Joanna Papuzińska - Rokiś

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rokiś to zabawna opowieść o znanym z ludowych podań diable Rokicie, który straciwszy swoją dziuplę w starej wierzbie, zamieszkał w mieście, w domu współczesnej dziewczynki. Sympatyczny diabełek popełnia wiele błędów, powoduje różne nieporozumienia, które zawsze mają efekt komiczny.

Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Myśląc, myśląc i myśląc, Kaśka wymyśliła coś wreszcie. Coś, co wydało jej się w tej sytuacji jedynym ratunkiem… Tylko czy się uda?

Jej drugi, a właściwie pierwszy ostateczny przyjaciel, diablik Rokita, żegnając się z nią tym razem powiedział, jak go można przywołać, jeśli będzie potrzebny.

Tylko czy spamiętała wszystko, co mówił?

„Na pewno trzeba zasłonić okna… i zapalić potrójną świeczkę” – przepowiadała sobie.

Wyciągnęła ze swojej wszystko mieszczącej szuflady trzy małe świeczki, pozostałe jeszcze z jej ostatnich urodzin. Osadziła je, jak w potrójnym lichtarzu, w kawałku plasteliny.

Poszła do kuchni po zapałki i zapaliła świeczki. Pogasiła wszystkie światła.

Pokój zmroczniał, wyogromnił się, jego cztery kąty odbiegły gdzieś w dal, stały się prawie niewidoczne.

Trzy małe płomyczki kolebały się delikatnie, oświetlając tylko mały kawałek stołka, na którym postawiła lichtarz.

Trzeba teraz przypomnieć sobie zaklęcie.

„Możesz mnie przywołać na drzewa!” – mówił Rokiś, to zapamiętała. Chciała sobie wszystko zapisać, ale nie pozwolił. Powiedział, że zaklęcia można zapisywać wyłącznie w głowie. W zetknięciu z papierem tracą bowiem swą siłę…

Jeszcze raz wytężyła pamięć i zaklęcie przypomniało się jej. Zmrużyła oczy i wpatrując się prosto w złote płomyki świec, zaczęła mówić szybko w strachu, że zaraz zapomni:

Morwo, morwo,

niech cię porwą!

Wierzbo, wierzbo,

niech cię przerżną!

Gruszo, gruszo,

niech cię skruszą!

Olcho, olcho,

niech cię połkną!

Brzozo, brzozo,

niech cię powiozą!

Topolo, topolo,

niech cię ogolą!

Cedrze, cedrze,

niech cię obedrze!

Kasztanie, kasztanie,

na moje wezwanie

niech tu Rokiś stanie!

Rozległ się głośny, przenikliwy sykoświst, jakby ktoś wypuścił powietrze z trzydziestu co najmniej odpustowych balonów.

Coś zaszamotało się w zasłonie, tak jakby tuż za kurtyną, w teatrze, zaczęło się grzmocić nagle z całej siły dwóch aktorów.

Gruchnęło ciężko o biurko i z kłębiącej się zasłony wylazły najpierw diabelskie kopyta. Zafikały kilka razy w powietrzu, z trudem chwytając równowagę. Potem, plącząc się w zasłonie, Rokiś wyskoczył wreszcie na podłogę.

– Musiałaś mnie tak prędko wywoływać? – stęknął z wyrzutem na powitanie. – Klepiesz zaklęcia jak katarynka! Przecież to się mówi powolutku! Cały jestem poobijany jak gruszka!

– Skąd ja mogłam wiedzieć, że to trzeba powoli? Przepraszam cię strasznie, ale taki byłeś mi potrzebny! Dzieją się tajemnicze rzeczy i potrzebna jest mi twoja pomoc!

– Moja bezcenna pomoc jest po prostu rozchwytywana! I rozrywana na kawałki! – nie omieszkał się pochwalić Rokiś. – Wiele osób chciałoby z niej skorzystać, ale, niestety, nie jest ona powszechna tak jak szkoła, ani publiczna juk biblioteka! Udzielam jej tylko wybrańcom!

– Słuchaj – przerwała mu Kaśka. – Wiesz, co to znaczy sygnał SOS?

– Śliwka w kompot – odrzekł Rokiś. – Znaczy, że ktoś wpadł jak śliwka w kompot i trzeba go czym prędzej wyłowić. A kogo?

– Ja właśnie sama nie wiem – zwierzyła się Kaśka. – Tu naprzeciwko, na dachu ktoś nadaje SOS. Z komina. Dymem. Zresztą sam zobacz!

Odsunęła zasłonę i… nic nie zobaczyła. Za oknem było już całkiem mroczno, ale przecież siedziała po ciemku, oczy miała przyzwyczajone. Wyraźnie rozróżniała kontury dachów, kominów, patyki anten.

Lecz nic tam nie świeciło na biało, nie dymiło srebrzyście…

– Rokisiu! – zawołał z rozpaczą. – On… on zniknął! Nie ma go wcale! A ja cię specjalnie wzywałam dlatego, że on był naprawdę!

Była bliska płaczu, ale Rokiś pacnął ją tylko koniuszkiem ogona po nosie.

– To znaczy, że ta tajemnicza sprawa stała się jeszcze bardziej tajemnicza – stwierdził. – Nie masz co się mazać, ja wcale nie myślę, że mnie nabrałaś.

– Ale co się stało? Jak mu teraz pomóc? – pytała Kaśka gorączkowo.

– Ja się dowiem! Ale najpierw polecę zbadać to miejsce na dachu. Może tam jest jakaś wiadomość? Albo jakiś ślad? Czekaj tu!

Rokiś poderwał się, skoczył do lufcika i tyle go widzieli.

Kaśka przylgnęła do szyby twarzą i wpatrywała się w ciemniejący dachowy krajobraz.

Po czterech prawie godzinach czekania, namówiona przez babcię, położyła się spać.

Gdy zbudziła się rano, podbiegła zaraz do okna i spojrzała na dachy.

Nie było tam komina ani też Rokisia.

Nie wiedziała, czy to znaczy dobrze, czy też źle.

Toteż ubrała się wzdychając po cichu, zjadła śniadanie przygotowane przez babcię (oj, ta babcia to ją rozpieszczała!) i powędrowała do szkoły.

Szkoła połknęła ją jak wielki, hałaśliwy smok, tupiący, gwarzący, dzwoniący i całkiem oswojony.

Sygnał SOS schował się gdzieś na samym dnie głowy i prawie o nim zapomniała.

Rozdział trzeci

Rokiś w akcji

Pani Stawska opowiadała właśnie jakąś bardzo ciekawą historię o życiu na dnie stawu i Kaśka słuchała jej z przejęciem, gdy nagle otrzymała solidnego szczypa w plecy.

– Nie wygłupiaj się – syknęła, odwracając się do Ani Hyc, która siedziała za nią.

Ale spryciara Anka miała minę niewiniątka i wyglądała tak, jakby jeszcze nigdy w życiu nikogo nie uszczypnęła.

– Coś ty? – szepnęła tylko i wzruszyła ramionami, a potem znowu zapatrzyła się na panią.

Kaśka więc wzruszyła ramionami także i z powrotem zaczęła słuchać o tym dnie stawu, gdy drugi jeszcze dotkliwszy szczyp zapiekł ją pod łopatką.

Było to głupie i podstępne, a Kaśka tego nie znosiła, więc teraz już bez namysłu dołożyła Ance pięścią w ramię. A ta znów udawała zasłuchaną i aż podskoczyła niby ze strachu.

– Noo… – zajęczała. – Noo… czego się bijesz?

Więc Kaśka dołożyła jej jeszcze raz za tę obłudę.

– Kasia opuści klasę i pozostanie na korytarzu do końca lekcji. Po drodze poda mi tu dzienniczek – stwierdziła pani Stawska surowo. – Wstyd, Kasiu! Nie spodziewałam się po tobie takich wybryków.

Kaśka zerwała się z miejsca przerażona i purpurowa.

– Ale… proszę pani! Ale… – zaczęła.

– Widziałam wszystko świetnie – ucięła pani Stawska. – Ania siedzi spokojnie i słucha, a ty ją walisz jak wstrętny chuligan. Natychmiast wyjdź! Przerywasz nam ciekawą lekcję!

Spojrzała zimno i Kaśka już wiedziała, że nie ma o czym gadać.

Ponuro powlokła się do drzwi. Pierwszy raz w życiu! To było straszne świństwo, teraz Anka powinna się przyznać. Ale jej się ani śni!

Stała w pustym korytarzu, oparta o ścianę, a ze złości i żalu aż jej się gorzko zrobiło w buzi. Wtem zapiekł ją w okolicy piątego żebra nowy, bolesny szczyp, zupełnie jakby z tego dna stawu, o którym była mowa na lekcji, wylazł rak i uwziął się na nią.

– Niezły kawał, co? Ale się uśmiałem! – skrzeknął jej nagle Rokiś nad samym uchem.

Stał na parapecie okiennym, rozpromieniony i szczęśliwy, z taką spryciarską miną, że Kaśka od razu chwyciła go za łapę.

– To tyś mnie szczypał! To przez ciebie! – odgadła.

– Jasne, że ja! Musiałem cię jakoś wyciągnąć z tej lekcji! Mam wiadomość. A co, miałem czekać do wieczora!

Kaśka złapała się za głowę z rozpaczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rokiś»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Papuzińska - Jak ognia szukałem
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O czym dudni woda w studni
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O niedźwiedziu królewiczu
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O zapadłej karczmie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Serce lasowiackie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Skarb matki
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Cudowne lekarstwo
Joanna Papuzińska
Joanna Hickson - Red Rose, White Rose
Joanna Hickson
Отзывы о книге «Rokiś»

Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x