Joanna Papuzińska - Rokiś

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Papuzińska - Rokiś» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rokiś: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rokiś»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rokiś to zabawna opowieść o znanym z ludowych podań diable Rokicie, który straciwszy swoją dziuplę w starej wierzbie, zamieszkał w mieście, w domu współczesnej dziewczynki. Sympatyczny diabełek popełnia wiele błędów, powoduje różne nieporozumienia, które zawsze mają efekt komiczny.

Rokiś — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rokiś», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie zdążyła nawet zastanowić się nad tym, bo nagle stanęła przed nią szczupła i surowa pani.

– A ty co tu robisz! Czemu nie na lekcji?

Kaśka wstała błyskawicznie i wypróbowanym uczniowskim zwyczajem milczała, spuściwszy głowę. Pani przyglądała się jej przenikliwie i z namysłem.

– Z której jesteś klasy? Nie pamiętam cię…

– Pani dyrektor! Pani dyrektor! Przyszli elektrycy! – rozległo się wołanie z góry.

– Proszę iść do klasy na lekcję albo do domu – odwróciła się i odeszła.

– Ale byś wpadła! – Rokiś, który w decydującej chwili zniknął nie wiadomo gdzie, był już znowu przy Kaśce. – Chodź, zwiewamy już stąd! Nie da już rady słuchać. Ona zaraz wróci i sprawdzi cię. To tylko na razie nie połapała się, że jesteś tu obca.

Zaterkotał dzwonek na przerwę. Rozegrał się gwar głosów, więc przyśpieszyli kroku i szybko wrócili na podziemny trakt. Hulajnoga stała tam, gdzie ją postawili.

– Kiedy tak siedzę i słucham – powiedział Rokiś – czuję się jak u siebie w domu, jak w swojej starej, krzywej wierzbie. Wspominam sobie zamierzchłe czasy, kiedy byłem zwyczajnym wiejskim diabłem, co straszył ludzi o północy. Dawniej chłopcy tacy, jak ten, robili sobie fujarki z wierzbowych witek. Siadali pod drzewem i grali na nich. Były też inne muzyki. Jak na weselu grali, to słychać było od wsi… lubiłem sobie słuchać… Ale potem pościnali wszystkie moje wierzby i dopiero twój tata poratował mnie w biedzie… Zabrał mnie do miasta i teraz już jestem diabłem miejsko-technicznym.

Diablik zamilkł i Kaśka pomyślała sobie, że widać te lata w wierzbowej dziupli nie były takie całkiem zmarnowane i że może Rokisiowi trochę ich jednak brak?

Zatrzymali się teraz przed jakimiś drzwiami; zsiedli, wspięli się po kilku schodkach i przekroczyli następne drzwi, które Rokita, niczym błyskotliwy włamywacz, otworzył jednym dotknięciem pazura.

Znaleźli się w pomieszczeniu z wielkimi oknami, więc Kaśka przystanęła, oślepiona trochę dziennym światłem i zdziwieniem, że jest środek dnia, a po ulicy wędrują sobie ludzkie gromady, jak to zwykle w środku dnia bywa. Ale Rokiś szarpnął ją za rękaw i pociągnął w cień.

– Jeszcze nas kto zobaczy! Właźmy szybko!

Kaśka ruszyła za nim, rozglądając się niepewnie, aż wreszcie stuknęła się w czoło z zadowoleniem.

– No jasne, przecież jesteśmy u mamy! W maminej bibliotece!

– A ty myślałaś, że u dziadzi Twardowskiego na księżycu? – chichnął Rokiś.

– No dobra, już się nie nabijaj. Poplątało mi się trochę od tych krecich wędrówek. Bierzmy się do roboty.

Przemknęli szpalerami regałów stojących w wypożyczalni.

Wtargnęli na palcach do czytelni, pustej teraz i jeszcze bardziej cichej niż zwykle. Kaśce wydało się, że słychać ich w całej dzielnicy i że wędrujący ulicami ludzie zaraz porzucą swoje sprawy i przybiegną rozprawić się z bibliotecznymi włamywaczami.

Rokiś szturchnął Kaśkę.

– Tty… czego ona tak się patrzy! I co to za jedna? – szepnął zalęknionym głosem i wskazał drżącą łapą na ścianę.

Kaśka rzuciła okiem we wskazanym kierunku. Wisiały tam jakieś portrety nowe, których nie było tu, gdy przychodziła dawniej.

– To na pewno jacyś pisarze – stwierdziła. – Tacy sami wiszą w mojej szkole. Niektórych nawet znam. A ta, co patrzy – to chyba Eliza Orzeszkowa. Ona… zaraz, już wiem, nie wzięliśmy sukien pod nogi. Wracajmy!

Pobiegli z powrotem do wyjścia i wrócili, potulnie szurając nogami na suknach.

Lecz Orzeszkowa dalej patrzyła surowo. Kaśka spojrzała na sąsiedni portret. Przedstawiał on Marię Konopnicką, ale ona z kolei miała spojrzenie trochę nieprzytomne i nie było nadziei, że udzieli komukolwiek poparcia. Za to jej sąsiad, sympatyczny, z bródką, ale Kaśce nie znany, spoglądał na nich życzliwie, ze zrozumieniem.

Kaśka dygnęła w jego stronę. Portret mrugnął do niej.

– Wiesz co, ja go nie znam, ale on chyba jest jakiś fajny.

– Równy gość, widać od razu. Zna się na ludziach.

Nabrawszy trochę otuchy, Kaśka stanęła przed komódkami katalogów i wysunęła szufladę. Poskrobała się w brodę.

– E, tutaj nic na razie nie znajdę… Zaczniemy od WEP-a. Przynieś mi do… do… a ja troszeczkę usiądę.

– Ja ci mogę przynieść nawet kwitnącą paproć w noc świętego Jana, ale teraz nie wiem, czego chcesz, naprawdę! Jakoś przedziwnie mówisz! – odpowiedział Rokiś tonem urażonej księżniczki.

– Oj, nie chce mi się tłumaczyć! – stęknęła Kaśka i podniosła się z krzesła. – Po prostu to! – powiedziała wyciągając z półki granatowy tom z czerwonym lampasem. Wielka Encyklopedia Powszechna. Od tego się zaczyna, jak się mało wie.

Zaczęła przerzucać kartki wielkiej księgi, mrucząc coś pod nosem, aż w końcu zatrzymała się i zaczęła czytać:

„Meteoryty… ciała niebieskie, pyłki lub bryły spadające na powierzchnię ziemi… Pod względem składu chemicznego dzielą się na… – nieważne co, bo i tak nic nie rozumiem… – Na powierzchni ziemi istnieje wiele kraterów, będących śladami dawnych spadków m… Największe znane kratery meteorytowe ziemi… W głębi ziemi znaleziono wiele brył… Najsłynniejsze spadki wielkich meteorytów… tunguski – Syberia, a w Polsce łowicki i m…”

– Mam! – krzyknęła nagle i radośnie klepnęła w książkę. – Mam! – Miasto na pół dzielone to Pułtusk! Patrz! Meteoryt pułtuski, spadł 30 stycznia 1868 roku! Jakie to łatwe i proste!

Teraz Kaśka była jak najdalsza od myśli, że mieć mamę bibliotekarkę nie jest najlepiej. Nie szkodziły jej wcale ani popołudniowe dyżury, ani późne wracanie – wtedy, kiedy należałoby właściwie kłaść się już spać… Zachichotała w duchu nad swą niedawną jeszcze, a jakże dziś głupią myślą, że byłoby fajnie, gdyby mama pracowała w telewizji. Uważała wówczas, że taka ładna mama powinna być widzialna dla wszystkich, żeby można się było nią przed wszystkimi chwalić.

Tata zresztą odrzucił ten pomysł stanowczo.

– Mama jest nasza i dla nas! – oświadczył. – Nie życzę sobie, żeby byle dureń wybałuszał na nią gały w swoim własnym domu!

Teraz jej mocną stroną było to, czego uczyła ją mama prawie od pieluszek. Wiedziała, jak nie wiedząc nic albo prawie nic – można dowiedzieć się więcej, jeszcze więcej i coraz więcej.

– Przydałoby się nam coś z historii Pułtuska – stwierdziła. – Pewnie tu tego nie będzie, ale sprawdzimy na wszelki wypadek.

Wyciągnęła szufladkę katalogu.

– Pac, pak, pam, pan, pao – mamrotała do siebie, przerzucając karteczki.

– Co ty tam zaklinasz? – zainteresował się Rokiś. – Nauczyłaś się jakichś nowych zaklęć i zatajasz to przede mną. Nieładnie!

– Nie przeszkadzaj teraz! Potem cię tego nauczę! Pok, pol, poś, puk, pul – tusk i okolice! Mam!

Rozejrzała się po sali i z półki pod zegarem wydobyła małą brązową książeczkę. Zaczęła szybko przerzucać strony, ale zawiodła się.

– E, tu są tylko opisane trasy turystyczne… wycieczki piesze i rowerowe. Ale muszą być dalsze tropy na końcu… W każdej porządnej książce są na końcu wypisane tytuły innych książek na ten sam temat. O, zobacz! To się nazywa bibliografia. I jest tu coś. Dwutomowe dzieło o Pułtusku! To się nam może przydać, tylko że tego u nas w bibliotece nie będzie.

– To co zrobimy? – zapytał Rokiś.

– Możemy się stąd zwijać i poszukamy gdzie indziej jutro. Czuję, jak moja grypa się budzi.

Przechodząc obok sympatycznej bródki, Rokiś uniósł łapę w górę ruchem, jakim dziękują sobie kierowcy, kiedy jeden drugiemu ułatwi drogę w ulicznym gąszczu aut. Pan z bródką nie mógł mu odmachnąć, bo na portrecie nie miał ręki, ale Kaśka przysięgłaby, że znów mrugnął do nich.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rokiś»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rokiś» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Papuzińska - Jak ognia szukałem
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O czym dudni woda w studni
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O niedźwiedziu królewiczu
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - O zapadłej karczmie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Serce lasowiackie
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Skarb matki
Joanna Papuzińska
Joanna Papuzińska - Cudowne lekarstwo
Joanna Papuzińska
Joanna Hickson - Red Rose, White Rose
Joanna Hickson
Отзывы о книге «Rokiś»

Обсуждение, отзывы о книге «Rokiś» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x