– Dlatego wysłaliśmy Kaya na wschód – westchnęła Elaine. – Kiedy już się wyszkoli, przejmie interes.
– Więc przygotowujesz sobie zastępstwo – podsumowała Billi.
Elaine spojrzała na Arthura.
– Wszyscy to robimy.
Arthur położył dłoń na ramieniu Elaine. Billi spojrzała na nich. Tych dwoje wiele wspólnie przeżyło i wiedziała, że nigdy nie zdoła poznać całej prawdy. Chociaż Elaine mówiła o swej pracy bez emocji, oddanie relikwiarza pod opiekę żydówce wywołało w Zakonie prawdziwy skandal. Mimo że pozycja Arthura jako mistrza była bardzo silna, musiał twardo walczyć, aby uzyskać zgodę pozostałych rycerzy. Ojciec odchrząknął, kiedy pojawił się Kay niosący herbatę.
– Musimy nawiązać kontakt z pozostałymi rycerzami – powiedział Arthur. – Jeśli Kayowi się powiedzie, to i tak pozostaje problem ghuli, które wykonują polecenia Michaela. Teraz mu służą, ale kiedy odejdzie, rozproszą się. Będziemy ich tropić latami.
Miał rację. Ghule nie były pozbawione mózgu i mimo że sprzedały swe dusze, zachowały dużą niezależność. Mogły mieć nadzieję, że wiernie służąc Michaelowi, otrzymają część jego nadprzyrodzonej mocy. Billi czytała, że najbardziej potężne ghule mogły zmieniać wygląd dzięki bezbożnej energii. Gdyby uzyskały taką moc, templariusze nigdy nie zdołaliby ich wytropić.
– Uderzymy, kiedy Michael zostanie uwięziony w Lustrze.
– Jak? – zapytała Billi.
– Kiedy będę wiedział, kto przeżył, ułożę plan. Na razie miejsce spotkania to Trafalgar Square.
Dobre miejsce. Zawsze było tam tłoczno, a z placu wiodło wiele dróg ucieczki. Michael musiałby mieć wojsko, żeby wszystkich namierzyć. Arthur mówił dalej:
– Uzgodniliśmy, że ci, którzy przeżyją, spotkają się na placu o szóstej po południu, w godzinach szczytu. Chcę, żebyście tam poszli, przekazali rycerzom, jakie są nasze plany, i zebrali wszystkie nowe informacje. Potem zdacie mi relację, a ja opracuję strategię.
– Zapomniałeś, że to Gwaine dowodzi, tato?
– Nie, nie dowodzi.
Arthur nachmurzył się i zwrócił do Kaya. Mimo że był jeszcze słaby, Billi dostrzegła ogień w jego oczach. Robił coś, w czym był najlepszy.
– Musisz działać ostrożnie.
Kay delikatnie dotknął skroni, a Billi wychwyciła zdenerwowanie w jego głosie.
– Zaznaczyłem jego aurę. Pierwszy go zauważę.
– Dobra robota.
– Idę z Kayem – powiedziała Billi.
Arthur spojrzał na nią szybko.
– To sprawa templariuszy, już nie twój problem.
– Nie robię tego dla templariuszy.
– I z pewnością, nie dla mnie?
– Masz rację. Nie dla ciebie.
Dla siebie. Żeby się zemścić. By zapobiec temu, co zrobi Michael, jeśli ona nic nie zrobi. I może… może dla Kaya. Będzie jej potrzebował, kiedy zrobi się niebezpiecznie. Co, zważywszy na sytuację, było bardzo prawdopodobne.
Kay uśmiechnął się łobuzersko.
– Chcesz zrobić z nas bohaterów?
Pokręciła głową. Nie o to chodziło.
– Zauważyłeś, że cmentarze templariuszy pełne są bohaterów? Nie wyobrażaj sobie za wiele. Robimy tylko to, co do nas należy. – Spojrzała na ojca. – Prawda?
Pokiwał głową. Laptop zabzyczał.
– Co wyszło? – zapytał Kay. Wydawał się pełen obaw, ale jednocześnie rwał się do działania. To będzie jego Próba. Test, któremu nigdy nie poddawano Wyroczni. Billi widziała, jak bardzo Kay tego pragnie, i to ją denerwowało.
Wszyscy patrzyli na mapę. Od gwiazdy do gwiazdy prowadziły linie, wykreślając astrologiczny wzór. Dla Billi były to zupełnie przypadkowe kształty. Elaine wzięła głęboki oddech i podkreśliła kilka punktów, które zapaliły się na czerwono, a na dole ekranu pojawiła się data.
– Siedem dni – powiedziała Elaine. Położyła dłoń na ręku Kaya. – Uwięzimy Michaela za siedem dni.
Szare niebo wisiało nisko nad zatłoczonym Trafalgar Square. Billi z ulgą wysiadła z autobusu. Przez całą drogę było jej niedobrze, bo ugrzęzła pod śmierdzącym ramieniem jakiegoś mężczyzny. Na policzki spadały jej krople deszczu, więc naciągnęła kaptur. Przecisnęła się przez grupę turystów. Kay szedł tuż obok niej, manewrując pomiędzy plecakami i aparatami fotograficznymi.
– Coś wyczuwasz?
Kay pokręcił głową. Jest bezpiecznie.
Na środku placu stała kolumna admirała Nelsona, wysoka na pięćdziesiąt metrów, otoczona czterema wielkimi brązowymi posągami lwów. Na czterech narożnikach znajdowały się postumenty, trzy zwieńczone rzeźbami sławnych ludzi, jeden pusty. Billi trzymała się północnej strony placu, tuż przy imponującym klasycystycznym budynku National Gallery. Uliczni artyści przyciągali uwagę przechodniów, którzy gromadzili się wokół nich w małych grupach. Ktoś przebrany za Charliego Chaplina odgrywał gagi stare jak świat. Kilku skaterów śmigało pomiędzy plastikowymi kubeczkami ustawionymi na chodniku. Jakiś nieszczęśnik przebrany za rzymskiego żołnierza, cały pomalowany na srebrno, stał nieruchomo jak posąg, zbierając pieniądze do pojemnika stojącego przy jego stopach. Otaczały go dzieci, które za wszelką cenę pragnęły go rozśmieszyć. Billi obserwowała, jak wesoło się bawią, kiedy ich rodzice próbowali je uspokoić przed wejściem do muzeum. Widziała chłopca ubranego na niebiesko, który gonił gołębie. Powietrze wypełniał szelest skrzydeł, a szare i czarne pióra opadały na ziemię. Stado ptaków nagle się podrywało, szybowało w powietrzu i po chwili lądowało prawie w tym samym miejscu. Chłopczyk wciąż je przepędzał.
Patrzyła na wesoły tłum i drżała. Z powodu zimna i tego, że była sama.
O, nie, nie sama. Kay stał w milczeniu tuż obok niej.
– Wszystko będzie w porządku – powiedział. Nie była pewna, czy do niej, czy do siebie.
– Kay, wieczny optymista. – Billi się roześmiała.
– Prawda, całkowita prawda. – Wskazał na tłumy ludzi. – Gdybyś tylko mogła zobaczyć, choć przez minutę. Naprawdę zobaczyć. Nigdy byś się nie poddała.
Popatrzyła na niego. Na jego twarzy widać było spokój, pewność, że działa w dobrej sprawie. Nigdy nie miał wątpliwości. Nie był bezwzględnym fanatykiem jak jej ojciec, miał po prostu niezachwianą wiarę w to, co robił.
– Dlaczego on na to wszystko pozwala? To znaczy Bóg. Kay splótł palce.
– Myślisz, że to część Jego planu?
– Tak. Ale to ty cały rok spędziłeś w Jerozolimie. Ktoś tam musiał to rozumieć.
– Wiesz, co powiedział mi imam z meczetu Al-Aksa? – Kay spojrzał na nią uważnie. – Rabin Levison twierdził to samo. Podobnie jak opat nestorianów. Dziwne, prawda? Dzieli ich religia, ale są jednomyślni, jeśli chodzi o opinię na temat bożego planu.
– Cóż takiego mówili o woli Boga?
– Każdy z nich powiedział, i tu cytuję: „Nic nie wiem”.
Billi chciała go kopnąć za to, że sobie z niej drwi, ale zrozumiała, że to nie żart.
– Co?
– Jeśli ktoś twierdzi, że wie, jaka jest wola Boga, to albo kłamie, albo jest szalony. – Kay się wyprostował. – Najlepsze, co możemy zrobić, to iść za głosem serca.
– Ale Michael sądzi, że to on postępuje właściwie. Idzie za głosem serca.
– Sczerniałego od goryczy. – Kay pokręcił głową. – Serce powinno być wypełnione współczuciem, Billi.
Dziewczyna spojrzała na długie palce Kaya, na jego delikatne białe dłonie. To nie były ręce wojownika.
– Ojciec mówi, że musimy być bezlitośni.
– Twój ojciec nie jest tak bezlitosny, jak udaje. Uwierz mi.
Ojciec nie jest bezlitosny?! Chyba Kay nie był tak utalentowany, jak się mówiło. Billi wróciła do obserwacji placu. Myślała o swoim śnie, o tych wszystkich białych całunach. Musieli powstrzymać Michaela. Tu nie było miejsca na współczucie.
Читать дальше