Po drugiej stronie komórki zaczynało się żelazne ogrodzenie, nie było szczególnie wysokie. Wziął Saszę pod pachę i z pewnym trudem wspiął się po metalowej kracie. Wyjątkowo zapomniał o wykorzystaniu czarodziejskich mocy, a może uznał, że jego niepowodzenia w tej dziedzinie były zbyt poważne jak na jeden dzień?
Na moment zawisł, nie mogąc złapać równowagi, na samym szpiczastym szczycie, z nogami po dwu stronach ogrodzenia. Bardzo niewygodna pozycja. Wreszcie jednak zdołał przerzucić i drugą nogę i dość niezgrabnie wylądował na ulicy. Uderzył się w stopę, nie na tyle jednak poważnie, by nie mógł biegiem oddalić się od rezydencji Backmanów.
Nikt go nie widział.
I miał ze sobą psa Magdaleny, jej najlepszego przyjaciela.
To był naprawdę miły, cierpliwy pies. Ze spokojem znosił wszelkie wybryki swego nowego pana.
Nareszcie Christer mógł się zatrzymać i uspokoić psiaka.
– No i co, mały? – mruknął do niego ciepło. – Jeśli ktoś mnie zapyta, to pawiem, że nazywasz się Alexander. Bo Sasza to rosyjskie zdrobnienie imienia Alexander, ale myślę, że twoi wstrętni dręczyciele o tym nie wiedzą.
Smycz. Potrzebna mu smycz, na której mógłby prowadzić psa, bo przecież nie mogę nieść go tak w nieskończoność. Choć, prawdę powiedziawszy, nie wydawało się, by Sasza był temu przeciwny.
– A więc dobrze, mały – jeszcze raz przemówił do Saszy. – Teraz mażemy podjąć poszukiwania naszej wspólnej przyjaciółki Magdaleny. Nie przypuszczam, by znajdowała się w tym okropnym domu, nie ma więc sensu tam wracać. Żaden z nas tego przecież nie chce.
Sasza popatrzył na niego swymi wilgotnymi, błyszczącymi oczkami i dalej obwąchiwał tego niezwykłego człowieka, który w taki dziwny sposób zabrał go z jego dawnego domu.
Ale mały ogonek wyraźnie się poruszał, Christer został zaakceptowany.
– Tula, twój syn stoi w westybulu i domaga się rozmowy z tobą – oznajmiła Amanda.
Tula odłączyła się od grupy, którą zabawiała rozmową. Obiad już się skończył, teraz miały rozpocząć się tańce.
– Czy on nie może przyjść tutaj? Backmanowie już przecież sobie poszli.
– Niestety, nie może, Trzyma za pazuchą pieska.
– Pieska?
Tula pospiesznie wybiegła da westybulu. Spłoszony Christer stał przy samych drzwiach.
– Cóż to, u licha…?
– Mamo, muszę wracać do domu. Natychmiast. Czy mogę zabrać powóz? Przyjadę po ciebie jutro.
– Ale przecież mieliśmy nocować u Amandy i jej męża. Nie, poczekaj chwilę, Christerze, jadę z tobą. Tak strasznie tęsknię za Tomasem.
– Dzięki ci za te słowa, mamo. Przez chwilę miałem wrażenie, że jest ci tu zbyt wesoło.
– Mam już dość tego gadania o niczym. No i muszę się dowiedzieć, ca znowu nawyprawiałeś. Zdaje mi się, że ten pyszczek już kiedyś widziałam. Bój się Boga, chłopcze, toż to pies Backrnanów! Czyś ty całkiem oszalał? – dokończyła szeptem.
– Nie, to pies Magdaleny. Uczciwie i prawowicie ukradłem go, bo chcieli go zastrzelić dziś wieczorem. Z jakiegoś powodu stał się nagle zbyt kłopotliwy.
Tula badawczo wpatrywała się w syna, wreszcie zdecydowała:
– Idź teraz do powozu, ja porozmawiam z Amandą.
– Co jej powiesz?
– Że natrafiamy na ślad skandalu i musimy jak najprędzej wracać da domu, inaczej dla kogoś z nas może się to źle skończyć. Myślę teraz o psie. Amanda to dobra kobieta, na pewno zrozumie. Jej mąż także. A teraz się pospiesz, bo ktoś cię zauważy i doniesie Backmanowi!
W powozie Christer opowiedział Tuli całą historię. To ona powoziła, bo Christer trzymał na kolanach śpiącego Saszę.
Noc była jasna, nad jeziorem Boren unosiły się welony mgły. Jechali do samego domu, do Tomasa w Motala, dziadkowie Christera i tak nie spodziewali się chłopca tego wieczoru.
– Dobrze, że uratowałeś Saszę – pochwaliła syna Tula, a piesek na dźwięk swego imienia postawił uszy. – Musimy dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, bo nic nie rozumiem. Czy to możliwe, że są dwie Magdaleny? I gdzie jest twoja?
– Na pewno odkryję prawdę. Dziadek nie potrzebuje mnie już dłużej przy śluzie, jest tam teraz dość pomocników. Mam zamiar wziąć sobie trochę wolnego i jeździć tak długo, aż odnajdę Magdalenę.
Tula natychmiast wykazała zainteresowanie.
– Dokąd chcesz jechać?
Zawahał się przez moment.
– To dość trudne. Chciałbym odwiedzić Norrtalje, powinienem też wybrać się do uzdrowiska Ramlosa, listy na nic się tu nie zdadzą, bo oni nie chcą odpowiedzieć. Ale nie wiem, od czego mam zacząć. Te miejscowości leżą w dwóch różnych kierunkach.
– Twój ojciec czuł się tak dobrze po pobycie w Ramlosa i teraz zaczął przebąkiwać, że może dobrze by było, gdyby znów tam pojechał. Zrobimy więc tak: zabiorę go ze sobą i tam na miejscu sama wszystko zbadam. Wypytam o Magdalenę i stryja Juliusa i o to, co właściwie się wydarzyło, kiedy twój ojciec słyszał płacz dziewczynki. Ty zaś, nie zwlekając, wyruszysz do Anny Marii i Kola Simona, do Roslagsbro, to niedaleko Norrtalje. I weź ze sobą Saszę, on może ci się do czegoś przydać.
– Ja też tak myślałem. Bardzo ci jestem wdzięczny za to, że chcesz mi pomóc, mamo.
– Nie spodobali mi się Backmanowie – odrzekła krótko. – A już zwłaszcza ona. Wyglądała, jakby chciała całemu światu obwieścić, że wszyscy, którzy nie są równie piękni jak ona, nie mają żadnej wartości. Tula z Ludzi Lodu nie toleruje takiego zachowania!
Christer uśmiechnął się uradowany. Udział matki w całej sprawie był niewątpliwie ogromną zaletą.
Nagle jednak przypomniał sobie o czymś, co popsuło mu humor.
– Mamo, nie udało mi się stać niewidzialnym, byłem już tego bliski, ale w ostatniej chwili coś mi nie wyszło.
– Gdyby ci się powiodła ta sztuka, oznaczałoby to, że jesteś najpotężniejszym czarownikiem w rodzie Ludzi Lodu – odparła sucho. – Nikt do tej pory nie ośmielił się bodaj spróbować takiego cudu.
– Ja mogę, jestem o tym przekonany. Wypowiedziałem nawet ogromnie ważne słowo. Exstinctibilis. To ma coś wspólnego ze znikaniem.
– Mój ty świecie – westchnęła Tula. – A więc ciesz się, że twój seans się nie powiódł.
– Ale dlaczego?
– Exstinguere oznacza „unicestwić”, a nie „czynić niewidzialnym”. Gdyby twoje zaklęcie podziałało, nie mógłbyś odczarować się z powrotem! Invicibilis, tym słowem powinieneś się był posłużyć!
– Uf! To dobrze wiedzieć!
– Ale, drogi Christerze, nie sądzisz chyba, że możesz stać się niewidzialny? Nikt tego nie potrafi, nawet Heike!
– Jesteś tego pewna?
– No, z Heikem nigdy nic nie wiadomo na pewno. Ten szczęściarz może liczyć na pomoc naszych przodków.
– Czyżbym usłyszał w twoim głosie zazdrość? Czy tobie nigdy nie pomagają? Przecież ty także jesteś dotknięta?
– Nie, nigdy… Chociaż właściwie pomogli mi, ale tylko jeden jedyny raz. Niewiele brakowało, a wywołałabym prawdziwą katastrofę, i wówczas wyratowali mnie z opresji. Ale wtedy byli na mnie zagniewani, nie mam więc u nich zbyt wielu plusów.
Christer zachichotał.
– To było wtedy, kiedy o mały włos nie wybudziłaś Tengela Złego, prawda?
– Tak. – Tula zadrżała na samo wspomnienie straszliwych przeżyć. – Widzisz, ja nie należę do dobrych.
– Ty? – zapytał osłupiały. – Ty przecież jesteś najlepsza ze wszystkich ludzi, no, może zaraz po ojcu. Oczywiście, że jesteś dobra, mamo!
– Uważasz, że jestem tylko i wyłącznie dobra?
Читать дальше