Joanna Papuzińska - Rokiś
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rokiś
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wreszcie przemocą wydała sobie komendę: „W tył zwrot!”
„Panienko Kasiu – zwróciła się do siebie uprzejmie. – Czy ty się czasem po prostu nie lenisz? To mi trąci ospałym wałkoństwem i gnuśnym ospalstwem! Do roboty! Hajda! Wykręty precz!”
Ruszyła raźno z miejsca, porwała tornister i wywlokła z niego swoje dzisiejsze obowiązki. Rozłożyła zeszyty na biurku i gromiąc się w duchu za każde w stronę okna, zaczęła odrabiać polski.
Udało się!
Wypracowanie pod tytułem: „Złota, polska jesień” zmusiło jej rozbrykane myśli do posłuchu. Stanęły w dwuszeregu i pomaszerowały dziarsko tam, gdzie im kazała, więc wypracowanie wyszło całkiem, całkiem.
Kaśka udzieliła sobie w myślach niewielkiej pochwały za dobre sprawowanie i dyscyplinę pracy.
„Muszę opatentować swój pomysł – zamruczała do siebie. – Swój doskonały pomysł z umieszczeniem w głowie sztucznego tatusia, gdy prawdziwego akurat nie ma w pobliżu. Jeśli człowiek od czasu do czasu huknie na siebie takim porządnym tatusiowym głosem – to ho, ho! Bierze się do roboty jak z nut! Aha, nuty!”
Przypomniała sobie bowiem, że na ostatnim wychowaniu muzycznym skończył jej się zeszyt do nut i nową piosenkę, której się uczyli, zapisała sobie byle jak na kratkowanej kartce. Trzeba przepisać!
Wydobyła z szuflady nowy zeszyt do nut. Przełożyła nań okładkę ze starego, bo jeszcze była względnie schludna, i zaczęła pracowicie przerysowywać na pięciolinii te śpiewające pestki od śliwek.
Rozmieściła pestki w odpowiednich miejscach, a potem, swoim zwyczajem, zaczęła je przerabiać na nuty dodając im kreski, ogonki, czarne sukienki.
Wymalowała właśnie trzy całe nuty i trzy półnuty i przyjrzała im się z uwagą.
I wtedy jakaś myśl smyrgnęła jej przez głowę jak mysz, która ukradkiem i w największym pośpiechu przebiega z jednej mysiej dziurki do drugiej.
„Cicho, myszy!” – rzekła do siebie i zabrała się znów do roboty, ale nieposłuszna myśl znów wychyliła łepek z norki i smyrg! – przeleciała przez głowę w drugą stronę.
Kaśka zerwała się z krzesła, szurnęła zeszytem i przypadła do okna.
„Trzy długie… trzy krótkie… trzy krótkie! Nie! Nie tak! Trzy krótkie! Trzy długie! Trzy krótkie! Ojej! Co to może znaczyć? I skąd ja wiem, że to coś znaczy?”
Patrzyła znów na tajemniczy komin i na ten pykający biały dymek. Coś jej się przypomniało… Coś jakby marynarze, chorągiewki, harcerze… dzwoni telefonu… ciepło, ciepło, gorąco… pożar! Niebezpieczeństwo!
Doskoczyła znowu do biurka. Wyciągnęła szufladę na całą długość. Buch! – wygarnęła z niej wszystko na podłogę i, nie bacząc na okrutny bałagan, zaczęła grzebać gorączkowo w stercie swoich szpargałów, aż znalazła.
Znaleziskiem był zeszłoroczny brulion. Brulion z czasu, kiedy cała klasa i Kaśka razem z nią zbzikowały na punkcie szyfrów i tajnych alfabetów. Do tego właśnie brulionu przepisała sobie kiedyś alfabet Morse’a z jakiejś żeglarskiej książki. W tym alfabecie zamiast liter używało się kresek i kropek, a można było nadawać sygnały w różny sposób: stukając, trąbiąc, machając chorągiewkami, dzwoniąc dzwonkiem…
Otworzyła zeszyt na tej właśnie stronie i już nie próbowała szukać niczego więcej, bo to właśnie, o co jej chodziło, było narysowane na samym środku strony i do tego jeszcze obwiedzione czerwoną ramką:
SOS:…- – -… – Ratujcie nasze dusze.
Kaśka zerwała się z miejsca i zawirowała po pokoju jak niesiony wiatrem liść, sama bowiem nie wiedziała, co teraz ma zrobić, gdzie biec? Czym się zająć?
Tajemniczy komin nadawał sygnały SOS. Wzywał pomocy, wołał o ratunek. Taki sygnał nadają tonące statki, zbłąkane w przestworzach samoloty, wszyscy, którym grozi niebezpieczeństwo. I każdy, kto taki sygnał widzi albo słyszy – musi dopomóc. Tak jest umówione na całym świecie. Mogą sobie być wojny, kłótnie, awantury – ale ten sygnał zawsze jest ważny i zawsze trzeba go usłuchać. Ale jak ona ma to zrobić? Jak można pomóc kominowi?
Wpadła do kuchni, chwyciła za fartuch babcię, która, niczego nie przeczuwając, przyrządzała właśnie jedno ze swoich niezrównanych dań, i wciągnęła ją prawie siłą do pokoju, wołając z nerwową zadyszką: Babciu! Babciu! Widzisz ten komin?
– Który komin, Kasiulku? – zapytała łagodnie babcia, pozwalając się bez sprzeciwu ustawić pod oknem. – Przecież ich tam jest z pięćdziesiąt!
– No przecież ten nowy! – krzyknęła Kaśka zapominając o tym, że babcia nie zna przecież tak na wylot dachowego krajobrazu, jak ona. Zaraz jednak uprzytomniła to sobie i, starając się mówić jak najspokojniej, opisała babci położenie komina tak, żeby i ona mogła go dostrzec.
– Chodzi o ten biały, okrąglutki? – spytała babcia wreszcie.
– Tak, babciu! Jego tu wczoraj nie było! On nadaje SOS dymem! Zobacz sama! Woła o ratunek! Tam coś się stało!
Babcia zamiast na komin spoglądała jednak na Kaśkę i widocznie musiała sobie przypomnieć jakiś rozdział z pedagogicznej książki o dzieciach, które stają się nerwowe i którym wyobraźnia płata różne figle pod wpływem tęsknoty za rodzicami. Westchnęła bowiem cichutko, głasnęła Kaśkę po rozpalonym policzku, a potem objęła ją ramieniem.
– Wiesz, co mi się zdaje? – powiedziała. – Na pewno założyli jakiś warsztat na podwórzu albo na strychu. I na pewno zrobili sobie wyciąg, żeby wyciągał różne chemiczne zapachy i trucizny. A żeby te trucizny nie wychodziły na dwór i nie wpadały ludziom do nosa, to na pewno zbudowali filtr i to właśnie tak wygląda. Widziałam coś podobnego na jakiejś fabryce.
– I też tak dymiło? – zapytała Kaśka.
– Jakoś tam pykało po swojemu, dokładnie nie pamiętam, bo nie zwróciłam uwagi. Ale, Kasiu, tam przecież wszędzie dookoła jest pełno ludzi. Toż to sam środek miasta! Sama wiesz, jaka tam ciasnota! Ludzie siedzą sobie po prostu na głowach i depczą po piętach bez przerwy. Jeśliby coś tam się stało, na pewno ktoś by zaraz zauważył. Ja myślę, że wszystko jest w porządku, że tobie się tylko tak wydaje.
– To dlaczego tak pyka? – zapytała Kaśka z uporem i trochę płaczliwie, ale trochę jednak z ulgą, bo wszystko to, co powiedziała babcia, brzmiał bardzo przekonywająco.
– Przypadkowo… Po prostu w tym filtrze musi być jakiś mechanizm i ot i ma taki jakiś swój rytm. Ale wiesz co? Poczekaj tylko chwilkę. Poodstawiam garnki z ognia, ubierzemy się i pójdziemy w tamtą stronę, spróbujemy same sprawdzić. Na pewno przekonamy się, że wszystko jest w porządku. A jak już będziemy wiedziały na pewno, że wszystko w porządku, to wtedy będziemy miały spokój.
Kaśka zerknęła tylko na babcię i zrozumiała od razu, że mówiąc „będziemy miały spokój”, babcia miała na myśli samą tylko Kaśkę, bo ona żadnych powodów do niepokoju nie widzi. Że tylko chce, aby Kaśka przestała się denerwować. Od tego spokoju babci – jej własne myśli wydały się już nie takie zupełnie pewne i prawdziwe. Spojrzała jeszcze raz na komin na dachu – pykał on w dalszym ciągu, ale już jakby spokojniej, a może nawet weselej?
– Sprawdzimy, a wtedy się okaże – rzekła do siebie stanowczo, wepchnęła zawartość szuflady do środka i już spokojnie zaczęła szykować się do wyjścia.
– Oj, babciu, ty mnie chyba rozpieszczasz! – oświadczyła, gdy obie już stały w windzie i jechały na dół.
– Dobrze, dobrze – odburknęła jej babcia znajomym, prawie że tatusiowym głosem. – Lepiej teraz się skup i uważaj, żebyśmy trafiły tam, gdzie chcemy trafić.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rokiś»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.