– Nie sądzę, żeby mieli ją właśnie tutaj – odparł Vetle. – A poza tym Gruba Berta to nie jest jedna armata, tylko typ tej broni. Chociaż tak do końca pewien nie jestem.
Kolejny wybuch sprawił, że posypał się na nich tynk.
– Strasznie blisko strzelają – rzekł Vetle cicho.
Spostrzegł, że Hanna się modli.
Zaczekał, aż skończy, po czym zapytał:
– Ty jesteś bardzo religijna, prawda?
– Co? Nie, skąd? Chodzi tylko o to, że muszę mieć kogoś, u kogo mogłabym szukać pomocy, skoro żaden człowiek się mną nie przejmuje.
– Jesteś katoliczką, czyż nie? A o ile dobrze rozumiem, to ta cała… ceremonia nie miała z wiarą katolicką nic wspólnego.
– Nie, ale Cyganie są katolikami. Tylko kiedy uważają to za niezbędne, powracają do swoich dawnych rytuałów.
– To praktyczne, mieć dwie religie – mruknął Vetle. – Dobranoc!
Odwrócił się na bok i miał zamiar zasnąć. Huk armat wciąż dochodził z daleka, wciąż trwała ta ostatnia wojna, w której jednostka walczyła przeciwko jednostce. Później ciężar walk przejmie broń dalekonośna. Ale Vetle nic jeszcze o tym nie wiedział.
Mimo wszystko udało mu się zasnąć.
Sny jednak miał nieprzyjemne, jakieś wizje, których by sobie nie życzył…
Juanita, lub raczej Hanna, uważała bowiem, że kiedyś przyzwyczai się do tej formy swojego imienia, skoro wymyślił je dla niej Vetle, nie mogła spać. Leżeli tak ciasno przy sobie, a ona była dojrzałą osobą. Obudziły się już w niej wszystkie instynkty i wszystkie potrzeby dorosłej kobiety.
I była nieprzytomnie zakochana w Vetlem.
Ciepło jego ciała przenikało ją tak uwodzicielsko, tak kusząco. Słyszała, że on śpi, więc może mogłaby…?
Ostrożnie przysuwała się coraz bliżej i bliżej. Przytuliła się do twardych chłopięcych pleców. Vetle ani drgnął, był kompletnie wyczerpany po całodziennym marszu.
Serce dziewczyny biło głośno.
Najpierw chciała tylko objąć jego ramiona, potem jednak zapragnęła większej bliskości z ukochanym i ostrożnie podniosła w górę swoją sukienkę. Pod spodem miała tylko halki, je także podniosła.
Poczuła na swojej skórze dotyk jego spodni i koszuli. Oddychała z trudem i czuła, że ogarnia ją coraz silniejsze pożądanie.
Wolno, wolniutko podniosła koszulę chłopca i dotknęła jego ciepłej skóry. Napięcie w dole brzucha narastało, oddech stawał się taki ciężki, że musiała go co chwila powstrzymywać.
Czekała długo. Leżała po prostu i przytulała się do niego delikatnie.
Czy może się odważyć na…?
Nieskończenie wolno jej ręce opasywały jego talię, ostrożnie zbliżały się do klamry paska. Vetle nie reagował. Może odpiąć pasek, a potem rozpiąć spodnie, on niczego nie zauważy. Była taka ciekawa, jak też… on wygląda. Chciała go dotknąć. Trudna do zniesienia tęsknota… palące pragnienie.
Sprzączka. Jest. Tylko ostrożnie!
Wszystkie te zabiegi zabierały mnóstwo czasu, nie wolno go obudzić, za nic na świecie. Przecież Hanna nie chce niczego więcej, tylko się przytulić.
W każdym razie teraz nie chce niczego więcej, jeszcze teraz jej myśli dalej nie sięgają.
Sprzączka została rozpięta. Spodnie również. Droga była wolna.
Czy może się odważyć?
Palce dziewczyny powoli zsuwały się w dół. Ledwie, dotykały jego skóry, muskały tylko leciutko. Podniecenie stało się tak wielkie, że skuliła się, zacisnęła uda, przywarła do Vetlego całym ciałem i jęczała zdławionym głosem.
Hanna już od jakiegoś czasu była dojrzałą kobietą. Brakowało jej tylko okazji do ćwiczenia swoich uwodzicielskich zdolności. Cyganie zachowywali pod tym względem wielką surowość. Dziewczyna powinna zostać nietknięta do dnia ślubu. Kiedyś próbowała uwieść pewnego młodego Hiszpana z sąsiedniej wsi, ale jeden z Cyganów przyłapał ich, zanim doszło do czegokolwiek, i potem Hannie nie wolno było długo opuszczać obozu.
Teraz jednak jest mężatką. Nie popełnia żadnego przestępstwa. Wręcz przeciwnie, to Vetle ją obraża, odmawiając tego, co przynależy do małżeństwa.
O, Boże! Nie wytrzymam! Tak blisko, tak strasznie blisko!
Vetle miał sen. Wróciła tamta okropna wizja z pająkami, pełzającymi po jego ciele. Ale teraz kierowały się gdzie indziej, wślizgiwały mu się pod ubranie, szukały czegoś innego niż przedtem.
Całe ciało zlane potem. Vetle oddychał ciężko, przestraszony, krzyknął i… obudził się.
Pająki wciąż po nim łaziły, chciał je strząsnąć i szybko cofnął rękę, ale nie na tyle szybko, by nie poczuć cudzej dłoni.
Zerwał się z wściekłością.
– Hanna!
Przerażona odskoczyła jak mogła najdalej.
– Co ty, do diabła, robisz? – syknął i zaczął gwałtownie podciągać spodnie. – O co ci chodzi? Czy nie masz dobrze w głowie?
– To moje prawo – wyjąkała zawstydzona. – Zaniedbujesz mnie.
– Nigdy się o ciebie nie starałem i nie przyjmuję do wiadomości tego idiotycznego małżeństwa, jestem chłopcem, nie mężczyzną, i nie umiem obchodzić się z dziewczynami, zrozumiałaś?
– Ale mógłbyś mi jakoś pomóc! Potrzebuję tego.
– W czym mam ci pomóc? – warknął. – Trzymaj się ode mnie z daleka, bo jak nie, to natychmiast sobie pójdę i tyle będziesz mnie widziała. Zresztą radzisz sobie sama znakomicie, a poza tym jutro będziesz w domu. Wobec tego naprawdę mogę sobie pójść. Żegnaj!
Wstał, ale Hanna uczepiła się jego ramienia.
– Bądź taki dobry, proszę cię, bądź dobry, nie zostawiaj mnie! – prosiła. – Nigdy więcej już czegoś takiego nie zrobię, ale nie odchodź ode mnie.
Vetle zdenerwowany usiadł na posłaniu.
– To się już nigdy więcej nie może powtórzyć, zapamiętaj sobie. Ja od tego dostaję mdłości, nie cierpię tego. Obiecujesz, że zostawisz mnie w spokoju?
Hanna wykonywała mnóstwo tajemniczych gestów i wykrzykiwała:
– Słowo honoru, niech trupem padnę, jeśli jeszcze kiedyś mi się to przytrafi, przysięgam, że nie!
Vetle kiwał głową.
– No, to znakomicie! Ale, teraz myślę, że mimo wszystko pójdę spać do kościoła po drugiej stronie ulicy. Ty zostaniesz tutaj. Zobaczymy się wcześnie rano.
Skoczyła za nim.
– Nie! Ja nie mogę zostać sama. Pójdę z tobą, ale każde będzie spać w innej części kościoła.
– Jak chcesz.
Przecięli ulicę, a potem każde znalazło sobie jakieś miejsce w dużym, pustym kościele. Marmurowa podłoga była zimna, ale Vetle przyjmował ten chłód z wdzięcznością.
Ku jego wielkiemu, potwornemu zażenowaniu przygoda z Hanną skończyła się dla niego okropną erekcją. To właśnie to go obudziło i to dlatego taki był wściekły na dziewczynę.
Następnego dnia zbliżali się do rodzinnego miasteczka Hanny.
Zewsząd wykrzywiało się do nich okrutne oblicze wojny. Te tereny Niemcy zdobywali i ponownie tracili, dopóki sytuacja nie rozstrzygnęła się na froncie zachodnim, niedaleko stąd.
Zburzone wsie i miasteczka, głodujący ludzie, bezdomni, pozbawieni jakiejkolwiek pomocy. Zryte pociskami pola, zanieczyszczone rzeki i jeziora.
Vetle nie był w stanie pojąć, dlaczego te wszystkie bezsensowne rzeczy musiały się wydarzyć, i ten brak zrozumienia podzielało dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludności świata. Jeden procent, który był innego zdania, to ludzie posiadający władzę, zakochani w walce, podziwiający heroizm.
Hanna i on wiele tego dnia nie rozmawiali. Nastrój panował między nimi nieszczególny, Hanna z przerażeniem oglądała wojenne zniszczenia.
Ostatnio coraz częściej widywali zakonnice, przemykające od domu do domu, z koszykami w rękach, widzieli, że rozdają jedzenie i pocieszają bezdomnych.
Читать дальше