, zawsze bezlistną i szarą – bo te zarośla były, oczywiście, z telewizyjnych anten. Między dachami otwierały się bezdenne przepaście podwórek, mrocznych i niezbadanych

Czasem pojawiali się tu kosmonauci od czyszczenia kominów albo nakładania kawałków nowej papy czy blachy w niektórych miejscach.

Dzisiejsze zajęcie Kaśki przypominało zagadkę: „Znajdź dziesięć szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki”. Ale obrazek był jeden, a ten poprzedni siedział w pamięci. Dzisiejszy widok z okna był trochę inny niż zawsze. Ale Kaśka nie mogła sobie uprzytomnić, dlaczego, i to ją właśnie dręczyło.

Błądziła wzrokiem od dachu do dachu, od anteny do anteny, i wreszcie spostrzegła to, czego szukała. Nowy, dziwny komin. Nie zauważyła go nigdy przedtem. Był okrągły i niski jak grzybek na bardzo krótkiej nóżce. Z boku miał jakieś szklane otworki. I ciągle dymił takim słabiutkim, białym dymem. Puh – puh – puh, puuuh – puuuh – puuuh, puh – puh. Przerwa. I znów od początku. Dym wydobywał się rytmicznie to słabszym, to silniejszym strumieniem. Żaden inny komin tak nie dymił.

Planeta dachów była dziwna i skomplikowana, bo domy stojące wkoło były różne, nowe i stare, dziwaczne i zwykłe. Było tu dużo kominów umarłych, już nie pracujących od czasu, kiedy założono w niektórych starych domach elektryczne albo gazowe ogrzewanie i ludzie przestali palić węglem w piecach. Niektóre stare domy przerabiano i unowocześniano, Przebudowywano także i kominy, a nawet stawiano nowe.

Ale ten był za bardzo dziwny. Za bardzo nowy. Pojawił się tak nagle, jakby go przedtem nikt nie musiał budować, tylko wprost sobie wziął i postawił. I był zbyt dziwnie dymiący. W tym dymieniu było coś podejrzanie znajomego, ale Kaśka do tej pory nie miała żadnych znajomości z żadnym dymem!

Znała, oczywiście, te brunatnoczarne kołtuny wyskakujące każdego zimowego dnia ze zwykłych węglowych kominów. Ale to był dym bezładny, byle jaki. Spadał sobie na chodniki, smolił szyby, czernił karoserie samochodów i nic poza tym nie znaczył!

Mijały minuty i całe kwadranse, a Kaśka nie mogła odejść od okna. Wpatrywała się w równiutkie kłębki białego dymu, które wyskakiwały z komina jak paciorki: trzy małe – trzy większe – trzy małe, trzy małe – trzy większe – trzy małe…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rokiś»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Papuzińska - Jak ognia szukałem
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O czym dudni woda w studni
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O niedźwiedziu królewiczu
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O zapadłej karczmie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Serce lasowiackie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Skarb matki
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Cudowne lekarstwo
Joanna Papuzińska
Joanna Hickson - Red Rose, White Rose
Joanna Hickson
Отзывы о книге «Rokiś»

Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x